Archiwum 24 kwietnia 2023


Rozdział 9
24 kwietnia 2023, 12:17

- Maciek, poznajcie się proszę – Tomasz załapał go od razu po przekroczeniu progu kliniki – to Justyna Kubicka, nasza praktykantka – a to Maciej, twój drugi szef. Razem prowadzimy ten przybytek – uśmiechnął się do dziewczyny

- Cześć – Maciek podał rękę młodej, jasnowłosej kobiecie – na którym roku jesteś?

- Na czwartym.

- Witaj na pokładzie. Mam nadzieję, że postarasz się wynieść ze stażu u nas jak najwięcej – Tomasz poprowadził dziewczynę do gabinetów i po kolei przedstawiał wszystkim specjalistom, którzy stawili się w pracy.

Maciek był tak zaaferowany wyjazdem, poznaną podczas tych kilku dni dziewczyną, że nie zwrócił uwagi na to, że przedstawiona mu przed chwilą Justyna spłoniła się na jego widok wyraźnym rumieńcem, a jej ręce zaczęły nagle drżeć i pocić się. W tej chwili myślał tylko o tym, aby Magda zadzwoniła. Decyzję co do ich kolejnego spotkania zostawił w jej rękach. Miał nadzieję, że ona też się dobrze bawiła na wyjeździe i będzie miała ochotę na kontynuowanie znajomości.

Kolejne dni mijały jeden za drugim. Czas odmierzany przez pracę, sporadyczne wizyty pacjentów w przychodni. Magda wynajdowała sobie coraz więcej zajęć. Jakby próbowała pozbyć się natrętnych myśli. Wciąż zastanawiała się czy powinna zadzwonić do Maćka. Kilka razy wybrała w telefonie jego numer, ale nie starczyło jej odwagi aby nacisnąć zieloną słuchawkę. Minął prawie tydzień kiedy podjęła decyzję. „Niech się dzieje co ma być – pomyślała – najwyżej każe mi spadać na drzewo. Wzięła głęboki wdech, potem wydech i wybrała numer Maćka.

- Słucham - wydało jej się, że mężczyzna po drugiej stronie uśmiechnął się

- Cześć Maćku. Tu Magda.

- Cześć Madziu.

- Dzwonię bo - przełknęła ślinę – jeśli jeszcze masz ochotę to chciałabym cię zaprosić na tę kawę, o której mówiłeś – przygryzła wargę

- Pewnie, że mam – ściszył głos, zakrył na chwilę słuchawkę dłonią, coś do kogoś powiedział – Madziu, mogę do ciebie oddzwonić? Mam pacjenta na fotelu – powiedział przepraszająco.

- Jasne. Nie ma problemu. Nie męcz tego nieszczęśnika za bardzo

- Postaram się. Jak tylko skończę zadzwonię do ciebie, umówimy się.

- Okej. Na razie

- Do usłyszenia. Cieszę, że zadzwoniłaś – Dodał. Nie mógł wiedzieć, że Magda się uśmiecha, nie słyszał jak głośno bije jej serce. Czuł za to, jak z niego schodzi nagromadzone w ostatnich dniach napięcie.

Magda opadła na poduszki. Próbowała uspokoić kołaczące serce. Nie wiedziała, ile może trwać wizyta, o której mówił Maciej. Pozostało jej czekać na ruch z jego strony.  Nie chciała tak myśleć, ale brała pod uwagę, że może zbywał ją wymawiając się pacjentem.

Od chwili, kiedy Magda się rozłączyła uśmiech nie schodził z twarzy Maćka. Jego radość była widoczna nawet zza ochronnej maseczki. Biedak, który zasiadł na fotelu w gabinecie, pewnie zastanawiał się jakie tortury go czekają, bo taki uśmiech dentysty nie mógł wróżyć nic dobrego. Zapewne zdziwił się, że doktor Zarzycki i tak mający opinię niezwykle dokładnego i delikatnego, postarał się aby wizyta i leczenie przebiegło jak najbardziej bezboleśnie.

Po ponad godzinie Maciek mógł zdjąć rękawiczki i maseczkę. Odłożył zużyte narzędzia. To był ostatni, zapisany na ten dzień pacjent. Przez chwilę wypełniał dokumentację medyczną, dopił zimną kawę. W pokoju socjalnym przebrał się, założył kurtkę, wziął dokumenty i telefon. Zajrzał na chwilę do gabinetu Tomasza, który  czekał na spóźniającego się pacjenta, wymienili kilka uwag, pożegnał się. Życzył udanego wieczoru recepcjonistkom i wyszedł z kliniki. Skierował się na parking. Czuł, jak pocą mu się ręce, a serce bije tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Z kieszeni wyjął kluczyk, wsiadł do samochodu. Drżącą ręką umieścił telefon w specjalnym uchwycie na desce rozdzielczej. Przymknął oczy, z listy kontaktów wybrał ten właściwy. Włożył klucz do stacyjki, powoli skierował się do wyjazdu z parkingu. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Wydawało mu się, że  czekanie aż osoba po drugiej stronie odbierze trwa wieczność. W końcu usłyszał dźwięk odbieranego połączenia.

- Słucham.

- Oddzwaniam Madziu.

- Już po pracy? Wszyscy nieszczęśnicy przyjęci? Mam nadzieję, że nie ucierpieli za bardzo.

- Wszyscy. Mam nadzieję, że nie będą mnie przeklinać  - roześmiał się, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze z płuc – a teraz Madziu, jak z twoim czasem? Czy w weekend miałabyś chwilę albo dwie żeby się spotkać? - zapytał zmieniając jednocześnie pas, przygotowując się do skrętu.

- W weekend? Tak, miałabym chwilę albo dwie. Może i trzy mogłabym wygospodarować – Magda była już całkiem rozluźniona.

- O, świetnie. Jeśli trzy to ta czwarta chwila nie powinna pokrzyżować ci ewentualnych planów, co?  To, co byś powiedziała, jakbym podjechał po ciebie o osiemnastej? - zapytał trąbiąc jednocześnie na kierowcę, który bez żadnego ostrzeżenia  zajechał mu drogę.

- Pasuje mi osiemnasta. Ale nie przyjeżdżaj po mnie, spotkajmy się na miejscu, dobrze?

Po drugiej stronie nastąpiła chwila milczenia.

- No dobrze, wedle życzenia  - roześmiał się Maciej, wciskając przycisk otwierający bramę wjazdową na osiedle - dla mnie nie ma problemu. Odwiozę cię potem do domu. Madziu, muszę kończyć, wjeżdżam do garażu. Za chwilę stracę zasięg. Widzimy się w sobotę o osiemnastej. Zarezerwuję stolik w jakimś miłym miejscu i dam ci znać. Możemy tak zrobić?

- Oczywiście. Trzymaj się.

- Ty też. Do zobaczenia w sobotę.

Rozłączyli się. Maciej wjechał do podziemnego garażu. Wszedł do windy, wjechał na swoje piętro . Po wejściu do mieszkania wpadł w wir obowiązków, ale nie przestawał się uśmiechać.

Kilka ulic dalej z kotką na rękach Magda odtańczyła taniec radości. Odstawiwszy zaskoczoną Delicję na podłogę, usiadła ze skrzyżowanymi nogami na kanapie i zadzwoniła do Kamy. Musiała odsunąć telefon od ucha słysząc pisk przyjaciółki po drugiej stronie. Uspokoiwszy się, Kamila poprosiła o dokładną relację z rozmowy z przystojnym dentystą. Jeszcze raz potwierdziła swoje przypuszczenie, że lekarz stomatolog jest zainteresowany znajomością z Magdą. Wprosiła się na sobotę aby pomóc przyjaciółce wybrać odpowiedni na taką okazję strój.

Leżąc w łóżku, głaszcząc kotkę, Magda zrobiła rachunek sumienia. Miała trzydzieści pięć lat. Prowadziła własną działalność, skończyła ciekawe studia, praca dawała jej satysfakcję. Dzięki kuzynce mieszkała teraz w przytulnej kawalerce, z ujmującą i pomocną sąsiadką za ścianą. Odkryta niedawno forma treningu przy worku bokserskim, że znajdowała w sobie pokłady energii, o których nie miała pojęcia. Na grupę zaufanych przyjaciół zawsze mogła liczyć, gotowi do podtrzymania na duchu, otarcia łez i zabawnych gadek motywacyjnych byli niczym pogotowie ratunkowe. Generalnie Magda była zadowolona ze swojego życia. Mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa. Do pełnego spokoju brakowało jej tylko – co za banał – tej jednej, wyjątkowej osoby. Mężczyzny, który da jej wsparcie, pomoże spojrzeć na różne sprawy z innej perspektywy, który wieczorem zaparzy kubek herbaty z cytryną.

Boleśnie zdała sobie sprawę, że Dominik  był skupiony na sobie. Dbał o siebie, robił wszystko żeby jemu było wygodnie. Potrzeby Magdy nie wiele go zajmowały. Wcześniej tkwiąc w samym środku tej relacji, Magda nie zdawała sobie sprawy. Być może jej potrzeba bycia  z kimś zakryła wszystko inne. Bolało ją, że Dominik nie przepada za jej przyjaciółmi, choć oni nie dawali poznać po sobie, że coś jest nie tak. Czy to była miłość, Magda teraz nie była już tego taka pewna. Być może ich relacja nie była na tyle silna skoro zdołała się jakoś pozbierać i ekschłopak zaczynał być już tylko wspomnieniem.

