Najnowsze wpisy


Rozdział 40
18 maja 2023, 08:03

Kolacja wigilijna minęła szybko i w rodzinnej atmosferze. W kącie pokoju stała olbrzymia choinka, pięknie udekorowana przez Klarę i Kacpra. Na gałązkach powiesili upieczone wspólnie z Magdą pierniczki i kupione na świątecznym jarmarku cukrowe laski. Z głośników pobrzmiewały kolędy i świąteczne przeboje. Na pięknie udekorowanym stole znalazły się tradycyjne potrawy, które pieczołowicie przyrządziła Magda z niewielką pomocą obu mam. Ręcznie lepione pierogi, pieczone ryby, wspaniałe ciasta. Przy długim stole zgromadzili się wszyscy najbliżsi. Matylda, mama Maćka, jego kuzyn z żoną i dziećmi, nawet mama Magdy wyjątkowo została w mieście i przyjechała na wieczerzę. Mimo wcześniejszych obaw Adriannę i Matyldę połączyła nić sympatii, obie polubiły się bardzo. Siedziały teraz pogrążone w rozmowie. Salon w mieszkaniu Magdy i Maćka tętnił gwarem rozmów, śmiechem dzieci, szelestem rozrywanego papieru, w który zapakowane były ukryte pod choinką prezenty.

Kiedy goście wyszli Maciek sprzątnął ze stołu, ustawił zmywarkę, a resztki kolacji schował do lodówki. Magda w tym czasie zagoniła dzieci do mycia, a potem do spania. Kiedy zmęczone wrażeniami bliźniaki zasnęły w swoich łóżkach, wróciła do salonu. Do wysokiej szklanki nalała sobie wigilijnego kompotu. Zdjęła buty i usiadła na sofie wyciągając nogi przed siebie. Maciek, który wciąż kręcił się po mieszkaniu wydał się Magdzie nieco spięty, ale złożyła to na karb organizowanej przez nich kolacji i napięcia, które najpewniej teraz z niego schodziło. Salon tonął w ciemności jeśli nie liczyć lampek na choince i smugi światła padającej spod kuchennego okapu. Zasłony w dużych oknach były rozsunięte, do wnętrza docierały oddalone światła miasta. Maciek stanął zapatrzony w miasto, jego twarz oświetlały choinkowe lampki. Magda podeszła do niego i przytuliła się do jego ramienia. Mężczyzna objął ją i popatrzył w oczy.

- Pamiętasz swoje ubiegłoroczne święta? – zapytał

- Pamiętam, ale nie chciałabym do nich wracać nawet we wspomnieniach – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- Zobacz ile przez rok się zmieniło. Rok temu jeszcze się nie znaliśmy – Maciek patrzył na Magdę poważnym wzrokiem – przez te kilka miesięcy tyle się zmieniło. Ja się zmieniłem. Dzięki tobie. Kiedy patrzę na Klarę i Kacpra, jak odżyli odkąd się poznaliśmy. nie chcę już pamiętać jak to było kiedyś.

Magda otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale Maciek powstrzymał ją kładąc na jej wargach swój palec.

- Tamta smutna zima była ostatnia. Od teraz zaczynamy od nowa, co ty na to?

- Jestem absolutnie za.

 

****

Przywitać Nowy rok postanowili w tej samej chatce w Przesiece, gdzie wszystko się zaczęło. Tym razem pojechali jeszcze Tomasz z Hanią i dziećmi i Przemek z Ulą i malutkim synkiem. Okazało się, że na poddaszu są dodatkowe dwa pokoje, więc bez problemu tak liczna grupa się zmieściła. W salonie było pełno ludzi, po drewnianych schodach niósł się tupot dziecięcych stóp. Było gwarno i wesoło. Ktoś czytał, ktoś grał w karty, jeszcze inni oglądali telewizję. Szczęśliwe dzieci szalały na śniegu. Maciek wykupił dla Klary i Kacpra jazdę na nartach z instruktorem. Tak im się spodobało, że nie chcieli schodzić ze stoku.

- Kto by pomyślał, że to tak się fantastycznie ułoży – Kamila wzniosła toast kiedy wieczorem wszyscy zgromadzili się przy kominku. 

- Jak to kto? Ja! Przecież to było zaplanowane – Jędrzej podniósł swój kieliszek i wyszczerzył zęby w uśmiechu

- Co ty mówisz? Jak zaplanowane?! – Magda popatrzyła na przyjaciela z udawanym oburzeniem

- Tylko mi nie mów, że żałujesz – Maciej usiadł na podłokietniku kanapy i przytulił narzeczoną do siebie

- Oczywiście, że nie żałuję – Magda wtuliła się w niego – ale chyba nie powiesz mi, że rok temu, kiedy podjeżdżałeś pod mój blok sądziłeś, że kilka miesięcy później się zaręczymy

- No nie, wtedy jeszcze o tym nie myślałem. Ale dwa dni później już tak – wyszczerzył zęby do Magdy na co ta dała mu kuksańca w bok

- Kochani, mamy dla was małą niespodziankę – do pokoju wszedł Bartek z telefonem i kilkoma kabelkami – filmik z ubiegłorocznego sylwestra

- Jaki filmik? Co ty znowu wymyśliłeś? – zapytała Magda upijając łyk herbaty

- Zaraz się przekonasz. A dla tych, których z nami nie było – zawiesił na chwilę głos – zresztą sami zobaczycie. Oni wtedy jeszcze tego nie czuli, ale wsłuchajcie się w słowa. Są znamienne – mrugnął porozumiewawczo do zgromadzonych  i na ekran telewizora ze swojego telefonu przesłał nagrany taniec Magdy i Maćka do piosenki Dear future husband

Magda w niedowierzaniu zakryła dłonią usta. Maciek też patrzył jakby nie wierzył, że to miało miejsce naprawdę.

- Nie wiem co mam powiedzieć – powiedziała Magda nie kryjąc wzruszenia – to jest niesamowite.

- No – Maćkowi też zabrakło słów – ile przez ten rok się wydarzyło. Nieprawdopodobne.

- Kochani. Wasze zdrowie! Bądźcie szczęśliwi. A jeśli ty – Kamila wymierzyła palec w pierś Maćka – sprawisz, że Magda choć raz zapłacze to pamiętaj, że ona ma tu silne wsparcie.

- Jasne, nie zamierzam wam się podkładać – Maciek podniósł ręce w obronnym geście, ale oczy mu się śmiały.

 

Tak, jak rok wcześniej w planach było ognisko z pieczeniem kiełbasek i odpalaniem sztucznych ogni. O północy wyszli przed domek przywitać Nowy Rok. Dzieci siedziały na drewnianych ławkach zajadając gorące kiełbaski i popijając herbatą z cytryną.

- I jak? Gotowa na nowe otwarcie? – szepnął Maciek do ucha Magdzie stając za nią i obejmując ją w pasie?

- Nowy rok to i nowe otwarcie – odpowiedziała z uśmiechem

- A za tymi drzwiami jest szansa na nowe znajomości?

- Tak, w tym roku przywitamy się z naszym synkiem – śmiejąc się Magda objęła Maćka za szyję

- Syn?! I ty mi to dopiero teraz mówisz?! – wykrzyknął szczęśliwy Maciek

 

c.d.n.

 

 

Rozdział 39
16 maja 2023, 11:12

Nie denerwuj się. Będzie dobrze – Maciek wziął do ręki kawałek sernika, który Magda kroiła w równe kostki układając je następnie na, odziedziczonej po babci, kryształowej paterze i ugryzł  – Pyszny. Jesteś królową domowych wypieków – wymamrotał z błogim uśmiechem

- Maciek – jęknęła – a jak ona z czymś wyskoczy? A jak cię nie polubi?

- Przecież mnie nie da się nie lubić – mrugnął okiem – a tak na poważnie, nie przejmuj się. Przecież nie będziemy mieszkać z twoją mamą. Mamy się tylko poznać.

Magda nie zdążyła odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek domofonu. Nacisnęła przycisk otwierający drzwi i z bijącym sercem czekała aby wpuścić do mieszkania swoją matkę. Adrianna weszła nieco niepewnym krokiem. Czy ona była zdenerwowana? Magda nie mogła w to uwierzyć. Maciek stał za jej plecami, jedną ręką trzymał ją w talii chcąc w ten sposób uspokoić Magdę. Była mu za to wdzięczna.

- Dzień dobry. Maciek Zarzycki – przedstawił się wyciągając rękę w stronę wchodzącej kobiety – miło mi panią poznać

- Dzień dobry Adrianna Lisicka. Mnie również miło pana poznać. Proszę mi mówić po imieniu. Ada – matka Magdy zlustrowała partnera córki jeszcze raz i musiała przyznać, że zrobił na niej bardzo dobre wrażenie. Niski, ciepły głos. Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany. Ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulę z jak zwykle podwiniętymi rękawami. Od razu widać było, że kocha Magdę i darzy ją szacunkiem.

- Dobrze, ale w takim razie również proszę mi mówić po imieniu – wziął płaszcz przyszłej teściowej i odwiesił go do szafy

W czasie kiedy dorośli stali w przedpokoju dokonując prezentacji z pokoju nieśmiało wyszła dwójka dzieci i popatrując na nowo przybyłą kobietę podeszły do Magdy i Maćka.

- Mamo to Klara i Kacper – powiedziała Magda – dzieci to moja mama Ada

Adrianna przykucnęła i z uśmiechem wyciągnęła rękę w stronę dzieci.

- Dzień dobry. Jestem Ada – uśmiechnęła do dzieci i podała im po dużej czekoladzie – proszę to dla was. Mam nadzieję, że tata i Magda pozwolą wam po kawałku zjeść.

- Oczywiście, że pozwolimy – uśmiechnął się Maciek i wszyscy przeszli do salonu

Po chwili przyszła Matylda. Z energią wparowała do mieszkania, przedstawiła się Adriannie i przywitała się z wnukami. Wszyscy usiedli za stołem delektując się przygotowanym przez Magdę sernikiem. Obie mamy szybko załapały nić porozumienia, zapałały do siebie sympatią i teraz siedziały na sofie popijając kawę i rozmawiając cicho, od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Klara i Kacper leżeli na dywanie i oglądali w telewizji bajkę.

- A ty co robisz w życiu? – Kacper zwrócił się do Adrianny siadając na dywanie

Magda z Maćkiem, którzy siedzieli przy stole i przysłuchiwali się rozmowie swoich mam dusili się ze śmiechu. Matylda z pozornie poważną miną patrzyła to na wnuka to na nową znajomą.

- Co ja robię w życiu? – powtórzyła nieco zaskoczona Adrianna – zajmuję się ptakami. Badam gdzie mieszkają, co jedzą, jakie jajka składają. I uczę o tym studentów.

- Mam książkę o ptakach – wykrzyknął chłopiec – pokażę ci.

Pobiegł do pokoju i po chwili wrócił z Atlasem ptaków świata. Usiadł między dwiema babciami, położył album na kolanach i po chwili strona po stronie przeglądał książkę razem z nową babcią. Magda wiedziała, że jej matka została kupiona, a zachwycona mina Kacpra również zdradzała jego radość, że jest ktoś kogo w końcu nie nudzi, jego ostatnio odkryta ornitologiczna pasja. Z szeroko otwartymi oczami słuchał opowieści Adrianny o latających mieszkańcach ziemi. Matka Magdy miała dar opowiadania bo po chwili Klara również przysiadła się do nich rezygnując z oglądania bajki, a i siedząca obok Matylda słuchała z zainteresowaniem. Magda zauważyła, że jej matka nigdy tyle nie opowiadała, a na pytania zwykle odpowiadała wymijająco i odprawiała córkę zniecierpliwionym machnięciem ręki. Widocznie wnuki, nawet przyszywane, tratuje się z większą cierpliwością. 

Było już ciemno kiedy obie babcie zaczęły się zbierać do wyjścia obiecując sobie spotkać się niedługo na kawie. Magda z westchnieniem ulgi zamknęła za nimi drzwi.

- I co? Nie było chyba tak źle? – zapytał Maciek kiedy zagonił dzieci do mycia

- Chyba nie. Było całkiem miło – Magda sprzątała ze stołu i dopiła wino, które zostało w jej w kieliszku

- Twoja mama zdobyła serce Kacpra. Nie mówiłaś, że potrafi tak ciekawie opowiadać. Sam z przyjemnością słuchałem

- Bo o tym nie wiedziałam. Nigdy nie opowiadała mi o swojej pracy, a już na pewno nie snuła takich opowieści

 Magda leżała przytulona do Maćka, który przewracał kolejne kartki czytanej książki. Prawie zasypiała, kiedy jej telefon zawiadomił o nowej wiadomości przerywając panującą dokoła ciszę.

Mama: Dziękuję za miłe popołudnie. Fajny ten twój Maciek. I przystojniak. (uśmiechnięta buźka) Dzieciaki cudowne.

Magda uśmiechnęła się i odłożyła telefon na nocną szafkę.

- Co tam? – spytał Maciek znad książki

- A nic. Mama cię pozdrawia. Polubiła cię

- No widzisz, mówiłem ci, że mnie nie da się nie lubić – objął Magdę ramieniem, przygarnął do siebie i pocałował w czoło.

 

 

 

 

Rozdział 38
15 maja 2023, 08:12

Tydzień później Magda siedziała w małej kawiarence niedaleko kampusu. Mieszała łyżeczką w kubku z zieloną herbatą która już dawno wystygła i niewidzącym wzrokiem patrzyła na ulicę. Czekała na swoją matkę. Zawsze, kiedy Adrianna była  w kraju umawiały gdzieś się aby porozmawiać. Obie udawały, że ich wzajemna relacja nie odbiega od normalności. Dziewczyna zaczęła kręcić na palcu niedawno otrzymanym pierścionkiem. Uśmiechnęła się. Maciek, który wiedział o tym, jakie stosunki łączą Magdę z jej matką wiedział ile energii kosztuje jego narzeczoną ta relacja. Cieszyło go, że Magda dobrze dogaduje się z jego matką Matyldą, ale wiedział, że niewypowiedziane żale i nagromadzone przez lata pretensje nie pozwalają Magdzie poczuć się swobodnie w kontakcie z jej własną. Po powrocie z urlopu zdecydowali, że wykorzystają moment, że matka Magdy chwilowo nigdzie nie wyjeżdża i zaproszą obie kobiety aby się poznały. Widział jak jego ukochana spina się na samą myśl o tym, że Adrianna miałaby ich odwiedzić. Postanowiła, że najpierw spotka się z matką na neutralnym gruncie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jej matka raczej na pewno nie dopuściła do siebie zmian jakie w ciągu ostatnich miesięcy zaszły w życiu jej córki.

Dlatego teraz siedziała w kameralnej kafejce bawiąc się pierścionkiem tak, jakby miał on dodać jej siły do zbliżającego się spotkania. Magda już niemal straciła nadzieję, że Adrianna przyjdzie. Czekała tyle czasu, że była pewna iż matka zapomniała o tym, że były umówione. Magda już miała płacić rachunek i wrócić do domu kiedy drzwi lokalu się otworzyły i do wnętrza weszła Adrianna. Pomachała do córki ręką, po drodze do stolika zamówiła dla siebie zieloną herbatę. Śmiejąc się padła na krzesło naprzeciwko Magdy.

- Przepraszam za spóźnienie – zaszczebiotała – dziekan mnie zatrzymał

- Jasne – Magda posłała rodzicielce sztuczny uśmiech nie zdając sobie sprawy, że wciąż bawi się pierścionkiem

Adrianna spojrzała na córkę,  a potem jej wzrok powędrował na jej rękę.

- A to co? Pokaż – wyciągnęła dłoń w stronę Magdy, która odruchowo podała jej rękę i uśmiechnęła się delikatnie

- Czy to jest to, co myślę? Dominik poprosił cię o rękę?

W jednej chwili Magda otrzeźwiała.

- Jaki Dominik? O czym ty mówisz mamo?

- No, po tylu latach w końcu ci się oświadczył. To taki dobry, miły chłopak.

Magda patrzyła na swoją matkę i nie wierzyła w to, co słyszy. Kolejny raz dotarło do niej, że Adrianna nie interesuje się jej życiem. Boleśnie zdała sobie sprawę, że jej matka nie zarejestrowała faktu, że prawie rok temu rozstała się z byłym chłopakiem.

- Mamo – ze wszystkich sił starała się aby jej głos brzmiał spokojnie – ty naprawdę nie pamiętasz? Rozstałam się z Dominikiem ponad rok temu. Pamiętasz, dzwoniłam do ciebie, że będę przez chwilę mieszkać w naszym starym mieszkaniu.

Adrianna patrzyła na córkę niedowierzając w to, co właśnie usłyszała. Może rzeczywiście Magda coś wspominała o rozstaniu. Była jednak wtedy w Australii, gdzie pochłonęła ją praca na uniwersytecie w Sydney.

- Ale dlaczego się rozstaliście? I skoro to nie on, to skąd masz pierścionek?

- Dominik tłamsił mnie psychicznie. Nie mówiłam tego głośno bo samej ciężko było mi to przyznać i było mi wstyd, że tkwię w takiej chorej relacji – mówiąc to Magda patrzyła przez okno na tętniącą życiem ulicę, a kiedy odwróciła głowę zobaczyła jak na twarzy matki maluje się przerażenie – w końcu czara goryczy się przelała i postanowiłam odejść.

- Madziu, tak mi przykro – zaczęła Adrianna, ale córka nie pozwoliła jej dokończyć

- Nie udawaj. Gdyby naprawdę było ci przykro to wcześniej zainteresowałabyś się tym, co się ze mną dzieje. Na szczęście mam przyjaciół, na nich zawsze mogę liczyć – Magda wiedziała, że jej słowa zabolały matkę, ale w tej chwili nie dbała o to – dzięki nim dałam radę. Zamieszkałam u Leny kiedy ona wyjechała z Markusem do Norwegii. A potem na sylwestrowym wyjeździe poznałam Maćka – Adrianna ze zdumieniem zauważyła jak twarz córki zmieniła się w jednej chwili kiedy tylko wspomniał o tym, nieznanym jej, mężczyźnie – i dziękuję Bartkowi że mnie namówił na ten wyjazd.

- Maćka? To on ci to dał? – wzrokiem wskazała na palec dziewczyny

- Tak. Maciek poprosił mnie o rękę.

- Ale Magda, jesteś pewna? Czy znacie się wystarczająco długo abyś mogła być go pewna? Martwię się o ciebie.

- Mamo – Magda westchnęła i przewróciła oczami – martwisz się? Naprawdę? A gdzie byłaś przez te wszystkie lata kiedy właściwie wychowywała mnie babcia i ciocia Sylwia?

Adrianna patrzyła zdumiona na córkę, z której ust wylewał się potok skrywanych przez lata emocji.

- Zobacz, powiedziałam ci, że rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam kilka lat a po tobie to spłynęło. Nie spytałaś dlaczego, co się stało, czy jestem pewna decyzji. Nic. Udało mi się poskładać dzięki przyjaciołom. To oni namówili mnie na sylwestrowy wyjazd i to była najlepsza decyzja. Czy ciebie zainteresowało jak spędzam święta? Czy jestem sama czy nie? Nie. I nie chodzi o składanie życzeń, wystarczyłby krótki telefon – Magda rozkręcała się, a Adrianna zakryła dłonią usta jakby dopiero to, co mówi jej córka do niej zaczęło docierać – zachowałaś się jak egoistka. Wyjechałaś na kolejny kontrakt. Super, gratulacje. I choć przez te wszystkie lata powinnam się przyzwyczaić nadal jest mi ciężko przyznać, że moja własna matka nie bardzo interesuje się tym co się dzieje w moim życiu.

Magda zapatrzyła się w okno, za którym zapadał październikowy wieczór. Poczuła suchość w ustach, upiła łyk zimnej herbaty.

- Przepraszam – dobiegł do niej cichy głos matki. Popatrzyła na nią – przepraszam cię za te wszystkie lata. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, że zapomnisz. Nie zauważyłam nawet jak szybko dorosłaś. I wyrosłaś na mądrą kobietę. Córeczko, nawet jeśli nie potrafiłam ci tego okazać, kocham cię. Jestem z ciebie dumna. Uciekałam kiedy tylko nadarzała się okazja bo chciałam uciec od własnych niepoukładanych spraw. Bałam się, że moje nieujarzmione emocje będą miały wpływ na ciebie. Wtedy wydawało mi się, że babcia i ciocia będą dla ciebie lepszymi opiekunkami.

Magda przygryzła wargę. Popatrzyła na matkę, dostrzegła łzy w jej oczach. Adrianna wyciągnęła dłoń i przykryła nią dłoń córki.

- A ten Maciek? Opowiesz mi o nim? – uśmiechnęła się z zakłopotaniem

- Maciek – oczy Magdy znowu rozbłysły – on jest najlepszym, co mogło mnie spotkać. Jest najbardziej troskliwym i mądrym mężczyzną jakiego znam. Poza tym daje mi poczucie spokoju. Przy nim mogę być sobą.

- Widzę po twoich oczach, że jest dla ciebie ważny. Cieszę się. A czym się zajmuje?

- Jest dentystą. Ma własną klinikę

- O – z ust Adrianny wydostał się głos podziwu – to ciekawe.

- Tak. Zresztą może niedługo będziesz mogła go poznać. Chcielibyśmy zaprosić ciebie i mamę Maćka do nas.

- Dziękuję. To miłe. Ale jak to do was? Już razem mieszkacie?

- Mamo – Magda roześmiała się gorzko – tak, zamieszkaliśmy razem kilka miesięcy temu. Zdecydowaliśmy, że chcemy być razem i nie ma na co czekać. Nie mamy już po dwadzieścia lat.

- Magda, dla mnie jest najważniejsze, że jesteś szczęśliwa. A widzę, że jesteś. Wiesz – spojrzała poważnie na córkę – chociaż nie widywaliśmy się często, teraz wydaje mi się, że przy Dominiku zawsze wydawałaś się spięta. Na pewno tak nie promieniałaś. Nawet na początku waszej znajomości.

- Możemy nie wspominać Dominika? Dla mnie to zamknięty rozdział.

- Oczywiście. A powiedz mi bo jestem ciekawa. Ile lat ma ten twój Maciek? Jest w twoim wieku? W tak młodym wieku ma własną klinikę stomatologiczną?

- Nie, Maciek jest trochę starszy – Magda z uśmiechem zobaczyła jak twarz jej matki się napina – Nie martw się, nie dużo, tylko osiem lat. Ale – zawahała się – jest coś,  co musisz wiedzieć.

- Co takiego? – Adrianna wykazała prawdziwe zainteresowanie

- Maciek ma dwójkę dzieci. Bliźniaki mają osiem lat. Sam je wychowuje. Właściwie teraz to oboje je wychowujemy.

Adrianna zaniemówiła. Patrzyła na córkę niedowierzając w to, co usłyszała.

- Ale jak to wychowujecie? Magda, wiesz na co się decydujesz? Gdzie jest ich matka?

- Wiesz, wydaje mi się, że jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mówić mi cokolwiek na temat wychowania dzieci. Przypomnieć ci co zrobiłaś ze mną? Prawie to samo co matka Kacpra i Klary z nimi. Z tą różnicą, że one zostały z kochającym ojcem, kiedy ona odeszła, a ja z ciotką i babcią. I chociaż kochałam je nad życie, i dostałam od nich całe morze miłości to nic nie było w stanie zastąpić rodzica. Choćby jednego. Bliźniaki są cudowne. Maciej świetnie dał sobie radę, kiedy został z nimi sam.

- A co się stało z matką dzieci?

- Nie wiem. Maciek też nie wie. Odeszła kiedy dzieciaki miały sześć miesięcy. Od tamtej pory nie mają kontaktu.

- Biedne dzieci – Adrianna nie dowierzała w to, co słyszy, a Magda patrzyła na matkę i nie poznawała tej kobiety. Zerknęła na leżący na stoliku telefon, który zabrzęczał sygnałem przychodzącej wiadomości.

Maciek: Mam nadzieję, że wszystko okej. Późno już. Weź taksówkę, będę spokojny, że bezpiecznie wrócisz do domu.

Magda: Dobrze, wezmę taksówkę. Niedługo wracam.

- To on? – zapytała Adrianna – to musi być dobry człowiek, widzę jak ci się zmienia twarz na samo jego wspomnienie. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa

 

 

Magda wysiadła z taksówki i spojrzała w górę. Mimo zasłoniętych żaluzji i zasłon dostrzegła, że w salonie pali się światło. Weszła do bramy i wjechała windą na drugie piętro. Cicho otworzyła drzwi. W przedpokoju palił się niewielki, wiszący nad lustrem, kinkiet. Odwiesiła kurtkę, zdjęła buty. Torebkę odłożyła  na fotel w sypialni. Tutaj też paliła się tylko niewielka lampka.  Wokół panowała cisza, dzieci pewnie już spały. Przeszła do salonu skąd dolatywała smuga światła. Maciek siedział przy stole i musiał się zaczytać bo w pierwszej chwili nie usłyszał jej wejścia. Usiadła naprzeciwko niego i patrzyła podpierając brodę na łokciach. Kochała tego faceta.

- Hej – popatrzył znad klapy laptopa – jak było? Pogadałyście?

- Pogadałyśmy. Jestem w jednym kawałku, więc jak widzisz przeżyłam

- Zrobić ci herbatę? – wstał i zanim zdążyła odpowiedzieć przeszedł do aneksu kuchennego

- Poproszę – powiodła wzrokiem za mężczyzną, który włączył czajnik, z szafki wyjął jej ulubiony kubek i włożył do niego torebkę herbaty.

Wciąż nie mogła się nadziwić, że są mężczyźni, którzy wiedzą jaką herbatę i w jakim kubku lubi pić ich partnerka. Po chwili stanął przed nią pękaty kubek we wzory charakterystyczne dla bolesławieckiej ceramiki. W powietrzu uniósł się zapach jaśminowego naparu. Z kubkiem w rękach Magda usiadła na sofie i włączyła telewizor. Maciek wrócił do czytania branżowego newslettera, a ona pogrążyła się w myślach. Myślała o dzisiejszym spotkaniu z mamą. Mimo początkowego napięcia, nie skoczyły sobie do oczu. Przez kilka godzin udało im się spokojnie rozmawiać. Magda czuła coś w rodzaju ulgi, że w końcu, po tylu latach udało jej się wyrzucić nagromadzony przez lata żal. Miała nadzieję, że do matki w końcu dotarło jak czuła się jej córka przez ten cały czas. Popatrzyła na zaczytanego Maćka, upiła łyk gorącego napoju. Nie potrzebował wiele czasu aby zapamiętać, że Magda kawowe machiatto pije tylko rano i tylko z dodatkiem, najlepiej ryżowego, mleka roślinnego. Dbał aby w domu zawsze był jego zapas. Wiedział, że wieczorem lubi pić jaśminową herbatę. Wiedział, który kubek jest jej ulubiony. Dominik pewnie nawet nie wiedział jaką herbatę lubiła najbardziej. Co więcej, nigdy nie zapytał czy zrobić jej herbatę albo kawę. Zawsze parzył tylko dla siebie. 

Dopiła herbatę i w drodze do kuchni przystanęła za plecami narzeczonego. Nachyliła się i przytuliła się do niego. Pogłaskał ją jedną ręką po ramieniu, drugą trzymając na komputerowej myszce.

- Co tam? – zapytał nie odwracając głowy od artykułu

- Nic. Dobrze mi z tobą – cmoknęła go w policzek i przytuliła się mocniej. Wciągnęła zapach jego żelu pod prysznic. Maciek nadal śledził wyświetlony na ekranie komputera tekst jednocześnie delikatnie gładził dłonie Magdy. Takie drobne czułości były dla niego zupełnie naturalne. Magda wiedziała, że w każdej chwili może podejść i, choćby na kilka sekund, przytulić się do niego. Dominik, może nie na początku znajomości, ale w miarę trwania ich związku, napinał się kiedy przytulała się do niego albo podchodziła aby dać mu całusa w usta. W takich chwilach było jej przykro i czuła się odrzucona.

Rozdział 37
12 maja 2023, 10:08

Wchodząc do mieszkania Maciej miał uczucie dejavu. Jego uszu nie dobiegał żaden hałas. W przedpokoju odwiesił płaszcz do szafy, zdjął buty i odstawił pod tapicerowaną pufę. Przeszedł do salonu. Zasłony w oknach były przysłonięte, w całym pomieszczeniu panował półmrok październikowego popołudna. Podniósł żaluzje aby do pokoju wpadła resztka dziennego światła i zapalił stojącą przy sofie lampę. Spojrzał na zegarek. Dochodziła czternasta. Dzieci były jeszcze w szkole. Nigdzie nie widział Magdy. Miała dzisiaj pracować z domu, ale może coś jej wypadło i wyszła. Zerknął na telefon. Żadnych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Na płycie indukcyjnej, w aneksie kuchennym, stał jeszcze ciepły garnek. To znaczy, że niedawno Magda musiała być w domu. Zajrzał do pokoi dzieci, ale tu również wszystko było jak zazwyczaj. Rozrzucone zabawki, książki, łóżka ścielone w pośpiechu, w ostatniej chwili przed wyjściem do szkoły. Po drugiej stronie korytarza był pokój gościnny, przerobiony teraz na gabinet Magdy. Tyłem do wejścia stało jasne biurko, na nim włączona lampka i laptop. Podszedł. Komputer był włączony, ekran jedynie wygasł. To świadczyło o tym, że Magda tylko na chwilę musiała odejść od pracy. Nigdy nie zostawiała włączonego komputera kiedy odchodziła od niego na dłużej. Stojące na regale z książkami radio cicho grało. Poczuł jak ogarnia go niepokój. W łazience też nikogo nie było. Została sypialnia. Czemu od razu tam nie poszedł? Szybkim krokiem przemierzył mieszkanie i dopadł drzwi ostatniego pomieszczenia. Były uchylone. Zasłony w oknach były zasłonięte, po jego stronie łóżka paliła się lampka nocna.  Na ciemnej płaszczyźnie łóżka zobaczył zwiniętą postać. Podszedł bliżej, przełknął ślinę i delikatnie dotknął ramienia śpiącej dziewczyny.

- Magda? – zapytał starając się mówić cicho aby nie przestraszyć narzeczonej – dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? – usiadł na łóżku

- O, już wróciłeś – odwróciła do niego głowę, uśmiechnęła się, ale wciąż leżała

- Trochę się przestraszyłem. Wchodzę, a tu wszędzie ciemno. Nikogo nie ma.

- Poczułam się zmęczona i trochę senna dlatego na chwilę się położyłam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Już wstaję – zaczęła się podnosić

- Jesteś jakaś blada. Na pewno dobrze się czujesz? – Maciek zapalił drugą nocną lampkę, a potem jeszcze jedną stojącą w rogu pokoju przy fotelu, na którym Magda lubiła wieczorami czytać. Ciepłe światło rozjaśniło trochę pomieszczenie. Przyjrzał się dziewczynie z niepokojem wymalowanym na twarzy.

- Tak wszystko w porządku – Magda usiadła i oparła się o miękki zagłówek. Dokładniej okrywając się ulubionym, długim swetrem – to znaczy mam nadzieję, że jest w porządku.

Wyciągnęła rękę, rozprostowała schowaną w szerokim rękawie swetra pięść i na dłoni Maćka położyła coś niewielkiego o owalnym kształcie. Mężczyzna w pierwszej chwili nie zrozumiał co ma przed sobą. Po chwili dotarło do niego, że patrzy na test ciążowy.

- To jest to, co myślę? – zapytał ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem

- Nie wiem o czym myślisz, ale chyba tak. Od jakiegoś czasu coś podejrzewałam, dzisiaj zrobiłam test.

- To jest… To jest… Cholera, to jest niesamowite – Maciek nie wiedział co ma robić. Chciało mu się jednocześnie śmiać, płakać i ściskać Magdę.

Poczuł jak zalewa go fala miłości. Czy dało się kochać bardziej? Szalał za Magdą, nie zdawał sobie sprawy, że można kogoś pokochać tak mocno. A teraz ona urodzi ich wspólne dziecko. Wrócił na ułamek sekundy do przeszłości. Cofnął się kilka lat wstecz do momentu kiedy Beata powiedziała mu o ciąży. Czy ją kochał? Pewnie trochę tak. Jednak na pewno nie było to tak silne uczucie jakim darzył Magdę. Poczuł się odpowiedzialny, zamieszkali razem, szanował Beatę jako partnerkę i matkę swoich dzieci, ale przy niej nie czuł się nigdy tak lekko i swobodnie jak przy Magdzie. Kochał swoje dzieci nad życie. Kiedy Beata odeszła bo, jak napisała, macierzyństwo ją zaczęło przerastać bywało ciężko kiedy został z bliźniakami sam, ale nigdy nie tęsknił za Beatą jako za kobietą. Jeśli już to brakowało mu jej pomocy w codziennych czynnościach. Było mu szkoda, że dzieci wychowują się bez matki. I mimo, że w ciągu tych lat, kiedy był sam, miewał różne, krótsze i dłuższe, związki to nie chciał wchodzić w głębszą relację tylko ze względu na dzieci. Sam też chciał czuć się dobrze, ale przede wszystkim dobrze miały się czuć Klara i Kacper. Dlatego mimo, że ich znajomość była wtedy na wczesnym etapie, dopiero Magdę zdecydował się im przedstawić, a dzieci pokochały ją od pierwszego spotkania. Nie mógł trafić lepiej. A teraz ta kobieta da im siostrę albo brata.

- Powiesz coś? – zapytała Magda, która wciąż nie mogła wyczytać nic z twarzy swojego mężczyzny

- Madzia, co mam powiedzieć? Chyba nigdy nie byłem szczęśliwszy – wyszeptał z ustami przy jej głowie

- Ja też. Nie mówmy na razie nikomu, dobrze? Upewnijmy się najpierw, że wszystko jest w porządku.

- Oczywiście – Maciej złożył pocałunek na dłoni narzeczonej jakby chciał przypieczętować obietnicę dochowania tajemnicy

Posiedzieli jeszcze chwilę ciesząc się tą wyjątkową chwilą. Potem Magda wróciła do gabinetu, a Maciek wziął kluczyki i pojechał do szkoły po dzieci. Bliźniaki ze zdziwieniem zauważyły, że ojciec znowu nucił coś pod nosem. Coś musiało się wydarzyć. Ostatnio kiedy śpiewał to zaczął spotykać się z Magdą. Były ciekawe co się stało tym razem, ale nie pytały. Ich zdziwienie było jeszcze większe kiedy podjechali na chwilę do kwiaciarni, skąd Maciej wyszedł z olbrzymim bukietem róż. Kolejnym przystankiem na drodze do domu była ulubiona cukiernia. Tu weszli wszyscy aby wybrać słodkości na deser.

- Tata, coś się stało? – zapytał Kacper kiedy ciastka bezpiecznie spoczęły w bagażniku, a oni zajęli swoje miejsca w samochodzie

- Dlaczego miało coś się stać? – zapytał Maciek włączając się do ruchu i pogwizdując

- Tata, bo znowu śpiewasz – Klara ostentacyjnie uderzyła się otwartą dłonią w czoło i pokręciła z niedowierzaniem głową – nie obraź się, ale nie jesteś w tym najlepszy

Maciek zaśmiał się serdecznie. Zerknął we wsteczne lusterko patrząc na bliźniaki.

- Czy coś się zaraz musiało stać? Kocham was, kocham Magdę. Jest mi dobrze.

- I dlatego kupiłeś jej taki duży bukiet? – nie dawał za wygraną Kacper

- Magda zasługuje na możliwie największy, ale większych już nie mieli

Bliźniaki popatrzyły na siebie, jakby nie wierzyły w to, co słyszą.

- A ciasto? Magda nie lubi kupowanych ciast – przypomniała Klara

- Oj tam, zaraz nie lubi – z udawanym oburzeniem odpowiedział Maciek – wybraliśmy takie z najlepszej cukierni w mieście. Takich nie da się nie lubić.

- Magda odchudza ludzi dlatego mówi, że takie ciasta są niezdrowe. A tata jest dentystą i też nie pozwala nam jeść dużo słodyczy – włączył się rezolutnie Kacper

- Dzieciaki, wszystko jest dla ludzi, ale… - zaczął Maciek i popatrzył w lusterko

- W rozsądnych ilościach – dodały chórem bliźniaki

- Otóż to moi kochani. Otóż to.

 

 

Rozdział 36
11 maja 2023, 08:09

Pierwsze wspólne wakacje zdecydowali się spędzić w Bieszczadach. Wynajęli niewielki domek nad Zalewem Solińskim. Chatka stała w otoczeniu innych, podobnych do niej domków. Odgrodzona od drogi niewysokim drewnianym płotkiem. Przez furtkę na tyłach działki schodziło się na prywatną plażę. Usytuowanie wśród lasu, w bliskim sąsiedztwie gór sprzyjało odpoczynkowi i oderwaniu od cywilizacji. Korzystali z pięknej pogody urządzając górskie wędrówki, dzieci z Maćkiem szalały w chłodnych wodach zalewu. Magda, która nie przepadała za zimnymi kąpielami, zaszywała się z książką na tarasie lub rozstawiała leżak na plaży i z miłością w oczach przyglądała się całej gromadce. Przed wyjazdem wymienili samochodowy bagażnik rowerowy aby zmieścił się rower Magdy. Teraz zwiedzali okolicę na dwóch kółkach.

            Któregoś wieczoru, kiedy bliźniaki zasnęły zmęczone szaleństwami na świeżym powietrzu, Magda zaparzyła herbatę i oparta o balustradę na werandzie zapatrzyła się w dal. Maciek gdzieś zniknął. Pomyślała, że pewnie zagadał się z sąsiadem z domku obok. Może panowie wypiją wieczorne piwko i Maciej zaraz wróci. Przepełniał ją spokój.

- Mam dla ciebie niespodziankę – drgnęła na dźwięk jego głosu, który rozproszył panującą dokoła ciszę. Odwróciła się i oparła plecami o drewniane belki balustrady.

- Jaką niespodziankę? Teraz? O tej porze? Co ty wymyśliłeś?

- Chodź ze mną to się sama przekonasz. Ale najpierw muszę zasłonić ci oczy żebyś nie podglądała – Maciek zasłonił oczy Magdy swoją ręką i drugą wziął ją pod ramię, a kiedy poczuła się stabilnie poprowadził na tył domku.

Kiedy Magda odsłoniła oczy zobaczyła, że znajdują się na niewielkiej polance otoczonej całkowicie przez strzeliste świerki i sosny. W górze granatowe niebo jaśniało milionami gwiazd. Na trawie leżał rozłożony koc, a nim dwie poduszki. W wiaderku chłodziła się butelka musującego wina,  obok stały dwa kieliszki, na półmisku pyszniły się kawałki serów, ciemne winogrona i niewielkie krakersy. Magda zaskoczona spojrzała na Maćka.

- Nie martw się. Dzieci śpią. Odwróć się, tam jest nasz domek. Jeśli się obudzą, w co wątpię, i zaczną nas szukać to na pewno je usłyszymy. Sprawdziłem - bezbłędnie odczytał pytanie czające się w jej oczach i stał przed Magdą z szelmowskim uśmiechem – ta chwila, ten czas, jest tylko dla nas. Zapraszam – podał Magdzie rękę i pomógł usiąść na kocu.

Magda opadła głową na poduszkę i zapatrzyła się w niebo. Była wzruszona, ale sama nie wiedziała dlaczego chciała to ukryć. Mimo wielu rozmów z Maćkiem wciąż zdarzało jej się myśleć, że poruszenie czy wzruszenie to przejaw słabości.

Maciek otworzył wino, rozlał je do kieliszków. Jeden podał Magdzie. Jego oczy błyszczały. Magdę wciąż zadziwiało jak to możliwe, że w oczach Maćka mogła przeglądać się jak w lustrze. To, jak na nią patrzył, dodawało jej pewności, że jest we właściwym miejscu. Nie chciała być nigdzie indziej. Wiedziała to już na pewno, że jej miejsce jest przy Maćku i dzieciach. Poprawiła swoje długie, czarne włosy przerzucając je na jedną stronę, przełknęła ślinę.

- Magda, chciałbym ci podziękować za miłość i troskę jaką codziennie otaczasz mnie i dzieci. Każdego dnia – Maciek miał ściśnięte gardło – kocham cię bardziej. Wiem, że na pewno to wiesz. Będę jednak powtarzał ci to do znudzenia. Twoje zdrowie kochanie.

Cicho stuknęło szkło. Magda wzięła w rękę niewielką kiść winogron, oderwała i jedno włożyła do ust Maćka, drugie do swoich delektując się słodyczą ulubionych owoców. Maciek zbliżył się do Magdy i zaczął całować. Jego usta miały słodki smak wina i winogron. Nie odrywając się od ust ukochanej położył ją na kocu tak, aby głowę oparła na poduszkach. Ręce wsparł przy twarzy Magdy i patrzył na nią uważnie.

- Tak bardzo cię kocham – znowu się nad nią pochylił – już nie pamiętam jak to było zanim się spotkaliśmy. Chyba wtedy nie żyłem.

Magda zamilkła. Nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć na takie wyznania. W takich chwilach, bywało, że nie wiedziała co powinna zrobić. Kochała Maćka całą sobą, ale nie umiała o tym mówić tak, jak on. Uczucia pokazywała w działaniu. To on był bardziej romantyczną stroną w ich związku, ona mogła tylko poddawać się jego fantazji. Dlatego teraz też przyciągnęła Maćka do siebie i całowali się przez chwilę delikatnie. On pierwszy przerwał pieszczotę. Położył się obok Magdy i tak, jak ona zapatrzył w rozgwieżdżone niebo. Po chwili Magda przekręciła się na bok i podpierając na łokciu popatrzyła na ukochanego.

- Dziękuję – powiedziała cicho

Odwrócił się do niej, również podpierając łokciem głowę i twarz zwracając do dziewczyny.

- Magda, kocham cię. Chcę być z tobą. Już na zawsze.

Magda ze zdumieniem zobaczyła jak Maciek siada i drżącą ręką wyjmuje z kieszeni spodni granatowe pudełeczko. W jego oczach czai się coś dziwnego. Strach? Niepewność? A może raczej pewność z tego, że postępuje właściwie i strach jaka będzie jej odpowiedź. Ona też usiadła.

Maciek jedną ręką ujął rękę Magdy, drugą otworzył wieczko.

- Czekałem z tym na odpowiedni moment. Chyba bardziej właściwego nie znajdę, a nie chcę już dłużej czekać – wziął głęboki oddech i popatrzył w oczy dziewczyny. W jej oczach odbijały się gwiazdy – Magda, wyjdziesz za mnie? Zostaniesz moją żoną? – ujął dłoń Magdy i wsunął jej na palec pierścionek.

Magda patrzyła zachwycona. Ujęła w dłonie twarz Maćka i przyciągnęła do siebie. Złożyła  na jego wargach subtelny, niczym pieczęć, pocałunek.

- Tak, wyjdę na ciebie – wyszeptała, nie chcąc burzyć panującej dokoła ciszy,  jej oczy się śmiały – oczywiście, że za ciebie wyjdę – otarła łzy, które napłynęły jej do oczu

Kochali się niespiesznie celebrując tą wyjątkową chwilę. Potem leżeli kołysani szumem drzew i fal rozbijającymi się o brzeg, zasłuchani w swoje oddechy. Kiedy się uspokoili wtuleni w siebie sączyli wolno wino, podjadając przygotowane wcześniej smakołyki. Magda zadrżała od podmuchu wiatru, postanowili więc wrócić do domku i tam dalej świętować nowy etap wspólnego życia.

           

            Kiedy Kacper i Klara, jeszcze w piżamach, zbiegli rano na śniadanie zobaczyli, że Magda zaczytana w książce siedzi przy stole popijając, z kubka w niebieskie groszki, kawę. Ich tata ubrany w dres szykuje śniadanie podrygując w rytm rockowych przebojów lecących z radia. Bliźniaki usiadły przy stole zerkając to na ojca to na Magdę.  Do miseczek, jak zazwyczaj, nalały sobie mleko i dosypały kukurydzianych płatków. Maciek postawił na stole talerz z apetycznie wyglądającymi kanapkami i drugi, głębszy, z jajecznicą przygotowaną z kupionych od wiejskiego gospodarza jaj.. Dosiadł się do stołu, Magda odłożyła książkę i spojrzała na niego.

- Dzieciaki – zaczął – Magda i ja chcemy wam coś powiedzieć – odchrząknął

- W końcu dałeś Madzi pierścionek? – zapytała Klara żując pajdę chleba posmarowaną masłem i miodem

Magda zakryła usta serwetką chcąc ukryć wybuch śmiechu i spojrzała pytająco na swojego narzeczonego, który kolejny raz zaniemówił zaskoczony bezpośredniością własnej córki.

- Przepraszam, ale jak to w końcu? – pierwsza odzyskała głos Magda – wy to wszyscy uknuliście? - potoczyła wzrokiem bo ukochanych twarzach

- No tak. Muszę przyznać, że to był grubszy plan – przyznał Maciej

- Pierścionek razem wybieraliśmy – powiedziała Klara

- Ale wczorajszy wieczór to całkowicie mój pomysł – dodał na swoje usprawiedliwienie Maciek podnosząc ręce w obronnym geście

- Kocham Was bardzo – Magda była wzruszona – nie mogłam sobie wyobrazić piękniejszych zaręczyn i pierścionka

- A czy to znaczy – odezwał się dotąd milczący Kacper – że teraz będziesz naszą mamą?

Chłopiec wstał, podszedł do Magdy, objął rączkami jej szyję i mocno się przytulił. Magda poczuła jak coś ściska ją za gardło, a do oczu napływają łzy. Popatrzyła na Maćka, który również ocierał ukradkiem wilgotne oczy, udając, że coś mu do nich wpadło.

- Wiecie – zwrócił się do dzieci – myślę, że Magda będzie dla was najlepszą mamą – spojrzał na ukochaną, która delikatnie uścisnęła pod stołem jego dłoń.

- Dziękuję – patrząc na niego wyszeptała prawie niesłyszalnie. Przytuliła mocniej Kacpra do siebie. Klara, która na co dzień była powściągliwa w okazywaniu uczuć, dołączyła do brata i razem zawiśli na szyi Magdy.

- Dołączyłbym do was, ale z tego szczęścia moglibyśmy udusić Madzię. A wtedy nie będziemy mieli ani mamy ani narzeczonej. Swoją część przytulasów odbiorę później – z udawaną powagą spojrzał na Magdę – z nawiązką oczywiście – szepnął jej do ucha.