Rozdział 33


09 maja 2023, 07:47

Maciek wyszedł z kliniki. Na dworze świeciło słońce. Wiosna rozgościła się na dobre. Musiał założyć przeciwsłoneczne okulary żeby cokolwiek widzieć. W aucie włączył radio, był w takim dobrym humorze, że palcami na kierownicy bębnił melodię jednego z tanecznych hitów.

Po drodze wstąpił do sklepu po drobne zakupy. Przed wejściem do dyskontu, na niskim stołeczku siedziała staruszka. Coś dziergała na drutach. Obok niej leżał stary, wyliniały, pies, który nie zwracał uwagi na przechodzących ludzi. Przed sobą kobieta ustawiła wiaderko z wodą, a w nim niewielkie bukieciki złożone z kwiatków, które zebrała zapewne na swojej działce. Maciek przyjrzał się bukietom. Jego twarz rozjaśnił uśmiech. Wybrał trzy różne wiązanki, podał staruszce banknot i ruszył do samochodu.

Zaparkował na swoim miejscu na podziemnym parkingu. Wziął torbę z zakupami, w drugą rękę chwycił kwiaty. W wyobraźni widział rozjaśnione oczy Magdy. Był pewien, że się ucieszy. Maciek bardzo lubił sprawiać Magdzie małe przyjemności, było to dla niego tak naturalne, jak to, że trzeba myć ręce przed jedzeniem. Magda reagowała na te drobnostki lekkim skrępowaniem, jakby nie do końca wierzyła, że na to zasługuje. Bez wątpienia zasługiwała. Maciek już nie pamiętał czasów, kiedy Magdy z nim i dziećmi nie było. Wyszedł z windy, wyjął z kieszeni klucze. Już miał włożyć klucz w zamek, kiedy zastanowiło go to, że zza drzwi nie dobiega żaden dźwięk. Zazwyczaj słyszał przekomarzania dzieci, cicho włączone radio. Takie odgłosy codziennej krzątaniny. Może poszli na plac zabaw – pomyślał i popchnął drzwi.

Odwiesił kurtkę do szafy w przedpokoju. Na niewielką komodę odłożył portfel i klucze. W łazience umył ręce, wziął torbę z zakupami i bukiety. Poszedł w stronę kuchni. Jego uszu nadal nie dobiegał żaden dźwięk. Wchodząc do aneksu zauważył, że radio jednak jest włączone, ale dźwięk ktoś mocno ściszył. Wtedy ją zobaczył. Magda siedziała niemal w całkowitej ciszy na wysokim, barowym stołku. Wyglądała na zupełnie nieobecną. Maciek postawił torby na blacie i podszedł do niej. Delikatnie pocałował w czoło.

- Cześć kochanie. Jak ci minął dzień?

- Dobrze – uśmiechnęła się niewyraźnie

Maciek nie wyglądał na przekonanego. Wziął do ręki bukieciki.

- Proszę. To dla ciebie – podał jej wiązanki – może trochę poprawią ci humor.

- Dziękuję. Są śliczne – uśmiechnęła się blado - Dzieci poszły się pobawić do Marcina i Oli – powiedziała widząc pytający wzrok mężczyzny.

Ola i Marcin byli dziećmi sąsiadów z tej samej klatki. Mieszkali dwa piętra wyżej i niedawno ze swoimi rodzicami wprowadzili się do ich bloku. Z Klarą i Kacprem polubili się od pierwszej wizyty na osiedlowym placu zabaw i od tej chwili odwiedzali się wzajemnie aby się pobawić.

Magda nalała krem z pieczarek do głębokiego talerza. Na płaskim talerzyku położyła kilka grzanek i postawiła obok Maćka, który zdążył usiąść przy półwyspie. Zaczął jeść, nie przestając się przyglądać Magdzie.

- Powiesz mi co się stało? Widzę, że coś jest nie tak.

Magda spojrzała na Maćka. Przełknęła głośno ślinę.

- Spotkałam dzisiaj Dominika.

Maciek zamarł z łyżką w połowie drogi do ust. Wiedział, że Dominik należał do przeszłości, ale coś niewątpliwie było na rzeczy skoro przypadkowe spotkanie tak zadziałało na Magdę.

- Poszłam do przychodni Aśki bo miała książkę, którą chciałam pożyczyć. Miała ją przynieść do centrum zdrowia, gdzie pracuje. Ja wychodziłam, on też wychodził. Nawet dobrze wyglądał – Magda głęboko westchnęła, a Maciek przysunął się bliżej i objął Magdę ramionami widząc, że jest jej ciężko. Poczuł irracjonalne ukłucie zazdrości.

- Rozmawialiście?

- Tak, poszliśmy na kawę – Magda poczuła, jak oplatające ją ramiona Maćka napięły się

- To chyba dobrze, że potraficie ze sobą spokojnie rozmawiać? – Maciej starał się aby jego głos brzmiał spokojnie, choć czuł ukłucie zazdrości

- Tak. Niby tak. To spotkanie uświadomiło raz jeszcze w czym tkwiłam przez lata. Siedziałam w tej kafejce, patrzyłam na faceta, z którym byłam kilka lat i złapałam się na tym, że czekam na jakiś wybuch z jego strony. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że cała jestem spięta czekając na atak, który miałby nastąpić. Wiem, że to irracjonalne bo przecież rozstaliśmy się i od tamtej pory nie mieliśmy kontaktu – głęboko westchnęła, Maciek oparł brodę na jej ramieniu, a Magda przyłożyła dłoń do jego policzka – Wiesz – kontynuowała – dopiero kiedy weszłam tutaj poczułam się spokojnie i bezpiecznie.

Poczuła jak mężczyzna się rozluźnia. Poczułam, że tu jest moje miejsce i tu mogę być sobą.

- Cieszę się, że to mówisz. To dla mnie ważne bo bardzo zależy mi żebyś się tu czuła swobodnie. Teraz to też twój dom.

 - Dla ciebie to jest naturalne, że wracasz z pracy, pytasz jak minął dzień. Nawet dzisiaj, przyniosłeś mi piękne bukieciki, chociaż nie musiałeś. Przede wszystkim zwróciłeś uwagę na tą kobietę, która je sprzedawała. I pomyślałeś o mnie. To nie chodzi, Maćku, że ja na nie czekam. W ogóle nie o to chodzi. Rozczula mnie po prostu, że myślisz o takich małych rzeczach.

- Wiesz, czasem mam wrażenie, że jesteś skrępowana takimi gestami – Maciek sam przed sobą przyznał, że to go dręczyło

- Bo trochę jestem. Nie jestem do nich przyzwyczajona. Wiesz, nie mówiłam ci tego, ale przez te lata z Dominikiem żyłam w dużym napięciu. Kiedy wracał z pracy musiało być odkurzone, naczynia umyte, obiad ugotowany. W przeciwnym razie reagował niezadowoleniem, niewybrednym komentarzem. Nierzadko obelgą. Krzyczał i obrażał jeśli coś było nie tak, jakby on chciał. Godziłam się na to, chociaż zdawałam sobie sprawę, że tak nie powinno być. A wiesz co było najgorsze? – Magda spojrzała na Maćka, a kiedy dał jej znak aby kontynuowała mówiła dalej – najgorsze było to, że nigdy nie przeprosił. I zachowywał się tak, jakby chciał mnie za coś ukarać. Kiedy mijaliśmy się nie próbował dotknąć w przelocie, wręcz unikał kontaktu. Jeśli w nocy dotknęłam go przypadkiem nawet ręką czy nogą, odsuwał się jakby go parzyło – Magda spuściła wzrok – przepraszam, może nie powinnam ci tego wszystkiego mówić. Po prostu dzisiaj to wszystko do mnie dotarło. Przy tobie widzę, że może być inaczej. Że nie trzeba się spinać, że nic się nie zawali jeśli mieszkanie raz nie zostanie odkurzone. A przede wszystkim widzę, że też można poprosić aby ktoś zrobił mi herbatę wieczorem, a rano czeka na mnie filiżanka pysznej kawy.

- Chodź tu – Maciek przygarnął Magdę do sobie – on na ciebie nie zasługiwał. Magda, ja widziałem, że czasem popołudniami jesteś spięta, patrzysz na mnie jakoś dziwnie, z jakimś przestrachem w oczach. Rozluźniałaś się dopiero po jakimś czasie. Myślałem, że to przez to, że dopiero razem zamieszkaliśmy, że może jeszcze czujesz się niepewnie w nowym miejscu. Nawet chciałem cię o to spytać, ale pomyślałem, że dam ci jeszcze czas. Dobrze, że to z siebie wyrzuciłaś. Mam nadzieję, że ci teraz choć trochę lżej – popatrzył na Magdę, a ona oddała mu delikatny uśmiech – uważam, że to, że się spotkaliśmy to było najlepsze, co mogło nas spotkać. I tego się trzymajmy. Kocham cię Magda, pamiętaj o tym.

Magda wtuliła się mocniej w silne ramiona mężczyzny i kolejny raz poczuła, że jest w miejscu, w którym miała być.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz