Rozdział 29
07 maja 2023, 10:58
Na osiedle Magdy dojechali w milczeniu. Dziewczyna od razu poszła do łazienki. Musiała zmyć z siebie szpitalny zapach. Czuła się brudna. Wszystkie ubrania od razu wrzuciła do pralki nastawiając najdłuższy program z wyparzaniem. Stała pod gorącym prysznicem i myślała o wydarzeniach ostatnich dwóch dni. W tym czasie Maciek zszedł do pobliskiego marketu. Chciał zrobić Magdzie zakupy aby nie musiała sama wychodzić. Kiedy wyszła z łazienki on akurat wypakowywał torby.
- Dziękuję, ale nie musiałeś tego robić – powiedziała wycierając włosy w ręcznik
- Magda. Przecież nie pozwoliłbym ci dźwigać. Nie po czymś takim – odpowiedział nie patrząc na nią
Dziewczyna nic nie powiedziała. Do dwóch szklanek nalała wody, wrzuciła po plasterku cytryny i pomarańczy. Zaniosła do pokoju. Na dworze robiło się ciemno, Magda zasłoniła żaluzje. Szklanki postawiła na stoliku, usiadła na sofie. Maciek nie usiadł obok niej. Przysunął sobie fotel i usiadł naprzeciwko Magdy.
- Mogę sobie tylko wyobrazić jak się czujesz – zaczął cicho
Magda przyglądała mu się bez słowa z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Nawet nie chcę myśleć co mogło się stać gdybyś była sama kiedy zdarzył się atak. Albo gdyby karetka tak szybko nie przyjechała. Magda chcę żebyś wiedziała, że ja o niczym nie miałem pojęcia.
- O czym nie miałeś pojęcia? – postanowiła mu niczego nie ułatwiać
- O tym, że Justyna poleci do Monachium. Nie wiem jak ona się tak znalazła. Nie wiem co jej strzeliło do głowy z tymi zdjęciami. Mogę cię zapewnić, że to się więcej nie powtórzy
- Zwolniłeś ją?
- Nie. Ale ma zakaz zbliżania się do mnie pod groźbą niedokończenia praktyk i zgłoszenia tego na uczelni
Magda pokiwała głową.
- To dobrze, że dałeś jej jeszcze szansę na skończenie stażu. Gdzie dzieci? Nie musisz do nich jechać? Twoja mama pojechała do sanatorium, prawda?
- Tak, rano odwiozłem ją na dworzec. Dzieciaki są u Hani i Przemka. Jutro sobota, nie ma problemu ze szkołą. Dzisiaj zajmę się tobą
- Mną? – dopiero teraz zauważyła niewielką, sportową, torbę stojącą w rogu pokoju
- Chyba nie myślałaś, że po tym jak spędziłaś dzień w szpitalu, bo niemal się udusiłaś, zostawię cię samą, co? – to mówiąc zaczął przebierać się w domowy t-shirt.
Magda poczuła się zmęczona, rozłożyła łóżko, położyła i przykryła kołdrą. Leżała zwrócona twarzą do ściany, plecami do Maćka. Mężczyzna położył się obok Magdy, której oddech wkrótce się wyrównał. Leżał na plecach z rękami pod głową. Nie chciał patrzeć na Magdę ubraną w piżamę składającą się co prawda z długich spodni, ale ozdobiona koronką bluzeczka na ramiączka, nie zostawiała dużo pola wyobraźni. Nie wiedział ile tak leżał zanim zasnął.
Obudził go szmer tuż przy uchu, coś łaskotało go w policzek. Początkowo myślał, że jakiś natrętny komar nie daje mu spać. Otworzył oczy i ze zdziwieniem zobaczył, że to Magda leży wtulona w niego. Palcem wodzi po jego torsie i coś szepcze. Przyjrzał jej się na tyle, na ile pozwolił mu panujący w pokoju mrok. Magda uśmiechała się delikatnie. Rękę włożyła mu pod koszulkę i palcem kreśliła na jego skórze nieokreślone wzory. Wsłuchał się w jej głos.
- Muszę pogodzić się z tym, że będą kobiety gotowe otworzyć się przed tobą co tydzień abyś zdjął im kamień z zębów. Ale to nie jest proste, wiesz? Zazdrosna kobieta potrafi być niebezpieczna. Przytul mnie – mocniej do niego przylgnęła
Nie pozwolił jej dokończyć.
- Chodź tu do mnie moja niebezpieczna kobieto - delikatnie przyciągnął ją do siebie, ręka Magdy na chwilę się zatrzymała. Posadził dziewczynę na sobie. Dłonią przejechał po policzku i włosach. Czuł jak ich oddechy stały się cięższe
- Kochaj się ze mną – wyszeptała zbliżając swoją twarz do jego
- Boję się, że zrobię ci krzywdę i atak się powtórzy – powiedział zachrypniętym głosem
Na te słowa Magda podciągnęła go do góry tak, że teraz siedzieli oplatając się nogami.
- Nic mi nie będzie. Nie będę żyć do śmierci w celibacie bo raz mi zabrakło powietrza. Ty jesteś moim powietrzem - wyszeptała mu prosto w usta zarzucając ręce na szyję
Nie musiała tego dwa razy powtarzać. Jego gorące dłonie i usta błądziły po całym jej ciele, ona też obsypywała go pocałunkami. Rozkosz czerpali wszystkimi komórkami. Poruszali się niespiesznie, oddalając moment spełnienia i delektując się bliskością. W końcu Magda z cichym jękiem opadła na poduszki, a zaraz po niej Maciek. Leżeli wtuleni czekając aż oddechy się uspokoją. Magda znowu zaczęła cicho nucić piosenkę Kasi Nosowskiej „do pracy nie mogę puścić cię nie, nie. Tam tyle kobiet, a każda w myślach gwałci cię”… Maciek pocałował ją mocno. Uśmiechał się. Przepełniał go spokój i spełnienie.
Dodaj komentarz