Najnowsze wpisy, strona 5


Rozdział 15
27 kwietnia 2023, 06:37

- No popatrz. Nawet strojem umiemy się dopasować – stwierdził z zadowoleniem Maciek patrząc jak jego towarzyszka zakłada kolczyki.

Na wieczór Magda wybrała granatową, rozkloszowaną sukienkę do kolan.  Sukienka miała krótki rękawek, kwadratowy dekolt i ku radości Maćka odsłaniała długie nogi dziewczyny.  Nie założyła jeszcze butów dlatego stojąc przy nim wydawała się dość niska. Do stroju dopasowała delikatny wisiorek i bransoletkę do kompletu. Ponieważ nie lubiła przesadnej elegancji biżuteria była srebrna, niewielkie zawieszki miały kształt słońca, a ich środki wypełniał brązowy bursztyn. Włosy lekko podkręciła pozwalając opadać im luźno na ramiona. On sam prezentował się równie dobrze. Do ciemnego garnituru wybrał granatową koszulę i krawat w biało-niebieskie pasy. Niesforne włosy starał się ułożyć, ale z raczej marnym skutkiem

Podał Magdzie rękę i zeszli do pięknie udekorowanej sali klubowej. Z sufitu zwieszały się migoczące girlandy światełek, podłoga zasłana była balonami w metalicznych kolorach. Na wielkiej tablicy odszukali właściwy stolik i skierowali się w jego kierunku. Didżej powoli przygotowywał się do rozpoczęcia zabawy. Przywitali się z pozostałymi osobami siedzącymi przy tym samym stoliku, wymienili kilka niezobowiązujących uwag na temat organizacji zabawy. Wodzirej wzniósł pierwszy toast. Uczestnicy zabawy podnieśli kieliszki z szampanem i wychylili musujący napój. Obsługa podała przystawki, po chwili puste naczynia zostały zebrane, a ich miejsce zajęły talerze z daniem głównym. Potrawy były pyszne, a ich podanie przypominało menu degustacyjne, jakich nie powstydziłaby się dobra restauracja. Od tej chwili Magda z Maćkiem właściwie nie schodzili z parkietu. Po kilku lampkach wina towarzystwo przy stoliku zaczęło się ze sobą integrować. Rozmowy stały się bardziej swobodne, w tańcu wymieniali się partnerami. Maciek czuł, jak szpilki zazdrości wbijają się w niego na widok Magdy tańczącej z innymi mężczyznami. Popijając kawę patrzył jak jego dziewczyna grzecznie się uśmiecha do tanecznego partnera, ale wyczuł też jej zakłopotanie. Facet albo nie był wybitnym tancerzem, albo wypity alkohol powodował, że nogi mu się plątały. Odwiesił marynarkę na oparcie krzesła, rękawy koszuli podwinął pokazując tym samym fragment wytatuowanego przedramienia. W tej chwili miał misję odbić i uratować Magdę. Z ulgą przyjęła jego pojawienie się na parkiecie. Kiedy po kolejnych kilku piosenkach wrócili do stolika Magda zauważyła, że siedzące z nimi kobiety zerkają na Maćka zagadując go co chwila. Dobrze wychowany Maciek grzecznie odpowiadał, ale całą uwagę skupiał na swojej partnerce i dbał o to aby bawiła się jak najlepiej. Tym samym spowodował, że współtowarzyszki zabawy Magdę traktowały ze źle ukrywaną rezerwą.

- Co się tak bawi? – nachylił się do ucha Magdy kiedy nalewał wina do kieliszka

- Nie widzisz jak te dziewczyny cię kokietują? – głową delikatnie wskazała na ich stolik

- Serio, nie zauważyłem. Ale chyba nie jesteś zazdrosna – przyjrzał się swojej dziewczynie, delikatnie ją obracając w tańcu

- Zazdrosna? - zaśmiała się Magda – a powinnam być zazdrosna?

- Absolutnie nie. Nigdy nie będziesz miała ku temu powodu – patrzył jej w oczy

 

Około drugiej w nocy zdecydowali się wrócić do pokoju. Magda  z ulgą zrzuciła z nóg wysokie buty.

- Jeśli jeszcze kiedyś wpadnę na pomysł, aby założyć takie buty wybij mi to proszę z głowy – powiedziała ziewając.

- Nie ma sprawy. Pomijając buty, cieszę się, że bierzesz pod uwagę, że będzie jeszcze okazja do wspólnego wyjścia – wyszczerzył zęby, a Magda rzuciła w niego poduszką. Zasnęli na sofie w salonie wtuleni w siebie.

Rozdział 14
27 kwietnia 2023, 06:35

Kolejnego dnia, przy śniadaniu zdecydowali się jednak wykupić kilkugodzinne karnety, wykorzystać piękną pogodę i dobrze przygotowane trasy. Co drugi zjazd przysiadali na leżakach rozstawionych na szczycie stoku. Wystawiali twarze do słońca, podziwiali widoki i zbierali siły do kolejnych zjazdów. Na obiad zdecydowali się podjechać do położonego nieopodal uzdrowiska, pospacerować trochę po miasteczku, a potem zjeść jakiś deser. Niespiesznym krokiem przemierzali park zdrojowy, skierowali się w kierunku Pijalni Wód Mineralnych i niewielkiego ryneczku. Rozmawiali cicho, wciąż dowiadując się o sobie nowych rzeczy i ze zdziwieniem odkrywając jak dużo ich łączy. Już całkiem śmiało szli trzymając się za ręce. Nagle Maciek przyciągnął Magdę gwałtownie do siebie.

- Uważaj! - krzyknął. Złapał i odciągnął dziewczynę w ostatniej chwili, w przeciwnym razie wpadłaby na nich gromada psów. Najwyraźniej musiały uciec właścicielowi gdyż za sobą ciągnęły długą smycz. Zwierzęta były trzy, różnej wielkości. Może nie były groźne, wyglądały jakby się bawiły,  ale biegły szybko i gdyby na kogoś wpadły, mogło skończyć się poturbowaniem.

Maciek trzymał Magdę w ramionach. Jej serce biło głośno. Miał wrażenie, że jego też zaraz wyskoczy z piersi. „Teraz” – pomyślał.

- Magda – zaczął cicho – muszę ci coś powiedzieć. Odgarnął kosmyki  włosów z jej twarzy, a kiedy Magda podniosła na niego wzrok kontynuował - Wiem, że znamy się krótko, ale musisz wiedzieć, że stałaś się dla mnie bardzo ważna. Bardzo mi zależy na naszej znajomości, żeby coś z tego wyszło. Wiesz, co mam na myśli?

- Wiem – odpowiedziała – czuję podobnie – dodała cicho, chowając twarz w połach jego puchowej kurtki.

Odsunął ją od siebie na długość ramion. Popatrzył uważnie w oczy,

- Madziu, wiem, że masz za sobą ciężki czas – kontynuował - chcę żebyś wiedziała, że jestem gotowy na ciebie czekać. Poczekam tak długo, aż będziesz gotowa wejść w nowy związek.

