Rozdział 11


25 kwietnia 2023, 06:22

Nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. Coś było w tej dziewczynie, że obudziła w nim dawno uśpione emocje. Z każdą chwilą chciał wiedzieć o niej więcej, spędzać z nią więcej czasu. Postanowił wykorzystać wolną niedzielę i zaprosić Magdę do kina. Miał nadzieję, że nie będzie miała innych planów. 

Nie miała. Spędzili przyjemne, niedzielne, popołudnie. Najpierw w kinie, potem poszli na kawę i coś słodkiego. Czuli się ze sobą tak swobodnie jakby znali się znacznie dłużej niż dwa tygodnie. Potrafili gładko przejść od rozmowy na temat ulubionej muzyki do obecnej sytuacji politycznej w kraju. Maćkowi zaimponowało, że Magda potrafi bronić swojego zdania w zdecydowany, ale jednocześnie subtelny sposób.  Nie narzuca swoich racji, w skupieniu wysłuchuje opinii innych i albo przyznaje im rację, albo nie obrażając nikogo nie zgadza się z rozmówcą. Jednocześnie jej argumenty są trafne i w punkt.  Tego dnia nie było mrozu, nie padał śnieg. Przez chmury przebijało się nieśmiało słońce. Wykorzystali to i spacerem przeszli z centrum miasta na osiedle Magdy. Szli ulicami wiodącymi z dala od głównych miejskich arterii świadomie wydłużając spacer. Chcieli dłużej cieszyć się swoim towarzystwem.

Następnego dnia umówili się na lunch.  Wybrali modną i polecaną w mieście knajpę z burgerami. Zanim Maciek pojechał na popołudniową zmianę do kliniki, a Magda wróciła do przychodni jedli powoli rozmawiając i ciesząc się wspólnym czasem. Nagle po twarzy Magdy przeszedł grymas bólu, odruchowo chwyciła się za policzek i syknęła. Ból zęba był na tyle silny, że straciła ochotę na jedzenie. Maciek przyjrzał jej się uważnie.

- Ząb? – zapytał

- Yhym – zdołała wystękać ze łzami w oczach – muszę zadzwonić do mojego dentysty

- A czy on nie siedzi przed tobą? – Maciek żartem starał się poprawić dziewczynie humor – obawiam się, że może być ci ciężko umówić się szybko na wizytę – jego ton stał się poważny. Przyjedź do kliniki o osiemnastej. Kończę wtedy pracę. Nawet nie chcę słyszeć sprzeciwu – powiedział stanowczo widząc przestraszony wzrok Magdy – a jeśli nie przyjdziesz – pogroził dziewczynie palcem - to pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz. Przyjadę po ciebie – znowu się uśmiechnął

- Dobrze, przyjadę – poddała się

Punktualnie o osiemnastej stanęła przed drzwiami kliniki Maćka. Z bijącym sercem weszła do środka. Nie miała nic przeciwko lekarzom stomatologom, ale strach jaki towarzyszył jej za każdym razem przed wizytą był obezwładniający. Charakterystyczny zapach, jaki roznosił się w każdym gabinecie, w jakim dotąd była, przyprawiał ją o mdłości. Zdziwiła się, że tu od progu przywitał ją świeży, orzeźwiający zapach coś jakby pomieszanie cytrusów i zielonej herbaty. Podeszła do stanowiska recepcji, przedstawiła się, na co sympatyczna starsza pani szeroko się uśmiechnęła i wskazała na krzesło w poczekalni. Po chwili przyniosła do wypełnienia kilka formularzy na tekturowej, firmowej, podkładce i długopis. Magda niepewnie usiadła na brzegu krzesła i rozejrzała się dookoła. Klinika Maćka nie przypominała gabinetów w jakich do tej pory była. Wnętrze było utrzymane w pastelowych barwach. Na ścianach zamiast zdjęć szczęśliwych, uśmiechniętych szeroko ludzi, reklam past do zębów i klejów do protez wisiały relaksujące obrazy morza, lasu i gór. Z ukrytych głośników dolatywała relaksacyjna muzyka. Poczuła, że trochę się odpręża.

Po niedługim czasie drzwi jednego z gabinetów otworzyły się i wyszedł z nich starszy mężczyzna, a zaraz za nim jakaś dziewczyna w lekarskim uniformie. Maciek szedł na końcu i Magda ledwie go rozpoznała. Na czarną bluzkę z długim rękawem, która opinała mięśnie ramion nałożył nieco luźniejszą, granatową. Do kompletu granatowe spodnie, całości dopełniały czarne sportowe buty. Maseczkę zdjął i wyrzucił do specjalnego pojemnika. Umył i zdezynfekował ręce. Wyglądał zupełnie inaczej, a jednak równie męsko. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy ciepłym głosem i z uśmiechem na twarzy zwrócił się do młodej, długonogiej blondynki.

- Justyna, idź do domu, dzięki za dzisiejsze asysty. Jutro popołudniową zmianę ma Tomasz. Przyjedź od razu po zajęciach na uczelni. Spokojnego wieczoru. Ja już sobie poradzę.

- Do jutra – zamruczała stażystka, spojrzała na Maćka, zamrugała sztucznymi rzęsami, jakby od niechcenia dotknęła jego pleców. Ten z pozoru niewinny ruch stażystki nie uszedł uwagi Magdy. Przez Maćka pozostał jednak całkowicie zignorowany. Kiedy zobaczył Magdę jego oczy, mimo zmęczenia, rozjaśniły się, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu .

- Hej. Moja dziewczyno – przykucnął przed nią – strasznie jesteś blada. Nie bój się i mi zaufaj. Chodź. – wstając wyciągnął do niej rękę, a kiedy podała mu swoją dłoń zaprowadził do gabinetu.

Miała tak ściśnięty żołądek, ze strachu szumiało jej w uszach, że zupełnie nie zwróciła uwagi kiedy nazwał ją swoją dziewczyną. W gabinecie też czekała na nią niespodzianka. Wnętrze nie przypominało typowych gabinetów stomatologicznych. Owszem znajdowały się tu wszelkie niezbędne urządzenia i meble, ale tak, jak w recepcji, tak i tutaj grała cicha, uspokajająca muzyka. Pastelowe kolory ścian pozwalały uspokoić nerwy. Maciek wskazał Magdzie miejsce na fotelu, sam usiadł na prześle i przysunął się do niej. Jeszcze nie założył maseczki, na razie szykował sobie potrzebne narzędzia.

- Chcieliśmy z Tomkiem odczarować złą sławę dentystycznych gabinetów. Wiemy, że ludzie unikają nas jak mogą – wyjaśnił widząc jak Magda z zaciekawieniem rozgląda się po gabinecie – czy ten ząb bolał cię jeszcze?  - zmienił temat przechodząc się w jednej chwili do roli lekarza mającego przed sobą pacjenta.

- Trochę ćmił. Na razie nie boli.

- Okej. Zobaczymy co się dzieje. Rozluźnij się, naprawdę nie zrobię ci krzywdy. Jesteś taka blada, jakbyś miała zaraz zemdleć. Będę ci musiał zrobić oddychanie usta-usta, a tego bym nie chciał. To znaczy – poprawił się szybko – chciałbym bardzo, ale w innych okolicznościach – mrugnął okiem do Magdy. – Magda – przyglądał się dziewczynie - widzę, że się strasznie denerwujesz. Mogę dać ci znieczulenie. Choć przyznam, że wolałbym tego nie robić. Łatwiej mi będzie ocenić co się dzieje – mówił cały czas przygotowując sobie stanowisko pracy.

- Spróbujmy bez. Postaram się wytrzymać – cicho powiedziała Magda, a Maciek zapalił dużą lampę wiszącą nad fotelem. Ostre światło oślepiło dziewczynę, odruchowo zamknęła oczy, odchyliła głowę na zagłówek i otworzyła usta.

Ze zdenerwowania pociły jej ręce, jedną zacisnęła na podłokietniku fotela, drugą chwyciła swoje spodnie. Słyszała jeszcze szelest otwieranych opakowań jednorazowych przyrządów, czuła zapach jakiegoś lekarstwa. Nie wiedziała czy denerwuje się samą wizytą, czy może tym, że to właśnie Maciej ma leczyć jej zęba. Kątem oka widziała jak zakłada na twarz nową maseczkę ochronną, na dłonie naciąga jednorazowe rękawiczki  i znowu siada na swoim taborecie. Naciskając pedał leżący na podłodze wyregulował położenie fotela. W końcu pochylił się nad Magdą, poczuła zapach jego perfum. Przez chwilę zastanawiała się czy dużo pacjentek przychodzi do Maćka. Na pewno – pomyślała – przecież przystojny, młody, dobrze ubrany, wytatuowany i obezwładniająco pachnący lekarz musiał mieć rzeszę wiernych pacjentek. Nawet jeśli był dentystą. Zresztą, nie trzeba szukać daleko. Nawet ta asystentka wydawała się mocno zainteresowana Maćkiem. Nie chciała go jeszcze nazywać swoim, ale na myśl o tych wszystkich, przychodzących do kliniki tylko dla niego, kobietach znowu poczuła ukłucie zazdrości. Maciek od razu przeszedł do działania. Odnalazł bolący ząb i dwustronnym zgłębnikiem zaczął go badać. W pewnej chwili ból wyrwał Magdę z fotela, w oczach pojawiły się łzy. Widziała jak Maciek uśmiecha się pokrzepiająco, dał jej chwilę na uspokojenie i wrócił do pracy. Magda starała się skupić na bliskości mężczyzny i na relaksacyjnej muzyce dobiegającej z głośników. Próbowała nie słyszeć świszczenia wierteł, udawała, że nie czuje żadnego nacisku. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i zajrzała przez nie starsza recepcjonistka, ta sama, która przywitała Magdę.

- Maćku, będę ci jeszcze potrzebna?

- Nie, pani Marysiu. Proszę iść do domu. Zaraz kończę, posprzątam i wszystko pozamykam. Miłego wieczoru. Do jutra.

- Do jutra Maćku, miłego wieczoru.

Nie przerywając pracy Maciek wyjaśnił Magdzie, że pani Marysia zna go od urodzenia, że jest przyjaciółką i jednocześnie sąsiadką jego mamy. Dokładnie oczyścił ząb, założył wypełnienie. Zgasił lampę i dał Magdzie chwilę na dojście do siebie.

- I co? Było tak źle? – zapytał z uśmiechem, kiedy skończył wypełniać w komputerze elektroniczną kartę pacjenta i przysuwając się z krzesłem do Magdy

- Dało się wytrzymać. Ale obciachu sobie narobiłam, przepraszam to silniejsze ode mnie.

- Nie przejmuj się. Nie takie akcje się tu działy. Kawałek plomby ci wypadł, odsłoniło się dziąsło i stąd ten ból. Masz nową, świeżą plombę. Nic już  nie będzie cię bolało. Madziu, przejdź do poczekalni i poczekaj na mnie chwilę. Ja tu posprzątam, przebiorę się i odwiozę cię do domu, okej?

- Dobrze. Ile jestem ci winna?

- O czym mówisz? – spytał jakby nie rozumiał

- No za wizytę.

- Nic. Nie ma o czym mówić.

- Ty żartujesz, prawda? Nie zgadzam się na to. Nie możesz leczyć moich zębów za darmo.

- Mogę i chcę – powiedział stanowczo – nie ma dyskusji.

Zrezygnowana Magda usiadła w poczekalni. Po kilkunastu minutach wyszedł przebrany Maciek. Na czarną bluzkę narzucił puchową kurtkę. Lekarskie spodnie zmienił na jeansy. Zgasił światła na korytarzach, wprowadził kod zabezpieczający wejściowe drzwi, zamknął klinikę i wyszli na chłodny wieczór. Przeszli na parking do samochodu.

- Słuchaj Maciek, naprawdę głupio się czuję. Nie chcę cię wykorzystywać.

- Ale ty jesteś uparta.  Nie wezmę od ciebie pieniędzy. Zapomnij już o tym, proszę. Cieszę się, że mogłem pomóc. Uważam temat za skończony. – ton miał stanowczy

- Wszystkim znajomym leczysz zęby za darmo? – Magda była równie uparta i nie dawała tak łatwo za wygraną

- Nie, tylko tym wyjątkowym – Maciej spojrzał na nią przeciągle – powiem ci w tajemnicy, że jesteś jedyna

Zaparkował na wolnym miejscu pod blokiem Magdy. Nie wyszedł jednak od razu aby otworzyć jej jak zwykle drzwi. Kiedy Magda pierwsza sięgnęła do klamki przytrzymał jej rękę. Odwróciła się do niego z niewypowiedzianym pytaniem w oczach. Wtedy Maciek nachylił się, ujął w dłonie jej twarz i przybliżył do swojej. Pocałunek był delikatny, ledwie muśnięcie, ale Magdę przeszedł dziwny prąd. Wiedziała, że on też to poczuł. W wieczornej ciszy słyszała jak mocno bije mu serce. Jej też waliło jak młotem.

- No, takie usta-usta to ja lubię – wymruczał z uśmiechem delikatnie głaszcząc kciukiem dolną wargę Magdy. Nachylił się ponownie i znowu ją pocałował. Tym razem mocniej i bardziej zachłannie. Magda ośmieliła się, zatopiła dłoń we włosach mężczyzny i przyciągnęła go bliżej do siebie. Dłonie Maćka błądziły po szyi Magdy, jej policzkach, zatapiał ręce w jej miękkich, pachnących włosach. Nie mogli się od siebie oderwać. Coraz szybsze oddechy mieszały się ze sobą. Maciek pierwszy przerwał tą magiczną chwilę.

– Przepraszam Magda. Niestety muszę już jechać chociaż bardzo dobrze mi tu z tobą i mógłbym siedzieć tak jeszcze długo – odsunął się i popatrzył przepraszająco – zadzwonię. Obiecuję.

Magda uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi. Maciek odprowadził ją do drzwi. Zanim weszła do bramy przytulił ją mocno raz jeszcze, znowu pocałował po czym odwrócił się i poszedł w stronę samochodu. Popatrzyła jak auto Maćka znika wśród ciemnych i wąskich uliczek jej osiedla. Weszła do mieszkania. Na szaliku wyczuwalny był subtelny zapach męskich perfum, a na ustach wciąż miała smak jego pocałunków. Czuła się dziwnie pobudzona, rozpierała ją energia. Jednocześnie zastanawiała się co spowodowało dziwne zachowanie Maćka. Z jednej strony dał jej dzisiaj aż nadto odczuć, że coś do niej czuje, z drugiej to jego nagłe wycofanie było dziwne. Nie pasowało do tego ułożonego mężczyzny. Miotała się między kuchnią, a pokojem nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Natłok myśli nie pozwalał skoncentrować się na jednej czynności.

Kilka miesięcy wcześniej udało jej się nawiązać współpracę z branżowym czasopismem zajmującym się tematami diet i odchudzania. Podpisała umowę na cykl comiesięcznych artykułów i za kilka dni upływał termin wysłania kolejnego z nich. Niestety, mimo że miała dość lekkie pióro i przelewanie myśli na papier nigdy nie stanowiło dla niej problemu, tym razem zdania wydawały jej się nieskładne, a cały tekst nie brzmiał tak, jakby chciała. Zirytowana wyłączyła komputer. Wciągnęła legginsy, ciepłą bluzę, adidasy i kurtkę do biegania, a potem wyszła z domu. Na rower było za ciemno i zbyt mokro nawet dla takiego rowerowego freeka jak ona. W fitness klubie nie było tego dnia trenera, nie miała więc z kim boksować. Zostało jej bieganie. Biegła między blokami przemierzając pokryte grząską, śnieżną, breją uliczki. W uszach dźwięczała gitara Zacha Bryana choć na chwilę kierując jej myśli na inne tory. Nie chciała myśleć o Maćku. Nie wiedziała co powinna zrobić. Szkoda jej było zakończyć tą znajomość. Nie wiedziała przecież jaki sekret skrywał. Jakąś tajemnicę miał niewątpliwie. Kiedy wracała truchtem do domu była spokojniejsza. Postanowiła nie poddawać się emocjom i zachować dystans. Wiedziała, że to będzie trudne i wymagać od niej sporo samozaparcia bo powstrzymanie emocji przy tym mężczyźnie łatwe nie będzie. 

Wieczorem usiadła z lampką wina przed telewizorem. Nagle ekran telefonu rozbłysnął przychodzącą wiadomością.

Maciek: Magda. Nie wiem co napisać. Strasznie głupio wyszło. Jeszcze raz cię przepraszam. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ci powiedzieć dlaczego musiałem wracać. Mam nadzieję, że kiedy ci powiem – zrozumiesz. Nie skreślaj mnie jeszcze proszę.

Emocje znowu chciały wziąć górę. Chwilę myślała co odpisać nie chcąc zdradzać, że jego zachowanie zdziwiło ją i zabolało.

Magda: Przerosimy przyjęte. Będziesz musiał się trochę wysilić bo nie skreślam ludzi tak łatwo. Postaraj się żebym zrozumiała.

 

Maciek odłożył telefon. Nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku z rękami pod głową i wciąż na nowo rozpamiętywał sytuację z samochodu. Odkąd wrócił do domu czuł się jak zaprogramowany robot. Wszystkie czynności wykonywał automatycznie. Czuł, że skrzywdził Magdę, a na pewno zasiał w niej ziarno niepewności. Mógł się tylko domyślać jak zdezorientowana musiała się poczuć. I to przez niego. Najpierw w klinice dał jej znać, że jest dla niego ważna, pierwszy raz nazwał ją swoją dziewczyną. Potem Magda ośmieliła się i oddawała mu pocałunki. A wtedy on odsunął ją od siebie i odjechał. Musiał wracać do domu. Nie mógł dłużej zostać choć bardzo tego pragnął. A Magda, która nie miała pojęcia o jego sytuacji, miała prawo poczuć się odtrącona. Widział zdumienie i dezorientację w jej oczach.

Po prawie bezsennej nocy pojechał  do kliniki. Czuł się fatalnie, musiał wypić dwie mocne kawy żeby móc w miarę normalnie funkcjonować.

- Maciuś co się stało? Ciężka noc? Coś w domu? Wyglądasz fatalnie – Tomasz uważnie spojrzał na przyjaciela

- Nie mogłem spać. Napiję się kawy i będzie lepiej – Maciek potarł oczy – chyba schrzaniłem sprawę z Magdą – powiedział w zamyśleniu zanim Tomek zdążył zapytać.

- Z Magdą? Z tą dziewczyną, którą poznałeś na sylwestra?

- Dokładnie – Maciek usiadł przy stole i upił łyk czarnego jak węgiel espresso i swoimi długimi palcami potarł czoło – była tu wczoraj bo ząb ją bolał.

Zaciekawiony Tomasz dosiadł się do stołu. Niestety rozmowę przerwało wejście praktykantki. Zmieszała się trochę widząc obu szefów w klinice w tym samym czasie. Zazwyczaj pracowali na zmiany aby zawsze któryś z nich był na miejscu. Zwróciła uwagę na podkrążone oczy Maćka. Pomyślała, że nawet w takim stanie jest bardzo atrakcyjny. A to, że jest prawie dwa razy starszy od niej zupełnie jej nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Obiecała sobie, że przez cały dzień będzie starała się być jak najbardziej pomocna, może on w końcu zwróci na nią uwagę.

- Justyna. Idź proszę do mojego gabinetu. Zobacz czy tam jest wszystko gotowe do pracy. Potem możesz zajść do chirurgów. Zapytaj czy nie potrzebują pomocy – odprawił dziewczynę Tomasz. Nie chciał zostawiać przyjaciela zanim ten się nie wygada. Maciek wykorzystał chwilę, że znowu są w pokoju sami i kontynuował.

- Cholera, to jest taka świetna dziewczyna. Po powrocie z Przesieki spotkaliśmy się kilka razy. Czułem, że ona jest zainteresowana, że podobają jej się nasze spotkania. Wczoraj kiedy ją odwiozłem do domu siedzieliśmy w samochodzie i trochę nas poniosło. Wiesz co mam na myśli – mówi Maciek, a Tomasz pokiwał głową

- Wiem. I co dalej?

- Dalej to już nie było nic. Zobaczyłem godzinę na wyświetlaczu i odjechałem. Bez żadnego wyjaśnienia.

- No to, stary, grubo.

- Grubo. Efekt jest taki, że nie wiem jak ją teraz przeprosić. Niby mówi, że jest okej i nie ma żalu, ale nie przekonuje mnie do końca.

- Musisz jej powiedzieć. Skoro jest taka świetna, jak mówisz, i chcesz, a raczej oboje chcecie, kontynuować znajomość powinieneś jej powiedzieć dlaczego czasem znikasz, dlaczego nagle musisz wracać do domu. Jeśli naprawdę jej zależy to zrozumie.

- Boję się, że ją przestraszę.

- Maciek, masz czterdzieści trzy lata, a ona ile ma?

- Trzydzieści pięć.

- No, to już poukładana, dorosła kobieta. Powinna zrozumieć, nie wydaje mi się aby uciekła z krzykiem. Wyjaśnij jej wszystko jak najszybciej. O, mam coś dla ciebie. Może ci się przyda – mrugnął porozumiewawczo

Maciek spojrzał na przyjaciela.

- Proszę, to jest voucher na weekendowy pobyt w górach dla dwóch osób. Hotel z bajerami, tuż przy stoku. Zanim odmówisz posłuchaj. Dostaliśmy to zaproszenie z Ulą na gwiazdkę, ale Ulka ostatnio słabo się czuje i nie będziemy jechać. Ona już jest na takim etapie, że woli zostać w domu i szykować wyprawkę dla dziecka. Pomyślałem o tobie. Masz, weź to i  zaproś tą swoją Magdę. Bawcie się dobrze i obyś miał tyle odwagi aby jej wszystko opowiedzieć.

- Tomek, ale ja nie mogę tego przyjąć.

- Możesz. Nie dziękuj. Zaprosisz mnie na swój wieczór kawalerski i wesele to będziemy kwita – Tomasz poklepał kolegę po ramieniu, odstawił kubek po kawie do zlewu i wyszedł zostawiając Maćka samego.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz