Archiwum 04 maja 2023


Rozdział 25
04 maja 2023, 12:21

Rano wykorzystała chwilę, kiedy była sama z Klarą i zaplatała małej włosy w dwa warkoczyki.

- Klara, czy w klasie ktoś Kacprowi dokucza?

- Dziewczynka spojrzała w lustro, prosto w oczy Magdy.

- Taki Piotrek. On się śmieje, że Kacper nie ma mamy.

Magdę zamurowało.

- A z ciebie się nie śmieje? Przecież jesteście rodzeństwem.

- Ja mu kiedyś przyłożyłam w nos i się odczepił ode mnie – z dumą powiedziała mała

- Jak to przyłożyłaś w nos? – Magda była w szoku

- No tata powiedział, że jak ktoś mnie wkurzy i nie reaguje na uwagi pani to mogę mu przyłożyć – dla Klary to było zupełnie naturalne.

Magda musiała powtrzymać się aby nie wybuchnąć śmiechem. Wyobraziła sobie Maćka tłumaczącego córce jak powinna się zachować, a potem Klarę, która rady ojca wprowadza w czyn.

- Wiesz – powiedziała z jak najbardziej poważną miną – nie wiem czy to jest dobry sposób aby  w ten sposób rozwiązywać konflikty. Trzeba uważać, żeby koledze nie zrobić krzywdy.

- No, trochę krew mu z nosa leciała – Klara zeskoczyła ze schodka, na którym stała i pobiegła do kuchni na śniadanie.

Magda z uśmiechem pokręciła głową i zanotowała w myślach, że musi porozmawiać z Maćkiem o jego metodzie wychowawczej. Przygotowała dzieciom śniadaniówki i wyruszyli w stronę szkoły. Pod bramą prowadzoną do budynku Klara pociągnęła ją za rękę. Wskazała na chłopca, który szedł przed nimi trzymając za rękę swoją mamę.

- To ten Piotrek – szepnęła, a Magda w odpowiedzi pokiwała głową.

Kiedy w szatni żegnała się z bliźniakami, Kacper przytulił się do niej mocno. Magda zauważyła, że Piotruś przygląda im się ze zdziwioną miną i szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnęła się do chłopca. Kiedy trójka dzieci ruszyła w stronę klasy, Kacper na chwilę zawrócił, podbiegł do Magdy i jeszcze raz przytulił się do niej.

- Widzisz – powiedziała Klara do Piotrka – Magda to nie nasza prawdziwa mama, ale dziewczyna taty i jest super.

Kobieta, która przyszła z Piotrkiem przyjrzała się Magdzie. Obie kobiety wyszły jednocześnie ze szkoły. Mama Piotrka wyjęła telefon, wybrała numer i z widocznym zdenerwowaniem czekała na połączenie. Po chwili rozpoczęła emocjonalną rozmowę gestykulując przy tym mocno. Mimochodem Magda co nieco usłyszała, w głowie ułożył jej się powód zachowania Piotra. Zastanowiła się chwilę i znalazła rozwiązanie, które, miała nadzieję, pomoże ostudzić napięcie między chłopcami.

Zdecydowała się poczekać z tym do kolejnego dnia.

Wróciła do domu i opowiedziała o wszystkim pani Matyldzie. Nie chciała zawracać głowy Maćkowi. Był na konferencji w Monachium, miał się skupić na sprawach zawodowych. Kiedy mama Maćka usłyszała o problemie wnuka i pomyśle Magdy na rozwiązanie konfliktu przyklasnęła mu z radością.

 

Po południu Magda odebrała dzieci ze szkoły, poszli zrobić zakupy na kolację i jutrzejsze drugie śniadanie. Kiedy przechadzali się po alejkach bliźniaki przystanęły przy półce z wyłożonymi śniadaniówkami i bidonami.

- Co to za dziwne pudełko? – Kacper wskazał na jeden z lunchboxów

- To? – Magda wzięła do ręki wskazane pudełko

- Yhym, ma dużo przegródek.

- W te przegródki możesz powkładać różne rzeczy. Zobacz, do tej największej można włożyć kanapkę, do tej wrzucić orzechy albo rodzynki, tutaj wlać jogurt i przykryć go tym wieczkiem, a tutaj można włożyć cząstki jabłka albo mandarynki – wyjaśniła

- Fajna

Magda spojrzała na dzieci.

- Podobają się wam? Chcielibyście takie?

Zgodnie pokiwali głowami.

- Dobrze. W takim razie wybierzcie sobie kolory, a potem kupimy trochę rzeczy żebyście jutro wzięli do szkoły kolorowe drugie śniadanie.

Dokończyli zakupy dorzucając do koszyka paczkę orzechów, kilka musów owocowych do wyciskania i paczkę drożdży bo Magda planowała upiec drożdżowe ślimaczki.

Dzieci miały wykupione obiady w szkole, więc po przyjściu do domu zjadały podwieczorek i szły odrabiać lekcje. Zawsze, kiedy Magda była u nich prosiły aby mogły to robić przy stole w salonie. Dostawały zgodę, a wtedy wyjątkowo zgodnie pochylały się nad zadaniami. Kuchenne radio cicho grało, z piekarnika roznosiły się apetyczne zapachy drożdżowego ciasta. Magda dołączyła do dzieci, włączyła komputer i chwilę pracowali nic nie mówiąc. Milczenie przerwał Kacper, który z wysuniętym językiem zamalowywał odpowiednimi kolorami oznaczone różnymi cyframi pola w ćwiczeniach do języka polskiego.

- Wiesz, że dzisiaj Piotrek mi nie dokuczał – powiedział nie patrząc na Magdę

Dziewczyna zerknęła na chłopca zza klapy laptopa czekając czy powie coś jeszcze.

- Na przerwach się bawiliśmy razem – kontynuował chłopiec.

- O, bardzo się cieszę. Widzisz Kacperku, czasem jest tak, że ktoś może ci dokuczać bo chciałby mieć to, co ty. Może Piotruś – kontynuowała Magda widząc, że Kacper słucha jej uważnie – zazdrościł ci, że masz super tatę, a on jest tylko z mamą.

- Naprawdę? – zdziwił się chłopiec – ale przecież ja mu nie dokuczam chociaż trochę zazdroszczę mu mamy. Oj – zmartwił się – przepraszam. Ty jesteś super chociaż nie jesteś naszą mamą – podszedł do dziewczyny i przytulił się do niej. Magda przytuliła chłopca do siebie.

- Słuchaj, Kacperku, a może chciałbyś zaprosić Piotrusia do siebie żebyście się pobawili razem? Z tego, co mówisz to on nie ma wielu kolegów w klasie.

Kacper spojrzał na nią, a oczy mu się zaświeciły.

- Mógłby tu jutro przyjść? – spytał niedowierzając

- Nie wiem czy jutro. Jego mama musi się zgodzić, ale myślę, że nie byłoby problemu. Gdyby tata był, na pewno by się zgodził aby przyszedł do ciebie kolega.

- Też tak myślę kochanie – Matylda dosiadła się do nich z kubkiem herbaty – skończyliście lekcje? To może na kolację usmażę wam racuchy z jabłkami? – powiedziała, kiedy otrzymała odpowiedź twierdzącą.

Dzieci z okrzykiem radości pobiegły zanieść książki do pokoju.

- Usiądź, kochanie – zwróciła się do Magdy – pozwól, że ja przygotuję kolację – rzekła z uśmiechem.  Cały dzień leżę i przyznam, że mam już trochę tego dosyć. Nie mogę się doczekać wyjazdu do sanatorium.

Magda nie próbowała dyskutować, odkąd zdała sobie sprawę, że protesty przy Matyldzie – emerytowanej nauczycielce na niewiele się zdadzą. Zostawiła starszej pani wolną rękę i zajęła się przeglądaniem maili.

Po kolacji wszyscy zagrali w Monopoly, grę we wersji piłkarskiej którą Kacper dostał na urodziny. Magda przeczytała dzieciom dwa rozdziały książki, przykryła je dokładnie i z kubkiem herbaty usiadła w salonie. Pani Matylda, która zajmowała niewielki pokój gościnny, poszła się położyć. Mimo dobrego humoru i pozornej energii wciąż czuła się osłabiona. Dzwonek telefonu, choć przyciszony, oderwał Magdę od książki. Ciepły głos Maćka po drugiej stronie otulił ją jak ciepły koc. Podczas krótkiej rozmowy poczuła jak napięcie z niej odpływa. Maciek, jak nikt inny, potrafił rozładować jej napięcie. Jednym słowem potrafił ją rozśmieszyć, pokazać innej spojrzenie na różne sprawy. Na każdym kroku okazywał jej wsparcie i upewniał co do prawdziwości swoich uczuć.

Uzyskawszy zgodę Maćka na zaproszenie kolegi z klasy aby chłopcy mogli się pobawić poszła pod prysznic. W pozostałe tematy postanowiła go na razie nie wtajemniczać. Zdecydowała się poczekać z tym na jego powrót z Monachium.

 

Bliźniaki pakowały nowe śniadaniówki do plecaków z szerokimi uśmiechami. W podskokach wyszły z domu i bez marudzenia poszły z Magdą w stronę szkoły. Pod szkołą znowu spotkali Piotrusia z mamą. Magda pomachała dzieciom i wyszła z budynku doganiając przy furtce mamę chłopca.

- Przepraszam! – zawołała

Kobieta odwróciła się do Magdy, popatrzyła na nią zdziwiona, ale zatrzymała się.

- Słucham – powiedziała niepewnie, a Magda zauważyła, że kobieta się spięła

- Dzień dobry. Jestem Magda Lisicka. Kacper i pani syn, Piotruś, chyba się polubili – ciągnęła Magda – wiem, że fajnie się wczoraj bawili. Pomyślałam, że może Piotruś mógłby odwiedzić Kacperka dzisiaj lub jutro po szkole.

Kobieta patrzyła na Magdę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Magda jednak nie przestawała się do niej uśmiechać.

- Przepraszam, wczoraj przypadkiem słyszałam pani rozmowę przez telefon. Jestem psychologiem. Nie zajmuję się co prawda zaburzeniami rozwojowymi, ale może mogłabym panią umówić z koleżanką, która jest specjalistką w tej dziedzinie. Proszę – podała jej wizytówkę – tu jest mój telefon.

Kobieta stała wmurowana, patrzyła na mały kartonik. Magda mogłaby przysiąc, że w oczach mamy Piotrka zaszkliły się łzy. Zerknęła niepewnie na Magdę.

- Proszę zadzwonić. Mi też ktoś kiedyś pomógł. Będę czekać na telefon.

- Nie wiem co mam powiedzieć. Dziękuję pani.

- Proszę mi mówić po imieniu. Magda jestem. – uśmiechnęła do kobiety

- Dagmara – powiedziała tamta – Dziękuję - W przypływie wdzięczności rzuciła jej się na szyję.

Kawałek przeszły razem rozmawiając. Ustaliły, że kiedy Dagmara umówi się na wizytę do specjalisty Magda odbierze Piotrusia. Chłopcy się pobawią, a Dagmara  w tym czasie załatwi swoje sprawy.

Rozdział 24
04 maja 2023, 12:19

W dzień wylotu Magda z dziećmi również pojechali na lotnisko. Samochód mężczyzny zostawili na parkingu dla podróżnych. Kiedy Maciek poszedł do odprawy bezpieczeństwa, Magda z dziećmi wjechała na taras widokowy, aby z niego oglądać start samolotu. Dzieci z takim zachwytem patrzyły na startujące i lądujące maszyny, że Magda zdecydowała się zostać na lotnisku trochę dłużej nawet kiedy samolot z Maćkiem na pokładzie już wystartował. Bliźniaki niechętnie oderwały się od wielkiej szyby, interesowało je wszystko, co się dzieje na płycie lotniska. Dopiero, kiedy Magda obiecała, że jeszcze tu przyjdą niechętnie ruszyły się z miejsca.

Z lotniska pojechali do mieszkania Magdy aby nakarmić Delicję. Dziewczyna ze zdumieniem zauważyła, że maluchy, jeśli nie liczyć sporadycznych wyjść do teatru ze szkoły, nie jechały nigdy autobusem. Dzieci, które wcześniej nigdy nie były u Magdy ciekawie rozglądały się dookoła. Zjadły przygotowane tosty, pobawiły się z kotką i zatrzymując się na placu zabaw wrócili do domu Maćka.

 

Podczas kolacji, Klara i Kacper przekrzykiwały się opowiadając babci o wrażeniach ze spędzonego z Magdą popołudnia. Starsza pani przysłuchiwała im się uważnie, a na jej twarzy gościł ciepły uśmiech.

- Wiesz kochanie – zwróciła się do Magdy – dawno nie widziałam moich wnuków i syna tak szczęśliwych jak teraz, kiedy pojawiłaś się w ich życiu – wnosisz tu tyle świeżości. Było im to potrzebne.

- Pani Matyldo – Magda spojrzała na starszą panią – dziękuję za te słowa, ale nie robię nic specjalnego

- Mów mi po imieniu Madziu, proszę. Wiesz, może dla ciebie to nic specjalnego, jak mówisz. Ale ja widzę jaka zmiana zaszła w nich przez te parę miesięcy, kiedy zaczęłaś się spotkać z moim synem. Maciek jakby skrzydeł dostał. Musisz wiedzieć, że do tego wyjazdu na sylwestra żył z dnia na dzień. Owszem zajmował się dziećmi, spędzał z nimi czas. Ale sam o sobie nie myślał. Chodził do pracy, czasem na basen czy siłownię. I to było wszystko. Mówiłam mu żeby poszukał sobie kogoś, żeby umówił się z jakąś dziewczyną. Kiwał głową, zgadzał się ze mną. Czasem się z kimś spotkał, ale to nigdy nie było nic poważnego. Dopiero odkąd wrócił z Przesieki zmienił się. Jakby nowa energia w niego wstąpiła. I ja wiem, że przyczyną tej zmiany jesteś ty. I za to ci bardzo dziękuję.

- Matyldo – Magda poprosiła dzieci, aby schowały naczynia do zmywarki i wróciła do rozmowy – wiesz, że to działa w dwie strony. Ja też dużo dostaję od Maćka i dzieci. Wiesz, jakiś czas przed wyjazdem do Przesieki zakończyłam kilkuletni związek, który kosztował mnie dużo nerwów i emocji. Ale o tym zdałam sobie sprawę dopiero kiedy już zaczęliśmy spotykać się z Maćkiem. Zobaczyłam różnicę – przełknęła głośno ślinę, poczuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Otarła je wierzchem dłoni – twój syn pokazał mi, że można, mimo różnic, zwracać się do siebie z szacunkiem i uczyć się od siebie nawzajem. Kurczę, jestem psychologiem, a tkwiąc w związku bez przyszłości, traciłam i czas i energię.

- Kochanie, pamiętaj, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Widocznie musieliście oboje swoje przeżyć, aby trafić na siebie – uśmiechnęła się ciepło do Magdy – Maciek opowiadał mi trochę o twoim poprzednim związku. Bez szczegółów, ale wspominał, że wyszłaś z niego pokiereszowana. Przykro mi to mówić, ale może w innym momencie życia byście się nie spotkali. Tak na to wszystko popatrz.

Magda milczała. Matylda popatrzyła na wnuki.  Kiwnęła głową w ich stronę.

 Była prawie dwudziesta druga, Magda leżała dużym łóżku Maćka i czytała książkę. Nagle usłyszała ciche kroki, a po chwili w drzwiach sypialni zobaczyła małą postać trzymającą w rączce misia.

- Kacperku, dlaczego nie śpisz? – podeszła do chłopca

- Obudziłem się i nie mogę zasnąć

- Przyśniło ci się coś niemiłego czy tęsknisz za tatą?

- Trochę tęsknię za tatą – przyznał mały

Magda przytuliła chłopca, ale z jego twarzy wyczytała, że tęsknota za ojcem nie jest jedynym problemem.

- Chodź ze mną do kuchni – wzięła chłopca za rękę – zrobię ci ciepłego mleka z miodem. To pomaga zasnąć

- Naprawdę? – zdziwił się mały zaspanym głosem

- Naprawdę. Moja babcia mi takie robiła, kiedy nie mogłam spać. Ciepłe mleko z odrobiną miodu.

Na płycie indukcyjnej postawiła rondelek, wlała trochę wyjętego z lodówki mleka. Kiedy płyn był ciepły dodała łyżeczkę miodu. Przelała do kubeczka, podała chłopcu. Chwycił naczynie w rączki i wypił duszkiem.

- Dobre – oblizał się

- Cieszę się. Teraz czas spać. Wrócisz do swojego łóżeczka?

- Tak. A pójdziesz ze mną?

- Pewnie, jeśli poczujesz się lepiej.

Kacper wziął misia i podreptał do swojego pokoju.

Położył się w łóżeczku, przytulił maskotkę. Magda okryła go dokładnie kołdrą. Przysiadła na podłodze i gładziła chłopca po głowie.

- Magda, a to źle jak ktoś ma tylko mamę, albo tylko tatę? – zapytał patrząc uważnie na Magdę

W głowie Magdy zapaliła się lampka ostrzegawcza. Czuła, że chłopca coś gnębi. Wiedziała, że delikatnie musi wybadać jaki Kacper ma problem.

- Absolutnie nie. Skąd ci to przyszło do głowy?

- Tak pytam – odpowiedział, ale Magda nie wyglądała na przekonaną

- Kacperku. Nie ma nic złego w tym, że ktoś ma tylko mamę albo tylko tatę. Tak się czasem życie układa. Akurat ty i Klara macie wspaniałego tatę.

Magda przełknęła ślinę. Pora była późna, ale nie chciała zostawiać chłopca bez odpowiedzi.

- Ja na przykład nie znam swojego taty. Odszedł jak byłam malutka.

- To mieszkałaś tylko z mamą?

- Nie do końca. Moja mama często wyjeżdżała. Mieszkałam głównie z babcią i ciocią.

- Twoja mama cię nie kochała? - usłyszała za plecami głos Klary, która obudziła się i z ciekawością przysłuchiwała się rozmowie

Magda odwróciła się w stronę dziewczynki.

- Pewnie kochała. Na swój sposób. Ale bardzo kochała i kocha też swoją pracę, dlatego wyjeżdżała i nadal często wyjeżdża.

- A nasza mama? Kochała nas? – Klara patrzyła prosto na Magdę

Magda przełknęła ślinę.

- A co mówił wam tata? – zapytała żeby trochę zyskać na czasie i przygotować jak najlepszą odpowiedź. Nie podobało jej się dokąd zmierza ta rozmowa. Nie czuła się upoważniona do dawania im odpowiedzi na takie pytania. Ale to były tylko małe dzieci. I widocznie, co musiała przyznać ze smutkiem, czekały na odpowiedź, której być może dotąd nie otrzymały.

- Tata powiedział, że była chora – smutno powiedział Kacper – i dlatego wyjechała

- Hm, nie wiem czy była chora. Nie znałam waszej mamy. Wydaje mi się jednak, że może odeszła bo bała się, że nie będzie umiała kochać was tak bardzo jak na to zasługujecie. Może bała się, że nie będzie potrafiła opiekować się wami tak, jak potrzebujecie. Cudowne z was dzieciaki. Macie tatę i babcię, którzy bardzo was kochają.

- A ciebie? – zza kołdry wyglądały tylko oczy Klary – ciebie też mamy?

-  Mnie też macie – Magda ze ściśniętym gardłem pogłaskała dziewczynkę po jasnej czuprynie

Pocałowała dzieci w główki. Przymknęła drzwi i wyszła z ich pokoju. Przechodząc przez kuchnię prawie zderzyła się z Matyldą. Starsza pani odstawiała szklankę po wodzie na ociekacz przy zlewie. Jej oczy błyszczały od łez.

- Widzisz teraz? – zapytała – te dzieciaki cię uwielbiają. Ufają ci. Przepraszam, podsłuchałam waszą rozmowę – powiedziała widząc pytające spojrzenie Magdy. Mnie nigdy nie pytały o Beatę. A Maciek, na ile znam swojego syna, odpowiadał im pewnie wymijająco. Dla niego to ciężki temat. Uścisnęła rękę Magdy i poszła do swojego pokoju.

Magda położyła się w łóżku, ale sen nie przychodził. Zastanawiała się jak najlepiej wybadać co męczy Kacpra. Myślała, czy powinna czekać na powrót Maćka, czy powinna sama działać. Nie chciała zawieść małego, który najpewniej poczuł, że może jej zaufać. Chłopiec coś w sobie dusił, ale zdawała sobie sprawę, że sam nic nie powie. Raczej zamknie się w sobie. Klara była zupełnie inna niż brat. Otwarta, śmiała, wygadana. W tej bezpośredniej dziewczynce Magda widziała swoją szansę.