Magda wspięła się na palce, położyła dłoń na policzku mężczyzny i delikatnie pocałowała. Ich wargi się spotkały. To znowu nie był namiętny pocałunek, ale dzięki jego delikatności oboje poczuli, że dzieje się coś ważnego. Jakby świat obok się zatrzymał. Przez ten krótki moment mieli wrażenie, że dokoła nich nie ma nikogo, stali wpatrzeni w siebie, ich oczy błyszczały. Zdali sobie sprawę, że w swojej relacji zrobili kolejny, tym razem olbrzymi, krok naprzód. Z zapatrzenia wyrwało ich szczekanie psów. Ta sama gromada biegła w przeciwnym kierunku. Maciek jeszcze raz delikatnie pocałował Magdę. Dziewczyna już całkiem śmiało wtuliła się w jego ramię. Kontynuowali spacer, aż znaleźli przytulną kafejkę gdzie weszli na chwilę aby się rozgrzać. Usiedli przy wolnym stoliku, tuż przy oknie. Na zewnątrz zaczął sypać śnieg i po chwili park zdrojowy pokrył się białym puchem.

- Ale romantycznie – roześmiała się Magda patrząc na ulicę

- Widzisz, jakie masz szczęście. Taką atmosferę umiem ci wyczarować. Jak z bajki – mrugnął okiem.

- Właśnie widzę. Aż boję się pomyśleć co jeszcze potrafisz.

- Daj mi, nam, czas, to się sama przekonasz. Co zamawiamy łasuchu?

- Mam ochotę na tort czekoladowy i kawę, a ty?

- Ja zamówię sernik chałwowy – rozmarzył się Maciek.

Śnieg przykrywał świat białą pierzyną, z głośników w kawiarni sączyła się cicho muzyka. Magda i Maciek patrzyli na siebie, karmili się nawzajem zamówionymi słodkościami. W tej chwili, świat biegł gdzieś obok nich.  Oboje wiedzieli czego chcą, czego oczekują. Każde z nich miało swój bagaż doświadczeń. Nie byli nastolatkami przeżywającymi pierwsze zauroczenia. Czuli się lekko, swobodnie, a jednak z uwagi na to, co w swoim życiu przeżyli podchodzili do swojej relacji z szacunkiem i uważnością. Byli dorośli i mimo motyli w brzuchu, uczucia euforii, myśleli poważnie i trzeźwo starali się ocenić sytuację w jakiej się znaleźli. Oboje zdawali sobie sprawę, że to zrządzenie losu, że się spotkali. Z każdą chwilą docierało do nich, że zaczyna ich łączyć coś wyjątkowego. Nie rozmawiali o przyszłości. Na to  było zdecydowanie za wcześnie, liczyło się tu i teraz, z nadzieją, że wspólne teraz zamieni się we wspólne jutro.

Kiedy Magda patrzyła na Maćka zastanawiała się jaki sekret ten mężczyzna w sobie skrywa. Coś ukrywać musiał. Była o tym przekonana. Choć nie znali się długo i mieli poukładane życie zawodowe, swoje poza zawodowe zajęcia, to Maciek zazwyczaj inicjował spotkania. Zapraszał Magdę do kina czy na kolację. Kiedy to ona kilka razy zadzwoniła i zaproponowała wyjście, wymówił się obowiązkami i obiecał oddzwonić jak najszybciej. To Magdę zastanawiało. Nie podejrzewała Maćka o grę na dwa fronty. Raczej nie miał  dziewczyny, ani tym bardziej żony i jednocześnie spotykał się z nią. To nie był ten typ mężczyzny. Wyczuła to szczególnie kiedy tego dnia wyznał jej, że mu na niej zależy i chce aby im wyszło. Te słowa nie miały w sobie nic z wyrachowania. Raczej na pewno nie chodziło o inną kobietę. Jednocześnie zauważyła, że Maciek, mimo pozornego luzu, wydaje się spięty. Nie wiedziała o co chodzi i to ją uwierało. Postanowiła nie poruszać tego tematu podczas wyjazdu. Chciała się cieszyć tym, co jest, wspólnym czasem. Zdecydowała się, że kiedy wrócą do domu przyciśnie Maćka i zmusi aby powiedział jej co wpływa na jego zachowanie.

Kiedy z ciepłego, przytulnego wnętrza wyszli prosto w śnieżycę Maciej otoczył Magdę ramionami i pochyleni, osłaniając się przed wiatrem i śniegiem, ruszyli w stronę parkingu, na którym zostawili samochód. Kiedy po krótkiej jeździe znaleźli się w ciepłym pokoju hotelowym zgodnie stwierdzili, że nie mają ochoty już nigdzie wychodzić. Skorzystali z hotelowego jacuzzi i strefy spa. Relaksowali się w przyjemnie ciepłej wodzie, podziwiając górską panoramę i czując jak napięcie ostatnich dni z nich schodzi. Od czasu, do czasu zerkali w swoją stronę spod przymkniętych powiek, uśmiechając się do siebie. Trochę czasu spędzili w saunach, relaks zakończyli na leżakach, zasłuchani w odprężającą muzykę. Maciek przysunął swój leżak bliżej Magdy i od czasu do czasu muskał jej dłoń. W pewnym momencie podniósł ją do ust i położył na swojej piersi. Przyglądał się dziewczynie, która zapadła w sen. Na jej twarzy malował się spokój. Uśmiechała się delikatnie. Maciej wiedział, że dzisiaj nic jej już nie powie. Wyznał swoje uczucia, ale to nie był czas na ujawnienie najważniejszej rzeczy. Nachylił się i delikatnie dmuchnął w policzek Magdy, pogładził ją po nim. Wyrwana ze snu, popatrzyła nie niego, przeciągnęła się.

- Długo spałam?

- Niedługo. Odpoczęłaś?

- Czuję się jak nowo narodzona. Chyba tego potrzebowałam.

Kiedy znaleźli się ponownie w pokoju Magda rozłożyła sofę, włączyła telewizor na kanał informacyjny i nastawiła budzik. Padła na łóżko, ze słowami, że musi jeszcze chwilę odpocząć zanim zacznie się szykować do wieczornej imprezy.

- Posuń się troszkę – Maciek zaczął mościć się na wolnej połowie rozłożonej sofy. Popatrzyła na niego spod przymkniętych powiek,  ale przesunęła się i zrobiła mu miejsce obok siebie. Położył się na boku, jedną ręką podparł głowę, drugą objął Magdę. Po chwili oboje zasnęli spokojnie oddychając.

Pierwsza obudziła się Magda. Podziękowała sobie w duchu, że ustawiła alarm, w przeciwnym razie była przekonana, że spaliby do rana. Spojrzała na śpiącego obok mężczyznę. Zalała ją fala czułości. Zanim poszła do łazienki pogłaskała Maćka po policzku. Wyrwany z drzemki, zdezorientowany rozejrzał się dokoła. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu, a w oczach pojawił figlarny błysk, kiedy zdał sobie sprawę, że ostatnie dwie godziny spał przytulony do ciepłego kobiecego ciała.

Rozdział 13
26 kwietnia 2023, 10:47

Ostatecznie udało się zamienić pokój z małżeńskim łóżkiem na taki, z dwoma pojedynczymi łóżkami. Hotel miał w tym czasie pełne obłożenie i nie  było szansy na dwa osobne pokoje. Umówili się, że z miasta wyjadą około trzynastej. Po dwóch godzinach jazdy mieli być za miejscu. Po zameldowaniu się w hotelu  i rozpakowaniu  planowali udać się na stok i wykorzystać dobrą pogodę na nocną jazdę na nartach i snowboardzie.

Pokój był przestronny. Zaraz przy drzwiach wejściowych znajdowały się, prowadzące do łazienki, drzwi z mlecznego szkła. Pomieszczenie nie było duże, ale urządzone bardzo nowocześnie. W przestrzeni dziennej pod jedną ze ścian ustawiono długie biurko, przy nim dwa krzesła. Nad jasnym blatem wisiał telewizor, a w jednej z niskich szafek ukryto lodówkę. Okna pokoju zajmowały całą ścianę i sięgały od podłogi do sufitu. Na wprost telewizora ustawiono niewielką, rozkładaną sofę. Część sypialna znajdowała się na antresoli, na którą prowadziły drewniane schody. Tutaj ustawiono dwa łóżka oddzielone od siebie nocnymi szafkami. Pościel była biała, przykryta kolorowymi narzutami, a całość zachęcała do odpoczynku.

Po rozpakowaniu rzeczy Magda stanęła przed oknem i zapatrzyła się w dal. Okna wychodziły na oświetlony stok. W zapadającym mroku widać było sylwetki narciarzy, snowboardzistów i rząd wagoników wolno sunących pod górę. Magda przygryzła dolną wargę.

- Pamiętasz sylwestrowy wyjazd? - usłyszała przy uchu głos Maćka – teraz będzie tak samo. Zajmę się sprzętem, a ty zajmiesz nam miejsca przy drzwiach kolejki. Wtedy się udało, teraz też się uda. Spokojnie – lekko uścisnął jej ramiona.

- Dziękuję – odruchowo cmoknęła Maćka w policzek

Maciek wykorzystał chwilę przyciągnął Magdę do siebie, zatopił nos w jej włosach. Zaciągnął się ich waniliowym aromatem. Odkąd się poznali, zapach szamponu Magdy otulał go niczym ciepły koc. Miękkie pukle dziewczyny połaskotały go w nos. Odsunął ją od siebie na długość ramion, popatrzył w oczy. W spojrzeniu Magdy zobaczył blask, jakiego dotąd nie widział. To mu powiedziało, że idzie właściwą drogą. Powoli, do celu. Tym celem było zdobycie jej serca. Jego serce ona miała w chwili, kiedy w grudniu pierwszy raz wsiadła do jego samochodu. Zakochał się. Teraz umiał nazwać to, co czuje. Był zakochany w Magdzie. Chciał, aby podczas tego wyjazdu wystarczyło mu odwagi żeby jej to wyznać.

Mimo mrozu, jazda w piątkowy wieczór miała wielu amatorów. Magda i Maciek stanęli w kolejce do kasy. Potem wolno przesuwali się w kierunku wagoników. Maciek zauważył, że Magda jest dość spokojna, nie panikuje. Stara się nawet żartować mimo że na pewno, w środku jest zdenerwowana. Usiedli w kabinie. Tak, jak poprzednio zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy drzwiach. Z tą różnicą, że teraz Maciek zsunął się trochę ze swojego miejsca, nachylił się i trzymał dłonie Magdy w swoich masując je delikatnie. W oczach dziewczyny znowu dostrzegł ten sam blask, który zobaczył w hotelu. Pięli się już ostro pod górę, kiedy wagonikiem szarpnęło i zatrzymał się w miejscu poruszany jedynie podmuchami wiatru. Dookoła było ciemno, światła latarni oświetlających trasę pod nimi nie docierały do kabiny. Magda zamknęła oczy, głowę oparła o tylną ścianę kabiny, zaczęła głośniej oddychać. Maciek zsunął się jeszcze bardziej ręce położył na kolanach dziewczyny. Zaczął mówić do niej cicho, starając się ją uspokoić. Nie wiedział co mówi, musiał pleść jakieś głupoty bo w pewnym momencie Magda otworzyła oczy, swoje ręce położyła na jego dłoniach wciąż spoczywających na jej kolanach. Nachyliła się w stronę swojego towarzysza.

- Zastanawiam się które z nas jest psychologiem – mrugnęła do niego – swoich pacjentów też tak uspokajasz?

Jadący z nimi narciarze spojrzeli z zaciekawieniem. Na twarzy Maćka pojawił się szeroki uśmiech.

- Czasem trzeba zastosować technikę relaksacji. Zresztą, miałaś okazję się przekonać jak to u nas wygląda

Sześć głów odwróciło się w ich kierunku.

- No tak. Masz rację. Nie było najgorzej.  Ten pan – wskazała na Maćka – jest dentystą – wyjaśniła patrząc na współtowarzyszy podróży

Po kabinie przeszedł pomruk.

- Stary, szacun – odezwał jeden z mężczyzn – niewdzięczne zajęcie, unikam, ale szanuję waszą pracę.

Maciek roześmiał się szczerze. Nie pierwszy raz nowo poznane osoby reagowały tak na wieść o tym, czym się zajmuje. Po kilku kolejnych minutach wagonik drgnął i wolno potoczył się w górę. Trasa zjazdowa była dość długa. Nie spieszyli się. Zjeżdżali wolno, pilnując się nawzajem. Do chwili zamknięcia tras udało im się zjechać jeszcze trzy razy. Z trasy zeszli od razu do hotelu. W przechowalni zostawili sprzęt i wjechali na swoje piętro. Zdecydowali się na szybki prysznic, zmianę ubrań i kolację w hotelowej restauracji.

Po przejrzeniu karty Magda zdecydowała się na sałatę z grillowanym kurczakiem i serem. Do tego grzane wino. Maciek wybrał polecanego przez szefa kuchni, burgera i kufel piwa. Czekając na zamówienie omawiali plany na kolejny dzień. Ponieważ wieczorem czekała ich zabawa na parkiecie zdecydowali się nie iść na narty. W świetle restauracyjnych lamp, rzucających przyćmione, światło coraz śmielej patrzyli na siebie. Maciek poczuł się na tyle pewnie, że zamknął dłoń Magdy w swojej i delikatnie ją gładził. Drugą dłoń Magda położyła na wolnej ręce Maćka. Miał duże dłonie. Dawały poczucie bezpieczeństwa. Spojrzała na jego rękę. Rękawy zimowego swetra miał lekko podwinięte, spod materiału wystawał fragment rysunku.

