Archiwum 23 kwietnia 2023


Rozdział 7
23 kwietnia 2023, 14:02

Sylwestrowy poranek przywitał wszystkich słońcem, bezchmurnym niebem i mrozem. Magda obudziła się po zaledwie kilku godzinach snu. Pomimo, że spała krótko czuła się wypoczęta. Nie lubiła marnować bezczynnie czasu dlatego postanowiła pobiegać. Od świąt nie była na treningu bokserskim dlatego energia ją roznosiła. Założyła legginsy i termiczną bluzę, na nią naciągnęła krótki puchowy bezrękawnik. Ucieszyła się, że w ostatniej chwili dopakowała do torby sportowe buty. Na głowę założyła opaskę, ręce wsunęła w rękawiczki i po krótkiej rozgrzewce wybiegła za bramę posesji. Rozejrzała się i po chwili namysłu skręciła w prawo. Asfaltowa, odśnieżona droga prowadziła w kierunku miasteczka. Mimo wczesnej pory Magda czuła się bezpiecznie. Do jednego ucha włożyła słuchawkę i riffy gitary Zacha Bryana dodawały jej energii do pokonywania kolejnych odcinków trasy. Od czasu, do czasu spoglądała na zegarek. Nie chciała, aby przyjaciele musieli na nią czekać.  Przebiegła około siedmiu kilometrów,  dobiegła do pierwszych zabudowań sąsiedniej miejscowości. Odpoczęła chwilę i ruszyła w drogę powrotną. Samochody były odśnieżone i gotowe do drogi. Magda zrobiła sesję rozciągania i w dobrym humorze wbiegła do kuchni. Wszyscy byli ubrani już w narciarskie stroje, kończyli pić kawę i dojadać śniadanie. W pomieszczeniu roznosił się smakowity aromat jajecznicy. Przywitała się i pobiegła odświeżyć się do swojej sypialni. Wiedziała, że aby mogli wyruszyć w miarę szybko musiała pospieszyć się  ze śniadaniem. Kawą postanowiła nie zawracać sobie głowy. Poranny jogging zadziałał jak najlepsza pobudka dodając energii. Skonsternowana zauważyła, że nad zostawioną w nocy planszą pochyla się z zaciętą miną Maciek, obok siedział Bartek i Aśka. Jak najciszej podeszła do stołu i zajęła wolne miejsce po drugiej stronie. Pochyliła się nad planszą tak, że niemal zetknęła się z głową Maćka.

- Spałeś czy siedzisz tu i kombinujesz jak wygrać?  – zapytała z uśmiechem Energia jakiej dodała jej poranna przebieżka wprost wychodziła z niej kipiała.

Wstała i zaczęła przygotowywać sobie kanapki.

- Trochę tak – odpowiedział w zamyśleniu cały czas przyglądając się ułożonym słowom

Mężczyzna zastanawiał się nad możliwościami dokończenia rozgrywki. Niestety nie wyszło mu, tak jakby sobie życzył  i dołożył tylko dwie litery układając słowo nerka. To wystarczyło Magdzie, która wykorzystała dołożone przez Maćka litery. Dodała swoje cztery kafelki i powstało słowo serca. Z okrzykiem radości wyrzuciła ręce w górę. Nad stołem podała dłoń Maćkowi w podziękowaniu za wyrównaną grę.

- Gratuluję. To była bardzo wyrównana gra.

- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziała gryząc kanapkę z ulubionym majonezem, żółtym serem i kiszonym ogórkiem.

- Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy – mrugnął okiem Maciek podnosząc się z krzesła. Asia i Bartek też wstali i wyszli zapalić przed domek. Magda poszła założyć narciarskie spodnie. Kiedy wyszła przed domek Maciek zmierzył ją wzrokiem pełnym aprobaty. Magda założyła ciemnoróżowe, zwężane spodnie, czarną taliowaną kurtkę, a na głowie miała przeciwsłoneczne lustrzanki z różowymi szkłami. Całości dopełniał czarny kask i rękawiczki w tym samym kolorze. Kolejny raz mężczyzna pomyślał, że to bardzo pozytywna osoba.

Wspólnie zdecydowali, że na stoku czas spędzą tylko do południa. Potem mieli w planach szykowanie się do sylwestrowej nocy. Załadowali więc sprzęt narciarski do samochodów i ruszyli w stronę stoku. Maciej zaobserwował, że im bliżej zbliżali się do stacji narciarskiej, tym bardziej cicha stawała się Magda. Dziewczyna, która jeszcze przed godziną tryskała humorem i energią, niemal całkiem zamilkła. Uśmiech znikł z jej twarzy, mięśnie się napięły. Mówiła, że boi się wysokości, ale przecież jeździła na nartach. W przeciwnym wypadku jaki byłby sens żeby zabierała ze sobą cały ekwipunek? Maciej nie potrafił tego rozgryźć.

- W porządku? - zagaił widząc jak dziewczyna coraz bardziej nerwowo zaplata i rozplata palce – wyglądasz jakbyś się denerwowała.

- Po prostu, kiedy patrzę tam, na górę i dociera do mnie, że muszę dostać się na sam szczyt ogarnia mnie panika. Jak jestem na górze to problem znika. Wiem, że nie mam wyjścia, że muszę zjechać na dół – zaśmiała się nerwowo

- Coś na ten strach zaradzimy – popatrzył na swoją towarzyszkę, uśmiechając się pokrzepiająco – nie myśl teraz o tym.

Magda oparła głowę o zagłówek. Zerknęła w stronę skupionego na drodze Maćka. Droga stawała się bardziej stroma, oblodzona jezdnia nie ułatwiała podjazdu. Panująca aura wymagała od kierowcy dużego skupienia. Potężne auto Maćka pewnie  trzymało się drogi, a mimo to miała wrażenie, że jego ręce coraz mocniej zaciskają się na kierownicy. Zastanawiała się jak to możliwe, że ten poznany zaledwie kilka dni temu mężczyzna jednym słowem potrafi uspokoić jej nerwy i sprawić, że jej niepokój znika chociaż na chwilę.

- Swoich pacjentów też tak uspokajasz? – zapytała po chwili

- Co masz na myśli?

- To, że moje strachy udaje ci się trochę odegnać. Zastanawiam się jak to jest z twoimi pacjentami. Ich strach też potrafisz ujarzmić?

Roześmiał się. Miał przyjemny śmiech.

- Z tym różnie bywa – przyznał wciąż się śmiejąc – zdarzało się, że musieliśmy łapać pacjenta bo uciekł z fotela.

- Serio? Myślałam, że to się zdarza tylko w filmach.

- Możesz mi wierzyć, że nie tylko na filmach. Nie zdarza się to często, ale mieliśmy takie przypadki. Zresztą, zapraszam do siebie na fotel. Przekonasz się sama czy jest tak strasznie – poruszał wymownie brwiami.

- O nie. Podziękuję za to. Na pewno nie zobaczysz mnie na swoim fotelu.

- Nie? Dlaczego?

- Czuję paniczny strach przed dentystami. Powinieneś mnie zrozumieć, w kontekście tego co o sobie mówiłeś. Nie chcę się skompromitować. Nie odpowiadam za swoje reakcje. Mowy nie ma.

Maciek znowu się roześmiał. Magda z niepokojem zauważyła, że lubi słuchać jego śmiechu. Był ciepły i serdeczny. Budził zaufanie.

Kierowani przez starszego mężczyznę zajęli miejsce na parkingu. Było jeszcze wcześnie i plac nie był zapełniony. Zaparkowali obok Jędrzeja i Bartka. Wypakowali sprzęt, założyli buty narciarskie. Podeszli do nich Kamila z Patrykiem.

- Gotowi? - zapytała Kama – Dobrze, że jesteśmy tak wcześnie. Nie ma kolejek. Do kasy też nie  będziemy długo stać. Piękna pogoda nam się trafiła. Będzie cudownie!

Magda niepewnie zerknęła w stronę jadących w górę wagoników. Zapięła ostatnią klamrę butów, do kurtki przypięła rękawice z ocieplaczami.

- Gotowi - odpowiedziała – możemy iść.

Kupili karnety, po przejściu przez bramki Maciek zauważył, że Magda pobladła, a na jej twarzy maluje się panika. Miał wrażenie, że raz odwróci się i ucieknie. Zastanawiał się co może zrobić, żeby uspokoić dziewczynę. Nie chciał zrobić nic, co mogłoby ją speszyć, albo jeszcze bardziej przestraszyć. Z powodu niewielkiej jeszcze liczby amatorów białego szaleństwa, ich kolej wejścia do wagonika zbliżała się raz szybciej. Maciek  myślał gorączkowo. Postanowił zdać się na intuicję. Nachylił się do ucha nerwowo podrygującej Magdy.

- Daj mi swoje narty. Ja się nimi zajmę. Wejdź do środka kolejki, nie bój się. Wsiądę zaraz po tobie. Postaraj się zająć miejsca przy drzwiach. Nie zapomnij oddychać – z ulgą zauważył, że po ostatnim zdaniu Magda uśmiechnęła się niepewnie i kiwnęła głową na znak zgody.

Kiedy Maciek zajął miejsce naprzeciwko Magdy, wagonik drgnął, drzwi się zasunęły i powoli ruszył w górę. Wszystkie miejsca w niewielkiej kabinie były zajęte. Magda starała się nie myśleć o tym, że znajdują się kilka metrów nad ziemią, że wiatr wprawia wagonik w drgania. Próbowała skupić się na podziwianiu widoków. Pozostali narciarze byli pogrążeni w rozmowie od czasu, do czasu wybuchając tłumionym śmiechem. Popatrzyła na Maćka, który patrzył na nią pokrzepiająco. Musiała przyznać, że wyglądał bardzo dobrze. Granatowe, lekko rozszerzane snowboardowe spodnie, zamiast kurtki założył przedłużaną, wkładaną przez głowę, szeroką bluzę z kapturem. Na plecach  miała nadrukowany wizerunek lisa, z przodu znajdowało się tylko małe logo rodzimej firmy odzieżowej. Na równie granatowym, co spodnie, kasku zaczepił gogle w tym samym kolorze. Magda musiała przyznać, że wyglądał bardzo stylowo, a całość odejmowała mu lat. Pomyślała, że gdyby odsłonił ręce i pokazał tatuaże niejednej narciarce groziłaby kontuzja spowodowana zagapieniem się na Maćka. Zganiła się za te myśli.

- Dziękuję. Wiesz, zawsze boję się, że nie zdążę wsiąść, albo wysiąść. Albo, że drzwi się nie zamkną. Najgorsze są te myśli, że coś mogłoby się zepsuć i wagoniki się zatrzymały tak wysoko nad ziemią. W dodatku te kabiny są takie małe.

- Masz klaustrofobię? - spytał z niepokojem Maciek przygotowując się na ewentualną konieczność zatrzymania ataku paniki, który mógł dopaść Magdę.

- Nie, nie. Nie mam. Po prostu kolejki linowe mnie przerażają. Nie czuję się pewnie kiedy nie mam podparcia dla nóg - patrzyła przez rozsuwane drzwi, wzrok skupiając na ośnieżonych szczytach świerków. Wiedziała, że musi patrzeć przed siebie, najlepiej w jeden punkt. To pozwoliło zachować jej względny spokój.

Po kilku minutach wagonik zakołysał się mocno, zwolnił i wolno wtoczył się pod dach górnej stacji. Drzwi się rozsunęły. Maciek wziął narty Magdy, swoją deskę i wolnym krokiem ruszyli w stronę wyjścia. Na szczycie zauważyli przyjaciół siedzących na leżakach i wystawiających twarz do słońca.

- Magda! Co ci się stało? - Kamila podbiegła do przyjaciółki. - Jesteś strasznie blada.

- Wiesz przecież, że te kolejki mnie przerażają.

- Odetchnij głęboko kilka razy. Poczujesz się lepiej – wtrącił Maciej

- O właśnie. Słuchaj lekarza.  Dobrze mieć prywatną opiekę medyczną. – dodał, śmiejąc się Bartek i mrugnął porozumiewawczo do Magdy jednocześnie uchylając się przed rzuconą przez Jędrzeja śnieżką.

Razem ruszyli w dół stoku. Maciej i Jędrzej, jadąc na snowboardach trzymali się nieco z boku. Kamila z Magdą i Joanną zostały w tyle, jechały wolniej, bardziej asekuracyjnie. Patryk z Bartkiem wyprzedzili wszystkich i czekali na resztę przy dolnej stacji kolejki. Z każdą minutą Magda rozluźniała się coraz bardziej. Nawet konieczność wjazdu wagonikiem była mniej przerażająca. Starała się czerpać radość z tego dnia. Pogoda była piękna, świeciło słońce, niebo było czyste. Trasa bardzo dobrze przygotowana, bez niebezpiecznych brył lodu, bez śladów ratrakowania, jedynie biały puch uciekający spod nart. Wymarzona pogoda.

Przed ostatnim zjazdem zajęli leżaki na szczycie stoku, ponownie wystawili twarze do słońca. Dziewczyny wypiły po kuflu grzanego piwa, kierujący zamówili filiżankę kawy. Zadowoleni zjechali na parking. Szybko zmienili buty i manewrując wśród samochodów ruszyli w drogę powrotną.

- Dziękuję – powiedziała Magda patrząc na Maćka

- Za co? - był zdziwiony – nic przecież nie zrobiłem.

- Masz rację nie zrobiłeś – powiedziała cicho. Nie patrzyła na Maćka, głowę miała skierowaną w boczną szybę – nie śmiałeś się z moich lęków. Nie drażniłeś głupimi żartami – przełknęła ślinę.

Maćkowi wydało się, że w oczach Magdy pojawiły się łzy.

- W takim razie cieszę się, że mogłem pomóc. - zawahał się chwilę – przepraszam, że pytam – on taki był? Twój były?

Magda zastanowiła się chwilę.

- Tak, czasem tak – powiedziała cicho – zdarzało się, że wyśmiewał moje lęki czy zdenerwowanie. Jakby nie dawał mi do tego prawa. Według niego moje powody do strachu czy łzy były śmieszne. Nieważne, to już było. Minęło. Trzeba ruszyć do przodu.

- Zgadza się. Trzeba iść do przodu. Ale jeśli czegoś nie przepracujesz to pierwszy krok ku nowemu może być ciężko zrobić – powiedział poważnie – zresztą jako psycholog wiesz o tym doskonale – Maciej wzrok miał skupiony na drodze, a dłonie mocno zaciskał na kierownicy.

- Wiesz to jest tak, że teoria to jedno, a życie to zupełnie coś innego. Żaden psycholog nie będzie sam dla siebie pomocą. Przeszłam terapię, jest lepiej. Dzisiaj zrobię krok w nowy rok. To, co  było zostawię za plecami. Zamknę jedne drzwi, otworzę drugie.

- A czy myślisz - Maciek zawiesił głos – czy myślisz, że za tymi drugimi drzwiami będzie miejsce na nowe znajomości?

Magda spojrzała zaskoczona. Czy on ma siebie na myśli? Speszyła się trochę.

- Skoro nowe drzwi, to i nowe znajomości. Zobaczymy co nowy rok nam przyniesie.

Z ust Maćka wydostało się ciche westchnienie. Co ta dziewczyna miała w sobie, że zachowywał się przy niej jak nastolatek? Dzisiaj przywitają nowy rok. Już teraz obiecał sobie, że postara się zrobić co może żeby lepiej poznać siedzącą obok dziewczynę. Czy, jeśli w ogóle, coś z tego wyjdzie czas pokaże. Co prawda zdawał sobie sprawę, że tryb jego życia może utrudniać pogłębianie znajomości z Magdą. Każdy jego dzień był zaplanowany od rana do wieczora. Wiedział, że nie ma miejsca na spontaniczność, której być może oczekiwała Magda. Ale czy na pewno ona tego oczekiwała, może wolała mieć wszystko zaplanowane? Tego nie mógł jeszcze wiedzieć. Chciał wiedzieć o niej więcej. Jedyne co go powstrzymywało to jego codzienność. Jak Magda na nią zareaguje kiedy jej wszystko opowie? Na razie wydawało mu się, że Magda też jest nim w jakiś sposób zainteresowana, dawała mu odczuć, że dobrze się czuje w jego towarzystwie. Wiedział, że na razie jest za wcześnie aby jej wszystko o sobie powiedzieć. Chciał poczekać przynajmniej do momentu powrotu do miasta. Wtedy, na pewno, znajdzie się moment, aby wyznać swoje sekrety. Niedługo skończy czterdzieści trzy lata. Czas pomyśleć o sobie – zdecydował. Zerknął w prawo i zauważył, że Magda zasnęła. Przy delikatnych dźwiękach płynących z głośników dojechali do chatki.

Rozdział 6
23 kwietnia 2023, 14:01

Magdę obudził rozsadzający czaszkę ból głowy i suchość w ustach. Powoli podniosła sklejone powieki. Rozejrzała się dookoła. Chwilę zajęło jej zanim przypomniała sobie gdzie się znajduje. Jeden po drugim wracały do niej wydarzenia poprzedniego dnia. Kiedy w myślach doszła do otrzymanego wieczorem esemesa opadła na poduszkę. Zerknęła na zegarek. Dochodziła jedenasta. Jęknęła. Ból narastał, dodatkowo kręciło jej się w głowie. Rzadko piła alkohol, dlatego dawka jaką przyjęła wczoraj spowodowała jej obecny stan.

- Co za wstyd – jęknęła, zasłaniając oczy ramieniem.

Po dłuższej chwili zwlekła się z łóżka, poszła do łazienki. Chłodny prysznic przyniósł chwilową ulgę. Umyła zęby, włosy zebrała w koński ogon. Wskoczyła w ciepły dres, odetchnęła głośno i zeszła na dół. Przywitała ją cisza. Przyjaciele musieli wyjść. Pewnie pojechali na narty nie chcąc tracić dnia. I dobrze. Nie chciała żeby ktoś oglądał ją w takim stanie. Podeszła do aneksu z zamiarem przygotowania kawy, ale znowu poczuła mdłości, a w głowie na nowo wystartował helikopter. Zaparła się obiema rękami o blat i zaczęła głęboko oddychać.

- Dobrze się czujesz? – podskoczyła na dźwięk głosu za plecami

Odwróciła głowę i zobaczyła Maćka, który przyglądał jej się z zaciekawieniem i niepokojem w oczach. Odłożył czytaną książkę i podszedł do kuchennego blatu. Magda zrezygnowała z kawy, była pewna, że dzisiaj nic nie przełknie. Przeszła do salonu, opadając na stojący przy kominku fotel zerknęła na tytuł zostawionej przez Maćka książki. Zamknęła oczy, odchyliła głowę na oparcie fotela.

- Co za wstyd – powiedziała znowu cicho, przykładając rękę do czoła – przecież ja zazwyczaj nie piję.

- Nie przejmuj się. Każdy miał kiedyś taki ciężki poranek – uśmiech nie schodził Maćkowi z twarzy kiedy stawiał przed Magdą szklankę z wodą i podawał jej niewielką tabletkę.- Proszę, to połknij. A to wypij - drugą, większą, pastylkę wrzucił do szklanki.

Magda niepewnie spojrzała, jak tabletka rozpuszcza się w wodzie, a na powierzchni zaczynają unosić się małe bąbelki. Nie lubiła pić gazowanych napojów. Nie piła nawet wody gazowanej bo gaz zawarty w płynie nieprzyjemnie podrażniał jej podniebienie.

- To elektrolity – powiedział Maciej – a ta druga tabletka powinna pomóc na ból głowy. Zaraz zrobię ci herbatę z cukrem. Nie wiem czy słodzisz, ale odrobina cukru  dzisiaj na pewno ci nie zaszkodzi – mrugnął okiem – dzisiaj musisz dużo pić.

- Dziękuję panie doktorze – odpowiedziała śledząc jego ruchy. Dyskretnie przypatrywała się mężczyźnie. Ubrany był w luźne dresowe spodnie i ładnie opinającą jego mięśnie koszulkę z krótkim rękawem. Na prawym przedramieniu Magda dostrzegła sporych rozmiarów tatuaż. Po chwili Maciek wrócił na swoje miejsce na kanapie, a na stoliku postawił kubek z parującą herbatą.

- Gdzie reszta? - zapytała Magda

- Pojechali rano na narty. Jesteśmy w kontakcie. Po południu, jeśli będziesz miała siłę i ochotę, możemy podjechać do restauracji w miasteczku. Reszta zatrzyma się tam wracając ze stoku.

- Dobrze. A ty nie pojechałeś z nimi? – zapytała bez sensu bo przecież siedział przed nią

- Nie. Nie jestem wielkim fanem szusowania. Korzystam z ciszy. Mam książkę i nadrabiam zaległości. - Maciej nie chciał przyznać, że zwyczajnie nie chciał zostawiać Magdy samej. Nie znali się, ale ponieważ przyjechali tu razem, czuł się w jakiś sposób za nią odpowiedzialny.

Magda wypiła herbatę, umyła kubek i poszła się położyć. Zanim weszła na piętro wymogła na Maćku obietnicę, że obudzi ją kiedy nadejdzie czas wyjścia. Kiedy znalazła się w swoim pokoju, padła na łóżko i znowu zapadła w sen.

 

Obudziło ją ciche pukanie. Przez szparę w drzwiach do pokoju zajrzał Maciek. Za oknem robiło już się szaro. Magda podniosła się.

- Idziemy? - zapytała

- Jak się czujesz? Głowa już nie boli? – Magdzie wydało się, że w jego głosie brzmiało coś w rodzaju troski

- Nie, już w porządku. Przebiorę się i zaraz będę gotowa.

- Dobra, czekam na dole.

Usłyszała jego kroki na schodach. W łazience przepłukała twarz zimną wodą. Posmarowała kremem ochronnym, na rzęsy nałożyła trochę tuszu, a usta posmarowała pomadką ochronną w malinowym kolorze. Dresy zmieniła na termiczne legginsy i długi, ciepły sweter. Zeszła na dół. Założyła ciężkie, trekkingowe buty i czarną narciarską kurtkę z paskiem w talii, która ładnie podkreślała jej figurę. Na głowę założyła szarą czapkę, dłonie wsunęła w rękawiczki. Maciej zlustrował dziewczynę wzrokiem. Pomyślał, że podoba mu się w takim rockowym wydaniu.

- Idziemy czy jedziemy? Jak wolisz?

- Jeśli o mnie chodzi chętnie się przejdę. To chyba nie jest daleko.

- Nie, całkiem blisko. Pobocze wygląda na odśnieżone. Za jakieś pół godziny powinniśmy być na miejscu.

- W takim razie w drogę – uśmiechnęła się Magda i ruszyła przodem

Zamknęli drzwi chatki i wyszli w ciemność przed sobą. Ze zdziwieniem zauważyli, że droga jak na tak niewielką miejscowość była dobrze oświetlona. Przy krawężniakach leżały odgarnięte hałdy śniegu. Szli przed siebie komentując otoczenie, rozmawiając o przeczytanych książkach. Kryminał, który akurat czytał Maciej, Magda przeczytała już dawno. Pochłonęła całą serię. Autor książki należał do jej ulubionych, zawsze z niecierpliwością wyczekiwała nowych pozycji. A potem znikała z książką, przykryta kocem, z kotką na kolanach. Musiała się powstrzymywać żeby nie zdradzać Maćkowi końca tej i kolejnych historii. Cieszyła się, że jest ktoś z kim może dzielić czytelniczą pasję.

- To może – zaczął nieśmiało – kiedy już skończę ten tom, albo i następny umówimy się i porównamy wrażenia? - zapytał

- Może? Czemu nie? - odpowiedziała Magda. Maciek był pewien, że słyszał uśmiech w jej głosie. To dodało mu odwagi i nadziei

W obliczu tego, czego dowiedział od Jędrzeja, o poprzednim związku Magdy, wiedział, że musi być ostrożny. Skoro została zraniona, nie mógł jej przestraszyć. Czuł, że ta dziewczyna jest inna niż te, z którymi do tej pory się spotykał. Mimo, że znał ją dopiero od dwóch dni, miał wrażenie, że nie chce zaprzepaścić szansy na rozwinięcie tej znajomości.

Kiedy dotarli do restauracji znajomi już na nich czekali. W środku było tłoczno, roznosiły się smaczne zapachy jedzenia pomieszane z korzennymi aromatami grzanego piwa. Byli dość liczną grupą, jednak udało się zająć, postawiony nieco na uboczu, przy jednym z okien stolik. Po chwili każdy zatopił głowę w karcie dań. Magda nadal czuła lekkie mdłości, ale jednocześnie głód dawał o sobie znać, dlatego zdecydowała się na pajdę chleba ze smalcem na wypicie herbaty z dodatkiem cytrusów i goździków. Po kilkunastu minutach, zważywszy na ruch w restauracji, do stolika podeszła kelnerka. Zebrała zamówienia, zabrała karty jedną pozostawiając na stole i oddaliła się w stronę kuchni. Bartek z charakterystyczną dla siebie energią opowiadał o dniu spędzonym na stoku. Wszyscy trochę narzekali na tłum przy wyciągu, ale chwalili dobrze przygotowane trasy. Pytali o samopoczucie Magdy.

- Już dobrze. Kryzys zażegnany – śmiała się Magda – Doktor Maciej, ma jakieś magiczne tabletki. Prawie od razu stawiają na nogi. - Popatrzyła na Maćka z uśmiechem.

Z ust zebranych rozległo się przeciągły pomruk. Ewentualne komentarze zostały zatrzymane przez pojawienie się kelnerki z napojami. Zrobiło się jeszcze bardziej przyjemnie i klimatycznie. Zamówione potrawy okazały się przepyszne. Były aromatyczne, dobrze doprawione. Nikt nie miał ochoty ruszać się zza stołu i wychodzić na mróz. Magda i Maciek ruszyli drogą tak, jak przyszli. Znajomi minęli ich samochodami trąbiąc cicho i machając przez szybę. Znowu rozległo się przeciągłe uuuuu. Magda zaśmiała się i pokręciła głową i ruszyła żwawym krokiem drogą w dół. Maciek mimo swoich stu osiemdziesięciu siedmiu centymetrów wzrostu i całkiem niezłej kondycji musiał mocno wyciągać nogi aby zrównać swój krok z Magdą.

- Zawsze tak szybko chodzisz? - zapytał

- Zazwyczaj. Tak naprawdę nie lubię chodzić – zwolniła krok zakłopotana

- Nie chodzisz? W takim razie co? Samochód?

- Nie, nie prowadzę. Głównie jeżdżę rowerem.

- Czyli taka eko dziewczyna z ciebie?

- Nie wiem czy taka eko. Tak jest szybciej. I można pozbyć się złych emocji albo poukładać sobie w głowie różne sprawy

- To prawda. Chociaż ja wolę piesze wędrówki. Uprawiasz jeszcze jakiś sport?

- Boks. I bieganie – zaśmiała się widząc zdziwioną minę Maćka

- Boks mówisz? To niebezpieczna kobieta z  ciebie – zaśmiał się

- Zapewniam cię, że jestem niegroźna. Chyba, że ktoś mnie naprawdę wkurzy – zaśmiała się swobodnie 

Było ciemno. Mróz stawał się coraz większy. Mimo latarni stojących po obu stronach drogi ciężko było dostrzec co znajduje się na poboczu. Opierając się na własnej pamięci pilnowali żeby nie wpaść do przydrożnego rowu. Nagle Magda zachwiała się i tylko dzięki refleksowi Maćka, który podtrzymał ją za ramię, nie upadła. Zamilkli oboje, zdenerwowani trochę tym nagłym zdarzeniem. Magda otrzepała spodnie i rękawiczki ze śniegu, ruszyli znowu milcząc cały czas. Maciek jednak wziął ją pod ramię jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie i dopiero, kiedy dotarli do chatki, puścił rękę Magdy.

- Dziękuję – powiedziała nieśmiało zerkając na mężczyznę

- Nie ma za co – przytrzymał swój wzrok nieco dłużej na jej twarzy. - Chodźmy do środka, zrobiło się zimno. Otworzył i przytrzymał przed nią drzwi, a potem weszli do ciepłego wnętrza.

Wieczór minął spokojnie. Kamila i Aśka zmęczone szaleństwem na stoku zasnęły. Patryk czytał wiadomości w telefonie, pozostali śledzili w telewizji transmisję jakiegoś meczu komentując cicho grę. Maciej tak, jak rano, usiadł z książką, od czasu do czasu zerkając w telewizor i dorzucając jakąś uwagę. Magda siedziała przy stole w aneksie kuchennym i co jakiś czas zerkała w telewizor, ale jej wzrok zatrzymywał się na Maćku. Małymi łykami popijała gorącą herbatę z cytryną i powoli gryzła kanapkę z majonezem i kiszonym ogórkiem. Dziwnie się czuła. Z jednej strony spacer na mroźnym, świeżym powietrzu odjął jej sił, z drugiej strony czuła przypływ energii. Wiedziała jednak, że przez to, jak długo spała rano, gdyby teraz się położyła, miałaby bezsenną noc. W głowie przemykały jej myśli. W pewnym momencie zastanowiła się gdzie byłaby dzisiaj, gdyby nie zdecydowała się odejść od Dominika. Pewnie spędzałaby wieczór przed telewizorem. To znaczy on przed telewizorem, ona zapewne z książką. W Sylwestra pewnie przygotowałaby jakąś sałatkę, może ciasto i poszliby do znajomych. Jego znajomych. Dominik nigdy nie lubił jej przyjaciół i nie bardzo starał się to ukryć. Westchnęła na wspomnienie chwil, kiedy szła gdzieś choć wcale nie miała ochoty, wolała zostać w domu, nic nie robić. Co z tego, ale on miał ochotę. Każdy sprzeciw, czy próba przekazania własnego zdania w takich chwilach wywoływało lawinę oskarżeń, komentarzy, nie raz wyzwisk. Wolała tego uniknąć.

- Dobranoc – zwróciła się do siedzących w salonie mężczyzn.

- Dobranoc – odpowiedzieli chórem.

Wchodząc na schody czuła na sobie czyjś wzrok. Mogłaby uciąć sobie rękę, że to  Maciek odprowadzał ją aż na sam szczyt schodów. Położyła się pod ciepłą kołdrę, próbowała zasnąć tulona świstem wiatru, skrzypieniem drewnianych belek i uderzaniem sosnowych gałęzi o dach chatki. Przekręcała się jednak z boku na bok. Po kilku bezskutecznych próbach zaśnięcia zdecydowała się zejść na dół i napić czegoś ciepłego. Na leginsy i koszulkę na ramiączkach narzuciła długi sweter, który kiedyś na drutach zrobiła jej babcia, na stopy włożyła grube skarpety. Starając się nie robić hałasu zeszła po schodach i ze zdumieniem zauważyła, że w salonie pali się światło, najwidoczniej albo ktoś nie mógł spać, albo chłopaki zapomnieli je wyłączyć kiedy szli spać. Wstawiła wodę w czajniku, do kubka wrzuciła torebkę herbaty rooibos.

- Też nie możesz spać? – podskoczyła kiedy usłyszała za sobą głos Maćka

- Nie mogę zasnąć – przyznała -  gałęzie tak głośno uderzają o dach. Napijesz się herbaty?

- Chętnie – wyjął z szafki drugi kubek

Usiedli przy stole. Magda objęła dłońmi gorące naczynie. Upiła łyk. Poczuła, jak gorący płyn rozchodzi się po jej wnętrzu. Maciek zrobił to samo. Przez chwilę siedzieli w ciszy. Ze zdumieniem zauważyli, że milczenie im nie ciąży. Raczej pozwala na uspokojenie rozbieganych myśli. Na stole leżało pudełko Scrabbli. Maciek spojrzał w jego kierunku i przysunął bliżej. Leżało teraz między nim, a Magdą. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył błysk w jej oczach.

- Możemy zagrać. Ale musisz wiedzieć – wymierzyła w jego stronę rękę z podstawką na litery – jestem w to naprawdę dobra

- O, to zupełnie tak jak ja – zaśmiał się Maciek losując litery – przekonajmy się zatem kto jest lepszy.

Na jednej rozgrywce się nie skończyło. Raz wygrała Magda, raz Maciek. Żadne nie chciało oddać wyższości drugiemu. Nie spieszyli się. Stary zegar stojący na kominku tykał cicho odmierzając kolejne minuty. Maciek spojrzał na Magdę. Wyglądało jakby całkiem się rozbudziła. Jednocześnie musiało jej się zrobić chłodno bo okryła się dokładniej swetrem. Ogień w kominku wygasł, kaloryfery grzały tylko na pół gwizdka. Mężczyzna rozejrzał się, jego wzrok padł na stojącą na kuchennym blacie butelkę orzechowej nalewki. Z szafki wyjął dwa małe kieliszki i rozlał do nich resztkę trunku, która została z poprzedniego wieczora. Pustą butelkę odstawił do torby stojącej na podłodze. Jeden kieliszek podał Magdzie. Spojrzała nieufnie, ale chwyciła go w dwa palce, podniosła na znak toastu i upiła niewielki łyk.

Poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Nawet palenie w przełyku jej nie przeszkadzało.

- Dobra jesteś w te klocki – z uznaniem przyznał Maciek – może na ostatnią rundę ustalimy jedną kategorię, której będziemy się trzymać?

- Wchodzę w to. Jaka to kategoria?

Maciek udał, że się zastanawia.

- Medycyna? – zapytał z błyskiem w oku

- Niech ci będzie. Choć w tym raczej nie mam z tobą szans – z przekąsem odparła Magda

- Przekonajmy się

Trzecia rozgrywka wyglądała jak pojedynek szachistów. Ruchy przeciągały się, zarówno Maciek jak Magda chcieli zdobyć jak największą ilość punktów. Chcąc zyskać na czasie sprawdzali poprawność ułożonego przez przeciwnika słowa w telefonicznym słowniku. Siedzieli z pochylonymi głowami nad planszą pokrytą plastikowymi kwadracikami. Układ słów jednak nie zmienił się od dłuższego czasu.  Maciek był rozluźniony. Otworzył butelkę wina, które rozlał do kieliszków. Zapomniał o śnie i o tym, że na górze śpią znajomi. Wydawało mu się, że w tej małej, górskiej chatce jest tylko on i ta dopiero co poznana dziewczyna. Dawno nie czuł się tak swobodnie. Ponieważ rozgrywka nie posuwała się do przodu. Z kieliszkami przenieśli się na kanapę. Stopy w grubych, zimowych skarpetach Magda podwinęła pod siebie, długie włosy splotła w gruby warkocz. Maciek przyglądał jej się z zainteresowaniem. Wydawało mu się, że dziewczyna otoczyła się niewidzialnym murem. Być może zbudowała go po ostatnich przeżyciach. On też nie chciał się dzielić swoim życiem. Sącząc czerwone wino nie zauważyli, że rozmowa zeszła na bardziej osobiste tematy. Dzieliło ich niemal dziesięć lat, toteż opowieści były ciekawsze kiedy porównywali doświadczenia. Zaczęli wspominać swoje najlepsze wakacje, opowiadali o krajach, które chcieliby odwiedzić. Maciek z zachwytem opowiadał o wędrówkach po zielonych Bieszczadach i Roztoczu. Miał w tych rejonach ulubione miejsca, gdzie zawsze się zatrzymywał podczas samotnych wypraw. Magda wolała spędzać czas w promieniach słońca. Nie musiała mieć towarzystwa. Na urlopie, chcąc odpocząć od miejskiego zgiełku, wypożyczała rower i pokonywała kolejne kilometry podziwiając mijane krajobrazy. Zapisała się nawet do kobiecego klubu rowerowego i wraz z nowymi znajomymi kilka jesiennych dni spędziła na Malcie przemierzając wyspę wzdłuż i wszerz.

Od zawsze lubiła tańczyć. Od jakiegoś czasu zaczęła chodzić na zajęcia salsy dla singli i porwały ją latynoskie rytmy. Nie zważając na to, że jest noc, a na piętrze śpią przyjaciele, z aplikacji w telefonie wybrała jeden z zapisanych utworów, zredukowała głośność. Słuchając melodii w myślach przeniosła się na słoneczną Majorkę, gdzie z klubem rowerowym spędziła ostatni urlop. Alkohol krążący w jej żyłach spowodował rozluźnienie i dziewczyna zaczęła bujać się w rytm latynoskich rytmów. W życiu z natury spokojnego Maćka muzyka też odgrywała ważną rolę. Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Wypite wino dodatkowo go ośmieliło. Spojrzała na niego niepewnie. Na chwilę się spięła. Z drugiej strony przypomniała sobie, że Maciek widział ją rano sponiewieraną na kacu gigancie. Nie mogła się podczas tego wyjazdu chyba  bardziej skompromitować. Podała mu rękę i po chwili złapali wspólny rytm. Przetańczyli kilka piosenek z playlisty Magdy. Nagle muzyka spowolniła. Z głośników telefonu rozległy się pierwsze takty piosenki „Savage love” Jasona Derulo. Magda potknęła się i gdyby Maciek jej nie przytrzymał upadłaby. Ruch był na tyle gwałtowny, że dziewczyna oparła się na tors mężczyzny. Stali chwilę w milczeniu patrząc na siebie. Jedną ręką wciąż przytrzymując Magdę, kciukiem drugiej delikatnie przejechał po jej wargach. Ich oddechy stawały się cięższe, niewiele brakowało a usta spotkałyby się w pocałunku. Na to żadne z nich nie było gotowe. Zawstydzeni odskoczyli od siebie.

- Pójdę już – cicho powiedziała Magda – trzeba wstać wcześnie jeśli mamy ze wszystkimi jechać na narty. Dzięki za grę – uśmiechnęła się

- Dobranoc. Śpij dobrze – odpowiedział Maciek

On sam nie poszedł jeszcze spać. Dolał sobie wina do kieliszka. Pomyślał, że te kilka beztroskich chwil spędzonych z Magdą obudziły w nim dawno uśpione tęsknoty. W codzienności brakowało mu takich spotkań. Poza tym Magda była inteligentną i piękną dziewczyną.