Rozdział 23


03 maja 2023, 13:04

Magda była w trakcie wideo konsultacji z pacjentem, kiedy zabrzęczała jej komórka. Maciek. Odrzuciła połączenie, wysłała wiadomość, że oddzwoni. Maciej jednak nie dawał za wygraną. Magda zmarszczyła brwi. Maciek nigdy nie dzwonił kiedy miał dyżur  w klinice. Już wiedziała, że coś musiało się stać. Przestraszyła się. Od razu pomyślała, że coś stało się jemu, albo dzieciom.

- Madziu! -  krzyknął Maciek, kiedy oddzwoniła. Najwyraźniej Maciek stał na ulicy. Magda słyszała dzwonek tramwajów, kroki ludzi na chodniku, piknięcie zamka w samochodzie – Magda, mam do ciebie prośbę. Właściwie jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc – w głosie Maćka słychać było strach. Teraz Magda usłyszała trzaśnięcie drzwi, odgłos zapalanego silnika.

- Co się stało? Maciek?!

- Moja mama zasłabła. Wyszedłem z kliniki, muszę do niej jechać. Może zawieźć do szpitala.

- O Boże! Wiesz coś więcej?

- Na razie nie. Była u sąsiadki. Tam zasłabła. Pani Maria wezwała pogotowie.

- Dobrze, że nie była sama.

- Madziu, dzieci są w świetlicy. Czy mogłabyś je odebrać i zabrać do domu? Zadzwonię zaraz do szkoły, poinformuję, że ty po nie przyjdziesz – mówił Maciek jednocześnie wykonując gwałtowne manewry.

- Jasne, nie ma sprawy, o której kończą?

- O piętnastej. Jesteś w domu? Podrzucę ci zaraz klucze do siebie. Możesz poczekać na mnie przed klatką?  – powiedział słysząc potwierdzenie na swoje wcześniejsze pytanie.

Nie wyłączając silnika, przez szybę podał Magdzie klucze do swojego mieszkania, jednocześnie myśląc o tym, że musi dorobić jej dodatkowy komplet.

Magda wróciła do mieszkania, spojrzała zegarek. Do szkoły dzieci nie miała daleko, do zakończenia ich lekcji zostały dwie godziny. Dosypała kotce karmy do miseczki, spakowała laptopa do przenośnego etui. Wzięła też kilka rzeczy na przebranie, nie wiedziała jak długo Maćka nie będzie, jego nieobecność może się przedłużyć w zależności od tego jak rozwinie się sytuacja z Matyldą. Zamknęła drzwi i pojechała w stronę szkoły bliźniaków. Wchodząc do gwarnego hallu, w którym szumiało niczym w ulu zastanowiła się kiedy ostatni raz była w szkole. To mogło być w liceum. Weszła na drugie piętro, odszukała właściwą salę. Pod drzwiami stało kilku rodziców, najwyraźniej też czekających na swoje pociechy. Zadzwonił dzwonek, po chwili drzwi klasy się otworzyły i na korytarz z krzykiem wypadła grupa ośmiolatków. Ponad głowami innych uczniów Magda dojrzała Klarę i Kacpra rozglądających się nerwowo dookoła. Przykucnęła. Zauważyli ją, zrobili zdziwione miny, ale po króciutkiej chwili rzucili się Magdzie na szyję. Magda ich wyściskała, wytłumaczyła zaskoczonym jej obecnością dzieciom, że tata musiał pojechać z babcią do lekarza, po czym wstała i podała rękę przyglądającej im się kobiecie.

- Dzień dobry. Magda Lisicka – wyciągnęła rękę do kobiety i przedstawiła się

- Tak, pan Maciej dzwonił z informacją, że dzisiaj to pani odbierze dzieci – Magda czuła, jak wychowawczyni lustruje ją wzrokiem – to, co dzieciaki? Do jutra? – kobieta nachyliła się i przebiła z bliźniakami piątki.

- Tak, do jutra. Do widzenia – odpowiedziały bliźniaki chórem. Dzieci chwyciły Magdę za rękę z obu stron i ruszyli w stronę wyjścia ze szkoły. Nie widzieli jak wychowawczyni klasy drugiej be odprowadza ich wzrokiem.

 

Po powrocie do domu, pozwoliła dzieciom  odrabiać lekcje przy stole w salonie. Zdawała sobie sprawę, że zaistniała sytuacja na pewno jest dla dzieci nienaturalna. Kiedy dwie główki  pochyliły się nad zadaniem domowym Magda poszła do kuchni przygotować dzieciom podwieczorek. Czekając aż mleko na budyń się zagotuje wybrała numer Maćka. Odebrał dosyć szybko.

- Madziu? Wszystko w porządku?

- Tak, już jesteśmy w domu. Jak mama?

- Jesteśmy na izbie przyjęć, robią jej badania. Potem pewnie będziemy czekać na wyniki i konsultację lekarza

- To dobrze, tu jest wszystko pod kontrolą. Skup się na mamie.

- Dziękuję ci

Rozłączyli się, w czasie ich krótkiej rozmowy budyń był gotowy. Magda rozlała go do miseczek i podeszła do dzieci. Zerknęła do ćwiczeń, które miały rozłożone przed sobą. Zadania wypełniane były starannie, nie wymagały jej pomocy. Dzieci szybko uwinęły się obowiązkami. Z piskiem radości przyjęły propozycję Magdy, aby na kolację zrobić pizzę. Dodatkową atrakcją była wyprawa do pobliskiego marketu po niezbędne składniki. Każdy miał zrobić taką, na jaką miał ochotę. Po zakupach wykorzystali jeszcze ładną pogodę, aby dzieci mogły pobawić się na placu zabaw.

W domu maluchy z ochotą przystąpiły do działania. Zagniatały ciasto, smarowały sosem pomidorowym drożdżowe placki. Następnie każdy nakładał to, co lubił. Kacper i Magda nie zapomnieli o ulubionym ananasie, a Magda dodała nawet kilka plasterków banana aby dzieci mogły spróbować jak to smakuje. Dla Maćka też robili pizzę. Na jego krążek każdy nałożył coś od siebie. Czekając, aż kolacja się upiecze, Magda zagoniła dzieci do łazienki. Dopilnowała aby spakowały plecaki na kolejny dzień w szkole i w końcu zasiedli do uczty. Maciek nie odzywał się, a Magda nie chciała zawracać mu głowy. Po kolacji, kiedy dzieci umyły zęby i leżały w łóżkach poczytała im bajkę.

- Posiedzisz trochę z nami? – zapytała cicho Klara

- Oczywiście kochanie – Magda pogładziła dziewczynkę po główce – może coś wam zaśpiewać?

- Tak – odezwał się Kacper

Magda odszukała w pamięci teksty i melodie znanych jej piosenek. Nie były to kołysanki, raczej piosenki zapamiętane z wycieczek, obozów czy po prostu radiowe przeboje z czasów, kiedy była nastolatką. Po chwili oddechy dzieci się wyrównały. Magda przykryła je kołderkami, zostawiła jedną zapaloną lampkę i wyszła z pokoju. Drzwi zostawiła uchylone. Zaparzyła sobie herbatę i usiadła przed telewizorem. Nie mogła się jednak skupić na żadnym programie. Maciek nadal się nie odzywał. Nie zauważyła, kiedy zasnęła. Obudziło ją zgrzytanie klucza w zamku. Wstała, wyrwana ze snu poczuła nagły chłód dlatego na ramiona narzuciła koc którym się wcześniej przykryła. Podeszła do ścianki oddzielającej salon od przedpokoju. Maciek zdjął już buty, odwiesił kurtkę do szafy i poszedł do łazienki umyć ręce.

- Jak mama? – zapytała cicho kiedy Maciek pojawił się w kuchni

- W porządku. Chyba na strachu się skończy. Jutro będą robić jej dodatkowe badania, ale lekarze mówią, że to na pewno nie był zawał.

- Całe szczęście. Chodź, usiądź, zmęczony jesteś. Zrobię ci herbaty. Na pewno jesteś głodny.

Magda poszła do kuchni, a Maciek nalał sobie do szklaneczki trochę whisky. Usiadł przy wyspie, potarł dłońmi zmęczoną twarz. Upił niewielki łyk trunku.

- Daj to. To teraz nie najlepszy pomysł – wyjęła mu z rąk szklaneczkę, w zamian za to postawiła przed nim parujący kubek i talerz  – napij się herbaty i zjedz coś ciepłego.

- Dziękuję – popatrzył na nią z wdzięcznością i zabrał się za jedzenie – zostaniesz dzisiaj? – spojrzał na Magdę,  a ona pokiwała głową.

W tej chwili nagła myśl przeszyła głowę Maćka. Popatrzył na stojącą naprzeciwko niego kobietę. Wziął jej rękę, pogładził swoim kciukiem.

- Kocham cię Magda – poczuł, że to jest właściwy moment na to wyznanie

- Wiem. Ja też cię kocham – odpowiedziała cicho czując ucisk w gardle.

 

- Wiesz – odezwał się kiedy leżeli już w łóżku – dzisiaj pierwszy raz w takiej nagłej sytuacji nie musiałem zastanawiać się co się dzieje w domu, czy czasem opiekunka już nie musi wyjść, wiedziałem, że wszystko jest pod kontrolą. Mogłem zostać z mamą, poczekać na przyjęcie na oddział. Ze spokojną głową. Dzięki tobie – położył się na plecach, pocałował Magdę w czoło, a ona wtuliła się w jego ramiona. Nie musieli nic mówić. Oboje zdali sobie sprawę, że zrobili kolejny krok.

 

Pani Matylda, mama Maćka, wciąż była w szpitalu i przechodziła kolejne badania. Maciek jeździł do niej po pracy, rozmawiał z lekarzami. Magda w tym czasie odbierała dzieci ze szkoły i wracała z nimi do domu. Wieczorem jechała do siebie albo zostawała u Maćka na noc.

- Mama pojutrze wychodzi ze szpitala – zaczął Maciek, kiedy siedzieli przy kolacji

- To chyba dobrze, co? – odparła Magda gryząc kanapkę

- Niby tak, dostanie skierowanie do sanatorium. Tak na już. Na szczęście udało się załatwić wyjazd za trzy tygodnie

- O, to bardzo szybko. Niech jedzie, odpocznie, nabierze sił – Magda zaczęła zbierać talerze ze stołu

- Niby tak – Maciek zebrał ze stołu kubki i poszedł za Magdą do kuchni – ale do czasu jej wyjazdu nie chciałbym jej zostawiać samej.

- To oczywiste, że musi do czasu wyjazdu zamieszkać tutaj – Magda wstawiała naczynia do zmywarki

- No tak, tylko wiesz. Jestem w kropce bo w przyszłym tygodniu miałem lecieć do Monachium.

- Rzeczywiście! Masz konferencję – Magda uderzyła się otwartą dłonią w czoło

Maciek pokiwał w zamyśleniu głową.

- Maćku, wiem, że zależy ci na tej konferencji. Szykowałeś się do niej od dawna – kontynuowała – może wobec tego, jeśli nie będziesz miał nic przeciwko temu, ja mogłabym się przenieść na te kilka dni tutaj. Mama nie byłaby sama, dzieci byłyby zaopiekowane. A ty mógłbyś lecieć.

Maciek popatrzył na nią z niedowierzaniem.

- Naprawdę mogłabyś to zrobić? – upewniał się

Zarzuciła mu ręce na szyję, pocałowała – Naprawdę. Leć.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz