29 kwietnia 2023, 11:40
Przez ciemne zasłony nieśmiało wpadały pierwsze promienie budzącego się dnia. Kiedy Maciek otworzył oczy, pierwszy raz od lat zauważył, że nie jest w swoim łóżku sam. Odwrócił się w stronę Magdy, odgarnął jej włosy z twarzy. Ten delikatny ruch rozbudził śpiącą kobietę. Podłożyła rękę pod głowę i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Dzień dobry
- Dzień dobry – uklęknął nad Magdą, opierając łokcie po obu stronach jej głowy.
Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Znowu złączyli się w namiętnym pocałunku. Maciek najchętniej zostałby w łóżku z wtuloną w niego Magdą. Wiedział jednak, że dziewczyna denerwuje się tym, że bliźniaki mogą wbiec niespodziewanie do sypialni. Znał swoje dzieci, wiedział, że nie mają w zwyczaju, zwłaszcza w dni wolne, wychodzić z łóżek przed dziewiątą. Jeśli już zdarzy im się obudzić wcześniej wybiorą zabawę w swoim pokoju niż spacer do pokoju ojca. Był prawie pewny, że tak też byłoby w tym przypadku. Szanował jednak Magdę, nie chciał aby się denerwowała. Wiedział, że już ta pierwsza, spędzona w jego mieszkaniu, noc była dla niej stresująca. I nie chodziło o ich relację, a o to, że mogą zostać przyłapani w niezręcznej, intymnej sytuacji.
- Kawy? – zapytał Maciek muskając delikatnie płatek ucha Magdy
- Poproszę – odpowiedziała prosto w jego usta
Magda włożyła swoje wczorajsze ubranie. Maciek mimo weekendu również założył jeansy i kolorowy t-shirt. Poszli do kuchni. Po chwili z filiżanek roznosił się przyjemny, pobudzający aromat. Ze śniadaniem mieli poczekać aż dzieci wstaną. Magda usiadła z nogą opartą na siedzisku krzesła, a Maciek rozstawiał na stole talerzyki, sztućce, karafkę z sokiem i różne smakołyki. Sery, wędlinę, pokrojone w plasterki ogórki, płatki w szklanym słoiku i mleko w dzbanuszku. W wiklinowym koszyku pyszniły się bułki i rogale.
- Z jajkami poczekamy na maluchy, co?
- Oczywiście – Magda upiła łyk kawy – zawsze tak jecie? – wskazała głową na stół
- Nie zawsze, staramy się siadać razem w weekendy, ale też nie zawsze wychodzi. To zależy do której dzieciaki śpią – zaśmiał się.
Nagle usłyszeli na panelach tupot małych stópek. Dzieci wpadły do salonu z głośnym „dzień dobry” i w piżamach zasiadły przy stole. Sprawiały wrażenie jakby obecność Magdy nie zrobiła na nich wrażenia, a wręcz przeciwnie, była czymś naturalnym. Magda pomyślała, że Dominik nigdy by jej nie pozwolił na jedzenie w piżamie. A jeśli nawet to nie obyłoby się bez komentarzy o lenistwie, konieczności sprzątania, a nawet, że Magda to flejtuch. Dominik zanim usiadł do stołu, musiał być ubrany, uczesany, zęby musiały być umyte. Nie było mowy aby chodzić dłużej w piżamie czy poleżeć w łóżku. Magda czasem na przekór, byłemu chłopakowi, specjalnie zostawała w piżamie, mając nadzieję, że może to jego zachęci. Pod jego spojrzeniami, szybko jednak z tego rezygnowała. Nie chciała prowokować zbędnych komentarzy, które skutecznie psuły jej nastrój na resztę dnia. Popatrzyła na dzieci Maćka. Poszturchując się nalewały mleko do miseczek, nic sobie nie robiąc z tego, że trochę białego płynu znalazło się na stole. Maciek też zdawał się tego nie zauważać. Gdyby coś takiego miało miejsce przed nosem Dominika, pewnie padłby niewybredny komentarz o jedzących świniach. Tak, takie też się zdarzały.
Dzieci wyrywały sobie słoik z płatkami, ale po spokojnej, acz stanowczej uwadze ojca uspokoiły się. Magda siedziała zamyślona, co nie uszło uwadze Maćka.
- Hej, o czym myślisz? Odpłynęłaś gdzieś.
- Słucham? – zapytała nieprzytomnie
- Pytałem na jakie jajko masz ochotę? – przypatrzył się uważnie Magdzie – sadzone, na miękko, na twardo, omlet?
- Aż taki mam wybór? – jej śmiech zabrzmiał nieco sztucznie – Maćku, nie rób sobie kłopotu. Zrób takie jak sobie.
- Okej, czyli omlet – mrugnął do niej.
Po chwili przed Magdą stanął talerz, na którym leżał apetycznie wyglądający omlet Do masy jajecznej Maciej wrzucił szczypiorek, suszone pomidory, trochę szynki. Wierzch posypał mozzarellą. Magdzie przypomniały się śniadania u babci. Kiedy u niej nocowała, babcia też jej takie serwowała. No, może bez suszonych pomidorów i mozzarelli, które przecież w czasach dzieciństwa Magdy były niedostępne.
- Powiesz, nad czym tak się zamyśliłaś? – Maciek wrócił do tematu kiedy już sprzątnął stół, a dzieci pobiegły się ubrać. Spojrzał uważniej na Magdę.
- Nic ważnego. Naprawdę. Nie ma o czym mówić.
Maciek usiadł na krześle, naprzeciwko dziewczyny. Położył jej ręce na kolanach i przysunął się bliżej. Nie dawał za wygraną. Z miny Magdy wnioskował, że jej myśli były niewesołe.
- Magda, nagle odpłynęłaś gdzieś myślami. Byłaś całkowicie nieobecna. Co się dzieje? Powiedz mi, proszę.
- Przepraszam – pogładziła mężczyznę po policzku – to jest czasem silniejsze ode mnie. Nie tak łatwo odepchnąć przeszłość. Dzisiejszy poranek uświadomił mi ile rzeczy robiłam wbrew sobie. Najbardziej jestem na siebie zła, że na to pozwalałam.
Maciek w zamyśleniu pokiwał głową. Dopili kawę, zjedli po kawałku tortu, który został z poprzedniego dnia. Magda zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Może zostań jeszcze trochę? – Maciek zaszedł ją od tylu – zjemy obiad, obejrzymy jakiś film. Potem cię odwiozę do domu – nie przestawał kusić
Magda popatrzyła na niego. Chęć pozostania z nimi walczyła z potrzebą wyjścia i zdystansowania się. Zastanawiała się czy relacja z Maćkiem za bardzo się nie rozpędza. On miał swoją poukładaną codzienność, plan dnia nakreślony przez pracę i szkołę dzieci. Ona była dość niezależna. Jej grafik wyznaczały umówione wcześniej konsultacje, do przychodni wpadała sporadycznie i na poważnie rozważała czy z działalnością nie przenieść się całkowicie do internetu. Nie musiała zrywać się bladym świtem, sama wyznaczała sobie zadania i godziny pracy. Ich światy były tak różne.
Ze zdziwieniem dla samej siebie skinęła głową. Twarz Maćka rozciągnęła się w uśmiechu. Magda spięła włosy na czubku głowy, swoją koszulę ponownie zmieniła na t-shirt Maćka. Mężczyzna poszedł do kuchni. Nie chciał pomocy, którą mu zaoferowała. Dziewczyna zasiadła wobec tego na sofie w salonie przyglądając się Maćkowi. Dominik rzadko gotował, a jeśli już to w jego działania były chaotyczne, hałasował, wyrzucał z siebie uwagi dotyczące bałaganu w szafkach. Zostawiał po sobie bałagan, który ona musiała posprzątać. W ruchach Maćka nie było nic przypadkowego. Magda zastanawiała się czy wynika to z jego zawodu, gdzie musi działać precyzyjnie i nie może być mowy o niezaplanowanych ruchach, które mogłyby skrzywdzić pacjenta.
Z głośników sączyła się przyjemna muzyka. Magda znowu odpłynęła na chwilę myślami. Kiedy mieszkała z Dominikiem, muzyki słuchała tylko wtedy, kiedy była sama. Kiedy ekschłopak wracał do domu, od razu wyłączała radio, albo przełączała się na słuchawki. Jeśli ona tego nie zrobiła, Dominik, nie zwracając uwagi na Magdę, włączał telewizor. Cofając się myślami wstecz musiała przyznać, że to była pierwsza czynność jaką wykonywał po przekroczeniu progu ich mieszkania. Coraz częściej Magda zdawała sobie sprawę, że żyła w zamknięciu, odizolowaniu. Z niezadowoleniem pokręciła głową, kiedy dotarło do niej, że sama się na to zgodziła. Mimowolnie zacisnęła pięści.
Do salonu przyszedł Kacper rozkładając na stole kredki i kartki. Chłopiec usiadł w taki sposób, że, kiedy podniósł głowę, mógł zerkać na Magdę. Podeszła do stołu, usiadła obok Kacpra, który z wysuniętym językiem zapamiętale coś rysował. Popatrzyła na rysunek. Był bardzo kolorowy i szczegółowy. Między krzywymi drzewami chłopiec narysował niebieską taflę jeziora. Nie pominął drewnianego pomostu. Na wodzie unosiły się łabędzie. Dokoła wody wyrastały zielone krzewy. Kiedy Magda przyjrzała się dokładniej pod jednym z krzewów dostrzegła szarego łabędzia, który szyję miał skierowaną w stronę podniesionego skrzydła.
- Pięknie rysujesz – pochwaliła go Magda wzruszona, że chłopiec zapamiętał historię, którą opowiedziała jemu i Klarze podczas spaceru
- Masz. Chcesz porysować ze mną? – nieśmiało zagadnął Magdę i posunął w jej stronę kredki i kartki
- Jasne. Mam narysować coś konkretnego?
- Rysuj co chcesz – Kacper podsunął kartkę jeszcze bliżej ręki Magdy.
Magda zamyśliła się. Nie była specjalnie uzdolniona plastycznie. Nie pamiętała czy jako dziecko lubiła rysować. Jednak kiedy po śmierci babci sprzątała jej mieszkanie, znalazła swoje koślawe dzieła podpisane datą i tym, co przedstawiają. Dominowały księżniczki, ośnieżone łańcuchy górskie i kwietne łąki. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Jej ręka sama odnalazła odpowiednie formy i kolory. Po chwili oboje z Kacprem byli pochyleni nad swoimi kartkami. Przyszła Klara, która usiadła po drugiej stronie Magdy i również zajęła się rysowaniem.
- Ładnie – pochwalił chłopiec patrząc na rysunek Magdy przedstawiający wzburzone falami morze. Na niebie płynęły obłoki, gdzieniegdzie udało jej się umieścić mewę. Magda przekrzywiła głowę, krytycznie oceniając swoje dzieło. Musiała przyznać, że nie było najgorsze.
Na całą trójkę z uśmiechem patrzył Maciek, który wstawił makaronową zapiekankę do piekarnika i usiadł na sofie. Pomyślał, że taki obrazek chciałby widywać częściej. Jego dzieci musiały wyczuć dobrą energię płynącą od Magdy bo z zadziwiającą łatwością przyjęły jej obecność w ich domu. Jakby bywała tu od dawna i było zupełnie naturalnym, że spędzają razem czas. Zdawał sobie sprawę, że musi działać powoli. Nie może przestraszyć Magdy. W przeciwieństwie do niego, jej rany na pewno jeszcze się nie zabliźniły. Świadczyły o tym choćby te krótkie chwile, kiedy Magda pogrążała się we własnych myślach. Wiedział, że zamyślona wraca na chwilę do przeszłości. Ich spotkanie było tyleż nieoczekiwane, co dobrze rokujące. Od pierwszych chwil był między nimi jakiś rodzaj chemii, chociaż oboje starali się to ukryć i nie dać po sobie poznać, że jakaś siła ciągnie ich do siebie. Początkowo podchodzili do siebie nieśmiało. Każdy gest, słowo było wyważone. Przy czym Maciek nie chciał Magdy przestraszyć, a ona bała się wejścia w nieznane kiedy była krótko po rozstaniu. Od rozstania Magdy z Dominikiem nie minął rok. Na pewno było wiele spraw, które musiała ułożyć sobie w głowie. A Maciek musiał dać jej tyle czasu, ile potrzebowała. Przez chwilę przestraszył się, że może pospieszył się zbytnio zapoznając ją z dziećmi. Magda nie dała po sobie nic takiego poznać, jednak teraz myśląc o tym nie był pewien. Czy rzeczywiście, jak mówiła kiedy stali przy stadninie, jest gotowa się wpasować w jego rytm? Może tylko tak powiedziała bo tak wypadało? Może powiedziała tak, pod wpływem emocji? Może to dzieje się za szybko i dla niej jest za wcześnie? Nie, powiedziałaby – pomyślał. Wątpliwości jednak go nie opuściły. Popatrzył na pochylone nad stołem głowy. Pogrążony w myślach przeoczył moment kiedy dzieci przyniosły swoje ćwiczenia i zeszyty i teraz jedno przez drugie pokazywały Magdzie starannie wypełnione książki, chwaliły się zdobytymi pieczątkami i przechwalały, kto lepiej wykonał zadania.
Magda dyplomatycznie chwaliła każde z dzieci z uwagą przeglądając podsuwane pod nos książki. Od czasu do czasu zadawała pytania i patrząc na dzieci słuchała odpowiedzi. Cały czas utrzymywała kontakt wzrokowy z dziećmi, ani na chwilę nie dała im odczuć, że jest zmęczona, czy znudzona. W tej chwili najważniejsze były te dwie małe osóbki łaknące jej uwagi. Dzieci na co dzień przebywające tylko z ojcem, nie licząc wychowawczyni w szkole, pań ze świetlicy, od czasu do czasu opiekunki i babci, przylgnęły do Magdy i chłonęły każde jej słowo. Nawet buntownicza Klara siedziała spokojnie, pogrążona w rozmowie z dziewczyną taty. Maciek czuł, że gdyby im z Magdą nie wyszło, nieudany związek będzie miał konsekwencje nie tylko dla nich. Pragnął zapewnić swoim pociechom wszystko, co najlepsze. Wiedział, że wszyscy potrzebują kobiecej obecności w ich życiu. Czy Magda była właśnie tą kobietą, która wniesie spokój i nową energię do ich codzienności? Bardzo tego pragnął, choć wiedział, że na jakiekolwiek deklaracje jest zdecydowanie za wcześnie.
Alarm piekarnika dał znać, że obiad jest gotowy. Dzieci wyniosły swoje rzeczy, Magda rozłożyła na stole talerze i sztućce. Maciek postawił naczynie z parującym daniem. Magda musiała przyznać, że zapach był obłędny. Zjedli razem, rozmawiając i śmiejąc się. Po obiedzie zasiedli na sofie i obejrzeli bajkę w telewizji. Kiedy film się skończył, za oknem zaczął zapadać zmierzch. Magda zmieniła t-shirt Maćka na swoją koszulę i zaczęła się ubierać. Cała trójką żegnali ją w przedpokoju. Magda kucnęła aby pożegnać się z bliźniakami, a wtedy dwie pary małych rączek zawisły na jej szyi tak, że runęli na podłogę. Wybuchła salwa śmiechu. Maciek z rozczuleniem przyglądał się tej scenie. Kiedy Magda stanęła przed nim przyciągnął ją do siebie i złożył na ustach delikatny pocałunek. Z dołu rozległo się „a fuuu”. Roześmieli się oboje. W drzwiach Magda odwróciła się, pomachała dzieciom, Maćkowi posłała całusa i wyszła na chłodny, wczesnowiosenny wieczór. Uszła jeszcze kilka kroków, po czym znowu się odwróciła. Okna salonu na drugim piętrze były rozświetlone, a za szybą zauważyła dwie małe postacie machające do niej. Odmachała z uśmiechem i ruszyła w kierunku przystanku.
Ledwie przestąpiła próg swojego mieszkania jej nóg dopadła stęskniona kotka domagająca się zaległej dawki pieszczot. Magda nakarmiła swoją futrzastą przyjaciółkę, zaparzyła herbatę i z kubkiem parującego napoju usiadła na sofie. Zamyślona popatrzyła w jaśniejące za oknami światła miasta. Wczoraj o tej porze siedziała wtulona w ramiona Maćka. Wspomnienie pełnej namiętności nocy i wydarzeń dzisiejszego dnia wywołało uśmiech na twarzy Magdy. Przypomniała sobie bliźniaki, które obsiadły ją dzisiaj. Wspólne rysowanie, przeglądanie zeszytów i książek. Magda czuła, jak bardzo te dzieci spragnione są uwagi kogoś, kto będzie mógł skupić się tylko na nich. Zdawała sobie sprawę, że Maciek w codziennej gonitwie mimo, że na pewno robi co może aby dać z siebie jak najwięcej, nie jest w stanie w stu procentach poświęcić się potrzebom dzieci. Niewątpliwie ta trójka potrzebowała kogoś, kto przywróciłby równowagę i nowe pierwiastki w ich życiu. Tylko, czy tą osobą była ona? Bliźniaki zdobyły serce Magdy od pierwszego spotkania. Zwłaszcza nieco wycofany Kacper obudził w niej matczyne uczucia. Magda miała trzydzieści pięć lat. Większość jej koleżanek miała już dzieci, mężów. Jej życie potoczyło się trochę inaczej. Nie użalała się jednak nad sobą. Przyjmowała z uśmiechem to, co podsunął jej los z wysoko podniesioną głową. Po wyprowadzce od Dominika było jej ciężko. Z pomocą przyjaciół pozbierała się jednak. Noworoczny wyjazd, spotkanie Maćka, tchnęło w nią nową energię i obudziło uśpione emocje. Może tak miało być? Może właśnie mieli się spotkać? Może taki był dla nich plan?