- Twoje tatuaże – zaczęła – mają dla ciebie jakieś znaczenie czy to po prostu taka fantazja

- Ten tutaj – to medyczny symbol stomatologów – podwinął jeszcze trochę rękaw i wskazał na obraz przedstawiający dwa węże wijące się dookoła laski zwieńczonej okrągłą główką spod której wyrastały dwa skrzydła. Ten był pierwszy. Potem dodałem jeszcze te wijące się dookoła pędy.

- A ten? - Magda wskazała kolejny, tym razem kolorowy malunek

- To oko proroka. No wiesz, taki symbol, który ma cię chronić przed złymi urokami.

- Tak, wiem co to jest. Planujesz jeszcze jakieś nowe?

- Na razie nie. Czekam na wyjątkową okazję. - mrugnął okiem. - Ty nie myślałaś żeby zrobić sobie tatuaż?

- Nie, boję się bólu. Przeraża mnie to, że na własne życzenie miałabym pozwolić na wbicie igły w ciało.  Brrrr – wzdrygnęła się – Zresztą widziałeś mnie u siebie na fotelu.

- Fakt - Maciek roześmiał się – ale, wszystko da się przeżyć. To kwestia pozytywnego nastawienia.

Kelnerka przyniosła zamówienie. Głodni i zmęczeni z ulgą przystąpili do jedzenia. Magda podjadała frytki z talerza Maćka, on udawał że tego nie widzi. Potem on podebrał Magdzie kilka kawałków kurczaka i spróbował regionalnego, grillowanego sera. Posileni zamówili dodatkowe napoje. Magda tym razem skusiła się na grzane piwo z aromatycznymi przyprawami, Maciej pozostał przy zimnym, rzemieślniczym, warzonym na miejscu.

- Może deser? - zagadnął przeglądając kolejny raz kartę dań. Zdążył już zauważyć, że Magda ma słabość do słodyczy.

- Nie wiem czy jeszcze coś zmieszczę. Chyba, że weźmiemy coś na pół – zaproponowała Magda z błyskiem w oku

- Ekstra pomysł. To na co masz ochotę? Czekolada czy owoce?

- Zdecydowanie czekolada – rozmarzyła się

- W takim razie proponuję duży puchar lodów z bakaliami, polewą i dwie łyżeczki – mrugnął z szelmowskim uśmiechem do dziewczyny – co myślisz?

- Brzmi pysznie.

Po kolacji poszli  na do kameralnego lobby baru na lampkę wina, a potem skusiła ich muzyka dobiegająca z hotelowego klubu nocnego. Mimo zmęczenia Magda pociągnęła Maćka za rękę i zeszli potańczyć. Nie musiała go namawiać, z ochotą zbiegł za nią po wąskich schodach do hotelowych podziemi. Odkąd pamiętał lubił tańczyć. W szkole podstawowej chodził nawet na kurs tańca towarzyskiego. Ta praktyka przydała mu się na dyskotekach i potańcówkach. Nie przeszkadzało mu, że jego koledzy stoją podpierając ściany. Dla niego impreza była okazją do dobrej zabawy. Taniec sprawiał mu radość ku radości szkolnych koleżanek i nieraz nieumiejętnie skrywanej zazdrości kolegów. Musiał przyznać, że jak dotąd jedyną osobą, z którą nie złapał wspólnego rytmu była Beata. Ona nie lubiła wychodzić do klubów z muzyką, a on widząc jej nastawienie też specjalnie na to nie nalegał. Z Magdą od początku było inaczej. Od razu złapali wspólny rytm, Magda idealnie do niego dopasowała. Lubił czuć jak niższa o głowę poddaje się jego prowadzeniu, z niewymuszonym uśmiechem patrzy mu w oczy, kiedy bez skrępowania niemal wtapia się w niego podczas wolniejszych utworów. Dawno nie czuł takiego odprężenia jak podczas tańca z nią. Było po północy kiedy wrócili do pokoju. Magda przebrała się w piżamę i od razu wskoczyła pod kołdrę. Ziewnęła. Maciek też się położył. Spojrzał w stronę śpiącej dziewczyny.

- Dobranoc Madziu.

- Dobranoc – usłyszał.

W przeciwieństwie do Magdy, długo nie mógł zasnąć. Zastanawiał się jak powiedzieć jej to, co miał do powiedzenia. Jakich użyć słów żeby jej nie przestraszyć. Nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy. W końcu postanowił zdać się na ślepy los. Co ma być to będzie.

Rozdział 12
26 kwietnia 2023, 07:33

Od pocałunku pod blokiem Magdy ich znajomość nie nabrała dużego rozpędu. Z racji codziennych obowiązków nie spotykali się codziennie, pilnowali jednak aby każdego dnia,  choć chwilę porozmawiać przez telefon, a wieczorem wymieniali esemesy. Mimo, że wraz z upływem czasu, każdą wymienioną wiadomością i każdą rozmową telefoniczną poznawali się lepiej, zbliżali się do siebie, żadne z nich nie wykonało kroku do przodu. Maciek w dalszym ciągu nie zebrał się na odwagę aby porozmawiać z Magdą, a ona zachowywała dystans bojąc się, że sytuacja mogłaby się powtórzyć. Nie chciała kolejnego odtrącenia. Ani Magda, ani Maciek nie zrobili nic, aby przekroczyć kolejną granicę bliskości. Flirtowali ze sobą i ciągnęło ich do siebie. Czuli wzajemne przyciąganie. Czuli, że między nimi zaczęło się coś wyjątkowego, kontynuowali ten taniec wokół siebie, trwając jednak w zawieszeniu, nie umiejąc wciąż nazwać tego, co ich łączy. Magda domyślała się, że Maciek na pewno coś do niej czuje. I to jest coś więcej niż sympatia. Zaczęła to czuć w jego gestach, wtrącanych mimochodem  słowach. Starała się go ośmielić, jednocześnie nie chciała odkryć wszystkich swoich uczuć. A sama przed sobą, musiała przyznać, że zakochiwała się w tym mężczyźnie.

 

Zadowolony z siebie Maciek podjechał pod gmach prywatnego centrum medycznego. Zdziwił się, że wcześniej się nie spotkali. Po drugiej stronie ulicy było przecież nowoczesne osiedle, na którym mieszkał. Miał tu nawet wykupiony abonament medyczny. Wiedział gdzie Magda od czasu do czasu przyjmuje swoich pacjentów, ale nie było jeszcze okazji aby odwiedzić ją w pracy. Budynek był nowoczesną, przeszkloną, bryłą w własnym parkingiem. Ilość stojących na parkingu samochodów świadczyła o tym, że prywatna placówka musiała cieszyć się popularnością. Zaparkował na pierwszym wolnym miejscu i skierował się do wejścia. Pod zadaszoną wiatą dostrzegł przypięty potężną kłódką różowy, górski rower. Pomyślał, że to niemożliwe aby Magda przyjechała  w taką pogodę rowerem. Z drugiej strony poznał ją już na tyle żeby wiedzieć, że ta dziewczyna albo biega albo jeździ. Chodzenie jest dla niej za wolne. Z uśmiechem pokręcił głową. Przyjrzał się dokładniej pojazdowi. Widać było, że mimo gabarytów musiał być dość lekki dlatego duże, zimowe opony nadawały całości nieco topornego wyglądu. Wszedł do jasnego, ciepłego wnętrza. Na wiszącej w przestronnym hallu, tablicy informacyjnej odnalazł nazwisko Magdy wraz z przypisanym do niej numerem gabinetu. Przeskakując po dwa stopnie wbiegł szybko na piętro. Odnalazł właściwy gabinet i zapukał. Zanim nacisnął klamkę drzwi otworzyły się od wewnątrz i na korytarz wyjrzała blond czupryna starszej, słusznej postury, kobiety. Zmierzyła Maćka wzrokiem i cofnęła się trochę.

- Magda, jakiś przystojniak do ciebie – to mówiąc kobieta pożegnała się i wyszła

Magda podniosła głowę znad komputera. Była przekonana, że to kolejny pacjent przyszedł za wcześnie, ale za drzwiami stał uśmiechnięty Maciek.

- O, co za niespodzianka – powiedziała oddając mu całusa w policzek – wejdź, zapraszam.

Maciek usiadł na jednym z foteli wskazanych przez Magdę. Jego wzrok przykuł różowy kask położony na komodzie stojącej przy drzwiach.

- Nie mów, że przyjechałaś rowerem – udał oburzenie

- Oczywiście, że tak. Każda pogoda jest dobra na rower. Poza tym mam zimowe opony.

- To nic nie zmienia. Możesz wpaść w poślizg, przewrócić się, wybić zęby – straszył pół żartem pół serio

- To wstawisz mi nowe – roześmiała się Magda

- Jak zostaniesz moją żoną to będziesz miała zakaz jazdy rowerem w taką pogodę – powiedział zanim zdał sobie sprawę z sensu wypowiedzianych słów. Podrapał się zasępiony po głowie nie wiedząc jak Magda zareaguje na jego słowa.

Ona jednak przyjrzała się mężczyźnie i podjęła grę.

- Nic z tych rzeczy Maćku. Możesz zapomnieć. Powiem ci więcej. Kiedy ty zostaniesz moim mężem to będziesz musiał zostawić auto w garażu i przesiąść się na rower. Dla zdrowia. Przecież lekarz musi dawać przykład – roześmiała się, a Maćkowi ulżyło, że może jednak nie stracił u niej punktów.

- Z takim argumentem nie mogę dyskutować – podniósł ręce w geście kapitulacji – ale wrócimy do tego za jakiś czas – mrugnął okiem – mam coś dla ciebie – przesunął w stronę Magdy kopertę z zaproszeniem.

- Co to jest? – zapytała zaciekawiona patrząc na złotą kopertę

- Tomasz, mój wspólnik, dał mi voucher na pobyt w hotelu w górach. Magda milczała, a Maciej kontynuował - zastanawiałem się czy miałabyś ochotę pojechać. To jest w przyszły weekend, moglibyśmy pojeździć na nartach. Hotel przy samym stoku, z basenem, spa i innymi bajerami. Pobyt od piątku do niedzieli, w sobotę jakaś impreza. Co ty na to?

- Niezły prezent. Rozumiem, że powinnam się zgodzić?

- Byłoby mi miło. Wiesz, żona Tomka jest w ciąży i gorzej się czuje. W tej sytuacji nie mogą skorzystać, a szkoda żeby wejściówki przepadły. To jak? Jedziemy? - zapytał zacierając ręce z nadzieją w głosie

- Brzmi kusząco – Magda nadal nie wydawała się przekonana – miło byłoby wyrwać się gdzieś.

Maciek przyjrzał się Magdzie. Zdążył ją już trochę poznać, widział, że coś nie daje jej spokoju, ale jest na tyle taktowna, że nie zapyta wprost. Nagle uderzył się dłonią w czoło.

- Madziu, jeśli twoja decyzja ma być uzależniona od tego czy będziemy spać w jednym pokoju to wiedz, że jak tylko zgodzisz się jechać zadzwonię tam i poproszę o dwa osobne pokoje – przygryzł wargę, popatrzył na Magdę i już wiedział, że trafił w dziesiątkę.

Dziewczyna momentalnie się rozluźniła.

- Dobrze. Z przyjemnością z tobą pojadę. - uśmiechnęła się

Maćkowi kamień spadł z serca. Rozluźniony wyszedł w popołudniowy mrok. Niedługo zrobi kolejny krok. Powie jej o swoich uczuciach do niej. To nie tak, że nie pragnął Magdy. Był przekonany, że on też ją pociąga. Ten ich pocałunek, kiedy odwoził ją po wizycie w klinice. Czuł przepływający wtedy między nimi prąd, ale też w sytuacjach, kiedy ich dłonie choć na moment się stykały,  kiedy przytulał Magdę czuł jak wtapia się w niego. Ciała nie da się oszukać. Marzył o tym, żeby położyć się obok niej, gładzić jej włosy, spleść palce z jej palcami. Na razie to mu wystarczy, na inne, bardziej intymne chwile przyjdzie czas.

Postanowił wykorzystać wyjazd aby wyjawić Magdzie swój sekret. Dręczyło go, że nie może jej zaprosić do siebie, choć  bardzo tego chciał. Nie chciał stawiać Magdy w niezręcznej sytuacji, musiał najpierw z nią porozmawiać. Czuł, że ona go zrozumie. Miał nadzieję, że kiedy opowie jej o sobie to ona nie ucieknie, ale da im szansę.

Rozdział 11
25 kwietnia 2023, 06:22

Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. Coś było w tej dziewczynie, że obudziła w nim dawno uśpione emocje. Z każdą chwilą chciał wiedzieć o niej więcej, spędzać z nią więcej czasu. Postanowił wykorzystać wolną niedzielę i zaprosić Magdę do kina. Miał nadzieję, że nie będzie miała innych planów. 

Nie miała. Spędzili przyjemne, niedzielne, popołudnie. Najpierw w kinie, potem poszli na kawę i coś słodkiego. Czuli się ze sobą tak swobodnie jakby znali się znacznie dłużej niż dwa tygodnie. Potrafili gładko przejść od rozmowy na temat ulubionej muzyki do obecnej sytuacji politycznej w kraju. Maćkowi zaimponowało, że Magda potrafi bronić swojego zdania w zdecydowany, ale jednocześnie subtelny sposób.  Nie narzuca swoich racji, w skupieniu wysłuchuje opinii innych i albo przyznaje im rację, albo nie obrażając nikogo nie zgadza się z rozmówcą. Jednocześnie jej argumenty są trafne i w punkt.  Tego dnia nie było mrozu, nie padał śnieg. Przez chmury przebijało się nieśmiało słońce. Wykorzystali to i spacerem przeszli z centrum miasta na osiedle Magdy. Szli ulicami wiodącymi z dala od głównych miejskich arterii świadomie wydłużając spacer. Chcieli dłużej cieszyć się swoim towarzystwem.

Następnego dnia umówili się na lunch.  Wybrali modną i polecaną w mieście knajpę z burgerami. Zanim Maciek pojechał na popołudniową zmianę do kliniki, a Magda wróciła do przychodni jedli powoli rozmawiając i ciesząc się wspólnym czasem. Nagle po twarzy Magdy przeszedł grymas bólu, odruchowo chwyciła się za policzek i syknęła. Ból zęba był na tyle silny, że straciła ochotę na jedzenie. Maciek przyjrzał jej się uważnie.

- Ząb? – zapytał

- Yhym – zdołała wystękać ze łzami w oczach – muszę zadzwonić do mojego dentysty

- A czy on nie siedzi przed tobą? – Maciek żartem starał się poprawić dziewczynie humor – obawiam się, że może być ci ciężko umówić się szybko na wizytę – jego ton stał się poważny. Przyjedź do kliniki o osiemnastej. Kończę wtedy pracę. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedział stanowczo widząc przestraszony wzrok Magdy – a jeśli nie przyjdziesz – pogroził dziewczynie palcem - to pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz. Przyjadę po ciebie – znowu się uśmiechnął

- Dobrze, przyjadę – poddała się

Punktualnie o osiemnastej stanęła przed drzwiami kliniki Maćka. Z bijącym sercem weszła do środka. Nie miała nic przeciwko lekarzom stomatologom, ale strach jaki towarzyszył jej za każdym razem przed wizytą był obezwładniający. Charakterystyczny zapach, jaki roznosił się w każdym gabinecie, w jakim dotąd była, przyprawiał ją o mdłości. Zdziwiła się, że tu od progu przywitał ją świeży, orzeźwiający zapach coś jakby pomieszanie cytrusów i zielonej herbaty. Podeszła do stanowiska recepcji, przedstawiła się, na co sympatyczna starsza pani szeroko się uśmiechnęła i wskazała na krzesło w poczekalni. Po chwili przyniosła do wypełnienia kilka formularzy na tekturowej, firmowej, podkładce i długopis. Magda niepewnie usiadła na brzegu krzesła i rozejrzała się dookoła. Klinika Maćka nie przypominała gabinetów w jakich do tej pory była. Wnętrze było utrzymane w pastelowych barwach. Na ścianach zamiast zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych szeroko ludzi, reklam past do zębów i klejów do protez wisiały relaksujące obrazy morza, lasu i gór. Z ukrytych głośników dolatywała relaksacyjna muzyka. Poczuła, że trochę się odpręża.

Po niedługim czasie drzwi jednego z gabinetów otworzyły się i wyszedł z nich starszy mężczyzna, a zaraz za nim jakaś dziewczyna w lekarskim uniformie. Maciek szedł na końcu i Magda ledwie go rozpoznała. Na czarną bluzkę z długim rękawem, która opinała mięśnie ramion nałożył nieco luźniejszą, granatową. Do kompletu granatowe spodnie, całości dopełniały czarne sportowe buty. Maseczkę zdjął i wyrzucił do specjalnego pojemnika. Umył i zdezynfekował ręce. Wyglądał zupełnie inaczej, a jednak równie męsko. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy ciepłym głosem i z uśmiechem na twarzy zwrócił się do młodej, długonogiej blondynki.

- Justyna, idź do domu, dzięki za dzisiejsze asysty. Jutro popołudniową zmianę ma Tomasz. Przyjedź od razu po zajęciach na uczelni. Spokojnego wieczoru. Ja już sobie poradzę.

- Do jutra – zamruczała stażystka, spojrzała na Maćka, zamrugała sztucznymi rzęsami, jakby od niechcenia dotknęła jego pleców. Ten z pozoru niewinny ruch stażystki nie uszedł uwagi Magdy. Przez Maćka pozostał jednak całkowicie zignorowany. Kiedy zobaczył Magdę jego oczy, mimo zmęczenia, rozjaśniły się, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu .

- Hej. Moja dziewczyno – przykucnął przed nią – strasznie jesteś blada. Nie bój się i mi zaufaj. Chodź. – wstając wyciągnął do niej rękę, a kiedy podała mu swoją dłoń zaprowadził do gabinetu.

Miała tak ściśnięty żołądek, ze strachu szumiało jej w uszach, że zupełnie nie zwróciła uwagi kiedy nazwał ją swoją dziewczyną. W gabinecie też czekała na nią niespodzianka. Wnętrze nie przypominało typowych gabinetów stomatologicznych. Owszem znajdowały się tu wszelkie niezbędne urządzenia i meble, ale tak, jak w recepcji, tak i tutaj grała cicha, uspokajająca muzyka. Pastelowe kolory ścian pozwalały uspokoić nerwy. Maciek wskazał Magdzie miejsce na fotelu, sam usiadł na prześle i przysunął się do niej. Jeszcze nie założył maseczki, na razie szykował sobie potrzebne narzędzia.

- Chcieliśmy z Tomkiem odczarować złą sławę dentystycznych gabinetów. Wiemy, że ludzie unikają nas jak mogą – wyjaśnił widząc jak Magda z zaciekawieniem rozgląda się po gabinecie – czy ten ząb bolał cię jeszcze?  - zmienił temat przechodząc się w jednej chwili do roli lekarza mającego przed sobą pacjenta.

- Trochę ćmił. Na razie nie boli.

- Okej. Zobaczymy co się dzieje. Rozluźnij się, naprawdę nie zrobię ci krzywdy. Jesteś taka blada, jakbyś miała zaraz zemdleć. Będę ci musiał zrobić oddychanie usta-usta, a tego bym nie chciał. To znaczy – poprawił się szybko – chciałbym bardzo, ale w innych okolicznościach – mrugnął okiem do Magdy. – Magda – przyglądał się dziewczynie - widzę, że się strasznie denerwujesz. Mogę dać ci znieczulenie. Choć przyznam, że wolałbym tego nie robić. Łatwiej mi będzie ocenić co się dzieje – mówił cały czas przygotowując sobie stanowisko pracy.

- Spróbujmy bez. Postaram się wytrzymać – cicho powiedziała Magda, a Maciek zapalił dużą lampę wiszącą nad fotelem. Ostre światło oślepiło dziewczynę, odruchowo zamknęła oczy, odchyliła głowę na zagłówek i otworzyła usta.

Ze zdenerwowania pociły jej ręce, jedną zacisnęła na podłokietniku fotela, drugą chwyciła swoje spodnie. Słyszała jeszcze szelest otwieranych opakowań jednorazowych przyrządów, czuła zapach jakiegoś lekarstwa. Nie wiedziała czy denerwuje się samą wizytą, czy może tym, że to właśnie Maciej ma leczyć jej zęba. Kątem oka widziała jak zakłada na twarz nową maseczkę ochronną, na dłonie naciąga jednorazowe rękawiczki  i znowu siada na swoim taborecie. Naciskając pedał leżący na podłodze wyregulował położenie fotela. W końcu pochylił się nad Magdą, poczuła zapach jego perfum. Przez chwilę zastanawiała się czy dużo pacjentek przychodzi do Maćka. Na pewno – pomyślała – przecież przystojny, młody, dobrze ubrany, wytatuowany i obezwładniająco pachnący lekarz musiał mieć rzeszę wiernych pacjentek. Nawet jeśli był dentystą. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Nawet ta asystentka wydawała się mocno zainteresowana Maćkiem. Nie chciała go jeszcze nazywać swoim, ale na myśl o tych wszystkich, przychodzących do kliniki tylko dla niego, kobietach znowu poczuła ukłucie zazdrości. Maciek od razu przeszedł do działania. Odnalazł bolący ząb i dwustronnym zgłębnikiem zaczął go badać. W pewnej chwili ból wyrwał Magdę z fotela, w oczach pojawiły się łzy. Widziała jak Maciek uśmiecha się pokrzepiająco, dał jej chwilę na uspokojenie i wrócił do pracy. Magda starała się skupić na bliskości mężczyzny i na relaksacyjnej muzyce dobiegającej z głośników. Próbowała nie słyszeć świszczenia wierteł, udawała, że nie czuje żadnego nacisku. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i zajrzała przez nie starsza recepcjonistka, ta sama, która przywitała Magdę.

- Maćku, będę ci jeszcze potrzebna?

- Nie, pani Marysiu. Proszę iść do domu. Zaraz kończę, posprzątam i wszystko pozamykam. Miłego wieczoru. Do jutra.

- Do jutra Maćku, miłego wieczoru.

Nie przerywając pracy Maciek wyjaśnił Magdzie, że pani Marysia zna go od urodzenia, że jest przyjaciółką i jednocześnie sąsiadką jego mamy. Dokładnie oczyścił ząb, założył wypełnienie. Zgasił lampę i dał Magdzie chwilę na dojście do siebie.

- I co? Było tak źle? – zapytał z uśmiechem, kiedy skończył wypełniać w komputerze elektroniczną kartę pacjenta i przysuwając się z krzesłem do Magdy

- Dało się wytrzymać. Ale obciachu sobie narobiłam, przepraszam to silniejsze ode mnie.

- Nie przejmuj się. Nie takie akcje się tu działy. Kawałek plomby ci wypadł, odsłoniło się dziąsło i stąd ten ból. Masz nową, świeżą plombę. Nic już  nie będzie cię bolało. Madziu, przejdź do poczekalni i poczekaj na mnie chwilę. Ja tu posprzątam, przebiorę się i odwiozę cię do domu, okej?

- Dobrze. Ile jestem ci winna?

- O czym mówisz? – spytał jakby nie rozumiał

- No za wizytę.

- Nic. Nie ma o czym mówić.

- Ty żartujesz, prawda? Nie zgadzam się na to. Nie możesz leczyć moich zębów za darmo.

- Mogę i chcę – powiedział stanowczo – nie ma dyskusji.

Zrezygnowana Magda usiadła w poczekalni. Po kilkunastu minutach wyszedł przebrany Maciek. Na czarną bluzkę narzucił puchową kurtkę. Lekarskie spodnie zmienił na jeansy. Zgasił światła na korytarzach, wprowadził kod zabezpieczający wejściowe drzwi, zamknął klinikę i wyszli na chłodny wieczór. Przeszli na parking do samochodu.

- Słuchaj Maciek, naprawdę głupio się czuję. Nie chcę cię wykorzystywać.

- Ale ty jesteś uparta.  Nie wezmę od ciebie pieniędzy. Zapomnij już o tym, proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc. Uważam temat za skończony. – ton miał stanowczy

- Wszystkim znajomym leczysz zęby za darmo? – Magda była równie uparta i nie dawała tak łatwo za wygraną

- Nie, tylko tym wyjątkowym – Maciej spojrzał na nią przeciągle – powiem ci w tajemnicy, że jesteś jedyna

Zaparkował na wolnym miejscu pod blokiem Magdy. Nie wyszedł jednak od razu aby otworzyć jej jak zwykle drzwi. Kiedy Magda pierwsza sięgnęła do klamki przytrzymał jej rękę. Odwróciła się do niego z niewypowiedzianym pytaniem w oczach. Wtedy Maciek nachylił się, ujął w dłonie jej twarz i przybliżył do swojej. Pocałunek był delikatny, ledwie muśnięcie, ale Magdę przeszedł dziwny prąd. Wiedziała, że on też to poczuł. W wieczornej ciszy słyszała jak mocno bije mu serce. Jej też waliło jak młotem.

- No, takie usta-usta to ja lubię – wymruczał z uśmiechem delikatnie głaszcząc kciukiem dolną wargę Magdy. Nachylił się ponownie i znowu ją pocałował. Tym razem mocniej i bardziej zachłannie. Magda ośmieliła się, zatopiła dłoń we włosach mężczyzny i przyciągnęła go bliżej do siebie. Dłonie Maćka błądziły po szyi Magdy, jej policzkach, zatapiał ręce w jej miękkich, pachnących włosach. Nie mogli się od siebie oderwać. Coraz szybsze oddechy mieszały się ze sobą. Maciek pierwszy przerwał tą magiczną chwilę.

– Przepraszam Magda. Niestety muszę już jechać chociaż bardzo dobrze mi tu z tobą i mógłbym siedzieć tak jeszcze długo – odsunął się i popatrzył przepraszająco – zadzwonię. Obiecuję.

Magda uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. Maciek odprowadził ją do drzwi. Zanim weszła do bramy przytulił ją mocno raz jeszcze, znowu pocałował po czym odwrócił się i poszedł w stronę samochodu. Popatrzyła jak auto Maćka znika wśród ciemnych i wąskich uliczek jej osiedla. Weszła do mieszkania. Na szaliku wyczuwalny był subtelny zapach męskich perfum, a na ustach wciąż miała smak jego pocałunków. Czuła się dziwnie pobudzona, rozpierała ją energia. Jednocześnie zastanawiała się co spowodowało dziwne zachowanie Maćka. Z jednej strony dał jej dzisiaj aż nadto odczuć, że coś do niej czuje, z drugiej to jego nagłe wycofanie było dziwne. Nie pasowało do tego ułożonego mężczyzny. Miotała się między kuchnią, a pokojem nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Natłok myśli nie pozwalał skoncentrować się na jednej czynności.