Rozdział 8
24 kwietnia 2023, 12:16

Po krótkim odpoczynku podzielili zadania przygotowania się do sylwestrowej zabawy. Jędrzej z Maćkiem i Pawłem, zaopatrzeni w listę zakupów pojechali do miasteczka na zakupy. Bartek i Patryk dostali zadanie przygotowania miejsca na ognisko. Dziewczyny zostały w salonie, gdzie zajęły się dekoracjami salonu.

- Ten Maciek chyba cię polubił – zagaiła Kama kiedy Aśka wyszła na chwilę z pokoju

- Co masz na myśli? - Magda poczuła, że pieką ją policzki

- Nie mów, że nie zauważyłaś. Wodzi za tobą wzrokiem, dba o twoje dobre samopoczucie. Nie wiem czy Patryk tak się zachowywał, kiedy zaczynaliśmy się spotykać. Nie pamiętam.

- Patryk to twój mąż. Znacie się kilkanaście lat. Z tego, co pamiętam też patrzył na ciebie maślanym wzrokiem.

- No tak. Ale wiesz, czasem tęsknię za tymi motylkami w brzuchu – Kama poruszała brwiami, uchylając się przed rolką serpentyn którymi rzuciła w nią Magda – Madzia, po prostu obiecaj, że się nie zamkniesz na nowe możliwości. Wszyscy chcemy żebyś znowu się śmiała. Drań ci napsuł nerwów, ale tamto już było. Dobrze, że wyrzuciłaś go ze swojego życia. Nie zasługiwał na ciebie.

Magda uśmiechnęła się smutno i uściskała przyjaciółkę. Wraz z podmuchem zimnego powietrza do środka wtoczyli się, niosąc wyładowane torby, Maciek z Jędrzejem. Zostawili zakupy i wyszli pomóc kolegom w przygotowaniu ogniska.

Dziewczyny przygotowały sałatki, przekąski, nakłuły kiełbasę aby była gotowa do pieczenia na ognisku. Na stole postawiły zastawę i kieliszki. Butelki szampana schowały do lodówki.

Wczesnym wieczorem zaczęli rozpalać ognisko. Po kolei każdy mężczyzna wychodził sprawdzać czy ogień już się rozpalił, w miarę konieczności dorzucał drewna aby podsycić ogień. Sylwestrowy nastrój wprowadzili puszczając taneczne hity.

Magda zastanawiała się co założyć. Wzięła dwa zestawy do wyboru. Błyszczącą sukienkę z bordowego materiału przetykanego srebrną nitką i skórzane legginsy z czarno – złotą tuniką. Zdecydowała się na drugą opcję. Była  mniej formalna i sprawiała, że swobodniej się czuła. Na nogi włożyła czarne botki na płaskim obcasie. Włosy luźno związała pozwalając kosmykom opadać na ramiona.

 Z głośników leciały, zapraszając do zabawy, taneczne hity. Magda bardzo lubiła tańczyć. Cieszyła się wspólną zabawą w gronie przyjaciół. Razem z Bartkiem wychodzili czasem poszaleć na parkiecie. Teraz też zaczęli wspólną zabawę rozpoczynając tańce. Świetnie się czuli we w swoim towarzystwie. Po chwili dołączyły do nich pozostałe pary. Porwana muzyką Magda początkowo nie zauważyła, że miejsce Bartka zajął ktoś inny.  Ręce Maćka oplotły ją od tyłu, mężczyzna prowadził pewnie. Tak, jak poprzedniego wieczora jego ruchy były swobodne, dało się wyczuć, że taniec również jemu sprawia dużą przyjemność.  Ku radości przyjaciół dali się porwać muzyce i nie zauważyli, że tańczyli do starego hitu Meghan Trainor, która wyśpiewywała swoiste wezwanie do przyszłego męża. Wydawało się, że wszyscy poza nimi samymi widzą, że ciągnie ich do siebie.

Tuż przed północą ubrali się ciepło i wyszli na zewnątrz. Do ognia przystawili nadziane na patyki kiełbaski. W śnieżnej zaspie chłodziły się butelki musującego, półwytrawnego, wina. Nad linią lasu zaczęły rozbłyskiwać pierwsze fajerwerki. Zapalili sztuczne ognie i głośno śmiejąc się odliczali sekundy do wybicia północy. Wraz z nadejściem Nowego Roku zaczęli składać sobie życzenia. Po kolei rzucali się sobie w ramiona. Kiedy Magda i Maciej stanęli naprzeciwko siebie na chwilę znieruchomieli i patrzyli na siebie bez słowa. Jakby nie bardzo wiedzieli co mają zrobić. W końcu Magda ruszyła się pierwsza, zrobiła krok do przodu, przytuliła Maćka lekko. Odpowiedział tym samym cicho wypowiadając życzenia aby pamiętała o nowych, otwierających się właśnie drzwiach.

