Archiwum 29 kwietnia 2023


Rozdział 21
29 kwietnia 2023, 11:40

Przez ciemne zasłony nieśmiało wpadały pierwsze promienie budzącego się dnia.  Kiedy Maciek otworzył oczy, pierwszy raz od lat zauważył, że nie jest w swoim łóżku sam. Odwrócił się w stronę Magdy, odgarnął jej włosy z twarzy. Ten delikatny ruch rozbudził śpiącą kobietę. Podłożyła rękę pod głowę i uśmiechnęła się do mężczyzny.

- Dzień dobry

- Dzień dobry – uklęknął nad Magdą, opierając łokcie po obu stronach jej głowy.

Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Znowu złączyli się w namiętnym pocałunku. Maciek najchętniej zostałby w łóżku z wtuloną w  niego Magdą. Wiedział jednak, że dziewczyna denerwuje się tym, że bliźniaki mogą wbiec niespodziewanie do sypialni. Znał swoje dzieci, wiedział, że nie mają w zwyczaju, zwłaszcza w dni wolne, wychodzić z łóżek przed dziewiątą. Jeśli już zdarzy im się obudzić wcześniej wybiorą zabawę w swoim pokoju niż spacer do pokoju ojca. Był prawie pewny, że tak też byłoby w tym przypadku. Szanował jednak Magdę, nie chciał aby się denerwowała. Wiedział, że już ta pierwsza, spędzona w jego mieszkaniu, noc była dla niej stresująca. I nie chodziło o ich relację, a o to, że mogą zostać przyłapani w niezręcznej, intymnej sytuacji.

- Kawy? – zapytał Maciek muskając delikatnie płatek ucha Magdy

- Poproszę – odpowiedziała prosto w jego usta

Magda włożyła swoje wczorajsze ubranie. Maciek mimo weekendu również założył jeansy i kolorowy t-shirt. Poszli do kuchni. Po chwili z filiżanek roznosił się przyjemny, pobudzający aromat. Ze śniadaniem mieli poczekać aż dzieci wstaną. Magda usiadła z nogą opartą na siedzisku krzesła, a Maciek rozstawiał na stole talerzyki, sztućce, karafkę z sokiem i różne smakołyki. Sery, wędlinę, pokrojone w plasterki ogórki, płatki w szklanym słoiku i mleko w dzbanuszku. W wiklinowym koszyku pyszniły się bułki i rogale.

- Z jajkami poczekamy na maluchy, co?

- Oczywiście – Magda upiła łyk kawy – zawsze tak jecie? – wskazała głową na stół

- Nie zawsze, staramy się siadać razem w weekendy, ale też nie zawsze wychodzi. To zależy do której dzieciaki śpią – zaśmiał się.

Nagle usłyszeli na panelach tupot małych stópek. Dzieci wpadły do salonu z głośnym „dzień dobry” i w piżamach zasiadły przy stole. Sprawiały wrażenie jakby obecność Magdy nie zrobiła na nich wrażenia, a wręcz przeciwnie, była czymś naturalnym. Magda pomyślała, że Dominik nigdy by jej nie pozwolił na jedzenie w piżamie. A jeśli nawet to nie obyłoby się bez komentarzy o lenistwie, konieczności sprzątania, a nawet, że Magda to flejtuch. Dominik zanim usiadł do stołu, musiał być ubrany, uczesany, zęby musiały być umyte. Nie było mowy aby chodzić dłużej w piżamie czy poleżeć w łóżku. Magda czasem na przekór, byłemu chłopakowi, specjalnie zostawała w piżamie, mając nadzieję, że może to jego zachęci. Pod jego spojrzeniami, szybko jednak z tego rezygnowała. Nie chciała prowokować zbędnych komentarzy, które skutecznie psuły jej nastrój na resztę dnia. Popatrzyła na dzieci Maćka. Poszturchując się nalewały mleko do miseczek, nic sobie nie robiąc z tego, że trochę białego płynu znalazło się na stole. Maciek też zdawał się tego nie zauważać. Gdyby coś takiego miało miejsce przed nosem Dominika, pewnie padłby niewybredny komentarz o jedzących świniach. Tak, takie też się zdarzały.

Dzieci wyrywały sobie słoik z płatkami, ale po spokojnej, acz stanowczej uwadze ojca uspokoiły się. Magda siedziała zamyślona, co nie uszło uwadze Maćka.

- Hej, o czym myślisz? Odpłynęłaś gdzieś.

- Słucham? – zapytała nieprzytomnie

- Pytałem na jakie jajko masz ochotę? – przypatrzył się uważnie Magdzie – sadzone, na miękko, na twardo, omlet?

- Aż taki mam wybór? – jej śmiech zabrzmiał nieco sztucznie – Maćku, nie rób sobie kłopotu. Zrób takie jak sobie.

- Okej, czyli omlet – mrugnął do niej.

Po chwili przed Magdą stanął talerz, na którym leżał apetycznie wyglądający omlet Do masy jajecznej Maciej wrzucił szczypiorek, suszone pomidory, trochę szynki. Wierzch posypał mozzarellą. Magdzie przypomniały się śniadania u babci. Kiedy u niej nocowała, babcia też jej takie serwowała. No, może bez suszonych pomidorów i mozzarelli, które przecież w czasach dzieciństwa Magdy były niedostępne.

- Powiesz, nad czym tak się zamyśliłaś? – Maciek wrócił do tematu kiedy już sprzątnął stół, a dzieci pobiegły się ubrać. Spojrzał uważniej na Magdę.

- Nic ważnego. Naprawdę. Nie ma o czym mówić.

Maciek usiadł na krześle, naprzeciwko dziewczyny. Położył jej ręce na kolanach i przysunął się bliżej. Nie dawał za wygraną. Z miny Magdy wnioskował, że jej myśli były niewesołe.

- Magda, nagle odpłynęłaś gdzieś myślami. Byłaś całkowicie nieobecna. Co się dzieje? Powiedz mi, proszę.

- Przepraszam – pogładziła mężczyznę po policzku – to jest czasem silniejsze ode mnie. Nie tak łatwo odepchnąć przeszłość. Dzisiejszy poranek uświadomił mi ile rzeczy robiłam wbrew sobie. Najbardziej jestem na siebie zła, że na to pozwalałam.

Maciek w zamyśleniu pokiwał głową.  Dopili kawę, zjedli po kawałku tortu, który został z poprzedniego dnia. Magda zaczęła zbierać swoje rzeczy.

- Może zostań jeszcze trochę? – Maciek zaszedł ją od tylu – zjemy obiad, obejrzymy jakiś film. Potem cię odwiozę do domu – nie przestawał kusić

Magda popatrzyła na niego. Chęć pozostania z nimi walczyła z potrzebą wyjścia i zdystansowania się. Zastanawiała się czy relacja z Maćkiem za bardzo się nie rozpędza. On miał swoją poukładaną codzienność, plan dnia nakreślony przez pracę i szkołę dzieci. Ona była dość niezależna. Jej grafik wyznaczały umówione wcześniej konsultacje, do przychodni wpadała sporadycznie i na poważnie rozważała czy z działalnością nie przenieść się całkowicie do internetu. Nie musiała zrywać się bladym świtem, sama wyznaczała sobie zadania i godziny pracy. Ich światy były tak różne.

Ze zdziwieniem dla samej siebie skinęła głową. Twarz Maćka rozciągnęła się w uśmiechu. Magda spięła włosy na czubku głowy, swoją koszulę ponownie zmieniła na t-shirt Maćka. Mężczyzna poszedł do kuchni. Nie chciał pomocy, którą mu zaoferowała. Dziewczyna zasiadła wobec tego na sofie w salonie przyglądając się Maćkowi. Dominik rzadko gotował, a jeśli już to w jego działania były chaotyczne, hałasował, wyrzucał z siebie uwagi dotyczące bałaganu w szafkach. Zostawiał po sobie bałagan, który ona musiała posprzątać. W ruchach Maćka nie było nic przypadkowego. Magda zastanawiała się czy wynika to z jego zawodu, gdzie musi działać precyzyjnie i nie może być mowy o niezaplanowanych ruchach, które mogłyby skrzywdzić pacjenta.

Z głośników sączyła się przyjemna muzyka. Magda znowu odpłynęła na chwilę myślami. Kiedy mieszkała z Dominikiem, muzyki słuchała tylko wtedy, kiedy była sama. Kiedy ekschłopak wracał do domu, od razu wyłączała radio, albo przełączała się na słuchawki. Jeśli ona tego nie zrobiła, Dominik, nie zwracając uwagi na Magdę, włączał telewizor. Cofając się myślami wstecz musiała przyznać, że to była pierwsza czynność jaką wykonywał po przekroczeniu progu ich mieszkania. Coraz częściej  Magda zdawała sobie sprawę, że żyła w zamknięciu, odizolowaniu. Z niezadowoleniem pokręciła głową, kiedy dotarło do niej, że sama się na to zgodziła. Mimowolnie zacisnęła pięści.

Do salonu przyszedł Kacper rozkładając na stole kredki i kartki. Chłopiec usiadł w taki sposób, że, kiedy podniósł głowę, mógł zerkać na Magdę. Podeszła do stołu, usiadła obok Kacpra, który z wysuniętym językiem zapamiętale coś rysował. Popatrzyła na rysunek. Był bardzo kolorowy i szczegółowy. Między krzywymi drzewami chłopiec narysował niebieską taflę jeziora. Nie pominął drewnianego pomostu. Na wodzie unosiły się łabędzie. Dokoła wody wyrastały zielone krzewy. Kiedy Magda przyjrzała się dokładniej pod jednym z krzewów dostrzegła szarego łabędzia, który szyję miał skierowaną w stronę podniesionego skrzydła.

- Pięknie rysujesz – pochwaliła go Magda wzruszona, że chłopiec zapamiętał historię, którą opowiedziała jemu i Klarze podczas spaceru

- Masz. Chcesz porysować ze mną? – nieśmiało zagadnął Magdę i posunął w jej stronę kredki i kartki

- Jasne. Mam narysować coś konkretnego?

- Rysuj co chcesz – Kacper podsunął kartkę jeszcze bliżej ręki Magdy.

Magda zamyśliła się. Nie była specjalnie uzdolniona plastycznie. Nie pamiętała czy jako dziecko lubiła rysować. Jednak kiedy po śmierci babci sprzątała jej mieszkanie, znalazła swoje koślawe dzieła podpisane datą i tym, co przedstawiają. Dominowały księżniczki, ośnieżone łańcuchy górskie i kwietne łąki. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Jej ręka sama odnalazła odpowiednie formy i kolory. Po chwili oboje z Kacprem byli pochyleni nad swoimi kartkami. Przyszła Klara, która usiadła po drugiej stronie Magdy i również zajęła się rysowaniem.

- Ładnie – pochwalił chłopiec patrząc na rysunek Magdy przedstawiający wzburzone falami morze. Na niebie płynęły obłoki, gdzieniegdzie udało jej się umieścić mewę. Magda przekrzywiła głowę, krytycznie oceniając swoje dzieło. Musiała przyznać, że nie było najgorsze.

Na całą trójkę z uśmiechem patrzył Maciek, który wstawił makaronową zapiekankę do piekarnika i usiadł na sofie. Pomyślał, że taki obrazek chciałby widywać częściej. Jego dzieci musiały wyczuć dobrą energię płynącą od Magdy bo z zadziwiającą łatwością przyjęły jej obecność w ich domu. Jakby bywała tu od dawna i było zupełnie naturalnym, że spędzają razem czas. Zdawał sobie sprawę, że musi działać powoli. Nie może przestraszyć Magdy. W przeciwieństwie do niego, jej rany na pewno jeszcze się nie zabliźniły. Świadczyły o tym choćby te krótkie chwile, kiedy Magda pogrążała się we własnych myślach. Wiedział, że zamyślona wraca na chwilę do przeszłości. Ich spotkanie było tyleż nieoczekiwane, co dobrze rokujące. Od pierwszych chwil był między nimi jakiś rodzaj chemii, chociaż oboje starali się to ukryć i nie dać po sobie poznać, że jakaś siła ciągnie ich do siebie. Początkowo podchodzili do siebie nieśmiało. Każdy gest, słowo było wyważone. Przy czym Maciek nie chciał Magdy przestraszyć, a ona bała się wejścia w nieznane kiedy była krótko po rozstaniu. Od rozstania Magdy z Dominikiem nie minął rok. Na pewno było wiele spraw, które musiała ułożyć sobie w głowie. A Maciek musiał dać jej tyle czasu, ile potrzebowała. Przez chwilę przestraszył się, że może pospieszył się zbytnio zapoznając ją z dziećmi. Magda nie dała po sobie nic takiego poznać, jednak teraz myśląc o tym nie był pewien. Czy rzeczywiście, jak mówiła kiedy stali przy stadninie, jest gotowa się wpasować w jego rytm? Może tylko tak powiedziała bo tak wypadało?  Może powiedziała tak, pod wpływem emocji? Może to dzieje się za szybko i dla niej jest za wcześnie? Nie, powiedziałaby – pomyślał. Wątpliwości jednak go nie opuściły. Popatrzył na pochylone nad stołem głowy. Pogrążony  w myślach przeoczył moment kiedy dzieci przyniosły swoje ćwiczenia i zeszyty i  teraz jedno przez drugie pokazywały Magdzie starannie wypełnione książki, chwaliły się zdobytymi pieczątkami i przechwalały, kto lepiej wykonał zadania.

Magda dyplomatycznie chwaliła każde z dzieci z uwagą przeglądając podsuwane pod nos książki. Od czasu do czasu zadawała pytania i patrząc na dzieci słuchała odpowiedzi. Cały czas utrzymywała kontakt wzrokowy z dziećmi, ani na chwilę nie dała im odczuć, że jest zmęczona, czy znudzona. W tej chwili najważniejsze były te dwie małe osóbki łaknące jej uwagi. Dzieci na co dzień przebywające tylko z ojcem, nie licząc wychowawczyni w szkole, pań ze świetlicy, od czasu do czasu opiekunki i babci, przylgnęły do Magdy i chłonęły każde jej słowo. Nawet buntownicza Klara siedziała spokojnie, pogrążona w rozmowie z dziewczyną taty. Maciek czuł, że gdyby im z Magdą nie wyszło, nieudany związek będzie miał konsekwencje nie tylko dla nich. Pragnął zapewnić swoim pociechom wszystko, co najlepsze. Wiedział, że wszyscy potrzebują kobiecej obecności w ich życiu. Czy Magda była właśnie tą kobietą, która wniesie spokój  i nową energię do ich codzienności? Bardzo tego pragnął, choć wiedział, że na jakiekolwiek deklaracje jest zdecydowanie za wcześnie.

 

Alarm piekarnika dał znać, że obiad jest gotowy. Dzieci wyniosły swoje rzeczy, Magda rozłożyła na stole talerze i sztućce. Maciek postawił naczynie z parującym daniem. Magda musiała przyznać, że zapach był obłędny. Zjedli razem, rozmawiając i śmiejąc się. Po obiedzie zasiedli na sofie i obejrzeli bajkę w telewizji. Kiedy film się skończył, za oknem zaczął zapadać zmierzch. Magda zmieniła t-shirt Maćka na swoją koszulę i zaczęła się ubierać. Cała trójką żegnali ją w przedpokoju. Magda kucnęła aby pożegnać się z bliźniakami, a wtedy dwie pary małych rączek zawisły na jej szyi tak, że runęli na podłogę. Wybuchła salwa śmiechu.  Maciek z rozczuleniem przyglądał się tej scenie. Kiedy Magda stanęła przed nim przyciągnął ją do siebie i złożył na ustach delikatny pocałunek. Z dołu rozległo się „a fuuu”. Roześmieli się oboje. W drzwiach Magda odwróciła się, pomachała dzieciom, Maćkowi posłała całusa i wyszła na chłodny, wczesnowiosenny wieczór. Uszła jeszcze kilka kroków, po czym znowu się odwróciła. Okna salonu na drugim piętrze były rozświetlone, a za szybą zauważyła dwie małe postacie machające do niej. Odmachała z uśmiechem i ruszyła w kierunku przystanku.

 

Ledwie przestąpiła próg swojego mieszkania jej nóg dopadła stęskniona kotka domagająca się zaległej dawki pieszczot. Magda nakarmiła swoją futrzastą przyjaciółkę, zaparzyła herbatę i z kubkiem parującego napoju usiadła na sofie. Zamyślona popatrzyła w jaśniejące za oknami światła miasta. Wczoraj o tej porze siedziała wtulona w ramiona Maćka. Wspomnienie pełnej namiętności nocy i wydarzeń dzisiejszego dnia wywołało uśmiech na twarzy Magdy. Przypomniała sobie bliźniaki, które obsiadły ją dzisiaj. Wspólne rysowanie, przeglądanie zeszytów i książek. Magda czuła, jak bardzo te dzieci spragnione są uwagi kogoś, kto będzie mógł skupić się tylko na nich. Zdawała sobie sprawę, że Maciek w codziennej gonitwie mimo, że na pewno robi co może aby dać z siebie jak najwięcej, nie jest w stanie w stu procentach poświęcić się potrzebom dzieci. Niewątpliwie ta trójka potrzebowała kogoś, kto przywróciłby równowagę i nowe pierwiastki w ich życiu. Tylko, czy tą osobą była ona? Bliźniaki zdobyły serce Magdy od pierwszego spotkania. Zwłaszcza nieco wycofany Kacper obudził w niej matczyne uczucia. Magda miała trzydzieści pięć lat. Większość jej koleżanek miała już dzieci, mężów. Jej życie potoczyło się trochę inaczej. Nie użalała się jednak nad sobą. Przyjmowała z uśmiechem to, co podsunął jej los z wysoko podniesioną głową. Po wyprowadzce od Dominika było jej ciężko. Z pomocą przyjaciół pozbierała się jednak. Noworoczny wyjazd, spotkanie Maćka, tchnęło w nią nową energię i obudziło uśpione emocje. Może tak miało być? Może właśnie mieli się spotkać? Może taki był dla nich plan?

 

Rozdział 20
29 kwietnia 2023, 11:38

O czternastej trzydzieści z bijącym sercem zapukała do drzwi Maćka. Otworzył jej z szerokim uśmiechem. Przyciągnął ją do siebie od razu, zaciągnął się waniliowym zapachem jej włosów.

- Nie denerwuj się – szepnął wyczuwając, że Magda jest spięta  – pamiętaj, że jestem obok.

- Postaram się – odwzajemniła pocałunek

Do przedpokoju wbiegły dzieci. Dopadły do Magdy, która przykucnęła aby jej twarz znalazła się na wysokości twarzyczek bliźniaków. Złożyła im życzenia, wręczyła prezenty i wyraziła nadzieję, że tata przymknie oko na dorzucone do prezentu czekolady. Maciek, porozumiewawczo mrugając do Magdy, wyraził zgodę pod warunkiem, że smakołyki nie zostaną zjedzone od razu. Dzieci poszły do pokoju, a on oprowadził Magdę po mieszkaniu.

Musiała przyznać, że było urządzone w ciepłym, skandynawskim stylu. Okna w salonie wychodziły na duży taras. Na podłodze ułożono ciemną deską tarasową, na której ustawiono komplet mebli ogrodowych z grafitowego technorattanu, brakowało tylko miękkich, kolorowych poduszek, które zostały schowane na okres zimy. Z dużych, kamiennych, doniczek wyrastały zielone, strzeliste tuje tworząc naturalną osłonę przed wścibskimi oczami sąsiadów. Nad drzwiami wyjściowymi zamontowana została rozsuwana roleta. Taras wychodził na spokojną, zamkniętą część osiedla i w okresie wiosny i lata na pewno przyjemnie można było spędzać tu czas. Magda z łatwością wyobraziła sobie jak pije tu poranną kawę i czyta książkę, a wieczorem odpoczywa z kieliszkiem wina.

Pod ścianą, przy drzwiach prowadzących na zewnątrz, stały białe witryny wypełnione książkami, szafka pod telewizor z tej samej kolekcji, naprzeciwko wielkiego telewizora ustawiona została błękitna sofa. Na podłodze, przed nią leżał jasnoszary dywan, a na nim stolik kawowy. W salonie stał jeszcze drewniany, w tej chwili rozłożony, stół. Przykryty ładnym obrusem w delikatny wzorek, pastelowa zastawa dobrze komponowała się z całością. W małych miseczkach stały drobne przekąski, obok nich karafki z wodą i sokiem. Granicę między salonem, a aneksem kuchennym wydzielał niewielki półwysep. Zabudowa kuchenna została wykonana pod wymiar. Białe fronty ładnie kontrastowały z drewnianymi blatami. Część blatu roboczego zajmował ekspres do kawy i nowoczesny robot kuchenny. Na płycie indukcyjnej stał czajnik w kolorze eleganckiej czerni. Wszystkie zbędne gadżety były schowane w szafkach. Mimo porządku, jaki panował dookoła, bez problemu dało się wyczuć obecność dzieci.

Magda przysiadła na wysokim barowym stołku stojącym przy półwyspie. Maciek postawił przed nią filiżankę z kawą. Usiadł na drugim stołku. Uśmiechał się obserwując niemy zachwyt wnętrzem jaki malował się na twarzy dziewczyny. Wyglądało na to, że jej początkowe skrępowanie minęło i całkiem rozluźniona poszła za Klarą, która wpadła do salonu, złapała Magdę za rękę i pociągnęła ją aby pokazać pokój swój i brata. Bliźniaki zajmowały dwa pokoje. W jednym pod przeciwległymi ścianami ustawione były dwa dziecięce łóżka, pomiędzy nimi stały niskie szafki z lampkami. Na przeciwległej ścianie wisiały półki zastawione książeczkami i misiami. Za ścianą znajdowała się bawialnia. Tutaj, pod szerokim oknem stały dwa jednakowe biurka. Na podłodze leżał miękki dywan, a otwarte komody w niskiej zabudowie zastawione były grami, pudełkami puzzli, lalkami i pudłami pełnymi klocków. Pod ścianą była rozłożona wielka kolejka na baterie. Siedzący przy niej Kacper z zapałem składał z dołączonych do zestawu klocków, budynek dworca.

Nagle rozległ się dzwonek domofonu. Przyszli pozostali zaproszeni goście. Magda wycofała się do salonu. Słyszała głosy dochodzące z przedpokoju. Piski dzieci, dorosłych próbujących przebić się do nich z życzeniami. Powoli harmider cichł. Maciek podszedł do Magdy, położył jej ręce na ramionach wiedząc, że poznanie jego bliskich na pewno jest dla niej stresujące. Bardzo chciał aby wszyscy się polubili. Pierwsza weszła mama Maćka. Od razu dopadła do Magdy i wyściskała ją serdecznie jakby to nie było ich pierwsze spotkanie.

- Bardzo się cieszę, że w końcu się poznajemy Madziu. Maciek tyle o tobie mówi.

Magda posłała Maćkowi pytające spojrzenie. Ale on tylko rozłożył ręce jakby chciał powiedzieć, że nie ma pojęcia o czym jego mama mówi.

-  Dawno nie był taki radosny – Matylda nic sobie nie robiła ze wzroku jakim zgromił ją jej syn. Zajęła miejsce za stołem i czekała aż pozostali zajmą swoje miejsca. Magda poznała chrzestnych dzieci. Przemek, kuzyn Maćka i jego żona Hania byli lekarzami, mieli dwóch sympatycznych synów, trochę starszych od bliźniaków. Na końcu Maciek przedstawił swojego wspólnika Tomasza, który przyszedł z żoną Ulą. Kobieta była w widocznej już ciąży.

Po odśpiewaniu gromkiego Sto Lat, zjedzeniu zamówionego w cukierni tortu, dorośli pogrążyli się w rozmowie, a dzieci pobiegły do bawialni. Około dziewiętnastej goście zaczęli się zbierać. Magda została wyściskana przez wszystkich. Hania i Ula zaznaczyły, że koniecznie muszą umówić się na kawę i plotki. Kiedy drzwi zamknęły się za ostatnim gościem, Maciek teatralnym gestem otarł pot z czoła. Magda pomogła mu sprzątać ze stołu. Kiedy naczynia znalazły się w zmywarce, resztki tortu w lodówce, a wykąpane bliźniaki leżały w łóżkach usiedli z kieliszkami wina na sofie. W pewnej chwili Maciek pilotem włączył stojący na szafce pod telewizorem sprzęt grający i pokój wypełniły otulające dźwięki muzyki.

- Może zostaniesz? – zagaił cicho Maciek gładząc Magdę po ramieniu.

Spojrzała na niego zaskoczona. Musiała przyznać, że zastanawiała się nad tym zanim wyszła z domu, ale ostatecznie nie przygotowała aby nocować poza domem.

- Nie daj się namawiać – kusił wodząc palcami po szyi Magdy – nie chcę żebyś wychodziła. Podniósł się z kanapy, podał Magdzie rękę. Zaczęli się wolno kołysać w rytm muzyki dobiegającej z głośników piosenki  You are the reason Caluma Scotta. Magda położyła głowę na ramieniu Maćka i mocniej się w niego wtuliła.

- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytała cicho – co dzieci powiedzą jak mnie rano zobaczą?

- Będą zachwycone – odpowiedział.

Zaprowadził Magdę do swojej sypialni. Pokój Maćka położony był przy drzwiach wejściowych, z dala od pozostałych. Z szuflady wyjął t-shirt i podał dziewczynie. W przestronnej łazience Magda wzięła prysznic, przejrzała się w wiszącym na ścianie lustrze. Dostrzegła, że jej oczy błyszczą dziwnym, nieznanym jej dotąd blaskiem. Idąc przez ciche mieszkanie do pokoju Maćka zauważyła ruch w sypialni Klary i Kacpra. Zatrzymała się przy drzwiach. Zobaczyła jak Maciek z czułością gładzi dzieci po głowach, przykrywa je kołderkami, gasi stojące przy łóżeczkach lampki. Nie widział jej, przemknęła cicho do sypialni. Ze skrzyżowanymi nogami usiadła na łóżku. Rozejrzała się dookoła. W przeciwieństwie do pozostałej części mieszkania, sypialnia właściciela utrzymana była w ciemnych, ale ciepłych barwach. Welurowy, granatowy, zagłówek łóżka nadawał temu miejscu przytulności. Z obu stron wezgłowia stały nocne szafki, nad nimi wisiały nocne lampki. Na prawym stoliku  stał elektroniczny budzik, leżała książka i okulary w ciemnym etui. W wychodzących na ulicę oknach wisiały czarne zasłony zasłaniając wyjście na niewielki balkon. Wnękę przy drzwiach zabudowano olbrzymią szafą. Pościel z prawej strony była lekko zmięta, ta z lewej wyglądała na nigdy nieużywaną. Magda pomyślała, że dobrze się czuje w tym wnętrzu. Pomimo tego, sprawiało wrażenie typowo męskiego było też bardzo przytulne. A może to bliskość Maćka tak na nią działała? Zastanowiła się czy, jeśli dane im będzie być razem, zostanie zaakceptowana i czy ona sama będzie umiała wpasować się w tą rodzinę. Wiedziała, że z zasady będzie na przegranej pozycji gdyby bliźniaki jej nie zaakceptowały. Kiedy Maciek przyszedł położył się na łóżku. Pochylił się nad Magdą i zaciągnął się zapachem jej włosów. Był uzależniony od tego zapachu. Przekręcił się na bok. Jedną ręką podpierał głowę, drugą bawił się włosami Magdy.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile razy marzyłem żebyś leżała tu obok mnie – powiedział – jesteś pierwszą kobietą, którą przyprowadziłem do tej sypialni, więcej do tego mieszkania. Jesteś pierwszą, którą przedstawiłem dzieciom i bliskim – dodał cicho.

- Naprawdę?  – zapytała ze zdziwieniem Magda odwracając się w stronę Maćka i gładząc go po policzku.

- Naprawdę. Od lat nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie. Jesteś absolutnie wyjątkowa – Maciek nie przestawał bawić się włosami Magdy, pocałował wnętrze jej dłoni

To była prawda. Maciek skłamałby, gdyby powiedział, że przez te lata, kiedy był sam z dziećmi, z nikim się nie spotykał. Miewał przelotne  romanse z różnymi kobietami. Spotykali się w restauracjach, kinie lub wyjeżdżali na weekendy. Jednak żadna z tych znajomości  nie była na tyle obiecująca, aby zapoznać kobietę z dziećmi i mamą. Zanim poznał Magdę był sam przez ponad rok. Sam przed sobą musiał przyznać, że był już trochę zniechęcony. Właściwie pogodził się z samotnością. Ciągłe lawirowanie między szkołą dzieci, odrabianiem lekcji, dyżurami w klinice, robionymi naprędce zakupami i szybkimi powrotami do domu aby zwolnić opiekunkę, sprawiło, że zapomniał o swoich potrzebach. Dopiero spotkanie z Magdą uświadomiło mu jak bardzo zatracił się w codzienności. Ta dziewczyna obudziła w nim uśpione pragnienia. Kiedy ją poznał poczuł jak bardzo jest samotny. Z każdym dniem Magda stawała mu się bliższa. A kiedy Klara i Kacper pozytywnie zareagowali na Magdę poczuł jak jego serce zalewa fala czułości.

Pogładził miejsce obok siebie. Magda opadła na poduszki wtulając się w mężczyznę.  Nagle chwycił ją i posadził sobie na biodrach. Popatrzył na dziewczynę ubraną w jego koszulkę i pomyślał, że to niezwykle pociągający widok i chciałby go oglądać częściej. Maciek wsunął rękę pod koszulkę Magdy, pogładził ją po nagich plecach i przysunął bliżej siebie. Drugą ręką ujął delikatnie jej twarz, przysunął do swojej i zaczął namiętnie całować. Jej długie włosy opadły na twarz mężczyzny tworząc wokół niej czarną zasłonę. Pragnienie wybuchło z nieznaną im dotąd siłą. Ręce błądziły po rozpalonych ciałach, nienasycone usta składały pocałunki. Szybkie, urywane oddechy mieszały się ze sobą. Spocone ciała sklejały się ze sobą, jęki rozkoszy odbijały się od ścian. Zmęczeni zasnęli w swoich ramionach.

Rozdział 19
29 kwietnia 2023, 10:20

Pogoda zrobiła się prawdziwie wiosenna. Śnieg już stopniał, słońce zaczęło mocno przygrzewać. Nadszedł weekend, Maciek postanowił wykorzystać piękne przedpołudnie i wybrać się z dziećmi do parku. Pomyślał, że to będzie dobry moment na zapoznanie Magdy z dziećmi. Był pewien swoich uczuć do Magdy, wiedział co ona czuje do niego. Oboje chcieli spędzać ze sobą coraz więcej czasu, to był najwyższy czas aby spotkali się wszyscy razem. Uprzedził wcześniej maluchy, że towarzyszyć im będzie jego dziewczyna. Obserwował jak dzieci z zaciekawieniem i podekscytowaniem czekają na spotkanie z nieznajomą koleżanką taty. Z Magdą umówili się przy charakterystycznym pomniku w jednym z miejskich parków. Po spacerze mieli pójść na obiad.

Kiedy wysiadła z autobusu, Maciek z dziećmi już byli na miejscu. Podeszła do nich. Dał jej całusa i zawołał dzieci, które biegały między jeszcze pozbawionymi o tej porze roku liści klombami. Magda przykucnęła, uśmiechnęła się.

- Cześć. Jestem Magda. A ty musisz być Klara – wyciągnęła rękę w stronę dziewczynki w różowej czapeczce. Masz bardzo ładne warkoczyki.

- Tatuś zaplótł – odpowiedziała mała podając rękę i patrząc Magdzie prosto w oczy

- O, to tatuś jest bardzo zdolny - Magda spojrzała w górę na Maćka. – A ty musisz być Kacper – zwróciła się w stronę chłopca, który z nieśmiałym uśmiechem chował się za nogą ojca. Podał Magdzie rękę, a potem delikatnie popchnięty przez tatę pobiegł za siostrą. Maciek wziął Magdę za rękę i poszli w stronę placu zabaw. Mężczyzna pomyślał, że pierwsze spotkanie poszło gładko. Z przyjemnością zauważył, że Magda z łatwością nawiązała kontakt z jego dziećmi. Przez to, że przywitała się z nimi łapiąc kontakt wzrokowy na ich wysokości okazała im szacunek i musiał przyznać, że tym mu zaimponowała.

Dzieci szalały na drewnianych konstrukcjach ustawionych na ogrodzonym placu zabaw, a Magda z Maćkiem rozmawiali na ławce. Zdyszany, z policzkami zaczerwienionymi od chłodnego powietrza, Kacper podbiegł do nich i usiadł na kolanach ojca. Magda patrzyła z uśmiechem, i lekką nutką zazdrości, że takie momenty ją dotąd omijały, kiedy chłopczyk przytulił się do swojego taty, a ten z czułością wytarł w chusteczkę nos synka. Z bezpiecznych kolan ojca, Kacper patrzył z zaciekawieniem, w stronę Magdy.

- Chce mi się pić – powiedział kierując twarz w stronę Maćka, który słysząc to lekko się stropił.

- Kacperku, zapomniałem bidonu z domu. Wytrzymaj jeszcze chwilę, pójdziemy na obiad, dobrze? W samochodzie jest woda, ale na pewno bardzo zimna.

- Mam herbatę – zaproponowała Magda – zawsze biorę na zimowe spacery – dodała jakby chciała się wytłumaczyć. Wyjęła z plecaczka niewielkich rozmiarów termos, odkręciła kubek i nalała do niego trochę gorącego płynu. W zimne powietrze uleciał kłębek pary. – Proszę – podała kubek Maćkowi, tylko podmuchaj bo może być jeszcze gorąca. Mężczyzna popatrzył na nią z wdzięcznością.

Do ich ławki podbiegła Klara, zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością brata.

- Też mogę się napić? – zapytała patrząc na kubek  w rękach Kacpra

- Oczywiście – odparła Magda z uśmiechem, pomagając dziewczynce usiąść głębiej na ławce.

- Pyszna! – Kacper oddał siostrze kubek i zsunął się na ziemię.

Klara upiła kilka łyków ciepłego napoju, podała kubek Magdzie, podziękowała i pobiegła za bratem w stronę zjeżdżalni. Dzieci bawiły się razem od czasu, do czasu zerkając w stronę ich ławki.

- Uratowałaś nam spacer – Maciek przysunął się bliżej Magdy – Może my też się czegoś napijemy? W sąsiedniej alejce widziałem rikszę z kawą. Masz ochotę?

- Właściwie, dlaczego nie. Chętnie napiję się czegoś ciepłego.

Maciek podszedł do dzieci mówiąc, że idzie kupić kawę i kiedy go nie będzie mają słuchać Magdy. Dzieci pokiwały głowami, zerknęły w stronę dziewczyny, jakby chciały się upewnić, że ona wciąż siedzi na ławce. Kiedy tylko zauważyły, że ojciec się oddalił podbiegły do ławki i usiadły po obu stronach Magdy.

- Jesteś dziewczyną taty? – zaczęła prosto z mostu Klara

Magdę trochę zaskoczyła bezpośredniość dziewczynki, uśmiechnęła się jednak.

- Tak, jestem.

- To dobrze. Bo tata teraz się często uśmiecha. Nawet śpiewa.

- Tata śpiewa? – Magda nie mogła opanować uśmiechu, choć zrobiło jej się jednocześnie smutno, że dzieci widziały jak dotąd ich ojciec starał się ukryć przed nimi to, że samotność go uwiera

- Yhym, fałszuje strasznie. Ale jest mu wesoło. – zanim Magda zdążyła coś odpowiedzieć mała zmieniła temat – znasz ten park?

- Tak. Lubię przyjeżdżać tu rowerem albo na rolkach i jeździć po alejkach. A jak byłam mała, tak mniej więcej w waszym wieku, przychodziłam tu z babcią i ciocią.

- A nie z mamą albo tatą? – odważył się zapytać Kacper, który dotąd siedział cicho

Magda przygryzła wargę. Zastanawiała się co ma odpowiedzieć. W końcu zdecydowała się  na najbardziej dyplomatyczną odpowiedź.

- Wiecie, moi rodzice nie bardzo mieli czas żeby chodzić ze mną do parku.  Widzicie tamto jeziorko – zmieniła temat i wskazała na błyszczącą za ogrodzeniem taflę wody

Dzieci pokiwały zgodnie głowami.

- Kiedy byłam mała – kontynuowała Magda – w tym parku mieszkało dużo łabędzi. Lubiłam patrzeć jak dostojnie pływają po wodzie. Czasem wychodziły na brzeg i wtedy rzucałam im kawałki chleba. Pewnej zimy, przyszłyśmy tu z ciocią, łabędzi nie było. Tylko w zaroślach przy tej wysepce na środku siedział jeden. Miał złamane skrzydło, nie mógł latać.

- I co się z nim stało? – zapytał zaciekawiony Kacper

- Niestety, nie wiem – Magda popatrzyła na chłopca – mam nadzieję, że ktoś mu pomógł i skrzydło się zrosło – możecie w domu wymyślić historię tego łabędzia i narysować co się z nim stało.

- O, fajnie! Lubię rysować – zapalił się do pomysłu Kacper – jak przyjdziesz następnym razem to ci pokażę

- Będzie mi miło Kacperku – odpowiedziała Magda ciesząc się na taki przejaw sympatii ze strony chłopca

Wrócił Maciek. Jeden z gorących, styropianowych kubków podał Magdzie. Postanowili obejść jeziorko dookoła i spacer zakończyć pizzą w pobliskiej restauracji. Ruszyli wolnym krokiem, a Maciek ze zdumieniem zauważył, że jego dzieci chwyciły Magdę za ręce i szły obok niej opowiadając coś i śmiejąc się. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przepraszająco, a on pomyślał w ulgą, że dzieci zareagowały na Magdę lepiej, niż mógł się spodziewać. Poczuł, że może teraz wszystko się ułoży.

Spacer zaostrzył im apetyty. W pizzerii zdjęli ciepłe kurtki i usiedli przy stoliku.

- Wiesz, że Kacper lubi pizzę z ananasem? – zagadnęła Klara w stronę Magdy.

Magda szybko zerknęła na chłopca, który ze zmarszczonym czołem i wyraźnie zakłopotany ukrył się za kartą dań. Wyglądało na to, że czuł się niekomfortowo z powodu uwagi siostry.

- Doskonale go rozumiem – Magda mrugnęła do Kacpra, który ostrożnie zerkał na nią zza kartonika – ja też bardzo lubię ananasa na pizzy – nachyliła się do chłopca i przebiła z już nieco rozluźnionym chłopcem piątkę. A wiecie – kontynuowała – że jak byłam na studiach to  były pizzerie serwujące pizzę  z kiwi i bananem?

- Naprawdę? – Kacper nie mógł powstrzymać zdumienia

- Naprawdę, też to pamiętam – wtrącił Maciek – ale nie byłem nigdy tak odważny, aby spróbować.

- A ja owszem – pochwaliła się Magda – banan przejdzie, ale kiwi absolutnie nie – zaśmiała się.

Gdyby ktoś spojrzał na tą czwórkę z zewnątrz mógłby pomyśleć, że to rodzice z dziećmi przyszli na sobotni obiad. Czas im mijał miło i szybko. Po posiłku poszli w stronę parkingu, gdzie Maciek zostawił samochód. Pomógł dzieciom usiąść w fotelikach, zapiął im pasy. Magda z przyjemnością patrzyła ile jest czułości w jego ruchach.

- Na pewno cię nie odwieźć? – zapytał kiedy już zamknął tylne drzwi

- Nie, dziękuję. Potrzebuję spaceru. Trochę było emocji dzisiaj – odparła Magda z uśmiechem

- Polubiły cię – przyciągnął ją bliżej siebie składając na ustach pocałunek

- Cieszę się – Magda oddała pieszczotę

Zza przyciemnianej szyby rozległo się przeciągłe „Feeee”. Odwrócili się oboje w stronę dzieci, roześmieli się, ale Maciej nadal przytulał Magdę. Z uśmiechem pogroził dzieciom palcem i podszedł do drzwi od strony kierowcy. Popatrzył za Magdą, która zdążyła ujść kilka kroków. Odwróciła się w jego stronę.

- Dlaczego mi nigdy nie śpiewałeś?

- Wygadały ci – zapytał zdumiony śmiałością swoich dzieci – muszę z nimi poważnie pogadać – zaśmiał się i z udawaną surowością popatrzył na swoje pociechy – O! Zapomniałaś, jak jechaliśmy na Sylwestra oboje śpiewaliśmy.

Magda roześmiała się i podniosła do góry uniesiony kciuk. Potem ruszyła w stronę domu. Do przejścia miała kilka kilometrów, ale emocje w niej buzowały. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo denerwowała się tym spotkaniem. Wiedziała, że spacer pozwoli jej pozbyć się napięcia. Pogoda sprzyjała. Mimo niewielkiego mrozu, świeciło słońce. Spojrzała w niebo i poczuła, jak zalewają ją ciepłe uczucia. Potrzebowała spaceru aby sobie różne sprawy poukładać w głowie. Poznała dzieci Maćka. Czuła, że teraz dużo się zmieni. Była zakochana w Maćku, ale zdawała sobie sprawę, że to nie będzie miało znaczenia jeśli przyjdzie mu wybrać. On zawsze wybierze dzieci. Musiała przyznać, że poradził sobie świetnie. Dzieci były grzeczne i sympatyczne. Zwłaszcza Kacper wzbudził w Magdzie przypływ ciepłych uczuć. Miała wrażenie, że Klara i Kacper też ją polubili. Może było jeszcze zbyt wcześnie by się martwić, by zakładać, że coś może pójść nie tak. Musiała jednak brać pod uwagę, że jeśli kiedykolwiek nie wyjdzie im z Maćkiem, a dzieci się do niej przywiążą zostaną skrzywdzone. Już raz zostały opuszczone przez matkę. Nie mogły tego pamiętać, ale Magda była pewna, że Maciej na pewno coś im na ten temat powiedział. Pogrążona w rozmyślaniach, nie zauważyła kiedy doszła pod swój blok.

Zaparzyła sobie herbatę i rozsiadła się z książką na sofie. Spragniona pieszczot Delicja położyła się obok. Za oknem zrobiło się ciemno. Ciszę przerwała melodia telefonu. Uśmiechnęła się.

- Słucham?

- Hej Madziu – w głosie Maćka wyczuła nutę zawahania – jak tam? Udało się poskromić buzujące emocje?

- Udało się.

- To bardzo się cieszę. Przyznam, że się trochę denerwowałem.

- Ja też – odpowiedziała cicho Magda przypominając sobie swoje rozważania podczas powrotu do domu

- Dzieciaki bardzo cię polubiły. Pytają kiedy znowu spotkamy się z moją dziewczyną

- O, to miłe. Ale zaraz, ty masz dziewczynę? Nie chwaliłeś się – z przekąsem powiedziała Magda

- Nie mówiłem? Muszę to koniecznie nadrobić i ci o niej opowiedzieć. Poznałem taką jedną, niesamowitą, czarnulkę. Wiesz, że ona lubi pizzę z ananasem?

- To oburzające – zaśmiała się Magda

- Też tak uważam. Ale najważniejsze, że bliźniaki ją polubiły. I dlatego chcą ci coś powiedzieć. Poczekaj chwilkę przełączę na tryb głośnomówiący.

- Okej. Czekam

Po drugiej stronie rozległy się zgrzyty, postukiwania, poszturchiwania.

- Cześć -  w końcu odezwał się nieśmiały głosik

- Cześć. Klara, prawda?

- Tak! – dziewczynka wyraźnie się ucieszyła – ja i Kacper zapraszamy cię na nasze urodziny za tydzień w sobotę.

- O, to miłe. Bardzo dziękuję za zaproszenie

- Przyjdziesz? – Kacper zabrał słuchawkę siostrze

- Nie mogę odmówić. Oczywiście, że przyjdę

- Fajnie. To cześć. Daję tatę – Magda usłyszała oddalający się tupot dziecięcych stóp.

- To jak? Będziesz? – zapytał raz jeszcze Maciek, a kiedy Magda potwierdziła odetchnął z ulgą – zanim zdążyłem sam cię zaprosić, dzieciaki przyszły i powiedziały, że chcą żebyś przyszła. To dużo dla mnie znaczy.

- Dziękuję, że to mówisz. Miło mi – Magda poczuła, jak w nawiązaniu do wcześniejszych myśli gardło zaciska jej się ze wzruszenia

 Ustalili, że Magda przyjedzie w sobotę trochę przed przyjściem gości. Ucieszyła się, że to będzie raczej kameralne spotkanie. Miała przyjść tylko matka Maćka, jego kuzyn i Tomasz, z którym prowadzą gabinet, z żonami. Ucieszyło ją to, bo i tak miała pewność, że będzie się denerwować. Wiedziała, że żadne znane jej psychologiczne sztuczki mające uspokoić nerwy w tym przypadku się nie sprawdzą.

Czas do soboty minął Magdzie szybko. Musiała wymyślić podarunki dla bliźniaków. Mimo próśb Maciek nie chciał jej w tej sprawie pomóc. Dlatego któregoś dnia po pracy wybrała się do sklepów w nadziei na znalezienie niezobowiązującego, a jednocześnie wartościowego prezentu dla każdego z dzieci. Nie znała ich, nie wiedziała jeszcze co lubią, jakie mają gry i książki. W końcu zdecydowała się na duże zestawy do eksperymentów. Dla Klary wybrała taki do wyrabiania kolorowych mydełek, klocki w zestawie Kacpra umożliwiały budowę różnych pojazdów, a kiedy podłączyło się do nich mały silniczek, pojazdy wprawiały się w ruch. Zapakowała pudełka w kolorowy papier, potem włożyła je do prezentowych toreb dodając do środka trochę słodyczy. Miała nadzieję, że Maciek pozwala czasem swoim dzieciom zjeść coś czekoladowego. Z pracy w przychodni znała takich, którzy nie pozwalali dzieciom tknąć absolutnie żadnych słodyczy. To przynosiło odwrotny skutek. Dzieci chętnie sięgały po zakazane owoce.

Rozdział 18
29 kwietnia 2023, 10:18

Maciek obudził się i szeroko uśmiechnął kiedy uświadomił sobie gdzie jest i przypomniał sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Magda spała zawinięta w kołdrę, jak w kokon. Uśmiechała się, oddychała spokojnie i widać było, że jest rozluźniona. Poszedł pod prysznic, zrobił sobie kawę. Delikatnie dotknął ramienia Magdy.

- Madziu, muszę iść – powiedział cicho, kiedy otworzyła oczy - mam pacjentów od rana, a muszę jeszcze wpaść do domu przebrać się.

Magda podniosła się, narzuciła na siebie bluzę i poszła zamknąć drzwi za Maćkiem. Zanim wyszedł przyciągnął ją jeszcze do siebie.

- Było cudnie wczoraj. Zadzwonię w ciągu dnia to może gdzieś wyskoczymy jeśli będziesz miała ochotę.

Magda oparła się o futrynę, pokiwała głową na znak zgody, posłała Maćkowi całusa, zamknęła drzwi i przekręciła zasuwę. Poczuła jak o nogi ociera jej się kotka, która na pewno musiała poczuć się zazdrosna. Od dawna jej pani nie okazywała uczuć nikomu  innemu poza nią. Delicja poprzedni wieczór spędziła na swoim posłaniu łypiąc od czasu do czasu na nieznajomego intruza, który zakłócił jej spokój.  Magda zrobiła sobie kawę, otworzyła laptopa i pogrążyła się w pracy. W tym czasie kilka ulic dalej, Maciek wstawił pranie, przebrał się i wyszedł do kliniki. Jego mina musiała zdradzać wszystko bo kiedy spotkał na parkingu Tomasza ten od razu domyślił się powodu radosnego humoru kolegi.

- Widzę, że wyjazd się udał – znacząco poruszał brwiami zagadnął wyciągając na przywitanie rękę do przyjaciela

- Owszem, bardzo się udał. Jestem twoim dłużnikiem.

- Hm, w takim razie może przejmiesz mojego pacjenta? Wyjątkowa maruda, Dobrze, że podczas wizyty nie może się odzywać.

- Niech zgadnę. Głowacki? – zapytał Maciek i spojrzał na przyjaciela

- Dokładnie – westchnął Tomasz – może wyskoczymy po pracy na jakieś piwko to mi opowiesz jak było w górach?

- Stary, chętnie, ale nie dzisiaj. Chciałbym wykorzystać to, że dzieciaki są jeszcze u mamy i spotkać się z Magdą. Wiesz, po feriach, kiedy wrócą do domu nie będzie już tyle czasu.

- Jasne, Maciuś, nie musisz się tłumaczyć – zaśmiał się Tomasz – rozumiem – mrugnął porozumiewawczo.

Weszli do kliniki, gdzie w poczekalni siedziało już kilku pacjentów. W pokoju socjalnym przebrali się w swoje lekarskie uniformy i rozeszli do gabinetów. Rozpoczął się normalny dzień pracy. Maciek ze wszystkich sił musiał zmuszać się aby skupić się na problemach swoich pacjentów. Jego myśli wciąż wracały do Magdy i wydarzeń ostatnich kilku dni. Postanowił, że jeśli tylko znajdzie chwilę zadzwoni do niej i umówią się na wieczór. Miał nadzieję, że nie miała żadnych planów.

Około południa do jego gabinetu zajrzał Tomasz.

- W poczekalni na razie pusto. Masz ochotę na kawę? Pani Maria przyniosła serniczek – zatarł radośnie dłonie

- Świetnie, na sernik pani Marii zawsze mam ochotę. Skończę tylko wypełniać kartę i przyjdę do socjalnego

Kiedy Maciek wszedł do pokoju dla pracowników na stole stały już talerzyki z pokrojonym ciastem, a Tomasz kończył parzyć w ekspresie kawę.

- To teraz opowiadaj – zagaił stawiając przed przyjacielem filiżankę z parującym, czarnym płynem- jak było? Jak Magda?

- Co tu dużo mówić – zamyślił się Maciek – Magda jest świetna. Mądra, zabawna, dobrze się przy niej czuję

- Zakochałeś się stary – ze śmiechem powiedział Tomasz – nawet nie wiesz jak ci się oczy śmieją kiedy o niej mówisz. Dawno cię takiego nie widziałem.

- Naprawdę?

- Maciuś, nawet przy Beacie nie byłeś taki rozmarzony. Cieszę się, mam nadzieję, że się wam uda. Masz jakieś zdjęcia z wyjazdu?

Maciek wyjął telefon. Pokazał przyjacielowi zrobione podczas weekendu zdjęcia. Musiał przyznać, że samemu ciężko mu oderwać oczy od uśmiechniętej Magdy.

- Nooo… ładnie razem wyglądacie. Wydaje się sympatyczna – nie dokończył bo przerwało mu wejście praktykantki

- Kto się wydaje fajny? – zapytała od progu

- Dziewczyna Maćka – Tomasz skulił się po tym, jak przyjaciel wymierzył mu kuksańca – pani Maria przyniosła ciasto. Częstuj się – podsunął talerz w stronę dziewczyny. Jego uwadze nie uszło jak zmienił się wyraz jej twarzy kiedy wspomniał o Magdzie.

- Uważaj na nią Maciek – zwrócił się do kolegi, kiedy Justyna wyszła aby się przebrać

- Na kogo?

- Na Justynę. Nie widzisz, jak ona na ciebie patrzy?

- Serio? Nie zauważyłem – Maciek był zdumiony

- Bo jesteś zakochany i nie widzisz takich rzeczy. Mówię ci uważaj, żeby ta Justyna nie namieszała ci w życiu.

Maciej pokręcił głową, umył talerzyk i filiżankę. Odstawił naczynia na ociekacz i poszedł do gabinetu przyjąć kolejnego pacjenta. 

 

Umówili się z Magdą do kina, potem zjedli kolację we włoskiej trattorii i wolnym krokiem skierowali się na parking do samochodu Maćka. Podjechali pod blok Magdy, Maciek odprowadził ją do samych drzwi, składając na ustach pocałunek. Musiał przyznać, że nigdy nie czuł takiego luzu i takiej namiętności jak przy Magdzie. Ona obudziła w nim uczucia, o których dawno zapomniał. Jej radość, nie podążanie utartymi ścieżkami przypomniało mu, że był taki sam. Zawsze lubił iść pod prąd, jeśli tylko był przekonany o słuszności swojej decyzji. Pojawienie się na świecie bliźniaków, odejście Beaty sprawiło, że zapomniał o tym jaki jest przybierając pozę człowieka, jakim chcieli widzieć go inni. Po krótkim, ale czułym,  pożegnaniu wsiadł do czekającego samochodu i odjechał machając Magdzie przez szybę.

 

Następnego dnia prosto z pracy pojechał odebrać dzieci.

- Tata!!!

Maciek przekroczył próg domu swojej matki, a jednej chwili dopadły do niego dwie pary małych rączek i rzuciły mu się na niego. Ledwie ustał na nogach. Podniósł dzieci do góry, zakręcił się dookoła własnej osi i postawił na podłodze. Z kuchni wyszła jego mama, pani Malwina.

– Cześć mamo - cmoknął matkę w policzek i odwiesił kurtkę na wieszak w przedpokoju.

Po przywitaniu dzieci już nie przejmowały się swoim ojcem i wróciły do oglądania bajki.

- Jak było? – zapytała pani Malwina wycierając ręce w kuchenną ściereczkę

- Dobrze było – odpowiedział wchodząc do kuchni i wciągając nosem aromatyczny zapach -  nawet bardzo dobrze – zatarł ręce i usiadł przy stole

- Właśnie widzę po twojej minie, że było dobrze. Dawno nie byłeś taki rozmarzony – spojrzała na syna znad okularów.

- Magda to świetna dziewczyna. Świetnie się razem bawiliśmy.

- A powiedziałeś jej? – zapytała z nutą zaniepokojenia w głosie

- O dzieciach? Powiedziałem.

- I jak zareagowała? – pani Malwina postawiła przed synem talerz z parującą zupą i usiadła po drugiej stronie stołu

- Nie przestraszyła się  jeśli o to pytasz. Podeszła z pełnym zrozumieniem. Zresztą Magda jest psychologiem, sama nie miała łatwego dzieciństwa. Co ci będę mówił, poznacie się to sama się przekonasz, że to wspaniała kobieta. Jeszcze oberwało mi się, że tak późno jej powiedziałem.

Malwina uśmiechnęła się.

- Cieszę się Maciusiu – poklepała syna po ręce – Już ją lubię. Ma dziewczyna rację.

Maciek zjadł zupę, potem porcję pierogów. Zebrał do torby rzeczy dzieci, pomógł im się ubrać i pojechali do domu.