Najnowsze wpisy, strona 4


Rozdział 20
29 kwietnia 2023, 11:38

O czternastej trzydzieści z bijącym sercem zapukała do drzwi Maćka. Otworzył jej z szerokim uśmiechem. Przyciągnął ją do siebie od razu, zaciągnął się waniliowym zapachem jej włosów.

- Nie denerwuj się – szepnął wyczuwając, że Magda jest spięta  – pamiętaj, że jestem obok.

- Postaram się – odwzajemniła pocałunek

Do przedpokoju wbiegły dzieci. Dopadły do Magdy, która przykucnęła aby jej twarz znalazła się na wysokości twarzyczek bliźniaków. Złożyła im życzenia, wręczyła prezenty i wyraziła nadzieję, że tata przymknie oko na dorzucone do prezentu czekolady. Maciek, porozumiewawczo mrugając do Magdy, wyraził zgodę pod warunkiem, że smakołyki nie zostaną zjedzone od razu. Dzieci poszły do pokoju, a on oprowadził Magdę po mieszkaniu.

Musiała przyznać, że było urządzone w ciepłym, skandynawskim stylu. Okna w salonie wychodziły na duży taras. Na podłodze ułożono ciemną deską tarasową, na której ustawiono komplet mebli ogrodowych z grafitowego technorattanu, brakowało tylko miękkich, kolorowych poduszek, które zostały schowane na okres zimy. Z dużych, kamiennych, doniczek wyrastały zielone, strzeliste tuje tworząc naturalną osłonę przed wścibskimi oczami sąsiadów. Nad drzwiami wyjściowymi zamontowana została rozsuwana roleta. Taras wychodził na spokojną, zamkniętą część osiedla i w okresie wiosny i lata na pewno przyjemnie można było spędzać tu czas. Magda z łatwością wyobraziła sobie jak pije tu poranną kawę i czyta książkę, a wieczorem odpoczywa z kieliszkiem wina.

Pod ścianą, przy drzwiach prowadzących na zewnątrz, stały białe witryny wypełnione książkami, szafka pod telewizor z tej samej kolekcji, naprzeciwko wielkiego telewizora ustawiona została błękitna sofa. Na podłodze, przed nią leżał jasnoszary dywan, a na nim stolik kawowy. W salonie stał jeszcze drewniany, w tej chwili rozłożony, stół. Przykryty ładnym obrusem w delikatny wzorek, pastelowa zastawa dobrze komponowała się z całością. W małych miseczkach stały drobne przekąski, obok nich karafki z wodą i sokiem. Granicę między salonem, a aneksem kuchennym wydzielał niewielki półwysep. Zabudowa kuchenna została wykonana pod wymiar. Białe fronty ładnie kontrastowały z drewnianymi blatami. Część blatu roboczego zajmował ekspres do kawy i nowoczesny robot kuchenny. Na płycie indukcyjnej stał czajnik w kolorze eleganckiej czerni. Wszystkie zbędne gadżety były schowane w szafkach. Mimo porządku, jaki panował dookoła, bez problemu dało się wyczuć obecność dzieci.

Magda przysiadła na wysokim barowym stołku stojącym przy półwyspie. Maciek postawił przed nią filiżankę z kawą. Usiadł na drugim stołku. Uśmiechał się obserwując niemy zachwyt wnętrzem jaki malował się na twarzy dziewczyny. Wyglądało na to, że jej początkowe skrępowanie minęło i całkiem rozluźniona poszła za Klarą, która wpadła do salonu, złapała Magdę za rękę i pociągnęła ją aby pokazać pokój swój i brata. Bliźniaki zajmowały dwa pokoje. W jednym pod przeciwległymi ścianami ustawione były dwa dziecięce łóżka, pomiędzy nimi stały niskie szafki z lampkami. Na przeciwległej ścianie wisiały półki zastawione książeczkami i misiami. Za ścianą znajdowała się bawialnia. Tutaj, pod szerokim oknem stały dwa jednakowe biurka. Na podłodze leżał miękki dywan, a otwarte komody w niskiej zabudowie zastawione były grami, pudełkami puzzli, lalkami i pudłami pełnymi klocków. Pod ścianą była rozłożona wielka kolejka na baterie. Siedzący przy niej Kacper z zapałem składał z dołączonych do zestawu klocków, budynek dworca.

Nagle rozległ się dzwonek domofonu. Przyszli pozostali zaproszeni goście. Magda wycofała się do salonu. Słyszała głosy dochodzące z przedpokoju. Piski dzieci, dorosłych próbujących przebić się do nich z życzeniami. Powoli harmider cichł. Maciek podszedł do Magdy, położył jej ręce na ramionach wiedząc, że poznanie jego bliskich na pewno jest dla niej stresujące. Bardzo chciał aby wszyscy się polubili. Pierwsza weszła mama Maćka. Od razu dopadła do Magdy i wyściskała ją serdecznie jakby to nie było ich pierwsze spotkanie.

- Bardzo się cieszę, że w końcu się poznajemy Madziu. Maciek tyle o tobie mówi.

Magda posłała Maćkowi pytające spojrzenie. Ale on tylko rozłożył ręce jakby chciał powiedzieć, że nie ma pojęcia o czym jego mama mówi.

-  Dawno nie był taki radosny – Matylda nic sobie nie robiła ze wzroku jakim zgromił ją jej syn. Zajęła miejsce za stołem i czekała aż pozostali zajmą swoje miejsca. Magda poznała chrzestnych dzieci. Przemek, kuzyn Maćka i jego żona Hania byli lekarzami, mieli dwóch sympatycznych synów, trochę starszych od bliźniaków. Na końcu Maciek przedstawił swojego wspólnika Tomasza, który przyszedł z żoną Ulą. Kobieta była w widocznej już ciąży.

Po odśpiewaniu gromkiego Sto Lat, zjedzeniu zamówionego w cukierni tortu, dorośli pogrążyli się w rozmowie, a dzieci pobiegły do bawialni. Około dziewiętnastej goście zaczęli się zbierać. Magda została wyściskana przez wszystkich. Hania i Ula zaznaczyły, że koniecznie muszą umówić się na kawę i plotki. Kiedy drzwi zamknęły się za ostatnim gościem, Maciek teatralnym gestem otarł pot z czoła. Magda pomogła mu sprzątać ze stołu. Kiedy naczynia znalazły się w zmywarce, resztki tortu w lodówce, a wykąpane bliźniaki leżały w łóżkach usiedli z kieliszkami wina na sofie. W pewnej chwili Maciek pilotem włączył stojący na szafce pod telewizorem sprzęt grający i pokój wypełniły otulające dźwięki muzyki.

- Może zostaniesz? – zagaił cicho Maciek gładząc Magdę po ramieniu.

Spojrzała na niego zaskoczona. Musiała przyznać, że zastanawiała się nad tym zanim wyszła z domu, ale ostatecznie nie przygotowała aby nocować poza domem.

- Nie daj się namawiać – kusił wodząc palcami po szyi Magdy – nie chcę żebyś wychodziła. Podniósł się z kanapy, podał Magdzie rękę. Zaczęli się wolno kołysać w rytm muzyki dobiegającej z głośników piosenki  You are the reason Caluma Scotta. Magda położyła głowę na ramieniu Maćka i mocniej się w niego wtuliła.

- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytała cicho – co dzieci powiedzą jak mnie rano zobaczą?

- Będą zachwycone – odpowiedział.

Zaprowadził Magdę do swojej sypialni. Pokój Maćka położony był przy drzwiach wejściowych, z dala od pozostałych. Z szuflady wyjął t-shirt i podał dziewczynie. W przestronnej łazience Magda wzięła prysznic, przejrzała się w wiszącym na ścianie lustrze. Dostrzegła, że jej oczy błyszczą dziwnym, nieznanym jej dotąd blaskiem. Idąc przez ciche mieszkanie do pokoju Maćka zauważyła ruch w sypialni Klary i Kacpra. Zatrzymała się przy drzwiach. Zobaczyła jak Maciek z czułością gładzi dzieci po głowach, przykrywa je kołderkami, gasi stojące przy łóżeczkach lampki. Nie widział jej, przemknęła cicho do sypialni. Ze skrzyżowanymi nogami usiadła na łóżku. Rozejrzała się dookoła. W przeciwieństwie do pozostałej części mieszkania, sypialnia właściciela utrzymana była w ciemnych, ale ciepłych barwach. Welurowy, granatowy, zagłówek łóżka nadawał temu miejscu przytulności. Z obu stron wezgłowia stały nocne szafki, nad nimi wisiały nocne lampki. Na prawym stoliku  stał elektroniczny budzik, leżała książka i okulary w ciemnym etui. W wychodzących na ulicę oknach wisiały czarne zasłony zasłaniając wyjście na niewielki balkon. Wnękę przy drzwiach zabudowano olbrzymią szafą. Pościel z prawej strony była lekko zmięta, ta z lewej wyglądała na nigdy nieużywaną. Magda pomyślała, że dobrze się czuje w tym wnętrzu. Pomimo tego, sprawiało wrażenie typowo męskiego było też bardzo przytulne. A może to bliskość Maćka tak na nią działała? Zastanowiła się czy, jeśli dane im będzie być razem, zostanie zaakceptowana i czy ona sama będzie umiała wpasować się w tą rodzinę. Wiedziała, że z zasady będzie na przegranej pozycji gdyby bliźniaki jej nie zaakceptowały. Kiedy Maciek przyszedł położył się na łóżku. Pochylił się nad Magdą i zaciągnął się zapachem jej włosów. Był uzależniony od tego zapachu. Przekręcił się na bok. Jedną ręką podpierał głowę, drugą bawił się włosami Magdy.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy marzyłem żebyś leżała tu obok mnie – powiedział – jesteś pierwszą kobietą, którą przyprowadziłem do tej sypialni, więcej do tego mieszkania. Jesteś pierwszą, którą przedstawiłem dzieciom i bliskim – dodał cicho.

- Naprawdę?  – zapytała ze zdziwieniem Magda odwracając się w stronę Maćka i gładząc go po policzku.

- Naprawdę. Od lat nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie. Jesteś absolutnie wyjątkowa – Maciek nie przestawał bawić się włosami Magdy, pocałował wnętrze jej dłoni

To była prawda. Maciek skłamałby, gdyby powiedział, że przez te lata, kiedy był sam z dziećmi, z nikim się nie spotykał. Miewał przelotne  romanse z różnymi kobietami. Spotykali się w restauracjach, kinie lub wyjeżdżali na weekendy. Jednak żadna z tych znajomości  nie była na tyle obiecująca, aby zapoznać kobietę z dziećmi i mamą. Zanim poznał Magdę był sam przez ponad rok. Sam przed sobą musiał przyznać, że był już trochę zniechęcony. Właściwie pogodził się z samotnością. Ciągłe lawirowanie między szkołą dzieci, odrabianiem lekcji, dyżurami w klinice, robionymi naprędce zakupami i szybkimi powrotami do domu aby zwolnić opiekunkę, sprawiło, że zapomniał o swoich potrzebach. Dopiero spotkanie z Magdą uświadomiło mu jak bardzo zatracił się w codzienności. Ta dziewczyna obudziła w nim uśpione pragnienia. Kiedy ją poznał poczuł jak bardzo jest samotny. Z każdym dniem Magda stawała mu się bliższa. A kiedy Klara i Kacper pozytywnie zareagowali na Magdę poczuł jak jego serce zalewa fala czułości.

Pogładził miejsce obok siebie. Magda opadła na poduszki wtulając się w mężczyznę.  Nagle chwycił ją i posadził sobie na biodrach. Popatrzył na dziewczynę ubraną w jego koszulkę i pomyślał, że to niezwykle pociągający widok i chciałby go oglądać częściej. Maciek wsunął rękę pod koszulkę Magdy, pogładził ją po nagich plecach i przysunął bliżej siebie. Drugą ręką ujął delikatnie jej twarz, przysunął do swojej i zaczął namiętnie całować. Jej długie włosy opadły na twarz mężczyzny tworząc wokół niej czarną zasłonę. Pragnienie wybuchło z nieznaną im dotąd siłą. Ręce błądziły po rozpalonych ciałach, nienasycone usta składały pocałunki. Szybkie, urywane oddechy mieszały się ze sobą. Spocone ciała sklejały się ze sobą, jęki rozkoszy odbijały się od ścian. Zmęczeni zasnęli w swoich ramionach.

Rozdział 19
29 kwietnia 2023, 10:20

Pogoda zrobiła się prawdziwie wiosenna. Śnieg już stopniał, słońce zaczęło mocno przygrzewać. Nadszedł weekend, Maciek postanowił wykorzystać piękne przedpołudnie i wybrać się z dziećmi do parku. Pomyślał, że to będzie dobry moment na zapoznanie Magdy z dziećmi. Był pewien swoich uczuć do Magdy, wiedział co ona czuje do niego. Oboje chcieli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, to był najwyższy czas aby spotkali się wszyscy razem. Uprzedził wcześniej maluchy, że towarzyszyć im będzie jego dziewczyna. Obserwował jak dzieci z zaciekawieniem i podekscytowaniem czekają na spotkanie z nieznajomą koleżanką taty. Z Magdą umówili się przy charakterystycznym pomniku w jednym z miejskich parków. Po spacerze mieli pójść na obiad.

Kiedy wysiadła z autobusu, Maciek z dziećmi już byli na miejscu. Podeszła do nich. Dał jej całusa i zawołał dzieci, które biegały między jeszcze pozbawionymi o tej porze roku liści klombami. Magda przykucnęła, uśmiechnęła się.

- Cześć. Jestem Magda. A ty musisz być Klara – wyciągnęła rękę w stronę dziewczynki w różowej czapeczce. Masz bardzo ładne warkoczyki.

- Tatuś zaplótł – odpowiedziała mała podając rękę i patrząc Magdzie prosto w oczy

- O, to tatuś jest bardzo zdolny - Magda spojrzała w górę na Maćka. – A ty musisz być Kacper – zwróciła się w stronę chłopca, który z nieśmiałym uśmiechem chował się za nogą ojca. Podał Magdzie rękę, a potem delikatnie popchnięty przez tatę pobiegł za siostrą. Maciek wziął Magdę za rękę i poszli w stronę placu zabaw. Mężczyzna pomyślał, że pierwsze spotkanie poszło gładko. Z przyjemnością zauważył, że Magda z łatwością nawiązała kontakt z jego dziećmi. Przez to, że przywitała się z nimi łapiąc kontakt wzrokowy na ich wysokości okazała im szacunek i musiał przyznać, że tym mu zaimponowała.

Dzieci szalały na drewnianych konstrukcjach ustawionych na ogrodzonym placu zabaw, a Magda z Maćkiem rozmawiali na ławce. Zdyszany, z policzkami zaczerwienionymi od chłodnego powietrza, Kacper podbiegł do nich i usiadł na kolanach ojca. Magda patrzyła z uśmiechem, i lekką nutką zazdrości, że takie momenty ją dotąd omijały, kiedy chłopczyk przytulił się do swojego taty, a ten z czułością wytarł w chusteczkę nos synka. Z bezpiecznych kolan ojca, Kacper patrzył z zaciekawieniem, w stronę Magdy.

- Chce mi się pić – powiedział kierując twarz w stronę Maćka, który słysząc to lekko się stropił.

- Kacperku, zapomniałem bidonu z domu. Wytrzymaj jeszcze chwilę, pójdziemy na obiad, dobrze? W samochodzie jest woda, ale na pewno bardzo zimna.

- Mam herbatę – zaproponowała Magda – zawsze biorę na zimowe spacery – dodała jakby chciała się wytłumaczyć. Wyjęła z plecaczka niewielkich rozmiarów termos, odkręciła kubek i nalała do niego trochę gorącego płynu. W zimne powietrze uleciał kłębek pary. – Proszę – podała kubek Maćkowi, tylko podmuchaj bo może być jeszcze gorąca. Mężczyzna popatrzył na nią z wdzięcznością.

Do ich ławki podbiegła Klara, zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością brata.

- Też mogę się napić? – zapytała patrząc na kubek  w rękach Kacpra

- Oczywiście – odparła Magda z uśmiechem, pomagając dziewczynce usiąść głębiej na ławce.

- Pyszna! – Kacper oddał siostrze kubek i zsunął się na ziemię.

Klara upiła kilka łyków ciepłego napoju, podała kubek Magdzie, podziękowała i pobiegła za bratem w stronę zjeżdżalni. Dzieci bawiły się razem od czasu, do czasu zerkając w stronę ich ławki.

- Uratowałaś nam spacer – Maciek przysunął się bliżej Magdy – Może my też się czegoś napijemy? W sąsiedniej alejce widziałem rikszę z kawą. Masz ochotę?

- Właściwie, dlaczego nie. Chętnie napiję się czegoś ciepłego.

Maciek podszedł do dzieci mówiąc, że idzie kupić kawę i kiedy go nie będzie mają słuchać Magdy. Dzieci pokiwały głowami, zerknęły w stronę dziewczyny, jakby chciały się upewnić, że ona wciąż siedzi na ławce. Kiedy tylko zauważyły, że ojciec się oddalił podbiegły do ławki i usiadły po obu stronach Magdy.

- Jesteś dziewczyną taty? – zaczęła prosto z mostu Klara

Magdę trochę zaskoczyła bezpośredniość dziewczynki, uśmiechnęła się jednak.

- Tak, jestem.

- To dobrze. Bo tata teraz się często uśmiecha. Nawet śpiewa.

- Tata śpiewa? – Magda nie mogła opanować uśmiechu, choć zrobiło jej się jednocześnie smutno, że dzieci widziały jak dotąd ich ojciec starał się ukryć przed nimi to, że samotność go uwiera

- Yhym, fałszuje strasznie. Ale jest mu wesoło. – zanim Magda zdążyła coś odpowiedzieć mała zmieniła temat – znasz ten park?

- Tak. Lubię przyjeżdżać tu rowerem albo na rolkach i jeździć po alejkach. A jak byłam mała, tak mniej więcej w waszym wieku, przychodziłam tu z babcią i ciocią.

- A nie z mamą albo tatą? – odważył się zapytać Kacper, który dotąd siedział cicho

Magda przygryzła wargę. Zastanawiała się co ma odpowiedzieć. W końcu zdecydowała się  na najbardziej dyplomatyczną odpowiedź.

- Wiecie, moi rodzice nie bardzo mieli czas żeby chodzić ze mną do parku.  Widzicie tamto jeziorko – zmieniła temat i wskazała na błyszczącą za ogrodzeniem taflę wody

Dzieci pokiwały zgodnie głowami.

- Kiedy byłam mała – kontynuowała Magda – w tym parku mieszkało dużo łabędzi. Lubiłam patrzeć jak dostojnie pływają po wodzie. Czasem wychodziły na brzeg i wtedy rzucałam im kawałki chleba. Pewnej zimy, przyszłyśmy tu z ciocią, łabędzi nie było. Tylko w zaroślach przy tej wysepce na środku siedział jeden. Miał złamane skrzydło, nie mógł latać.

- I co się z nim stało? – zapytał zaciekawiony Kacper

- Niestety, nie wiem – Magda popatrzyła na chłopca – mam nadzieję, że ktoś mu pomógł i skrzydło się zrosło – możecie w domu wymyślić historię tego łabędzia i narysować co się z nim stało.

- O, fajnie! Lubię rysować – zapalił się do pomysłu Kacper – jak przyjdziesz następnym razem to ci pokażę

- Będzie mi miło Kacperku – odpowiedziała Magda ciesząc się na taki przejaw sympatii ze strony chłopca

Wrócił Maciek. Jeden z gorących, styropianowych kubków podał Magdzie. Postanowili obejść jeziorko dookoła i spacer zakończyć pizzą w pobliskiej restauracji. Ruszyli wolnym krokiem, a Maciek ze zdumieniem zauważył, że jego dzieci chwyciły Magdę za ręce i szły obok niej opowiadając coś i śmiejąc się. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przepraszająco, a on pomyślał w ulgą, że dzieci zareagowały na Magdę lepiej, niż mógł się spodziewać. Poczuł, że może teraz wszystko się ułoży.

Spacer zaostrzył im apetyty. W pizzerii zdjęli ciepłe kurtki i usiedli przy stoliku.

- Wiesz, że Kacper lubi pizzę z ananasem? – zagadnęła Klara w stronę Magdy.

Magda szybko zerknęła na chłopca, który ze zmarszczonym czołem i wyraźnie zakłopotany ukrył się za kartą dań. Wyglądało na to, że czuł się niekomfortowo z powodu uwagi siostry.

- Doskonale go rozumiem – Magda mrugnęła do Kacpra, który ostrożnie zerkał na nią zza kartonika – ja też bardzo lubię ananasa na pizzy – nachyliła się do chłopca i przebiła z już nieco rozluźnionym chłopcem piątkę. A wiecie – kontynuowała – że jak byłam na studiach to  były pizzerie serwujące pizzę  z kiwi i bananem?

- Naprawdę? – Kacper nie mógł powstrzymać zdumienia

- Naprawdę, też to pamiętam – wtrącił Maciek – ale nie byłem nigdy tak odważny, aby spróbować.

- A ja owszem – pochwaliła się Magda – banan przejdzie, ale kiwi absolutnie nie – zaśmiała się.

Gdyby ktoś spojrzał na tą czwórkę z zewnątrz mógłby pomyśleć, że to rodzice z dziećmi przyszli na sobotni obiad. Czas im mijał miło i szybko. Po posiłku poszli w stronę parkingu, gdzie Maciek zostawił samochód. Pomógł dzieciom usiąść w fotelikach, zapiął im pasy. Magda z przyjemnością patrzyła ile jest czułości w jego ruchach.

- Na pewno cię nie odwieźć? – zapytał kiedy już zamknął tylne drzwi

- Nie, dziękuję. Potrzebuję spaceru. Trochę było emocji dzisiaj – odparła Magda z uśmiechem

- Polubiły cię – przyciągnął ją bliżej siebie składając na ustach pocałunek

- Cieszę się – Magda oddała pieszczotę

Zza przyciemnianej szyby rozległo się przeciągłe „Feeee”. Odwrócili się oboje w stronę dzieci, roześmieli się, ale Maciej nadal przytulał Magdę. Z uśmiechem pogroził dzieciom palcem i podszedł do drzwi od strony kierowcy. Popatrzył za Magdą, która zdążyła ujść kilka kroków. Odwróciła się w jego stronę.

- Dlaczego mi nigdy nie śpiewałeś?

- Wygadały ci – zapytał zdumiony śmiałością swoich dzieci – muszę z nimi poważnie pogadać – zaśmiał się i z udawaną surowością popatrzył na swoje pociechy – O! Zapomniałaś, jak jechaliśmy na Sylwestra oboje śpiewaliśmy.

Magda roześmiała się i podniosła do góry uniesiony kciuk. Potem ruszyła w stronę domu. Do przejścia miała kilka kilometrów, ale emocje w niej buzowały. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo denerwowała się tym spotkaniem. Wiedziała, że spacer pozwoli jej pozbyć się napięcia. Pogoda sprzyjała. Mimo niewielkiego mrozu, świeciło słońce. Spojrzała w niebo i poczuła, jak zalewają ją ciepłe uczucia. Potrzebowała spaceru aby sobie różne sprawy poukładać w głowie. Poznała dzieci Maćka. Czuła, że teraz dużo się zmieni. Była zakochana w Maćku, ale zdawała sobie sprawę, że to nie będzie miało znaczenia jeśli przyjdzie mu wybrać. On zawsze wybierze dzieci. Musiała przyznać, że poradził sobie świetnie. Dzieci były grzeczne i sympatyczne. Zwłaszcza Kacper wzbudził w Magdzie przypływ ciepłych uczuć. Miała wrażenie, że Klara i Kacper też ją polubili. Może było jeszcze zbyt wcześnie by się martwić, by zakładać, że coś może pójść nie tak. Musiała jednak brać pod uwagę, że jeśli kiedykolwiek nie wyjdzie im z Maćkiem, a dzieci się do niej przywiążą zostaną skrzywdzone. Już raz zostały opuszczone przez matkę. Nie mogły tego pamiętać, ale Magda była pewna, że Maciej na pewno coś im na ten temat powiedział. Pogrążona w rozmyślaniach, nie zauważyła kiedy doszła pod swój blok.

Zaparzyła sobie herbatę i rozsiadła się z książką na sofie. Spragniona pieszczot Delicja położyła się obok. Za oknem zrobiło się ciemno. Ciszę przerwała melodia telefonu. Uśmiechnęła się.

- Słucham?

- Hej Madziu – w głosie Maćka wyczuła nutę zawahania – jak tam? Udało się poskromić buzujące emocje?

- Udało się.

- To bardzo się cieszę. Przyznam, że się trochę denerwowałem.

- Ja też – odpowiedziała cicho Magda przypominając sobie swoje rozważania podczas powrotu do domu

- Dzieciaki bardzo cię polubiły. Pytają kiedy znowu spotkamy się z moją dziewczyną

- O, to miłe. Ale zaraz, ty masz dziewczynę? Nie chwaliłeś się – z przekąsem powiedziała Magda

- Nie mówiłem? Muszę to koniecznie nadrobić i ci o niej opowiedzieć. Poznałem taką jedną, niesamowitą, czarnulkę. Wiesz, że ona lubi pizzę z ananasem?

- To oburzające – zaśmiała się Magda

- Też tak uważam. Ale najważniejsze, że bliźniaki ją polubiły. I dlatego chcą ci coś powiedzieć. Poczekaj chwilkę przełączę na tryb głośnomówiący.

- Okej. Czekam

Po drugiej stronie rozległy się zgrzyty, postukiwania, poszturchiwania.

- Cześć -  w końcu odezwał się nieśmiały głosik

- Cześć. Klara, prawda?

- Tak! – dziewczynka wyraźnie się ucieszyła – ja i Kacper zapraszamy cię na nasze urodziny za tydzień w sobotę.

- O, to miłe. Bardzo dziękuję za zaproszenie

- Przyjdziesz? – Kacper zabrał słuchawkę siostrze

- Nie mogę odmówić. Oczywiście, że przyjdę

- Fajnie. To cześć. Daję tatę – Magda usłyszała oddalający się tupot dziecięcych stóp.

- To jak? Będziesz? – zapytał raz jeszcze Maciek, a kiedy Magda potwierdziła odetchnął z ulgą – zanim zdążyłem sam cię zaprosić, dzieciaki przyszły i powiedziały, że chcą żebyś przyszła. To dużo dla mnie znaczy.

- Dziękuję, że to mówisz. Miło mi – Magda poczuła, jak w nawiązaniu do wcześniejszych myśli gardło zaciska jej się ze wzruszenia

 Ustalili, że Magda przyjedzie w sobotę trochę przed przyjściem gości. Ucieszyła się, że to będzie raczej kameralne spotkanie. Miała przyjść tylko matka Maćka, jego kuzyn i Tomasz, z którym prowadzą gabinet, z żonami. Ucieszyło ją to, bo i tak miała pewność, że będzie się denerwować. Wiedziała, że żadne znane jej psychologiczne sztuczki mające uspokoić nerwy w tym przypadku się nie sprawdzą.

Czas do soboty minął Magdzie szybko. Musiała wymyślić podarunki dla bliźniaków. Mimo próśb Maciek nie chciał jej w tej sprawie pomóc. Dlatego któregoś dnia po pracy wybrała się do sklepów w nadziei na znalezienie niezobowiązującego, a jednocześnie wartościowego prezentu dla każdego z dzieci. Nie znała ich, nie wiedziała jeszcze co lubią, jakie mają gry i książki. W końcu zdecydowała się na duże zestawy do eksperymentów. Dla Klary wybrała taki do wyrabiania kolorowych mydełek, klocki w zestawie Kacpra umożliwiały budowę różnych pojazdów, a kiedy podłączyło się do nich mały silniczek, pojazdy wprawiały się w ruch. Zapakowała pudełka w kolorowy papier, potem włożyła je do prezentowych toreb dodając do środka trochę słodyczy. Miała nadzieję, że Maciek pozwala czasem swoim dzieciom zjeść coś czekoladowego. Z pracy w przychodni znała takich, którzy nie pozwalali dzieciom tknąć absolutnie żadnych słodyczy. To przynosiło odwrotny skutek. Dzieci chętnie sięgały po zakazane owoce.

Rozdział 18
29 kwietnia 2023, 10:18

Maciek obudził się i szeroko uśmiechnął kiedy uświadomił sobie gdzie jest i przypomniał sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Magda spała zawinięta w kołdrę, jak w kokon. Uśmiechała się, oddychała spokojnie i widać było, że jest rozluźniona. Poszedł pod prysznic, zrobił sobie kawę. Delikatnie dotknął ramienia Magdy.

- Madziu, muszę iść – powiedział cicho, kiedy otworzyła oczy - mam pacjentów od rana, a muszę jeszcze wpaść do domu przebrać się.

Magda podniosła się, narzuciła na siebie bluzę i poszła zamknąć drzwi za Maćkiem. Zanim wyszedł przyciągnął ją jeszcze do siebie.

- Było cudnie wczoraj. Zadzwonię w ciągu dnia to może gdzieś wyskoczymy jeśli będziesz miała ochotę.

Magda oparła się o futrynę, pokiwała głową na znak zgody, posłała Maćkowi całusa, zamknęła drzwi i przekręciła zasuwę. Poczuła jak o nogi ociera jej się kotka, która na pewno musiała poczuć się zazdrosna. Od dawna jej pani nie okazywała uczuć nikomu  innemu poza nią. Delicja poprzedni wieczór spędziła na swoim posłaniu łypiąc od czasu do czasu na nieznajomego intruza, który zakłócił jej spokój.  Magda zrobiła sobie kawę, otworzyła laptopa i pogrążyła się w pracy. W tym czasie kilka ulic dalej, Maciek wstawił pranie, przebrał się i wyszedł do kliniki. Jego mina musiała zdradzać wszystko bo kiedy spotkał na parkingu Tomasza ten od razu domyślił się powodu radosnego humoru kolegi.

- Widzę, że wyjazd się udał – znacząco poruszał brwiami zagadnął wyciągając na przywitanie rękę do przyjaciela

- Owszem, bardzo się udał. Jestem twoim dłużnikiem.

- Hm, w takim razie może przejmiesz mojego pacjenta? Wyjątkowa maruda, Dobrze, że podczas wizyty nie może się odzywać.

- Niech zgadnę. Głowacki? – zapytał Maciek i spojrzał na przyjaciela

- Dokładnie – westchnął Tomasz – może wyskoczymy po pracy na jakieś piwko to mi opowiesz jak było w górach?

- Stary, chętnie, ale nie dzisiaj. Chciałbym wykorzystać to, że dzieciaki są jeszcze u mamy i spotkać się z Magdą. Wiesz, po feriach, kiedy wrócą do domu nie będzie już tyle czasu.

- Jasne, Maciuś, nie musisz się tłumaczyć – zaśmiał się Tomasz – rozumiem – mrugnął porozumiewawczo.

Weszli do kliniki, gdzie w poczekalni siedziało już kilku pacjentów. W pokoju socjalnym przebrali się w swoje lekarskie uniformy i rozeszli do gabinetów. Rozpoczął się normalny dzień pracy. Maciek ze wszystkich sił musiał zmuszać się aby skupić się na problemach swoich pacjentów. Jego myśli wciąż wracały do Magdy i wydarzeń ostatnich kilku dni. Postanowił, że jeśli tylko znajdzie chwilę zadzwoni do niej i umówią się na wieczór. Miał nadzieję, że nie miała żadnych planów.

Około południa do jego gabinetu zajrzał Tomasz.

- W poczekalni na razie pusto. Masz ochotę na kawę? Pani Maria przyniosła serniczek – zatarł radośnie dłonie

- Świetnie, na sernik pani Marii zawsze mam ochotę. Skończę tylko wypełniać kartę i przyjdę do socjalnego

Kiedy Maciek wszedł do pokoju dla pracowników na stole stały już talerzyki z pokrojonym ciastem, a Tomasz kończył parzyć w ekspresie kawę.

- To teraz opowiadaj – zagaił stawiając przed przyjacielem filiżankę z parującym, czarnym płynem- jak było? Jak Magda?

- Co tu dużo mówić – zamyślił się Maciek – Magda jest świetna. Mądra, zabawna, dobrze się przy niej czuję

- Zakochałeś się stary – ze śmiechem powiedział Tomasz – nawet nie wiesz jak ci się oczy śmieją kiedy o niej mówisz. Dawno cię takiego nie widziałem.

- Naprawdę?

- Maciuś, nawet przy Beacie nie byłeś taki rozmarzony. Cieszę się, mam nadzieję, że się wam uda. Masz jakieś zdjęcia z wyjazdu?

Maciek wyjął telefon. Pokazał przyjacielowi zrobione podczas weekendu zdjęcia. Musiał przyznać, że samemu ciężko mu oderwać oczy od uśmiechniętej Magdy.

- Nooo… ładnie razem wyglądacie. Wydaje się sympatyczna – nie dokończył bo przerwało mu wejście praktykantki

- Kto się wydaje fajny? – zapytała od progu

- Dziewczyna Maćka – Tomasz skulił się po tym, jak przyjaciel wymierzył mu kuksańca – pani Maria przyniosła ciasto. Częstuj się – podsunął talerz w stronę dziewczyny. Jego uwadze nie uszło jak zmienił się wyraz jej twarzy kiedy wspomniał o Magdzie.

- Uważaj na nią Maciek – zwrócił się do kolegi, kiedy Justyna wyszła aby się przebrać

- Na kogo?

- Na Justynę. Nie widzisz, jak ona na ciebie patrzy?

- Serio? Nie zauważyłem – Maciek był zdumiony

- Bo jesteś zakochany i nie widzisz takich rzeczy. Mówię ci uważaj, żeby ta Justyna nie namieszała ci w życiu.

Maciej pokręcił głową, umył talerzyk i filiżankę. Odstawił naczynia na ociekacz i poszedł do gabinetu przyjąć kolejnego pacjenta. 

 

Umówili się z Magdą do kina, potem zjedli kolację we włoskiej trattorii i wolnym krokiem skierowali się na parking do samochodu Maćka. Podjechali pod blok Magdy, Maciek odprowadził ją do samych drzwi, składając na ustach pocałunek. Musiał przyznać, że nigdy nie czuł takiego luzu i takiej namiętności jak przy Magdzie. Ona obudziła w nim uczucia, o których dawno zapomniał. Jej radość, nie podążanie utartymi ścieżkami przypomniało mu, że był taki sam. Zawsze lubił iść pod prąd, jeśli tylko był przekonany o słuszności swojej decyzji. Pojawienie się na świecie bliźniaków, odejście Beaty sprawiło, że zapomniał o tym jaki jest przybierając pozę człowieka, jakim chcieli widzieć go inni. Po krótkim, ale czułym,  pożegnaniu wsiadł do czekającego samochodu i odjechał machając Magdzie przez szybę.

 

Następnego dnia prosto z pracy pojechał odebrać dzieci.

- Tata!!!

Maciek przekroczył próg domu swojej matki, a jednej chwili dopadły do niego dwie pary małych rączek i rzuciły mu się na niego. Ledwie ustał na nogach. Podniósł dzieci do góry, zakręcił się dookoła własnej osi i postawił na podłodze. Z kuchni wyszła jego mama, pani Malwina.

– Cześć mamo - cmoknął matkę w policzek i odwiesił kurtkę na wieszak w przedpokoju.

Po przywitaniu dzieci już nie przejmowały się swoim ojcem i wróciły do oglądania bajki.

- Jak było? – zapytała pani Malwina wycierając ręce w kuchenną ściereczkę

- Dobrze było – odpowiedział wchodząc do kuchni i wciągając nosem aromatyczny zapach -  nawet bardzo dobrze – zatarł ręce i usiadł przy stole

- Właśnie widzę po twojej minie, że było dobrze. Dawno nie byłeś taki rozmarzony – spojrzała na syna znad okularów.

- Magda to świetna dziewczyna. Świetnie się razem bawiliśmy.

- A powiedziałeś jej? – zapytała z nutą zaniepokojenia w głosie

- O dzieciach? Powiedziałem.

- I jak zareagowała? – pani Malwina postawiła przed synem talerz z parującą zupą i usiadła po drugiej stronie stołu

- Nie przestraszyła się  jeśli o to pytasz. Podeszła z pełnym zrozumieniem. Zresztą Magda jest psychologiem, sama nie miała łatwego dzieciństwa. Co ci będę mówił, poznacie się to sama się przekonasz, że to wspaniała kobieta. Jeszcze oberwało mi się, że tak późno jej powiedziałem.

Malwina uśmiechnęła się.

- Cieszę się Maciusiu – poklepała syna po ręce – Już ją lubię. Ma dziewczyna rację.

Maciek zjadł zupę, potem porcję pierogów. Zebrał do torby rzeczy dzieci, pomógł im się ubrać i pojechali do domu.

Rozdział 17
28 kwietnia 2023, 07:47

Tym razem Maciek zatrzymał samochód nie pod samą bramą wejściową do bloku Magdy, jak to robił dotychczas, ale stanął na wolnym miejscu parkingowym. Jak miał to w zwyczaju otworzył Magdzie drzwi, wziął jej bagaże i weszli do bloku.  Najpierw znieśli narty do piwnicy, potem windą wjechali na ósme piętro, gdzie znajdowała się kawalerka, w której mieszkała Magda. Gestem zaprosiła go do środka. Maciek rozejrzał się ciekawie po wnętrzu. W niewielkim, jasnym, przedpokoju stała wąska szafa, do której odwiesili kurtki. Drzwi po lewej stronie prowadziły do łazienki, po przeciwnej stronie znajdował się, pełniący również funkcję sypialni, salon. Przez duże okna wpadało sporo światła, mimo to Magda zapaliła stojącą na podłodze lampę na wielkim pałąku. Na wprost drzwi wejściowych było wejście do malutkiej, przytulnej kuchni. Maciek drgnął kiedy poczuł, jak o jego nogi ociera się z cichym miauczeniem, puszysta, perska, kotka. Magda uśmiechnęła się.

- O, Delicja przyszła przywitać się z tobą

- Delicja?

- Delicja bo ma sierść brązową jak biszkopcik. Napijesz się czegoś?

- Poproszę kawę – Maciek poszedł za Magdą do kuchni, gdzie już roznosił się przyjemny  aromat.

Wzięli filiżanki i przeszli do salonu, gdzie usiedli na sofie. Magda włączyła cicho muzykę.

- Przytulnie tu u ciebie – powiedział Maciek i poczuł, że jego głos jest lekko zachrypnięty.

- Dziękuję. To mieszkanie mojej kuzynki. Lena jest córką siostry mojej mamy. Wychowywałyśmy się razem. Jesteśmy trochę jak siostry. Kiedy Lena wyjeżdżała z narzeczonym do Norwegii szukała kogoś, kto chciałby tu zamieszkać. A ponieważ jej wyjazd zbiegł się akurat z tym, że szukałam mieszkania to skorzystałyśmy obie. Lena ma to mieszkanie po swojej babci. Wystarczy, że opłacam rachunki i podlewam jej kwiaty.

- To chyba dobry układ?

- Bardzo dobry. Masz ochotę coś zjeść? Trochę zgłodniałam, a nie mam za dużo rzeczy w lodówce – Magda przyniosła kolorowe ulotki.

- Bardzo chętnie – przystał na propozycję Maciek. Nie chciało mu się jeszcze wracać do domu. Dzieci były u mamy, więc nie musiał się nigdzie spieszyć. 

Czekając na dostawcę z jedzeniem Magda poszła pod prysznic, a  Maciek obszedł pokój. Przyjrzał się powieszonym na ścianach i ustawionym na komodzie zdjęciom. Na każdym była Magda, na niektórych w towarzystwie Kamy, Bartka, Jędrzeja i nieznanej mu dziewczyny. To pewnie była Lena.  Na kilku portretach była sama. Jego uwagę przykuło zdjęcie, na którym w ciemnych okularach wystawiała twarz do słońca, a wiatr rozwiewał jej włosy. Było w tym ujęciu coś ulotnego, na twarzy Magdy, chociaż nie widać było oczu, malowała się jakaś tęsknota. Na kolejnym zdjęciu siedziała  w towarzystwie starszej kobiety i drugiej w  średnim w wieku – to pewnie babcia i ciotka – pomyślał. Stanął przy oknie i zapatrzył się w rozświetlone miasto.

- Masz stąd świetny widok – powiedział, kiedy usłyszał kroki Magdy za sobą.

- Tak, jest rzeczywiście obłędny. Zwłaszcza wiosną i zimą – stanęła obok. Ubrana była w domowy dres, a zawinięte w ręcznik włosy pachniały waniliowo. Maciek nie mógł się powstrzymać, odwinął ręcznik, mokre kosmyki opadły na ramiona dziewczyny zbliżył do nich nos i zaciągnął się.

- Co to za zapach? Niesamowity. Odkąd się poznaliśmy cały czas mam go w głowie.

Maciek przyciągnął Magdę do siebie, a jego usta zaczęły błądzić po jej twarzy. Następnie zjechały na zagłębienie szyi. Odruchowo odchyliła głowę poddając się pieszczocie. Ich oddechy przyspieszyły, dłonie Maćka objęły twarz Magdy, usta spotkały się w pocałunku. Na dźwięk dzwonka domofonu oderwali się od siebie. Maciej odebrał od dostawcy gorące pudełka. Magda przygotowała sztućce.

- Napijesz się wina? – zapytała sięgając po kieliszki

- A wiesz co? Nalej mi lampkę. Najwyżej zostawię samochód – mrugnął do niej okiem.

Jedli zamówione japońskie dania prosto z pudełek siedząc naprzeciwko siebie na sofie, karmiąc się nawzajem. Po kolacji Maciek wyniósł kartony do kuchni. Uzupełnił wino w kieliszkach Usiadł wzdłuż sofy, jedną nogę wyciągnął, drugą oparł na podłodze. Przyciągnął Magdę tak, aby plecami oparła się o jego klatkę piersiową. Delikatnie gładził ją jedną ręką, drugą trzymał kieliszek. Magda upiła łyk wina, przymknęła oczy. Mocniej wtuliła się w ciało mężczyzny. Wzięła jego wolną rękę, splotła palce, podniosła na wysokość swoich oczu i przyjrzała im się. Uśmiechnęła się.

- Dobrze mi tak z tobą – powiedziała cicho

- Nawet nie wiesz jak mi jest dobrze – odpowiedział cicho Maciej – już nie pamiętam, kiedy spędziłem taki spokojny wieczór. A spokojny wieczór w towarzystwie kobiety, w której się zakochałem tym bardziej – dodał patrząc na Magdę spod lekko przymkniętych powiek.

Poczuł jak Magda lekko się spina. Zastanowił się, czy nie przesadził z tym wyznaniem. Ona jednak odstawiła wino na stolik a potem odwróciła się do niego. Dłoń położyła na jego policzku, zbliżyła twarz tak, że ich nosy niemal się zetknęły.

- Zakochałeś się? – spytała uważnie mu się przyglądając i przygryzając dolną wargę

- Yhym – potwierdził patrząc Magdzie prosto w oczy

- To dobrze, bo ja w tobie też – wyszeptała dziewczyna prosto w usta mężczyzny

Maciek nie potrzebował niczego więcej. Odłożył kieliszek. Delikatnie podniósł Magdę i przekręcił ją tak, że teraz leżała na plecach. Rozsunął zamek jej bluzy i zrzucił ją na podłogę. Pochylił się nad nią i zasypał pocałunkami. Spragnieni bliskości już nie mogli się od siebie oderwać. Ręce błądziły po rozpalonych ciałach, pocałunki dawały rozkosz i powiodły ich na sam szczyt. Leżeli potem przytuleni do siebie, ze splątanymi nogami. Ich oddechy powoli się uspokajały. Magda wodziła palcem po linii bioder mężczyzny, a on swoją dużą, ciepłą, dłonią gładził ją delikatnie po plecach. Zasnęli wtuleni w siebie, kołysani swoimi oddechami.

Rozdział 16
28 kwietnia 2023, 07:44

Rano zebrali swoje rzeczy, Maciek zaniósł bagaże do samochodu, narty i swoją deskę przypiął na dachu. Zjedli śniadanie, poszli na krótki spacer i ruszyli w drogę powrotną do miasta. Magda zauważyła, że Maciek jest dziwnie milczący. Zastanowiło ją to, ale po chwili pomyślała, że może to wynik wspólnego weekendu, przekroczonych kolejnych  granic bliskości, zrobionych kolejnych kroków w ich związku.

W samochodzie Maciek nadal milczał. Od czasu do czasu ściskał rękę Magdy, wzrok jednak miał skupiony na drodze. Jechali pogrążeni we własnych myślach. Magda była zdezorientowana. Jej żołądek zaciskał się coraz mocniej. Przypomniała sobie, że Dominik też się nie odzywał kiedy był niezadowolony. Czuła jak gula w gardle ściska je odbierając możliwość swobodnego oddechu. Może jednak nie była jedyna. Może w mieście ktoś na niego czeka, a ten wyjazd był dla niego tylko przyjemną, niezobowiązującą odskocznią. Poczuła, że zaraz zwymiotuje jeśli nie dowie się o co chodzi. Była psychologiem, pomagała innym, ale z jej własnymi emocjami jeszcze nie nauczyła się sobie radzić tak, jakby chciała.

- Możemy się zatrzymać? - poprosiła Maćka.

Spojrzał na nią, kątem oka zauważył, że w oczach dziewczyny czai się strach oddycha ciężko, a jej usta ściągnięte są w wąską linię.

- Chcesz zjechać na stację? - zapytał

- Nie, zatrzymaj się gdziekolwiek – głos Magdy był cichy i napięty – Maciek, odkąd ruszyliśmy nie odzywasz się. Wydajesz się być nieobecny. Dziwnie się z tym czuję – niewytrzymała i zaczęła wyrzucać z siebie słowa.

Pokiwał głową  bez słowa. Zerknął na ekran samochodowej nawigacji. W jednej chwili zdecydował. Przejechali jeszcze kawałek, minęli tablicę z nazwą miejscowości, której Magda nie znała i skręcili w prawo, w boczną drogę. Droga była odśnieżona, a widoczne ślady kół świadczyły o tym, że musi być często uczęszczana. Nie stały przy niej żadne zabudowania, jedynie po obu stronach ciągnęło się zbite z drewnianych pali ogrodzenie. Maciek przejechał kilkaset metrów, zjechał na leśny parking, zatrzymał samochód. Popatrzył na Magdę.

- Przejdziemy się? - zapytał

- Dobrze – zgodziła się Magda. Żołądek nadal miała zaciśnięty, pod powiekami czuła zbierające się łzy, ale wdychając świeże powietrze przyniosło małą ulgę.

Ruszyli przed siebie nadal milcząc. Maciek chwycił rękę Magdy i splótł ich palce ze sobą. Dziewczyna trochę się rozluźniła czując ciepło jego dłoni. Przeszli kolejne kilkadziesiąt metrów. Między drzewami zamajaczyły bryły zabudowań, Magda spostrzegła, że doszli do stadniny. Maciek zatrzymał się, oparł o ogrodzenie, zapatrzył przed siebie. Magda stanęła oparta plecami o drewnianą belkę. Patrzyła na Maćka. Mężczyzna odetchnął głęboko. Popatrzył Magdzie w oczy.

- Musisz coś wiedzieć  – zaczął - przede wszystkim to, że ten weekend był dla mnie bardzo ważny. Dawno, nie bawiłem i nie czułem się tak dobrze. Nie liczę oczywiście naszych wcześniejszych spotkań. Wszystko, co mówiłem, że mi zależy na tobie, że jesteś dla mnie ważna, że chciałbym żeby nam wyszło, to prawda. Nie chcę żebyś miała w związku z tym jakieś wątpliwości bo widzę, że cię to męczy. Mam rację?

- Masz. To prawda zastanawiam się czy coś zrobiłam, czy powiedziałam coś nie tak. Czy w domu nikt na ciebie nie czeka. I czy ten wyjazd nie był tylko jakąś miłą odskocznią dla ciebie – powiedziała na jednym wydechu

Magda zmieniła pozycję i teraz stała bokiem do Maćka, który wzrok nadal miał utkwiony w skubiących siano zwierzętach. Teraz to on otworzył szerzej oczy i spojrzał na dziewczynę.

- Tu się nie mylisz. Wyjazd był odskocznią od codziennych obowiązków i gonitwy. W domu ktoś na mnie czeka, tutaj też się nie mylisz. Ale nie martw się. To nie inna kobieta. Jesteś jedyna, jestem strasznym monogamistą. Nie umiałbym grać na dwa fronty.

- To o co chodzi? Wydusisz  to w końcu? Widzę od jakiegoś czasu, że cię coś męczy.

- Naprawdę to widać?

- No tak, od kilku dni widzę, że coś cię gryzie. Nie dopytuję bo to twoja sprawa i wydaje mi się, że ty musisz zdecydować czy chcesz powiedzieć czy nie. Maćku, cokolwiek to jest – przytuliła się krótko do jego pleców – poczujesz się lepiej jak to z siebie wyrzucisz. A ja postaram się ciebie zrozumieć – pogłaskała lekko jego ramiona trochę już rozluźniona  i znowu stanęła bokiem do niego tak, aby dobrze widzieć jego twarz.

- Magda, ja nie jestem sam – powiedział cicho – ale to nie jest to, co myślisz

Przez głowę Magdy, mimo wcześniejszych zapewnień Maćka, natychmiast zaczęły galopować różne myśli. W jej oczach stanęły znaki zapytania, a mięśnie się napięły. Poczuła jak niewidzialny sznur znowu zaciska  się na jej gardle i nie pozwala oddychać. Nic jednak nie powiedziała, czekając na dalszy ciąg tego, co powie jej Maciej.

- Od kilku lat, sam wychowuję dwójkę dzieci. Bliźniaki, niedługo skończą osiem lat – dokończył cicho zerkając na dziewczynę

Z piersi Magdy wyrwało się westchnienie ulgi. Nie uszło to uwadze Maćka, który teraz stanął twarzą zwróconą w stronę dziewczyny. Zdziwił się, kiedy zobaczył, że się delikatnie uśmiechnęła.

- Powiesz coś? - zapytał

- A co mam ci powiedzieć? Jestem zdziwiona, że dopiero teraz mi o tym mówisz. Nawet jest mi trochę przykro, że tak długo tą informację trzymałeś w sobie. Nie powiem ci, że cię podziwiam bo to, co robisz jest zupełnie naturalne. Jesteś ojcem, jesteś odpowiedzialny za swoje dzieci. – Magda nieznacznie wzruszyła ramionami

-  Wierz mi, że chciałem powiedzieć ci już dawno. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak źle czułem się z tym, kiedy dzwoniłaś z propozycją wyjścia, a ja musiałem ci odmówić bo nie było nikogo, kto mógłby z dzieciakami zostać. Muszę przyznać, że zwyczajnie się bałem.  – potarł ręką twarz

- Bałeś się? Maciek, ale czego ty się bałeś?

- Magda, chodzi o to, że kiedy się poznaliśmy wydałaś mi się taka młoda, niezależna i pewna siebie. A przede wszystkim spodobałaś mi się bardzo. Nie mów, że tego nie zauważyłaś. Pomyślałem, że jeśli ci za szybko powiem, że mam dwójkę dzieci to na wstępie przekreślę szansę na fajną znajomość, a może i na coś więcej. Dlatego zdecydowałem się poczekać, chociaż nie mówienie ci było coraz trudniejsze.

- No to ładnie o mnie myślisz – z przekąsem zauważyła Magda – co wiek ma tu do rzeczy? - niedowierzała – sprawa jest prosta. Albo ludzie akceptują się z całym dobrodziejstwem i próbują coś razem stworzyć albo każde idzie w swoją stronę.

 - Więc to cię nie przeraża? Wiesz, jeśli chodzi o nas? – spytał z nadzieją w głosie. Czuł, że jego głos drży

- Maćku posłuchaj. Każdy z nas ma jakiś bagaż. Nie mamy przecież po dwadzieścia lat. Trochę już przeżyliśmy i każde z nas ma swoją przeszłość. Ty masz dzieci, które sam wychowujesz. Ja mam jakieś potwory z przeszłości, z którymi nie do końca się uporałam i z którymi ciągle walczę. Na ile cię poznałam, jesteś świetnym facetem i twoje dzieci mają szczęście, że mają takiego tatę.

- A jeśli chodzi o nas? - zawiesił głos Maciej. Wciąż nie wiedział co myśli Magda

- Nie jestem przestraszona, jeśli o to pytasz. Nie zamierzam uciekać – prawie usłyszała jak wielki kamień spada mu z serca  - jeśli poczujesz, że to właściwy moment chętnie poznam twoje dzieciaki. Ale to musi być twoja decyzja – położyła mu rękę na piersi - Mogę cię zapewnić, że akceptuję sytuację. Zobaczymy gdzie nas to doprowadzi. Wydaje mi się, że oboje jesteśmy w takim wieku, że wiemy czego chcemy od życia.

- Nawet nie wiesz jak mi w tej chwili ulżyło - Maciek przyciągnął Magdę do siebie patrząc na nią z góry.

- Jesteś dobrym człowiekiem z otwartym, dużym sercem – uśmiechnęła się w odpowiedzi – i też mi się spodobałeś. Nie widzę powodu dla którego miałabym nie chcieć dać nam szansy.

- Tu, niedaleko jest zajazd. Masz ochotę napić się czegoś czy coś zjeść? Z tych emocji trochę zgłodniałem stwierdził z nieśmiałym uśmiechem

- Pewnie, chodźmy.

Trzymając się za ręce leśną ścieżką doszli do ukrytych w lesie zabudowań. Kompleks składał się ze stajni, karczmy i budynków gospodarczych. Przykryte brezentem materiały budowlane świadczyły o toczącym się remoncie. Podeszli do największego,  utrzymanego w stylu góralskim budynku. Weszli po kamiennych, dość stromych schodach. Wnętrze również utrzymane  było w stylu góralskiej karczmy. Ze strony kuchni doleciały do nich smakowite zapachy. W kominku palił się ogień, kilka stolików było zajętych. Z głośników sączyły się uspokajające dźwięki muzyki.

Wybrali stolik w ustronnym miejscu. Zamówili herbatę i po porcji zbójnickich pierogów z zestawem surówek.

- Powiesz mi jak to się stało? – zawiesiła głos Magda

- Że zostałem sam? Pewnie, to żadna tajemnica. Byłem wtedy w pracy, dopiero rozkręcaliśmy z Tomaszem gabinet. O klinice nawet wtedy nie marzyliśmy. Któregoś dnia musiałem zostać dłużej, żeby przyjąć pacjentów Tomka. Wróciłem do domu dość późno. W mieszkaniu zastałem swoją mamę. Okazało się, że Beata, moja partnerka, matka dzieci,  zadzwoniła po nią mówiąc, że ma umówioną wizytę u lekarza. Kiedy rano wychodziłem nic o tym nie mówiła. Prosiła aby mama posiedziała z dziećmi. Bliźniaki miały wtedy pół roku. Kiedy nie wracała pomyśleliśmy, że Beata poszła do jakiejś koleżanki i się zagadały. Kiedy nie wróciła przez kolejne dwie godziny, obdzwoniłem jej znajomych. Z nikim się tego dnia nie widziała. W sypialni, wetknięty za lustro, znalazłem list. Napisała, że macierzyństwo ją przerasta, że przeprasza, ale musi odejść. Prosiła żeby jej nie szukać. Zrzekła się praw rodzicielskich. Tyle w skrócie.

- Może miała depresję - Magda złapała dłonie Maćka, zachęciła, aby mówił dalej.

- Też o tym myślałem. Doszedłem jednak do wniosku, że to nie był powód jej odejścia. Dzięki pomocy mamy udało się wszystko jakoś poukładać. Dzieciaki poszły do żłobka, potem do przedszkola. Dzięki własnej praktyce mogłem dostosować grafik do sytuacji, zresztą nadal trochę z tego korzystam. Nie chcę obciążać mamy i opiekunki. Teraz dzieciaki są w szkole. Korzystają ze świetlicy. Mamy opiekunkę – córkę sąsiadki, studentkę, która czasem pomaga. Moja mama też jest niezastąpiona. Madziu, jestem ci wdzięczny za to, co mówisz. Musisz tylko wiedzieć, że ja nie mam szans na spontaniczność. Wszystkie nasze spotkania planowałem tak, żeby dzieciaki były z moją mamą lub Anią. Być może nie uda nam się nigdy wyjść na kawę po pracy, kiedy najdzie nas ochota. Wyjście do kina w weekend, czy coś takiego też raczej będziemy musieli planować z wyprzedzeniem.

- A skąd pewność, że ja potrzebuję spontaniczności? Może wystarczy mi to, co jest? Maćku, teraz wiem jakie są twoje priorytety, co zawsze będzie dla ciebie na pierwszym miejscu. Postaram się w twój rytm wpasować. Na razie to wystarczy, a czas pokaże co z tego wyjdzie – popatrzyła mu głęboko w oczy – Możemy się tak umówić?

- Magda, nie wiem co powiedzieć. Bałem się, że to, co usłyszysz przekreśli szanse na to, żeby między nami coś się zrodziło.

- Nie bój się. Mnie nie tak łatwo przestraszyć. Opowiesz mi o nich? O swoich dzieciach?

Maciek podniósł do ust rękę Magdy i złożył  na niej pocałunek. Potem przyłożył ją do swojego policzka. Już był spokojny.

- Klara to indywidualistka. Uwielbia postawić na swoim. Ma swoje zdanie i potrafi go zaciekle bronić. Nie da sobie w kaszę dmuchać. A Kacper to mały wrażliwiec. Nie jest mazgajem, ale przejmuje się zdaniem innych. Uwielbia się przytulać. Teraz chodzą do drugiej klasy. Co jeszcze chciałabyś wiedzieć? – zawiesił głos na chwilę – umówimy się kiedyś wszyscy razem to sama zobaczysz co to za dwa ananasy.

Magda musiała przyznać, że kiedy mówił o dzieciach, głos Maćka złagodniał, a w oczy rozbłysły. Widać było, że kocha te maluchy całym sercem i nieba by im przychylił.

- A teraz gdzie są? Z twoją mamą?

- Tak, mama wzięła do siebie na kilka dni. Czasem tak robi, że zabiera je do siebie. To pozwala mi na chwilę oddechu. Teraz dzieciaki mają ferie, a ja mogę oderwać się od codziennej rutyny.

- To dobrze, że mama chce i może ci pomóc. To ważne. Mnie w zasadzie wychowała babcia i ciocia – Magda zamyśliła się i popatrzyła gdzieś przed siebie.

- A twoi rodzice? – Maciek zdał sobie sprawę, że o tą część życia swojej dziewczyny jeszcze nigdy nie pytał.

- Moi rodzice? – powtórzyła Magda i zaśmiała się cierpko. – Ojca nie pamiętam. Odszedł jak byłam bardzo mała. A mama? Ona zawsze była pochłonięta swoimi sprawami. Kariera naukowa, kolejne tytuły, szukanie nowych gatunków ptaków tak ją pochłaniało, że nie miała czasu dla córki.

Maciej usłyszał w głosie Magdy nutę goryczy i jakiejś tęsknoty. Nie dziwił się temu.

- Przykro mi

Uśmiechnęła się.

- Niepotrzebnie. Chyba nie żałuję. Wychowała mnie babcia i siostra mamy. Dużo im zawdzięczam. Niestety obie nie żyją. Zmarły kilka lat temu. A mama? Nadal jeździ po świecie za swoją pasją. Nie mamy bliskiego  kontaktu, ale nie wiem czy żałuję. Jestem zadowolona, z tego, jak moje życie się potoczyło.

Nagle Maćka tchnęła jedna myśl. Od jakiegoś czasu chciał Magdę spytać o to, co go nurtowało, ale dopiero teraz nadarzyła się dobra okazja.

- Pamiętam, że jak jechaliśmy do Przesieki wspomniałaś, że miałaś zaburzenia odżywiania, ale dzięki przyjaciołom nie doszło do najgorszego - zaczął

- To prawda. To było na początku liceum, nie radziłam sobie ze sobą. Byłam bliska bulimii. Miałam początki depresji. Dzięki Kamili i Lenie udało mi się pozbierać. W porę zauważyły, że coś jest nie tak i dały znać cioci. A potem już jakoś poszło.

- Terapia?

- Terapia, zajęcia dodatkowe. Chciałam współpracować, nie zamykałam się w sobie. Wtedy zaczęłam dużo rozmawiać z ciocią Sylwią, chyba najważniejsze było że ktoś mnie usłyszał. Najpierw bałam się, że wszystko opowie mojej mamie. W końcu były siostrami. Na szczęście ciocia uszanowała moją prośbę i nic nie powiedziała.

- Twoja mama wiedziała o twoich problemach?

- Nie wiem. Nie sądzę. Wtedy była gdzieś na drugim  końcu świata w Gwatemali czy równie egzotycznym państwie. Nawet jeśli coś przeczuwała czy jakimś cudem się dowiedziała nie dała nic po sobie poznać.

- To stąd ta psychologia?

- Pytasz o studia?

Maciek przytaknął.

- Wiesz, że nigdy tak o tym nie myślałam? Chciałam pomagać innym. Ten kierunek wydał mi się naturalnym wyborem. Być może podświadomie chciałam zrozumieć i poukładać swoje emocje. A jak jest u ciebie? O mamie już wiem, a tata?

- Ojciec zmarł kiedy byłem na studiach. Uczył matematyki w szkole. Pewnego dnia zasłabł, został przewieziony do szpitala. Nic to jednak nie dało. Przy upadku zapadł w śpiączkę, z której już się nie obudził.

- To przykre.

- Tak. Mieliśmy dobry kontakt, z mamą byli dobrym małżeństwem.  – teraz Maciek ściszył głos – Ale nie rozmawiajmy już o przykrych rzeczach. Czasu nie cofniemy. Ważne żebyśmy zadbali, żeby nam było dobrze – pokrzepiająco uśmiechnął się do Magdy. Odwzajemniła uśmiech, ale był on tak delikatny, że ledwie dostrzegalny. W jej oczach zaczaił się smutek. Ich palce były splecione, ale każde siedziało pogrążone we własnych myślach. Dopili herbatę, założyli kurtki i po uregulowaniu rachunku, trzymając się za ręce, wolnym krokiem ruszyli w stronę samochodu. Wcześniejsze napięcie minęło. Na drodze był mały ruch dlatego do miasta dojechali szybciej, niż się spodziewali.