Kilka miesięcy wcześniej udało jej się nawiązać współpracę z branżowym czasopismem zajmującym się tematami diet i odchudzania. Podpisała umowę na cykl comiesięcznych artykułów i za kilka dni upływał termin wysłania kolejnego z nich. Niestety, mimo że miała dość lekkie pióro i przelewanie myśli na papier nigdy nie stanowiło dla niej problemu, tym razem zdania wydawały jej się nieskładne, a cały tekst nie brzmiał tak, jakby chciała. Zirytowana wyłączyła komputer. Wciągnęła legginsy, ciepłą bluzę, adidasy i kurtkę do biegania, a potem wyszła z domu. Na rower było za ciemno i zbyt mokro nawet dla takiego rowerowego freeka jak ona. W fitness klubie nie było tego dnia trenera, nie miała więc z kim boksować. Zostało jej bieganie. Biegła między blokami przemierzając pokryte grząską, śnieżną, breją uliczki. W uszach dźwięczała gitara Zacha Bryana choć na chwilę kierując jej myśli na inne tory. Nie chciała myśleć o Maćku. Nie wiedziała co powinna zrobić. Szkoda jej było zakończyć tą znajomość. Nie wiedziała przecież jaki sekret skrywał. Jakąś tajemnicę miał niewątpliwie. Kiedy wracała truchtem do domu była spokojniejsza. Postanowiła nie poddawać się emocjom i zachować dystans. Wiedziała, że to będzie trudne i wymagać od niej sporo samozaparcia bo powstrzymanie emocji przy tym mężczyźnie łatwe nie będzie. 

Wieczorem usiadła z lampką wina przed telewizorem. Nagle ekran telefonu rozbłysnął przychodzącą wiadomością.

Maciek: Magda. Nie wiem co napisać. Strasznie głupio wyszło. Jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ci powiedzieć dlaczego musiałem wracać. Mam nadzieję, że kiedy ci powiem – zrozumiesz. Nie skreślaj mnie jeszcze proszę.

Emocje znowu chciały wziąć górę. Chwilę myślała co odpisać nie chcąc zdradzać, że jego zachowanie zdziwiło ją i zabolało.

Magda: Przerosimy przyjęte. Będziesz musiał się trochę wysilić bo nie skreślam ludzi tak łatwo. Postaraj się żebym zrozumiała.

 

Maciek odłożył telefon. Nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku z rękami pod głową i wciąż na nowo rozpamiętywał sytuację z samochodu. Odkąd wrócił do domu czuł się jak zaprogramowany robot. Wszystkie czynności wykonywał automatycznie. Czuł, że skrzywdził Magdę, a na pewno zasiał w niej ziarno niepewności. Mógł się tylko domyślać jak zdezorientowana musiała się poczuć. I to przez niego. Najpierw w klinice dał jej znać, że jest dla niego ważna, pierwszy raz nazwał ją swoją dziewczyną. Potem Magda ośmieliła się i oddawała mu pocałunki. A wtedy on odsunął ją od siebie i odjechał. Musiał wracać do domu. Nie mógł dłużej zostać choć bardzo tego pragnął. A Magda, która nie miała pojęcia o jego sytuacji, miała prawo poczuć się odtrącona. Widział zdumienie i dezorientację w jej oczach.

Po prawie bezsennej nocy pojechał  do kliniki. Czuł się fatalnie, musiał wypić dwie mocne kawy żeby móc w miarę normalnie funkcjonować.

- Maciuś co się stało? Ciężka noc? Coś w domu? Wyglądasz fatalnie – Tomasz uważnie spojrzał na przyjaciela

- Nie mogłem spać. Napiję się kawy i będzie lepiej – Maciek potarł oczy – chyba schrzaniłem sprawę z Magdą – powiedział w zamyśleniu zanim Tomek zdążył zapytać.

- Z Magdą? Z tą dziewczyną, którą poznałeś na sylwestra?

- Dokładnie – Maciek usiadł przy stole i upił łyk czarnego jak węgiel espresso i swoimi długimi palcami potarł czoło – była tu wczoraj bo ząb ją bolał.

Zaciekawiony Tomasz dosiadł się do stołu. Niestety rozmowę przerwało wejście praktykantki. Zmieszała się trochę widząc obu szefów w klinice w tym samym czasie. Zazwyczaj pracowali na zmiany aby zawsze któryś z nich był na miejscu. Zwróciła uwagę na podkrążone oczy Maćka. Pomyślała, że nawet w takim stanie jest bardzo atrakcyjny. A to, że jest prawie dwa razy starszy od niej zupełnie jej nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Obiecała sobie, że przez cały dzień będzie starała się być jak najbardziej pomocna, może on w końcu zwróci na nią uwagę.

- Justyna. Idź proszę do mojego gabinetu. Zobacz czy tam jest wszystko gotowe do pracy. Potem możesz zajść do chirurgów. Zapytaj czy nie potrzebują pomocy – odprawił dziewczynę Tomasz. Nie chciał zostawiać przyjaciela zanim ten się nie wygada. Maciek wykorzystał chwilę, że znowu są w pokoju sami i kontynuował.

- Cholera, to jest taka świetna dziewczyna. Po powrocie z Przesieki spotkaliśmy się kilka razy. Czułem, że ona jest zainteresowana, że podobają jej się nasze spotkania. Wczoraj kiedy ją odwiozłem do domu siedzieliśmy w samochodzie i trochę nas poniosło. Wiesz co mam na myśli – mówi Maciek, a Tomasz pokiwał głową

- Wiem. I co dalej?

- Dalej to już nie było nic. Zobaczyłem godzinę na wyświetlaczu i odjechałem. Bez żadnego wyjaśnienia.

- No to, stary, grubo.

- Grubo. Efekt jest taki, że nie wiem jak ją teraz przeprosić. Niby mówi, że jest okej i nie ma żalu, ale nie przekonuje mnie do końca.

- Musisz jej powiedzieć. Skoro jest taka świetna, jak mówisz, i chcesz, a raczej oboje chcecie, kontynuować znajomość powinieneś jej powiedzieć dlaczego czasem znikasz, dlaczego nagle musisz wracać do domu. Jeśli naprawdę jej zależy to zrozumie.

- Boję się, że ją przestraszę.

- Maciek, masz czterdzieści trzy lata, a ona ile ma?

- Trzydzieści pięć.

- No, to już poukładana, dorosła kobieta. Powinna zrozumieć, nie wydaje mi się aby uciekła z krzykiem. Wyjaśnij jej wszystko jak najszybciej. O, mam coś dla ciebie. Może ci się przyda – mrugnął porozumiewawczo

Maciek spojrzał na przyjaciela.

- Proszę, to jest voucher na weekendowy pobyt w górach dla dwóch osób. Hotel z bajerami, tuż przy stoku. Zanim odmówisz posłuchaj. Dostaliśmy to zaproszenie z Ulą na gwiazdkę, ale Ulka ostatnio słabo się czuje i nie będziemy jechać. Ona już jest na takim etapie, że woli zostać w domu i szykować wyprawkę dla dziecka. Pomyślałem o tobie. Masz, weź to i  zaproś tą swoją Magdę. Bawcie się dobrze i obyś miał tyle odwagi aby jej wszystko opowiedzieć.

- Tomek, ale ja nie mogę tego przyjąć.

- Możesz. Nie dziękuj. Zaprosisz mnie na swój wieczór kawalerski i wesele to będziemy kwita – Tomasz poklepał kolegę po ramieniu, odstawił kubek po kawie do zlewu i wyszedł zostawiając Maćka samego.