Noworoczny toast wznieśli butelką musującego wina, którą przekazywali sobie z rąk do rąk. Upieczone kiełbaski zjedli siedząc przy ognisku, popijając drugą butelką wina. Zrobiło się już bardzo zimno. Zagasili ognisko, weszli do chaty. Na rozgrzewkę wypili po kieliszku śliwkowej nalewki. Około drugiej w nocy rozeszli się do swoich sypialni.

Następnego dnia posprzątali pokoje i salon. Wynieśli swoje bagaże do samochodów. Zamknęli chatkę, klucz zgodnie z prośbą właściciela włożyli do stojącej na oknie doniczki. Z obietnicą, że koniecznie muszą tu wrócić wiosną, ruszyli w drogę powrotną do miasta.

Maciek z Magdą jechali w milczeniu. Każde zatopione we własnych myślach. Atmosfera w samochodzie była zupełnie inna od tej, która panowała tu zaledwie kilka dni temu, kiedy wyruszali w kierunku Przesieki. Wyczuwalne było jakieś napięcie. Zarówno Magda, jak i Maciej mieli świadomość, że coś się zaczęło. Bez fajerwerków, po cichu, a jednak czuli, że powrót do miejskiego życia nie będzie łatwy. I nie będzie taki sam. Zatrzymali się aby zatankować samochód. Z budynku stacji benzynowej wyszli z kubkami gorącej kawy. Po niepełnej godzinie Maciek zatrzymał się pod blokiem Magdy.

- Poczekaj chwilę – Magda zatrzymała go zanim wyszedł wypakować jej torby – chciałabym ci zwrócić koszty paliwa.

Maciek zaniemówił na kilka sekund.

- Nawet o tym nie myśl – żachnął się odsuwając jej rękę z banknotem.

- Maćku, proszę. Przecież zabrałeś mnie, obcą osobę, swoim autem, woziłeś tam, na miejscu. Chciałabym się dołożyć do benzyny

- Magda, nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy. Przecież i tak jechałem, a twoje towarzystwo tylko umiliło mi podróż – Maciek  nie chciał jeszcze przyznać, jak bardzo było mu przyjemnie spędzać wspólnie czas

- Rozumiem, dziękuję, ale chciałabym się jakoś zrewanżować.

- Skoro tak  - Maciej uśmiechnął się do Magdy – masz mój numer. Jeśli będziesz miała ochotę zadzwoń. Umówimy się na kawę i będziemy kwita. Z tymi słowami wyszedł z auta, otworzył drzwi Magdzie, zaniósł jej bagaże pod drzwi klatki. Magda powoli włożyła klucz do zamka, odwróciła się. Jeszcze na chwilę zerknęła w stronę Maćka.

- To  był bardzo miły wyjazd. Dziękuję – wróciła do otwierania drzwi.

- Magda – podszedł kilka kroków w jej kierunku – mam nadzieję, że zadzwonisz, będę czekał na twój telefon - to powiedziawszy odwrócił się i poszedł  w stronę auta.

Magda zniknęła za drzwiami klatki schodowej. Maciek wsiadł do samochodu. Oparł głowę na kierownicy. „Ale ze mnie palant. Przecież mogłem jej pomóc z tymi bagażami. Dżentelmen, nie ma co.” Kręcąc głową, mając nadzieję, że jego brak taktu – jak myślał – nie zniechęci Magdy. Pogrążony w myślach ruszył pustymi ulicami w stronę domu. Czas wracać do rzeczywistości.

Magda najpierw zniosła do piwnicy narty i buty.  Podziemia zawsze ją przerażały. Bała się, że drzwi się zatrzasną, nie będzie mogła się wydostać na zewnątrz i udusi się z braku powietrza. Takie myśli odbierały jej na chwilę zdolność oddychania. Nigdy nic się jednak nie wydarzyło. Spokojna wjechała windą na ósme piętro. Otworzyła drzwi mieszkania, do jej nóg dopadła stęskniona Delicja. Przyklęknęła i zaczęła głaskać kotkę. Po chwili zatopiła nos w mięciutkim futerku. Wstawiła pranie, rozpakowała resztę bagażu. Na chwilę poszła do pani Helenki podziękować za opiekę nad kotką. Wypiła z sąsiadką herbatę, zjadła kawałek sernika, opowiedziała o wyjeździe i wróciła do siebie. Było jeszcze wcześnie, mimo to Magda zaciągnęła zasłony, rozłożyła łóżko i położyła się i wróciła myślami do ostatnich kilku dni.