W czasie kiedy Magda walczyła o każdy oddech nieświadomy niczego Maciek robił zakupy w Monachium. Zapomniał o incydencie z Justyną z poprzedniego wieczora. Cieszył się, że wraca do domu. Poczuł, że chce być już w swoim mieszkaniu z Magdą i dziećmi. Postanowił, że zaraz po powrocie zaproponuje Magdzie aby się do niego wprowadziła. Co prawda wcześniej nie poruszali tego tematu, ale był przekonany, że ona myśli podobnie. I tak większość czasu spędzali razem w jego mieszkaniu. Spakował prezenty do walizki, zamknął hotelowy pokój i taksówką pojechał na lotnisko.
Oczekiwaniu na lot towarzyszyło mu dziwne uczucie. Irracjonalny niepokój pomieszany z podekscytowaniem. Nie do końca podobało mu się to uczucie. Uśmiechał się jednak na myśl o czekającym go spotkaniu z ukochaną i bliźniakami. Lot minął mu szybko na wyobrażaniu sobie jak teraz mogłyby wyglądać ich wspólne dni. Czuł, że nie przestaje się uśmiechać.
Pierwszy raz poczuł, że coś może być nie tak, kiedy po wylądowaniu wybrał numer, a telefon Magdy milczał. Próbował do niej dzwonić kiedy wsiadł do auta, ale nadal bezskutecznie. Nagle telefon zaczął się gotować od napływających nieodebranych połączeń i wiadomości. Zwłaszcza jedna z nich wbiła go w fotel.
Hania: Pogotowie przywiozło do nas Magdę. Jest pod tlenem. Zadzwoń jak wylądujesz.
Nie wiedział co się dzieje. Zakręciło mu się w głowie. Jakie pogotowie? Magda w szpitalu? Przekraczając normy prędkości pojechał do domu. Zaniepokojona Matylda zdała mu relację z ostatnich wydarzeń. Szybko przywitał się z dziećmi i tak, jak stał pognał do szpitala. Po drodze wybrał numer żony kuzyna.
- Maciek?! Jesteś już w Polsce?
- Tak, właśnie jadę do ciebie. Co z nią?!
- Powiem ci jak się spotkamy. Będę czekać pod wejściem. Jedź ostrożnie
Ręce mu się trzęsły i serce waliło w piersi kiedy kupował bilet parkingowy, a potem lawirując między samochodami biegł w kierunku wejścia do budynku szpitala. Hania już na niego czekała. W białym kitlu, ze służbową plakietką i zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Niestety, na razie niewiele ci mogę powiedzieć – zaczęła – przywieźli ją z atakiem duszności – zrobiliśmy komplet badań. Tomograf, rezonans, endoskopię. Nic nie wykazały. Czekamy na wyniki krwi pod kątem alergii – mówiła kiedy wjeżdżali windą na drugie piętro, gdzie znajdował się oddział wewnętrzny, na którym pracowała.
- A jaki ogólnie jest jej stan? – Maciek czuł jak łamie mu się głos
- Poza trudnościami z oddychaniem jest w porządku. Może coś ją zdenerwowało? Czasem ludzie tak reagują. Neurologicznie nic nie znaleźliśmy, wobec tego ten atak mógł mieć podłoże nerwowe.
- Wczoraj wieczorem rozmawialiśmy. Nic nie wskazywało na to, że coś niepokojącego się wydarzyło – zastanawiał się mężczyzna szybkim krokiem przemierzając szpitalny korytarz
Na krześle pod drzwiami sali, gdzie leżała Magda, zobaczył skuloną Kamilę. Podszedł do niej i delikatnie dotknął ramienia kobiety.
- Cześć Kama. Dziękuję ci. Hania mówiła, że dzięki twojej błyskawicznej reakcji Magda szybko znalazła się pod opieką lekarzy
- Cześć. Akurat byłyśmy w mieście na kawie kiedy to się stało – uwadze Maćka nie uszło, że Kamila dziwnie na niego patrzy
- Kamila, czy ty wiesz co mogło spowodować taki atak?
Kobieta spojrzała na stojącą obok lekarkę.
- Nie, raczej nie.
Hania przyjrzała się Kamili. Z jej ruchów i tonu głosu odczytała, że ta być może wie coś, ale ta informacja jest przeznaczona tylko dla Maćka.
- Zostawię was. Maciek, możesz do niej wejść na krótko, ale uprzedzam. Magda dostała leki i śpi. Gdybyście mieli pytania będę w swoim gabinecie – uścisnęła pokrzepiająco ramię Maćka i odeszła.
Zanim wszedł do sali, Maciek usiadł na krześle i wzrokiem pokazał aby Kamila zrobiła to samo.
- Mam wrażenie, że coś wiesz tylko nie chciałaś mówić przy Hance – zaczął
- Słuchaj Maciek powiem wprost, Magda jest bardzo w tobie zakochana, zależy jej na dzieciach. Dawno jej takiej szczęśliwej nie widziałam – urwała przełykając głośno ślinę
- Ale jest jakieś ale, prawda? – mężczyzna potarł dłonią zmęczoną twarz
- Sama nie wiem co o tym myśleć. Wczoraj wieczorem Magda dostała to – wyciągnęła w stronę mężczyzny swój telefon – mam nadzieję, że masz na to wytłumaczenie. Jeśli nie to nie mieszaj jej w głowie, okej? – dodała sucho
Maciek zbladł kiedy spojrzał na ekran podsuniętego mu przed oczy urządzenia.
- Justyna – wyszeptał – po prostu w to nie wierzę – uwadze Kamilli nie uszło, że jego palce zaciskają się w pięści – co za tupet. Posłuchaj Kama, nie wiem od kogo Magda to dostała, ale to jakaś bzdura. Z tą dziewczyną nie łączy mnie nic poza tym, że odbywa u nas w klinice praktyki – zawiesił głos.
Nagle zrozumiał. Te wszystkie gesty jakie Justyna wykonywała w jego kierunku. Przygotowane przed jego przyjściem stanowisko pracy, skrupulatnie ułożone karty pacjentów, jakiś cukierek przy klawiaturze. Plan zajęć układała tak, aby to jemu jak najwięcej asystować przy pacjentach. Ale przecież on nigdy nie dał jej do zrozumienia, że ich relacja mogłaby wykroczyć poza ustalone ramy nauczyciel-praktykant.
- Cholera jasna! – przeklął głośno wstając i uderzając pięścią w ścianę – to się nie dzieje
Kamila pojechała do domu. Maciek wszedł do sali. Magda leżała przykryta białym, szpitalnym prześcieradłem z maską tlenową na twarzy. W pomieszczeniu rozlegało się miarowe pikanie aparatury monitorującej jej stan. Przysunął sobie krzesło i ciężko na nim usiadł. Wziął w ręce dłoń Magdy i przycisnął do ust. Nagle poczuł się strasznie zmęczony. Nie wiedział ile czasu tak przesiedział, kiedy podniósł głowę za oknem było już ciemno. Hania załatwiła aby mógł przy łóżku ukochanej spędzać tyle czasu, ile chce. Magda nie miała innych bliskich. Jej matka znowu gdzieś wyjechała i w mieście została tylko Kamila i on.
Nagle poczuł, jak na jego ręku coś się zaciska. To była dłoń Magdy. Dziewczyna obudziła się i zdezorientowanym wzrokiem wodziła dokoła zadając nieme pytania gdzie się znajduje i co się stało.
- Leż spokojnie – uspokoił ją, kiedy próbowała się podnieść – jesteś w szpitalu. Zaraz zawołam lekarza – to mówiąc wyszedł z sali i skierował się do gabinetu lekarza dyżurnego. Po chwili na korytarzu rozległy się pospieszne kroki, a do pokoju wszedł lekarz w towarzystwie pielęgniarki. Zaraz za nimi niemal wbiegł Maciek. Starszy lekarz spojrzał na monitor stojący przy łóżku pacjentki, zdjął jej maskę z twarzy.
- Pani Magdo – zaczął, miał miły, spokojny głos – jest pani w szpitalu. Rano przywiozła panią karetka. Coś pani pamięta?
- Tylko tyle, że nagle zrobiło mi się strasznie słabo a potem nie mogłam oddychać – cicho odpowiedziała
- A czy coś pani jadła, albo piła?
- Od wczoraj nic, a dzisiaj tylko kawę z koleżanką w kawiarni.
- Rozumiem. A coś mogło panią zdenerwować? – dopytywał medyk – chcielibyśmy poznać przyczynę tego ataku
- Nie, nie przypominam sobie nic takiego – Magda szybko zerknęła na Maćka
- No dobrze – westchnął doktor - w takim razie jutro przeprowadzimy ostatnie badanie. Zrobimy spirometrię. Na razie wszystko wskazuje na atak astmy, czy kiedy miała już pani takie napady?
- Nigdy
- Proszę teraz odpocząć – lekarz pokiwał głową, pielęgniarka coś zanotowała w karcie wiszącej na poręczy szpitalnego łóżka. Jutro powinniśmy panią wypisać do domu. Pani Kasiu proszę odłączyć kroplówkę. Nie będzie już potrzebna
Po wyjściu lekarza i pielęgniarki Magda odwróciła głowę, nie chciała patrzeć na Maćka.
- Magda, nic nie mów. Wiem co cię zdenerwowało. Kamila mi powiedziała – zaczął tłumaczyć Maciek drżącym głosem kiedy znowu usiadł przy łóżku dziewczyny
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać, dobrze? – odwróciła głowę w stronę ściany – jutro do tego wrócimy. Jestem zmęczona
Maciek poczuł jak cały się napina.
- Odpocznij teraz w takim razie. Daj znać jutro po badaniach, przyjadę po ciebie – westchnął ciężko, wstał, pocałował Magdę w czoło i wyszedł z sali cicho zamykając za sobą drzwi.
Mimo późnej pory od razu po wyjściu z budynku wybrał numer Tomasza. Zrelacjonował mu ostanie wydarzenia. Tomasz był w szoku. Wspólnie uradzili plan działania. Zanim dojechał do domu Maciek jeszcze prawie godzinę kręcił się bez celu po mieście. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie.