Najnowsze wpisy, strona 3


Rozdział 25
04 maja 2023, 12:21

Rano wykorzystała chwilę, kiedy była sama z Klarą i zaplatała małej włosy w dwa warkoczyki.

- Klara, czy w klasie ktoś Kacprowi dokucza?

- Dziewczynka spojrzała w lustro, prosto w oczy Magdy.

- Taki Piotrek. On się śmieje, że Kacper nie ma mamy.

Magdę zamurowało.

- A z ciebie się nie śmieje? Przecież jesteście rodzeństwem.

- Ja mu kiedyś przyłożyłam w nos i się odczepił ode mnie – z dumą powiedziała mała

- Jak to przyłożyłaś w nos? – Magda była w szoku

- No tata powiedział, że jak ktoś mnie wkurzy i nie reaguje na uwagi pani to mogę mu przyłożyć – dla Klary to było zupełnie naturalne.

Magda musiała powtrzymać się aby nie wybuchnąć śmiechem. Wyobraziła sobie Maćka tłumaczącego córce jak powinna się zachować, a potem Klarę, która rady ojca wprowadza w czyn.

- Wiesz – powiedziała z jak najbardziej poważną miną – nie wiem czy to jest dobry sposób aby  w ten sposób rozwiązywać konflikty. Trzeba uważać, żeby koledze nie zrobić krzywdy.

- No, trochę krew mu z nosa leciała – Klara zeskoczyła ze schodka, na którym stała i pobiegła do kuchni na śniadanie.

Magda z uśmiechem pokręciła głową i zanotowała w myślach, że musi porozmawiać z Maćkiem o jego metodzie wychowawczej. Przygotowała dzieciom śniadaniówki i wyruszyli w stronę szkoły. Pod bramą prowadzoną do budynku Klara pociągnęła ją za rękę. Wskazała na chłopca, który szedł przed nimi trzymając za rękę swoją mamę.

- To ten Piotrek – szepnęła, a Magda w odpowiedzi pokiwała głową.

Kiedy w szatni żegnała się z bliźniakami, Kacper przytulił się do niej mocno. Magda zauważyła, że Piotruś przygląda im się ze zdziwioną miną i szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnęła się do chłopca. Kiedy trójka dzieci ruszyła w stronę klasy, Kacper na chwilę zawrócił, podbiegł do Magdy i jeszcze raz przytulił się do niej.

- Widzisz – powiedziała Klara do Piotrka – Magda to nie nasza prawdziwa mama, ale dziewczyna taty i jest super.

Kobieta, która przyszła z Piotrkiem przyjrzała się Magdzie. Obie kobiety wyszły jednocześnie ze szkoły. Mama Piotrka wyjęła telefon, wybrała numer i z widocznym zdenerwowaniem czekała na połączenie. Po chwili rozpoczęła emocjonalną rozmowę gestykulując przy tym mocno. Mimochodem Magda co nieco usłyszała, w głowie ułożył jej się powód zachowania Piotra. Zastanowiła się chwilę i znalazła rozwiązanie, które, miała nadzieję, pomoże ostudzić napięcie między chłopcami.

Zdecydowała się poczekać z tym do kolejnego dnia.

Wróciła do domu i opowiedziała o wszystkim pani Matyldzie. Nie chciała zawracać głowy Maćkowi. Był na konferencji w Monachium, miał się skupić na sprawach zawodowych. Kiedy mama Maćka usłyszała o problemie wnuka i pomyśle Magdy na rozwiązanie konfliktu przyklasnęła mu z radością.

 

Po południu Magda odebrała dzieci ze szkoły, poszli zrobić zakupy na kolację i jutrzejsze drugie śniadanie. Kiedy przechadzali się po alejkach bliźniaki przystanęły przy półce z wyłożonymi śniadaniówkami i bidonami.

- Co to za dziwne pudełko? – Kacper wskazał na jeden z lunchboxów

- To? – Magda wzięła do ręki wskazane pudełko

- Yhym, ma dużo przegródek.

- W te przegródki możesz powkładać różne rzeczy. Zobacz, do tej największej można włożyć kanapkę, do tej wrzucić orzechy albo rodzynki, tutaj wlać jogurt i przykryć go tym wieczkiem, a tutaj można włożyć cząstki jabłka albo mandarynki – wyjaśniła

- Fajna

Magda spojrzała na dzieci.

- Podobają się wam? Chcielibyście takie?

Zgodnie pokiwali głowami.

- Dobrze. W takim razie wybierzcie sobie kolory, a potem kupimy trochę rzeczy żebyście jutro wzięli do szkoły kolorowe drugie śniadanie.

Dokończyli zakupy dorzucając do koszyka paczkę orzechów, kilka musów owocowych do wyciskania i paczkę drożdży bo Magda planowała upiec drożdżowe ślimaczki.

Dzieci miały wykupione obiady w szkole, więc po przyjściu do domu zjadały podwieczorek i szły odrabiać lekcje. Zawsze, kiedy Magda była u nich prosiły aby mogły to robić przy stole w salonie. Dostawały zgodę, a wtedy wyjątkowo zgodnie pochylały się nad zadaniami. Kuchenne radio cicho grało, z piekarnika roznosiły się apetyczne zapachy drożdżowego ciasta. Magda dołączyła do dzieci, włączyła komputer i chwilę pracowali nic nie mówiąc. Milczenie przerwał Kacper, który z wysuniętym językiem zamalowywał odpowiednimi kolorami oznaczone różnymi cyframi pola w ćwiczeniach do języka polskiego.

- Wiesz, że dzisiaj Piotrek mi nie dokuczał – powiedział nie patrząc na Magdę

Dziewczyna zerknęła na chłopca zza klapy laptopa czekając czy powie coś jeszcze.

- Na przerwach się bawiliśmy razem – kontynuował chłopiec.

- O, bardzo się cieszę. Widzisz Kacperku, czasem jest tak, że ktoś może ci dokuczać bo chciałby mieć to, co ty. Może Piotruś – kontynuowała Magda widząc, że Kacper słucha jej uważnie – zazdrościł ci, że masz super tatę, a on jest tylko z mamą.

- Naprawdę? – zdziwił się chłopiec – ale przecież ja mu nie dokuczam chociaż trochę zazdroszczę mu mamy. Oj – zmartwił się – przepraszam. Ty jesteś super chociaż nie jesteś naszą mamą – podszedł do dziewczyny i przytulił się do niej. Magda przytuliła chłopca do siebie.

- Słuchaj, Kacperku, a może chciałbyś zaprosić Piotrusia do siebie żebyście się pobawili razem? Z tego, co mówisz to on nie ma wielu kolegów w klasie.

Kacper spojrzał na nią, a oczy mu się zaświeciły.

- Mógłby tu jutro przyjść? – spytał niedowierzając

- Nie wiem czy jutro. Jego mama musi się zgodzić, ale myślę, że nie byłoby problemu. Gdyby tata był, na pewno by się zgodził aby przyszedł do ciebie kolega.

- Też tak myślę kochanie – Matylda dosiadła się do nich z kubkiem herbaty – skończyliście lekcje? To może na kolację usmażę wam racuchy z jabłkami? – powiedziała, kiedy otrzymała odpowiedź twierdzącą.

Dzieci z okrzykiem radości pobiegły zanieść książki do pokoju.

- Usiądź, kochanie – zwróciła się do Magdy – pozwól, że ja przygotuję kolację – rzekła z uśmiechem.  Cały dzień leżę i przyznam, że mam już trochę tego dosyć. Nie mogę się doczekać wyjazdu do sanatorium.

Magda nie próbowała dyskutować, odkąd zdała sobie sprawę, że protesty przy Matyldzie – emerytowanej nauczycielce na niewiele się zdadzą. Zostawiła starszej pani wolną rękę i zajęła się przeglądaniem maili.

Po kolacji wszyscy zagrali w Monopoly, grę we wersji piłkarskiej którą Kacper dostał na urodziny. Magda przeczytała dzieciom dwa rozdziały książki, przykryła je dokładnie i z kubkiem herbaty usiadła w salonie. Pani Matylda, która zajmowała niewielki pokój gościnny, poszła się położyć. Mimo dobrego humoru i pozornej energii wciąż czuła się osłabiona. Dzwonek telefonu, choć przyciszony, oderwał Magdę od książki. Ciepły głos Maćka po drugiej stronie otulił ją jak ciepły koc. Podczas krótkiej rozmowy poczuła jak napięcie z niej odpływa. Maciek, jak nikt inny, potrafił rozładować jej napięcie. Jednym słowem potrafił ją rozśmieszyć, pokazać innej spojrzenie na różne sprawy. Na każdym kroku okazywał jej wsparcie i upewniał co do prawdziwości swoich uczuć.

Uzyskawszy zgodę Maćka na zaproszenie kolegi z klasy aby chłopcy mogli się pobawić poszła pod prysznic. W pozostałe tematy postanowiła go na razie nie wtajemniczać. Zdecydowała się poczekać z tym na jego powrót z Monachium.

 

Bliźniaki pakowały nowe śniadaniówki do plecaków z szerokimi uśmiechami. W podskokach wyszły z domu i bez marudzenia poszły z Magdą w stronę szkoły. Pod szkołą znowu spotkali Piotrusia z mamą. Magda pomachała dzieciom i wyszła z budynku doganiając przy furtce mamę chłopca.

- Przepraszam! – zawołała

Kobieta odwróciła się do Magdy, popatrzyła na nią zdziwiona, ale zatrzymała się.

- Słucham – powiedziała niepewnie, a Magda zauważyła, że kobieta się spięła

- Dzień dobry. Jestem Magda Lisicka. Kacper i pani syn, Piotruś, chyba się polubili – ciągnęła Magda – wiem, że fajnie się wczoraj bawili. Pomyślałam, że może Piotruś mógłby odwiedzić Kacperka dzisiaj lub jutro po szkole.

Kobieta patrzyła na Magdę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Magda jednak nie przestawała się do niej uśmiechać.

- Przepraszam, wczoraj przypadkiem słyszałam pani rozmowę przez telefon. Jestem psychologiem. Nie zajmuję się co prawda zaburzeniami rozwojowymi, ale może mogłabym panią umówić z koleżanką, która jest specjalistką w tej dziedzinie. Proszę – podała jej wizytówkę – tu jest mój telefon.

Kobieta stała wmurowana, patrzyła na mały kartonik. Magda mogłaby przysiąc, że w oczach mamy Piotrka zaszkliły się łzy. Zerknęła niepewnie na Magdę.

- Proszę zadzwonić. Mi też ktoś kiedyś pomógł. Będę czekać na telefon.

- Nie wiem co mam powiedzieć. Dziękuję pani.

- Proszę mi mówić po imieniu. Magda jestem. – uśmiechnęła do kobiety

- Dagmara – powiedziała tamta – Dziękuję - W przypływie wdzięczności rzuciła jej się na szyję.

Kawałek przeszły razem rozmawiając. Ustaliły, że kiedy Dagmara umówi się na wizytę do specjalisty Magda odbierze Piotrusia. Chłopcy się pobawią, a Dagmara  w tym czasie załatwi swoje sprawy.

Rozdział 24
04 maja 2023, 12:19

W dzień wylotu Magda z dziećmi również pojechali na lotnisko. Samochód mężczyzny zostawili na parkingu dla podróżnych. Kiedy Maciek poszedł do odprawy bezpieczeństwa, Magda z dziećmi wjechała na taras widokowy, aby z niego oglądać start samolotu. Dzieci z takim zachwytem patrzyły na startujące i lądujące maszyny, że Magda zdecydowała się zostać na lotnisku trochę dłużej nawet kiedy samolot z Maćkiem na pokładzie już wystartował. Bliźniaki niechętnie oderwały się od wielkiej szyby, interesowało je wszystko, co się dzieje na płycie lotniska. Dopiero, kiedy Magda obiecała, że jeszcze tu przyjdą niechętnie ruszyły się z miejsca.

Z lotniska pojechali do mieszkania Magdy aby nakarmić Delicję. Dziewczyna ze zdumieniem zauważyła, że maluchy, jeśli nie liczyć sporadycznych wyjść do teatru ze szkoły, nie jechały nigdy autobusem. Dzieci, które wcześniej nigdy nie były u Magdy ciekawie rozglądały się dookoła. Zjadły przygotowane tosty, pobawiły się z kotką i zatrzymując się na placu zabaw wrócili do domu Maćka.

 

Podczas kolacji, Klara i Kacper przekrzykiwały się opowiadając babci o wrażeniach ze spędzonego z Magdą popołudnia. Starsza pani przysłuchiwała im się uważnie, a na jej twarzy gościł ciepły uśmiech.

- Wiesz kochanie – zwróciła się do Magdy – dawno nie widziałam moich wnuków i syna tak szczęśliwych jak teraz, kiedy pojawiłaś się w ich życiu – wnosisz tu tyle świeżości. Było im to potrzebne.

- Pani Matyldo – Magda spojrzała na starszą panią – dziękuję za te słowa, ale nie robię nic specjalnego

- Mów mi po imieniu Madziu, proszę. Wiesz, może dla ciebie to nic specjalnego, jak mówisz. Ale ja widzę jaka zmiana zaszła w nich przez te parę miesięcy, kiedy zaczęłaś się spotkać z moim synem. Maciek jakby skrzydeł dostał. Musisz wiedzieć, że do tego wyjazdu na sylwestra żył z dnia na dzień. Owszem zajmował się dziećmi, spędzał z nimi czas. Ale sam o sobie nie myślał. Chodził do pracy, czasem na basen czy siłownię. I to było wszystko. Mówiłam mu żeby poszukał sobie kogoś, żeby umówił się z jakąś dziewczyną. Kiwał głową, zgadzał się ze mną. Czasem się z kimś spotkał, ale to nigdy nie było nic poważnego. Dopiero odkąd wrócił z Przesieki zmienił się. Jakby nowa energia w niego wstąpiła. I ja wiem, że przyczyną tej zmiany jesteś ty. I za to ci bardzo dziękuję.

- Matyldo – Magda poprosiła dzieci, aby schowały naczynia do zmywarki i wróciła do rozmowy – wiesz, że to działa w dwie strony. Ja też dużo dostaję od Maćka i dzieci. Wiesz, jakiś czas przed wyjazdem do Przesieki zakończyłam kilkuletni związek, który kosztował mnie dużo nerwów i emocji. Ale o tym zdałam sobie sprawę dopiero kiedy już zaczęliśmy spotykać się z Maćkiem. Zobaczyłam różnicę – przełknęła głośno ślinę, poczuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Otarła je wierzchem dłoni – twój syn pokazał mi, że można, mimo różnic, zwracać się do siebie z szacunkiem i uczyć się od siebie nawzajem. Kurczę, jestem psychologiem, a tkwiąc w związku bez przyszłości, traciłam i czas i energię.

- Kochanie, pamiętaj, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Widocznie musieliście oboje swoje przeżyć, aby trafić na siebie – uśmiechnęła się ciepło do Magdy – Maciek opowiadał mi trochę o twoim poprzednim związku. Bez szczegółów, ale wspominał, że wyszłaś z niego pokiereszowana. Przykro mi to mówić, ale może w innym momencie życia byście się nie spotkali. Tak na to wszystko popatrz.

Magda milczała. Matylda popatrzyła na wnuki.  Kiwnęła głową w ich stronę.

 Była prawie dwudziesta druga, Magda leżała dużym łóżku Maćka i czytała książkę. Nagle usłyszała ciche kroki, a po chwili w drzwiach sypialni zobaczyła małą postać trzymającą w rączce misia.

- Kacperku, dlaczego nie śpisz? – podeszła do chłopca

- Obudziłem się i nie mogę zasnąć

- Przyśniło ci się coś niemiłego czy tęsknisz za tatą?

- Trochę tęsknię za tatą – przyznał mały

Magda przytuliła chłopca, ale z jego twarzy wyczytała, że tęsknota za ojcem nie jest jedynym problemem.

- Chodź ze mną do kuchni – wzięła chłopca za rękę – zrobię ci ciepłego mleka z miodem. To pomaga zasnąć

- Naprawdę? – zdziwił się mały zaspanym głosem

- Naprawdę. Moja babcia mi takie robiła, kiedy nie mogłam spać. Ciepłe mleko z odrobiną miodu.

Na płycie indukcyjnej postawiła rondelek, wlała trochę wyjętego z lodówki mleka. Kiedy płyn był ciepły dodała łyżeczkę miodu. Przelała do kubeczka, podała chłopcu. Chwycił naczynie w rączki i wypił duszkiem.

- Dobre – oblizał się

- Cieszę się. Teraz czas spać. Wrócisz do swojego łóżeczka?

- Tak. A pójdziesz ze mną?

- Pewnie, jeśli poczujesz się lepiej.

Kacper wziął misia i podreptał do swojego pokoju.

Położył się w łóżeczku, przytulił maskotkę. Magda okryła go dokładnie kołdrą. Przysiadła na podłodze i gładziła chłopca po głowie.

- Magda, a to źle jak ktoś ma tylko mamę, albo tylko tatę? – zapytał patrząc uważnie na Magdę

W głowie Magdy zapaliła się lampka ostrzegawcza. Czuła, że chłopca coś gnębi. Wiedziała, że delikatnie musi wybadać jaki Kacper ma problem.

- Absolutnie nie. Skąd ci to przyszło do głowy?

- Tak pytam – odpowiedział, ale Magda nie wyglądała na przekonaną

- Kacperku. Nie ma nic złego w tym, że ktoś ma tylko mamę albo tylko tatę. Tak się czasem życie układa. Akurat ty i Klara macie wspaniałego tatę.

Magda przełknęła ślinę. Pora była późna, ale nie chciała zostawiać chłopca bez odpowiedzi.

- Ja na przykład nie znam swojego taty. Odszedł jak byłam malutka.

- To mieszkałaś tylko z mamą?

- Nie do końca. Moja mama często wyjeżdżała. Mieszkałam głównie z babcią i ciocią.

- Twoja mama cię nie kochała? - usłyszała za plecami głos Klary, która obudziła się i z ciekawością przysłuchiwała się rozmowie

Magda odwróciła się w stronę dziewczynki.

- Pewnie kochała. Na swój sposób. Ale bardzo kochała i kocha też swoją pracę, dlatego wyjeżdżała i nadal często wyjeżdża.

- A nasza mama? Kochała nas? – Klara patrzyła prosto na Magdę

Magda przełknęła ślinę.

- A co mówił wam tata? – zapytała żeby trochę zyskać na czasie i przygotować jak najlepszą odpowiedź. Nie podobało jej się dokąd zmierza ta rozmowa. Nie czuła się upoważniona do dawania im odpowiedzi na takie pytania. Ale to były tylko małe dzieci. I widocznie, co musiała przyznać ze smutkiem, czekały na odpowiedź, której być może dotąd nie otrzymały.

- Tata powiedział, że była chora – smutno powiedział Kacper – i dlatego wyjechała

- Hm, nie wiem czy była chora. Nie znałam waszej mamy. Wydaje mi się jednak, że może odeszła bo bała się, że nie będzie umiała kochać was tak bardzo jak na to zasługujecie. Może bała się, że nie będzie potrafiła opiekować się wami tak, jak potrzebujecie. Cudowne z was dzieciaki. Macie tatę i babcię, którzy bardzo was kochają.

- A ciebie? – zza kołdry wyglądały tylko oczy Klary – ciebie też mamy?

-  Mnie też macie – Magda ze ściśniętym gardłem pogłaskała dziewczynkę po jasnej czuprynie

Pocałowała dzieci w główki. Przymknęła drzwi i wyszła z ich pokoju. Przechodząc przez kuchnię prawie zderzyła się z Matyldą. Starsza pani odstawiała szklankę po wodzie na ociekacz przy zlewie. Jej oczy błyszczały od łez.

- Widzisz teraz? – zapytała – te dzieciaki cię uwielbiają. Ufają ci. Przepraszam, podsłuchałam waszą rozmowę – powiedziała widząc pytające spojrzenie Magdy. Mnie nigdy nie pytały o Beatę. A Maciek, na ile znam swojego syna, odpowiadał im pewnie wymijająco. Dla niego to ciężki temat. Uścisnęła rękę Magdy i poszła do swojego pokoju.

Magda położyła się w łóżku, ale sen nie przychodził. Zastanawiała się jak najlepiej wybadać co męczy Kacpra. Myślała, czy powinna czekać na powrót Maćka, czy powinna sama działać. Nie chciała zawieść małego, który najpewniej poczuł, że może jej zaufać. Chłopiec coś w sobie dusił, ale zdawała sobie sprawę, że sam nic nie powie. Raczej zamknie się w sobie. Klara była zupełnie inna niż brat. Otwarta, śmiała, wygadana. W tej bezpośredniej dziewczynce Magda widziała swoją szansę.

Rozdział 23
03 maja 2023, 13:04

Magda była w trakcie wideo konsultacji z pacjentem, kiedy zabrzęczała jej komórka. Maciek. Odrzuciła połączenie, wysłała wiadomość, że oddzwoni. Maciej jednak nie dawał za wygraną. Magda zmarszczyła brwi. Maciek nigdy nie dzwonił kiedy miał dyżur  w klinice. Już wiedziała, że coś musiało się stać. Przestraszyła się. Od razu pomyślała, że coś stało się jemu, albo dzieciom.

- Madziu! -  krzyknął Maciek, kiedy oddzwoniła. Najwyraźniej Maciek stał na ulicy. Magda słyszała dzwonek tramwajów, kroki ludzi na chodniku, piknięcie zamka w samochodzie – Magda, mam do ciebie prośbę. Właściwie jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc – w głosie Maćka słychać było strach. Teraz Magda usłyszała trzaśnięcie drzwi, odgłos zapalanego silnika.

- Co się stało? Maciek?!

- Moja mama zasłabła. Wyszedłem z kliniki, muszę do niej jechać. Może zawieźć do szpitala.

- O Boże! Wiesz coś więcej?

- Na razie nie. Była u sąsiadki. Tam zasłabła. Pani Maria wezwała pogotowie.

- Dobrze, że nie była sama.

- Madziu, dzieci są w świetlicy. Czy mogłabyś je odebrać i zabrać do domu? Zadzwonię zaraz do szkoły, poinformuję, że ty po nie przyjdziesz – mówił Maciek jednocześnie wykonując gwałtowne manewry.

- Jasne, nie ma sprawy, o której kończą?

- O piętnastej. Jesteś w domu? Podrzucę ci zaraz klucze do siebie. Możesz poczekać na mnie przed klatką?  – powiedział słysząc potwierdzenie na swoje wcześniejsze pytanie.

Nie wyłączając silnika, przez szybę podał Magdzie klucze do swojego mieszkania, jednocześnie myśląc o tym, że musi dorobić jej dodatkowy komplet.

Magda wróciła do mieszkania, spojrzała zegarek. Do szkoły dzieci nie miała daleko, do zakończenia ich lekcji zostały dwie godziny. Dosypała kotce karmy do miseczki, spakowała laptopa do przenośnego etui. Wzięła też kilka rzeczy na przebranie, nie wiedziała jak długo Maćka nie będzie, jego nieobecność może się przedłużyć w zależności od tego jak rozwinie się sytuacja z Matyldą. Zamknęła drzwi i pojechała w stronę szkoły bliźniaków. Wchodząc do gwarnego hallu, w którym szumiało niczym w ulu zastanowiła się kiedy ostatni raz była w szkole. To mogło być w liceum. Weszła na drugie piętro, odszukała właściwą salę. Pod drzwiami stało kilku rodziców, najwyraźniej też czekających na swoje pociechy. Zadzwonił dzwonek, po chwili drzwi klasy się otworzyły i na korytarz z krzykiem wypadła grupa ośmiolatków. Ponad głowami innych uczniów Magda dojrzała Klarę i Kacpra rozglądających się nerwowo dookoła. Przykucnęła. Zauważyli ją, zrobili zdziwione miny, ale po króciutkiej chwili rzucili się Magdzie na szyję. Magda ich wyściskała, wytłumaczyła zaskoczonym jej obecnością dzieciom, że tata musiał pojechać z babcią do lekarza, po czym wstała i podała rękę przyglądającej im się kobiecie.

- Dzień dobry. Magda Lisicka – wyciągnęła rękę do kobiety i przedstawiła się

- Tak, pan Maciej dzwonił z informacją, że dzisiaj to pani odbierze dzieci – Magda czuła, jak wychowawczyni lustruje ją wzrokiem – to, co dzieciaki? Do jutra? – kobieta nachyliła się i przebiła z bliźniakami piątki.

- Tak, do jutra. Do widzenia – odpowiedziały bliźniaki chórem. Dzieci chwyciły Magdę za rękę z obu stron i ruszyli w stronę wyjścia ze szkoły. Nie widzieli jak wychowawczyni klasy drugiej be odprowadza ich wzrokiem.

 

Po powrocie do domu, pozwoliła dzieciom  odrabiać lekcje przy stole w salonie. Zdawała sobie sprawę, że zaistniała sytuacja na pewno jest dla dzieci nienaturalna. Kiedy dwie główki  pochyliły się nad zadaniem domowym Magda poszła do kuchni przygotować dzieciom podwieczorek. Czekając aż mleko na budyń się zagotuje wybrała numer Maćka. Odebrał dosyć szybko.

- Madziu? Wszystko w porządku?

- Tak, już jesteśmy w domu. Jak mama?

- Jesteśmy na izbie przyjęć, robią jej badania. Potem pewnie będziemy czekać na wyniki i konsultację lekarza

- To dobrze, tu jest wszystko pod kontrolą. Skup się na mamie.

- Dziękuję ci

Rozłączyli się, w czasie ich krótkiej rozmowy budyń był gotowy. Magda rozlała go do miseczek i podeszła do dzieci. Zerknęła do ćwiczeń, które miały rozłożone przed sobą. Zadania wypełniane były starannie, nie wymagały jej pomocy. Dzieci szybko uwinęły się obowiązkami. Z piskiem radości przyjęły propozycję Magdy, aby na kolację zrobić pizzę. Dodatkową atrakcją była wyprawa do pobliskiego marketu po niezbędne składniki. Każdy miał zrobić taką, na jaką miał ochotę. Po zakupach wykorzystali jeszcze ładną pogodę, aby dzieci mogły pobawić się na placu zabaw.

W domu maluchy z ochotą przystąpiły do działania. Zagniatały ciasto, smarowały sosem pomidorowym drożdżowe placki. Następnie każdy nakładał to, co lubił. Kacper i Magda nie zapomnieli o ulubionym ananasie, a Magda dodała nawet kilka plasterków banana aby dzieci mogły spróbować jak to smakuje. Dla Maćka też robili pizzę. Na jego krążek każdy nałożył coś od siebie. Czekając, aż kolacja się upiecze, Magda zagoniła dzieci do łazienki. Dopilnowała aby spakowały plecaki na kolejny dzień w szkole i w końcu zasiedli do uczty. Maciek nie odzywał się, a Magda nie chciała zawracać mu głowy. Po kolacji, kiedy dzieci umyły zęby i leżały w łóżkach poczytała im bajkę.

- Posiedzisz trochę z nami? – zapytała cicho Klara

- Oczywiście kochanie – Magda pogładziła dziewczynkę po główce – może coś wam zaśpiewać?

- Tak – odezwał się Kacper

Magda odszukała w pamięci teksty i melodie znanych jej piosenek. Nie były to kołysanki, raczej piosenki zapamiętane z wycieczek, obozów czy po prostu radiowe przeboje z czasów, kiedy była nastolatką. Po chwili oddechy dzieci się wyrównały. Magda przykryła je kołderkami, zostawiła jedną zapaloną lampkę i wyszła z pokoju. Drzwi zostawiła uchylone. Zaparzyła sobie herbatę i usiadła przed telewizorem. Nie mogła się jednak skupić na żadnym programie. Maciek nadal się nie odzywał. Nie zauważyła, kiedy zasnęła. Obudziło ją zgrzytanie klucza w zamku. Wstała, wyrwana ze snu poczuła nagły chłód dlatego na ramiona narzuciła koc którym się wcześniej przykryła. Podeszła do ścianki oddzielającej salon od przedpokoju. Maciek zdjął już buty, odwiesił kurtkę do szafy i poszedł do łazienki umyć ręce.

- Jak mama? – zapytała cicho kiedy Maciek pojawił się w kuchni

- W porządku. Chyba na strachu się skończy. Jutro będą robić jej dodatkowe badania, ale lekarze mówią, że to na pewno nie był zawał.

- Całe szczęście. Chodź, usiądź, zmęczony jesteś. Zrobię ci herbaty. Na pewno jesteś głodny.

Magda poszła do kuchni, a Maciek nalał sobie do szklaneczki trochę whisky. Usiadł przy wyspie, potarł dłońmi zmęczoną twarz. Upił niewielki łyk trunku.

- Daj to. To teraz nie najlepszy pomysł – wyjęła mu z rąk szklaneczkę, w zamian za to postawiła przed nim parujący kubek i talerz  – napij się herbaty i zjedz coś ciepłego.

- Dziękuję – popatrzył na nią z wdzięcznością i zabrał się za jedzenie – zostaniesz dzisiaj? – spojrzał na Magdę,  a ona pokiwała głową.

W tej chwili nagła myśl przeszyła głowę Maćka. Popatrzył na stojącą naprzeciwko niego kobietę. Wziął jej rękę, pogładził swoim kciukiem.

- Kocham cię Magda – poczuł, że to jest właściwy moment na to wyznanie

- Wiem. Ja też cię kocham – odpowiedziała cicho czując ucisk w gardle.

 

- Wiesz – odezwał się kiedy leżeli już w łóżku – dzisiaj pierwszy raz w takiej nagłej sytuacji nie musiałem zastanawiać się co się dzieje w domu, czy czasem opiekunka już nie musi wyjść, wiedziałem, że wszystko jest pod kontrolą. Mogłem zostać z mamą, poczekać na przyjęcie na oddział. Ze spokojną głową. Dzięki tobie – położył się na plecach, pocałował Magdę w czoło, a ona wtuliła się w jego ramiona. Nie musieli nic mówić. Oboje zdali sobie sprawę, że zrobili kolejny krok.

 

Pani Matylda, mama Maćka, wciąż była w szpitalu i przechodziła kolejne badania. Maciek jeździł do niej po pracy, rozmawiał z lekarzami. Magda w tym czasie odbierała dzieci ze szkoły i wracała z nimi do domu. Wieczorem jechała do siebie albo zostawała u Maćka na noc.

- Mama pojutrze wychodzi ze szpitala – zaczął Maciek, kiedy siedzieli przy kolacji

- To chyba dobrze, co? – odparła Magda gryząc kanapkę

- Niby tak, dostanie skierowanie do sanatorium. Tak na już. Na szczęście udało się załatwić wyjazd za trzy tygodnie

- O, to bardzo szybko. Niech jedzie, odpocznie, nabierze sił – Magda zaczęła zbierać talerze ze stołu

- Niby tak – Maciek zebrał ze stołu kubki i poszedł za Magdą do kuchni – ale do czasu jej wyjazdu nie chciałbym jej zostawiać samej.

- To oczywiste, że musi do czasu wyjazdu zamieszkać tutaj – Magda wstawiała naczynia do zmywarki

- No tak, tylko wiesz. Jestem w kropce bo w przyszłym tygodniu miałem lecieć do Monachium.

- Rzeczywiście! Masz konferencję – Magda uderzyła się otwartą dłonią w czoło

Maciek pokiwał w zamyśleniu głową.

- Maćku, wiem, że zależy ci na tej konferencji. Szykowałeś się do niej od dawna – kontynuowała – może wobec tego, jeśli nie będziesz miał nic przeciwko temu, ja mogłabym się przenieść na te kilka dni tutaj. Mama nie byłaby sama, dzieci byłyby zaopiekowane. A ty mógłbyś lecieć.

Maciek popatrzył na nią z niedowierzaniem.

- Naprawdę mogłabyś to zrobić? – upewniał się

Zarzuciła mu ręce na szyję, pocałowała – Naprawdę. Leć.

Rozdział 22
03 maja 2023, 13:03

Od urodzin bliźniaków znajomość Magdy i Maćka nabrała jeszcze większych rumieńców. Wspólne chwile wykradali już nie tylko dla siebie. Udało im się też spędzać czas wspólnie z Klarą i Kacprem. Chodzili do kina, odwiedzali ulubione pizzerie. W weekendy wybierali się na spacery po mieście, a jeśli pogoda nie dopisała Magda jechała do Maćka i zostawała na cały weekend. Grali w gry planszowe, oglądali telewizję. Dzieci rysowały razem z Magdą i stała się ona jedyną osobą, której w weekendy pokazywały swoje zeszyty i książki. Zarówno Magda, jak i Maciek niejednokrotnie łapali się na myślach, które napawały je strachem. Nie wypowiedzieli jednak na głos swoich obaw zgodnie z myślą, że jeśli ich nie wypowiedzą to nic złego się nie stanie. Magda, będąc psychologiem zdawała sobie sprawę, że skrywanie emocji nie przyniesie niczego dobrego. Dlatego wykorzystała moment, kiedy zostali z Maćkiem sami. Dzieci już spały, Maciek nalał wina do kieliszków, podał jeden z nich Magdzie. Dziewczyna upiła łyk czerwonego trunku i stanęła twarzą do okna. Popatrzyła w dal.

- Martwi cię coś? – usłyszała za plecami głos Maćka, pogrążona w myślach nie zauważyła kiedy podszedł

- Tak, właściwie to tak – ze zdumieniem zobaczyła zaskoczenie w oczach mężczyzny

- Opowiesz mi o tym? – jego głos był niepewny

Usiadła na sofie i popatrzyła na mężczyznę, który teraz stał tyłem do okna i patrzył na nią.

- Boję się Maćku – zawiesiła na chwilę głos, jakby zastanawiała się jakich słów użyć – boję się, że stanie się coś – znowu się zawahała – coś między nami i to skrzywdzi Klarę i Kacpra – zerknęła na Maćka i kontynuowała – wiem, że moje obawy pewnie są na wyrost, ale byłabym nierozsądna gdybym o tym nie myślała. Jestem pod wrażeniem jak szybko oni zaakceptowali mnie w waszym życiu. I gdyby coś między nami się popsuło…

Maciek podszedł do Magdy, odstawił swój kieliszek na stolik kawowy, przyklęknął przed nią i przytrzymał ją za kolana.

- Madziu, posłuchaj – zaczął patrząc prosto w jej oczy – skłamałbym gdybym powiedział, że o tym nie myślę. Że się nie boję. Myślę, że to zupełnie normalne. Wchodząc w związek ze mną, związałaś się również z Klarą i Kacprem. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dla ciebie łatwe. My, dorośli, damy sobie radę. Wytłumaczymy sobie ewentualne niepowodzenie, a dzieci pewnych rzeczy mogą nie zrozumieć. Wydaje mi się jednak – usiadł na sofie obok Magdy – że nie możemy pozwolić aby te myśli, ten strach miał władzę nad nami. Cieszmy się tym, co mamy, a nie martwmy tym, co może się stać – patrzył na Magdę, która obserwowała, jak czerwony płyn przelewa się po ściankach kieliszka. Usiadł obok dziewczyny, objął ją ramieniem, zatopił nos i usta w jej miękkich, czarnych włosach. Delikatny zapach szamponu Magdy wciąż go otumaniał i powodował, że natychmiast miał ochotę wtulić się w nią i tak już zostać na długi czas. Pragnął odpędzić od niej wszystkie niepokojące myśli, uspokoić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

Magda podwinęła nogi pod siebie, wodziła palcem po krawędzi kieliszka. Nadal wydawała się nieobecna i pogrążona w myślach. Po chwili jednak oparła głowę na ramieniu Maćka, który wykorzystując ten ruch zaczął wodzić palcem po ramieniu kobiety. Przysunął ją bliżej do siebie. Magda zasnęła przytulona do niego. Swoje długie nogi wyciągnął na stoliku i cicho włączył telewizor. Lubił te ich wieczory. Cieszyli się sobą, wystarczyła im wzajemna obecność. Nie lubił kiedy musieli się rozstać, kiedy Magda wracała do siebie, a on i dzieci zostawali w ciszy. Ze zdumieniem któregoś dnia zauważył, że po wyjściu Magdy robi się jakoś ciszej. Niby wszystko było tak samo. Dzieciaki dokazywały, oglądały bajki, przekrzykiwały się, ale jednak brakowało jej głosu, śmiechu, obecności.

Rozdział 21
29 kwietnia 2023, 11:40

Przez ciemne zasłony nieśmiało wpadały pierwsze promienie budzącego się dnia.  Kiedy Maciek otworzył oczy, pierwszy raz od lat zauważył, że nie jest w swoim łóżku sam. Odwrócił się w stronę Magdy, odgarnął jej włosy z twarzy. Ten delikatny ruch rozbudził śpiącą kobietę. Podłożyła rękę pod głowę i uśmiechnęła się do mężczyzny.

- Dzień dobry

- Dzień dobry – uklęknął nad Magdą, opierając łokcie po obu stronach jej głowy.

Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Znowu złączyli się w namiętnym pocałunku. Maciek najchętniej zostałby w łóżku z wtuloną w  niego Magdą. Wiedział jednak, że dziewczyna denerwuje się tym, że bliźniaki mogą wbiec niespodziewanie do sypialni. Znał swoje dzieci, wiedział, że nie mają w zwyczaju, zwłaszcza w dni wolne, wychodzić z łóżek przed dziewiątą. Jeśli już zdarzy im się obudzić wcześniej wybiorą zabawę w swoim pokoju niż spacer do pokoju ojca. Był prawie pewny, że tak też byłoby w tym przypadku. Szanował jednak Magdę, nie chciał aby się denerwowała. Wiedział, że już ta pierwsza, spędzona w jego mieszkaniu, noc była dla niej stresująca. I nie chodziło o ich relację, a o to, że mogą zostać przyłapani w niezręcznej, intymnej sytuacji.

- Kawy? – zapytał Maciek muskając delikatnie płatek ucha Magdy

- Poproszę – odpowiedziała prosto w jego usta

Magda włożyła swoje wczorajsze ubranie. Maciek mimo weekendu również założył jeansy i kolorowy t-shirt. Poszli do kuchni. Po chwili z filiżanek roznosił się przyjemny, pobudzający aromat. Ze śniadaniem mieli poczekać aż dzieci wstaną. Magda usiadła z nogą opartą na siedzisku krzesła, a Maciek rozstawiał na stole talerzyki, sztućce, karafkę z sokiem i różne smakołyki. Sery, wędlinę, pokrojone w plasterki ogórki, płatki w szklanym słoiku i mleko w dzbanuszku. W wiklinowym koszyku pyszniły się bułki i rogale.

- Z jajkami poczekamy na maluchy, co?

- Oczywiście – Magda upiła łyk kawy – zawsze tak jecie? – wskazała głową na stół

- Nie zawsze, staramy się siadać razem w weekendy, ale też nie zawsze wychodzi. To zależy do której dzieciaki śpią – zaśmiał się.

Nagle usłyszeli na panelach tupot małych stópek. Dzieci wpadły do salonu z głośnym „dzień dobry” i w piżamach zasiadły przy stole. Sprawiały wrażenie jakby obecność Magdy nie zrobiła na nich wrażenia, a wręcz przeciwnie, była czymś naturalnym. Magda pomyślała, że Dominik nigdy by jej nie pozwolił na jedzenie w piżamie. A jeśli nawet to nie obyłoby się bez komentarzy o lenistwie, konieczności sprzątania, a nawet, że Magda to flejtuch. Dominik zanim usiadł do stołu, musiał być ubrany, uczesany, zęby musiały być umyte. Nie było mowy aby chodzić dłużej w piżamie czy poleżeć w łóżku. Magda czasem na przekór, byłemu chłopakowi, specjalnie zostawała w piżamie, mając nadzieję, że może to jego zachęci. Pod jego spojrzeniami, szybko jednak z tego rezygnowała. Nie chciała prowokować zbędnych komentarzy, które skutecznie psuły jej nastrój na resztę dnia. Popatrzyła na dzieci Maćka. Poszturchując się nalewały mleko do miseczek, nic sobie nie robiąc z tego, że trochę białego płynu znalazło się na stole. Maciek też zdawał się tego nie zauważać. Gdyby coś takiego miało miejsce przed nosem Dominika, pewnie padłby niewybredny komentarz o jedzących świniach. Tak, takie też się zdarzały.

Dzieci wyrywały sobie słoik z płatkami, ale po spokojnej, acz stanowczej uwadze ojca uspokoiły się. Magda siedziała zamyślona, co nie uszło uwadze Maćka.

- Hej, o czym myślisz? Odpłynęłaś gdzieś.

- Słucham? – zapytała nieprzytomnie

- Pytałem na jakie jajko masz ochotę? – przypatrzył się uważnie Magdzie – sadzone, na miękko, na twardo, omlet?

- Aż taki mam wybór? – jej śmiech zabrzmiał nieco sztucznie – Maćku, nie rób sobie kłopotu. Zrób takie jak sobie.

- Okej, czyli omlet – mrugnął do niej.

Po chwili przed Magdą stanął talerz, na którym leżał apetycznie wyglądający omlet Do masy jajecznej Maciej wrzucił szczypiorek, suszone pomidory, trochę szynki. Wierzch posypał mozzarellą. Magdzie przypomniały się śniadania u babci. Kiedy u niej nocowała, babcia też jej takie serwowała. No, może bez suszonych pomidorów i mozzarelli, które przecież w czasach dzieciństwa Magdy były niedostępne.

- Powiesz, nad czym tak się zamyśliłaś? – Maciek wrócił do tematu kiedy już sprzątnął stół, a dzieci pobiegły się ubrać. Spojrzał uważniej na Magdę.

- Nic ważnego. Naprawdę. Nie ma o czym mówić.

Maciek usiadł na krześle, naprzeciwko dziewczyny. Położył jej ręce na kolanach i przysunął się bliżej. Nie dawał za wygraną. Z miny Magdy wnioskował, że jej myśli były niewesołe.

- Magda, nagle odpłynęłaś gdzieś myślami. Byłaś całkowicie nieobecna. Co się dzieje? Powiedz mi, proszę.

- Przepraszam – pogładziła mężczyznę po policzku – to jest czasem silniejsze ode mnie. Nie tak łatwo odepchnąć przeszłość. Dzisiejszy poranek uświadomił mi ile rzeczy robiłam wbrew sobie. Najbardziej jestem na siebie zła, że na to pozwalałam.

Maciek w zamyśleniu pokiwał głową.  Dopili kawę, zjedli po kawałku tortu, który został z poprzedniego dnia. Magda zaczęła zbierać swoje rzeczy.

- Może zostań jeszcze trochę? – Maciek zaszedł ją od tylu – zjemy obiad, obejrzymy jakiś film. Potem cię odwiozę do domu – nie przestawał kusić

Magda popatrzyła na niego. Chęć pozostania z nimi walczyła z potrzebą wyjścia i zdystansowania się. Zastanawiała się czy relacja z Maćkiem za bardzo się nie rozpędza. On miał swoją poukładaną codzienność, plan dnia nakreślony przez pracę i szkołę dzieci. Ona była dość niezależna. Jej grafik wyznaczały umówione wcześniej konsultacje, do przychodni wpadała sporadycznie i na poważnie rozważała czy z działalnością nie przenieść się całkowicie do internetu. Nie musiała zrywać się bladym świtem, sama wyznaczała sobie zadania i godziny pracy. Ich światy były tak różne.

Ze zdziwieniem dla samej siebie skinęła głową. Twarz Maćka rozciągnęła się w uśmiechu. Magda spięła włosy na czubku głowy, swoją koszulę ponownie zmieniła na t-shirt Maćka. Mężczyzna poszedł do kuchni. Nie chciał pomocy, którą mu zaoferowała. Dziewczyna zasiadła wobec tego na sofie w salonie przyglądając się Maćkowi. Dominik rzadko gotował, a jeśli już to w jego działania były chaotyczne, hałasował, wyrzucał z siebie uwagi dotyczące bałaganu w szafkach. Zostawiał po sobie bałagan, który ona musiała posprzątać. W ruchach Maćka nie było nic przypadkowego. Magda zastanawiała się czy wynika to z jego zawodu, gdzie musi działać precyzyjnie i nie może być mowy o niezaplanowanych ruchach, które mogłyby skrzywdzić pacjenta.

Z głośników sączyła się przyjemna muzyka. Magda znowu odpłynęła na chwilę myślami. Kiedy mieszkała z Dominikiem, muzyki słuchała tylko wtedy, kiedy była sama. Kiedy ekschłopak wracał do domu, od razu wyłączała radio, albo przełączała się na słuchawki. Jeśli ona tego nie zrobiła, Dominik, nie zwracając uwagi na Magdę, włączał telewizor. Cofając się myślami wstecz musiała przyznać, że to była pierwsza czynność jaką wykonywał po przekroczeniu progu ich mieszkania. Coraz częściej  Magda zdawała sobie sprawę, że żyła w zamknięciu, odizolowaniu. Z niezadowoleniem pokręciła głową, kiedy dotarło do niej, że sama się na to zgodziła. Mimowolnie zacisnęła pięści.

Do salonu przyszedł Kacper rozkładając na stole kredki i kartki. Chłopiec usiadł w taki sposób, że, kiedy podniósł głowę, mógł zerkać na Magdę. Podeszła do stołu, usiadła obok Kacpra, który z wysuniętym językiem zapamiętale coś rysował. Popatrzyła na rysunek. Był bardzo kolorowy i szczegółowy. Między krzywymi drzewami chłopiec narysował niebieską taflę jeziora. Nie pominął drewnianego pomostu. Na wodzie unosiły się łabędzie. Dokoła wody wyrastały zielone krzewy. Kiedy Magda przyjrzała się dokładniej pod jednym z krzewów dostrzegła szarego łabędzia, który szyję miał skierowaną w stronę podniesionego skrzydła.

- Pięknie rysujesz – pochwaliła go Magda wzruszona, że chłopiec zapamiętał historię, którą opowiedziała jemu i Klarze podczas spaceru

- Masz. Chcesz porysować ze mną? – nieśmiało zagadnął Magdę i posunął w jej stronę kredki i kartki

- Jasne. Mam narysować coś konkretnego?

- Rysuj co chcesz – Kacper podsunął kartkę jeszcze bliżej ręki Magdy.

Magda zamyśliła się. Nie była specjalnie uzdolniona plastycznie. Nie pamiętała czy jako dziecko lubiła rysować. Jednak kiedy po śmierci babci sprzątała jej mieszkanie, znalazła swoje koślawe dzieła podpisane datą i tym, co przedstawiają. Dominowały księżniczki, ośnieżone łańcuchy górskie i kwietne łąki. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Jej ręka sama odnalazła odpowiednie formy i kolory. Po chwili oboje z Kacprem byli pochyleni nad swoimi kartkami. Przyszła Klara, która usiadła po drugiej stronie Magdy i również zajęła się rysowaniem.

- Ładnie – pochwalił chłopiec patrząc na rysunek Magdy przedstawiający wzburzone falami morze. Na niebie płynęły obłoki, gdzieniegdzie udało jej się umieścić mewę. Magda przekrzywiła głowę, krytycznie oceniając swoje dzieło. Musiała przyznać, że nie było najgorsze.

Na całą trójkę z uśmiechem patrzył Maciek, który wstawił makaronową zapiekankę do piekarnika i usiadł na sofie. Pomyślał, że taki obrazek chciałby widywać częściej. Jego dzieci musiały wyczuć dobrą energię płynącą od Magdy bo z zadziwiającą łatwością przyjęły jej obecność w ich domu. Jakby bywała tu od dawna i było zupełnie naturalnym, że spędzają razem czas. Zdawał sobie sprawę, że musi działać powoli. Nie może przestraszyć Magdy. W przeciwieństwie do niego, jej rany na pewno jeszcze się nie zabliźniły. Świadczyły o tym choćby te krótkie chwile, kiedy Magda pogrążała się we własnych myślach. Wiedział, że zamyślona wraca na chwilę do przeszłości. Ich spotkanie było tyleż nieoczekiwane, co dobrze rokujące. Od pierwszych chwil był między nimi jakiś rodzaj chemii, chociaż oboje starali się to ukryć i nie dać po sobie poznać, że jakaś siła ciągnie ich do siebie. Początkowo podchodzili do siebie nieśmiało. Każdy gest, słowo było wyważone. Przy czym Maciek nie chciał Magdy przestraszyć, a ona bała się wejścia w nieznane kiedy była krótko po rozstaniu. Od rozstania Magdy z Dominikiem nie minął rok. Na pewno było wiele spraw, które musiała ułożyć sobie w głowie. A Maciek musiał dać jej tyle czasu, ile potrzebowała. Przez chwilę przestraszył się, że może pospieszył się zbytnio zapoznając ją z dziećmi. Magda nie dała po sobie nic takiego poznać, jednak teraz myśląc o tym nie był pewien. Czy rzeczywiście, jak mówiła kiedy stali przy stadninie, jest gotowa się wpasować w jego rytm? Może tylko tak powiedziała bo tak wypadało?  Może powiedziała tak, pod wpływem emocji? Może to dzieje się za szybko i dla niej jest za wcześnie? Nie, powiedziałaby – pomyślał. Wątpliwości jednak go nie opuściły. Popatrzył na pochylone nad stołem głowy. Pogrążony  w myślach przeoczył moment kiedy dzieci przyniosły swoje ćwiczenia i zeszyty i  teraz jedno przez drugie pokazywały Magdzie starannie wypełnione książki, chwaliły się zdobytymi pieczątkami i przechwalały, kto lepiej wykonał zadania.

Magda dyplomatycznie chwaliła każde z dzieci z uwagą przeglądając podsuwane pod nos książki. Od czasu do czasu zadawała pytania i patrząc na dzieci słuchała odpowiedzi. Cały czas utrzymywała kontakt wzrokowy z dziećmi, ani na chwilę nie dała im odczuć, że jest zmęczona, czy znudzona. W tej chwili najważniejsze były te dwie małe osóbki łaknące jej uwagi. Dzieci na co dzień przebywające tylko z ojcem, nie licząc wychowawczyni w szkole, pań ze świetlicy, od czasu do czasu opiekunki i babci, przylgnęły do Magdy i chłonęły każde jej słowo. Nawet buntownicza Klara siedziała spokojnie, pogrążona w rozmowie z dziewczyną taty. Maciek czuł, że gdyby im z Magdą nie wyszło, nieudany związek będzie miał konsekwencje nie tylko dla nich. Pragnął zapewnić swoim pociechom wszystko, co najlepsze. Wiedział, że wszyscy potrzebują kobiecej obecności w ich życiu. Czy Magda była właśnie tą kobietą, która wniesie spokój  i nową energię do ich codzienności? Bardzo tego pragnął, choć wiedział, że na jakiekolwiek deklaracje jest zdecydowanie za wcześnie.

 

Alarm piekarnika dał znać, że obiad jest gotowy. Dzieci wyniosły swoje rzeczy, Magda rozłożyła na stole talerze i sztućce. Maciek postawił naczynie z parującym daniem. Magda musiała przyznać, że zapach był obłędny. Zjedli razem, rozmawiając i śmiejąc się. Po obiedzie zasiedli na sofie i obejrzeli bajkę w telewizji. Kiedy film się skończył, za oknem zaczął zapadać zmierzch. Magda zmieniła t-shirt Maćka na swoją koszulę i zaczęła się ubierać. Cała trójką żegnali ją w przedpokoju. Magda kucnęła aby pożegnać się z bliźniakami, a wtedy dwie pary małych rączek zawisły na jej szyi tak, że runęli na podłogę. Wybuchła salwa śmiechu.  Maciek z rozczuleniem przyglądał się tej scenie. Kiedy Magda stanęła przed nim przyciągnął ją do siebie i złożył na ustach delikatny pocałunek. Z dołu rozległo się „a fuuu”. Roześmieli się oboje. W drzwiach Magda odwróciła się, pomachała dzieciom, Maćkowi posłała całusa i wyszła na chłodny, wczesnowiosenny wieczór. Uszła jeszcze kilka kroków, po czym znowu się odwróciła. Okna salonu na drugim piętrze były rozświetlone, a za szybą zauważyła dwie małe postacie machające do niej. Odmachała z uśmiechem i ruszyła w kierunku przystanku.

 

Ledwie przestąpiła próg swojego mieszkania jej nóg dopadła stęskniona kotka domagająca się zaległej dawki pieszczot. Magda nakarmiła swoją futrzastą przyjaciółkę, zaparzyła herbatę i z kubkiem parującego napoju usiadła na sofie. Zamyślona popatrzyła w jaśniejące za oknami światła miasta. Wczoraj o tej porze siedziała wtulona w ramiona Maćka. Wspomnienie pełnej namiętności nocy i wydarzeń dzisiejszego dnia wywołało uśmiech na twarzy Magdy. Przypomniała sobie bliźniaki, które obsiadły ją dzisiaj. Wspólne rysowanie, przeglądanie zeszytów i książek. Magda czuła, jak bardzo te dzieci spragnione są uwagi kogoś, kto będzie mógł skupić się tylko na nich. Zdawała sobie sprawę, że Maciek w codziennej gonitwie mimo, że na pewno robi co może aby dać z siebie jak najwięcej, nie jest w stanie w stu procentach poświęcić się potrzebom dzieci. Niewątpliwie ta trójka potrzebowała kogoś, kto przywróciłby równowagę i nowe pierwiastki w ich życiu. Tylko, czy tą osobą była ona? Bliźniaki zdobyły serce Magdy od pierwszego spotkania. Zwłaszcza nieco wycofany Kacper obudził w niej matczyne uczucia. Magda miała trzydzieści pięć lat. Większość jej koleżanek miała już dzieci, mężów. Jej życie potoczyło się trochę inaczej. Nie użalała się jednak nad sobą. Przyjmowała z uśmiechem to, co podsunął jej los z wysoko podniesioną głową. Po wyprowadzce od Dominika było jej ciężko. Z pomocą przyjaciół pozbierała się jednak. Noworoczny wyjazd, spotkanie Maćka, tchnęło w nią nową energię i obudziło uśpione emocje. Może tak miało być? Może właśnie mieli się spotkać? Może taki był dla nich plan?