Archiwum 22 kwietnia 2023


Rozdział 5
22 kwietnia 2023, 10:07

Od jakiegoś czasu Maciek czuł się jak w pułapce. Oczywiście, nie mógł pokazać na zewnątrz, że coś jest nie tak. Musiał być spokojny, uśmiechać się, uspokajać zdenerwowanych pacjentów. Czuł się zmęczony, przytłoczony codziennością. Wydawało mu się, jakby ktoś go zaprogramował tak, że ma działać według jednego rozkładu dnia. Różnicą były tylko godziny rozpoczęcia pracy w klinice.

Klinika to jego dziecko. Był dumny, że udało mu się spełnić marzenie. Kilka lat po studiach, wraz z Tomaszem, kolegą z roku, postanowili otworzyć gabinet stomatologiczny. Zaangażowaniem i profesjonalnym podejściem zyskali wiernych pacjentów gotowych przejechać pół miasta aby leczyć swoje zęby w TOMAdencie. Po kilku latach musieli zmienić lokalizację, potrzebowali więcej miejsca. Zwiększyli zakres usług, zatrudnili dodatkowych lekarzy specjalistów i obecnie mogli zaoferować pełen zakres usług od leczenia zachowawczego, przez chirurgię i ortodoncję, kończąc na protetyce. Maciej uwielbiał swoją pracę. Nie zawsze wiedział, że chce być stomatologiem. Kiedyś na samą myśl o wizycie u dentysty robiło mu się niedobrze. Z czasem jego nastawienie się zmieniło i poczuł, że to jest coś, co chce robić w życiu.

Z Jędrzejem nie mieli kontaktu od czasu kiedy razem pracowali w klinice uniwersyteckiej. Jędrzej był na studiach dwa lata niżej, ale często przychodził do kliniki uniwersyteckiej podpatrywać przy pracy starszych kolegów i profesorów. Kilka wspólnych dyżurów, wyjść w większej grupie na piwo ze znajomymi z pracy i zaprzyjaźnili się. Połączyła ich mocna, męska, przyjaźń. Chociaż w końcu zaczęli pracę w różnych miejscach, kontakt pozostał, choćby tylko telefoniczny. Wiedzieli, że mogą na siebie liczyć o każdej porze, w każdej chwili.

Dlatego, kiedy pracująca w klinice Maćka, chirurg odeszła na urlop macierzyński i potrzebne było zastępstwo Maciej pomyślał o Jędrzeju. Ten, co prawda miał pracę w szpitalu na oddziale chirurgii twarzo-czaszki, ale nie odmówił od razu. Wykorzystując okazję do spotkania umówili się na jednej w kawiarni w centrum miasta. Po przedstawieniu przez Maćka propozycji współpracy, omówieniu możliwości czasowych Jędrzeja, ustalenia wstępnego grafiku dla niego w TOMAdencie, przeszli do prywatnych spraw. 

- Słuchaj, Maćku – zaczął Jędrzej patrząc na przyjaciela – nie miałbyś ochoty wyjechać na kilka dni z miasta? Odpocząć? Wynajęliśmy z Bartkiem i kilkoma znajomymi domek w Przesiece na Sylwestra. Las, cisza, może uda się wyskoczyć na deskę. Wyglądasz na zmęczonego. Nie masz za dużo na głowie?

Maciek popatrzył na kolegę upijając łyk espresso. Zawsze zastanawiał ile ten potrafił wyczytać z twarzy swojego rozmówcy. Zastanowił co odpowiedzieć. Przyzwyczaił się, że musi sam dawać sobie radę i był dumny z tego, co udało mu się przez lata wypracować. Westchnął. Przeanalizował swoje możliwości, plany. Nie miał żadnych planów. Kolejny raz wieczór sylwestrowy rysował mu się jako spędzony na kanapie  z książką i może szklaneczką whisky. Owszem, gdyby chciał, miałby towarzystwo. Na brak powodzenia nie mógł narzekać. Gdyby tylko kiwnął palcem znalazłaby się obok jakaś chętna do zaopiekowania się nim koleżanka. Ale Maciej nie szukał towarzystwa  na chwilę. Był zdecydowanym długodystansowcem. Szkoda mu było czasu i energii na związki bez przyszłości, w których kobiecie chodzi tylko o to aby pochwalić się przed koleżankami znajomością z przystojnym lekarzem i stanem jego konta. Tak, Maciek miał powodzenie u kobiet. Wiedział o tym. Odkąd Beata odeszła kilka lat temu odcinając się zupełnie i zostawiając jedynie krótki list z krótkim, niezrozumiałym dla niego, wyjaśnieniem nie wszedł w żadną, głębszą relację. Nie miał czasu. Choć coraz częściej musiał przyznać, że gdzieś się zatracił i chętnie zmieniłby otoczenie. Chociaż na kilka dni.

- Pomyślę. Dzięki za propozycję. Może to nie jest taki zły pomysł – odpowiedział w zamyśleniu.

- Super. Zastanów się i daj znać to dogadamy szczegóły. Możesz wziąć jakąś miłą koleżankę – mrugnął Jędrzej.

Maciek nie mógł się nie uśmiechnąć. Jędrzej nie pasował na swatkę. Był na to zbyt poważny. To Bartek, jego partner, ubolewał nad samotnymi przyjaciółmi czasem próbując  połączyć samotnego kolegę czy koleżankę.

- Dziękuję – roześmiał się Maciej – przyjadę sam.

Po powrocie do domu Maciej z podekscytowaniem zaczął myśleć o wyjeździe. Nowi ludzie, świeże powietrze. Dobrze mu to zrobi. Na kilka dni odetnie się od miejskiego pędu. Poszedł do piwnicy poszukać już mocno zakurzonej deski snowboardowej i butów z nastawieniem, że kolejnego dnia zawiezie dawno nieużywany sprzęt  do serwisu.

Do wyjazdu został jeden dzień, kiedy po południu zadzwonił telefon Maćka. Z gabinetu wyszedł ostatni pacjent. Dzwonił Jędrzej z pytaniem czy jadąc do Przesieki Maciek mógłby zabrać ich koleżankę. Właściwie, czemu nie? - pomyślał. Dorosłe towarzystwo, w dodatku całkiem obcej osoby, która nie będzie go wypytywać o nic osobistego. Zapisał numer dziewczyny, postanowił, że jak dojedzie do domu od razu do niej zadzwoni.

Głos dziewczyny otulił go ciepłem. Umówili się, że następnego dnia o piętnastej Maciek po nią podjedzie. Przyznał, że nie lubi prowadzić po zmroku i jeśli jej to nie przeszkadza wyruszą jeszcze zanim zacznie się ściemniać. Kiedy się rozłączył, z uśmiechem opadł na kanapę. Dawno nie czuł takiego podekscytowania. Utwierdził się w przekonaniu, że odskocznia od codzienności bardzo mu się przyda i zaczął się pakować. Wieczorem zadzwonił do mamy zapytać czy wszystko w porządku i czy czegoś nie potrzebuje. W odpowiedzi usłyszał, żeby w końcu pomyślał o sobie, ma się dobrze bawić i najlepiej wyłączyć telefon.

Następnego dnia pojechał do gabinetu, gdzie miał umówionych kilku pacjentów.  Maciek cieszył się, że ma czym zająć myśli. Nie wiedział jak określić swoje emocje. Podekscytowanie mieszało się z lekkim zdenerwowaniem. Dawno nie umawiał się na randki, a teraz miał spędzić dwie godziny w samochodzie z obcą kobietą. Potrząsnął głową, uśmiechnął się do siebie. O trzynastej zgasił światła w gabinetach, pożegnał się z panią Marysią, pełną wigoru emerytką, która dyżurując w recepcji, utrzymywała porządek i spokój wśród zdenerwowanych pacjentów,  a swoim młodym szefom trochę matkowała ciesząc się, że jest jeszcze potrzebna. Pani Marysia była sąsiadką rodziców Maćka. Przed emeryturą pracowała jako pomoc stomatologiczna. Dlatego, kiedy otwierali klinikę i szukali obsady recepcji,  Maciej od razu pomyślał o  niej. To  był strzał w dziesiątkę. Starsza pani od pierwszego dnia zyskała szacunek pozostałych pracowników kliniki. Zrosła się z tym miejscem i nawet Maciej z Tomkiem czuli przed jej spojrzeniem respekt.

Po powrocie do mieszkania Maciek zaparzył sobie kawę. Potem zniósł deskę i torbę do auta. Wrócił na górę, wziął prysznic. Przez chwilę zastanawiał się co powinien założyć. Najchętniej pojechałby w dresach, ale to nie był dobry wybór. Zwłaszcza, że miał jechać z obcą kobietą. Gdyby współpasażerem miał być mężczyzna pewnie nie zastanawiałby się tak bardzo nad doborem stroju. Nie liczył, że z tej nowej znajomości coś wyniknie, ale mimo to chciał zrobić dobre wrażenie. W końcu wybrał jeansy i luźny, zimowy sweter.  Chwycił okulary przeciwsłoneczne, założył je na głowę. Był gotowy. Zamknął drzwi mieszkania, wsiadł do auta. Wpisał adres Magdy w nawigacji. Napisał jej krótkiego esemesa, że powinien być za kwadrans. Ruszył. Im bardziej zbliżał się do blokowiska, na którym mieszkała dziewczyna, czuł większy skurcz w dole brzucha.

Stary, a denerwuje się jak licealista przed pierwszą randką – zakpił sam z siebie. Wjechał w wąskie uliczki, przed jednym z bloków zauważył stojącą postać. Sprawdził adres. Zgadza się. To musiała być Magda. Przy jej nogach stała niewielka torba podróżna, torba z butami narciarskimi, narty oparła o ścianę budynku.

Podjechał, wyłączył silnik. Wyszedł z samochodu, uśmiechnął się.

- Cześć. Magda? Jestem Maciek – podał rękę

- Cześć – odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się podając mu rękę

Na pierwszy rzut oka była trochę młodsza od niego. Musiała być też niższa, chociaż czapka z dużym pomponem sprawiała inne wrażenie. Spod szarej czapki, na ramiona, opadały czarne włosy. Dziewczyna ubrana była w wąskie, czarne jeansowe spodnie, spod rozpiętej pod szyją kurtki, wystawał zielony golf. Maciek buty i torbę Magdy schował do bagażnika. Narty przypiął na dachu obok swojej deski snowboardowej. Otworzył dziewczynie drzwi, gestem zaprosił do środka. Wnętrze wypełniła ciepła, ale nieprzytłaczająca, woń wanilii. Z ulgą przyjął fakt, że nie chciała słuchać radia. Wolała muzykę odtwarzaną z płyty. Całe zdenerwowanie Maćka uleciało, zauważył, że Magda też trochę się rozluźniła. Bardzo odpowiadało mu, że mogą porozmawiać na niezobowiązujące tematy, nie znali się, nie wiedzieli o sobie nic. Zaniepokoiło go kiedy Magda wspomniała, że sama miała problemy z odżywianiem. Nie próbował jednak w tej chwili dopytywać o szczegóły. Z uwagą wysłuchał, jak opowiada o swojej pracy. Zastanowiło go czy wybór ścieżki kariery podyktowały jej własne doświadczenia. Czuł w niej pasję do tego, co robi. Mógł o sobie powiedzieć to samo. Gdyby nie codzienne obowiązki, w klinice spędzałby czas od rana do wieczora. Kątem oka spojrzał na swoją towarzyszkę. Długie, czarne i gęste włosy luźno związała na czubku głowy. Miała nieduży nos, ładnie wykrojone usta i zielone, duże oczy. Pomimo swojej drobnej postury nie sprawiała wrażenia delikatnej, raczej twardo stąpającej po ziemi, dążącej do celu. Zastanowił się przez chwilę czy to doświadczenia ją tak ukształtowały. Z tego, co mówiła umiała sobie poradzić sama, nie chciała się wspierać na niczyim ramieniu. Pomyślał, że chciałby ją lepiej poznać. Może będzie taka okazja? Zdumiał się własnymi myślami. Nie obiecywał sobie wiele po tym wyjeździe, ale teraz jego nastawienie zaczęło się zmieniać. Coś go przyciągało do tej dziewczyny. Jakaś siła i ciepło od niej bijące.

Chwilę jechali w milczeniu kiedy nagle usłyszał jak dziewczyna cicho nuci piosenkę, dołączył się i po chwili wnętrze jego samochodu wypełnił śpiew na dwa głosy. Spojrzeli krótko na siebie i roześmieli się.

- Zatrzymamy się na chwilę w sklepie? - przerwał śpiewanie Maciej – nie zrobiłem zakupów, a przyznam, że nie wiem czy tam, gdzie jedziemy będzie taka możliwość.

- Jasne. Chętnie. - Magda uśmiechnęła się w odpowiedzi.

Skręcił na sklepowy parking. Weszli do dyskontu. Każde wybrało to, na co miało ochotę. Stojąc, w dość długiej kolejce do jednej z dwóch czynnych kas Maciek zauważył, że Magda zerka co ludzie mają w swoich koszykach. Szturchnął ją lekko, żeby zwróciła na niego uwagę.

- Podglądasz co inni kupują? - szepnął nachylając się do niej z szerokim uśmiechem

Przyłapana na gorącym uczynku Magda lekko się zaczerwieniła

- Trochę – odezwała się również szeptem – tak zabijam nudę stojąc w kolejce do kas. Zastanawiam się co ktoś planuje ugotować, albo co ja bym ugotowała mając  w koszyku jego zakupy. Ciebie nie bulwersuje jak widzisz góry słodyczy albo najtańsze pasty do zębów wśród zakupów innych?

- Szczerze? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Wchodziłem do sklepu, szybko brałem to, co było potrzebne. Płaciłem i wychodziłem.

W końcu nadeszła ich kolej. Zapłacili, zapakowali zakupy do toreb i z ulgą wyszli z zatłoczonego sklepu. Na zewnątrz było już ciemno, a mieli przed sobą jeszcze kawałek drogi. Biorąc pod uwagę miejscowość do jakiej zmierzali i porę roku mogło być ciężko. Kiedy wjechali na zaśnieżone, karkonoskie drogi Maciek ucieszył się ze swojego napędu na cztery koła. Miał w bagażniku dwie pary łańcuchów, na wszelki wypadek, nie podejrzewał jednak, że będą potrzebne. Wymarzona terenówka, choć miała już swoje lata, nigdy go nie zawiodła i sprawdzała się w jeszcze cięższych warunkach. Po pół godzinie wjechali przez otwartą bramę wjazdową, zaparkowali pod rozświetloną chatką. Musiał przyznać, że miejsce było malownicze. Położone z jednej strony z dala od głównej drogi, z drugiej na tyle blisko, że bez problemu można było wyjechać na główne szlaki. Na podwórku leżał śnieg rozjechany przez zaparkowane wcześniej samochody. Z dwóch stron domek otaczała ściana lasu, od ulicy oddzielał go niewysoki płot. Nieopodal wejścia do domku było przygotowane miejsce na ognisko dookoła ustawiono drewniane ławki. Wysiadł z samochodu i szybko przeszedł na drugą stronę otworzyć drzwi Magdzie. O ile dla niego ten gest był naturalny, o tyle zauważył, że Magdę nieco krępuje. Uśmiechnął się. Ze środka domku dobiegała muzyka i śmiechy. Wyjął z bagażnika torby, zakupy i narciarskie buty. Odpiął swoją deskę i narty Magdy wstawiając je do przedsionka. Bagaże zgodnie ze wskazaniem przyjaciół zaniósł na piętro domku, zakupy spożywcze zostawił w kuchni.

Przydzielona mu sypialnia była malutka. Pod oknem wychodzącym na góry stało spore łóżko. Obok, na nocnej szafce stała nocna lampka. Na przeciwległej ścianie wisiał płaski telewizor. Do pokoiku przylegała łazienka z kabiną prysznicową, toaletą, pod lustrem, na wąskiej szafce, umieszczono umywalkę. Pomyślał, że nie potrzeba mu nic więcej. Obok lampki położył książkę, którą wziął z domu z zamiarem w końcu spokojnego poczytania. Postanowił zostać w jeansach, zmienił tylko zbyt ciepły sweter na niebieską, rozpinaną bluzę z kapturem. Włosy przeczesał ręką. Nie przywiązywał specjalnie wagi wyglądu. Stosował podstawowe, męskie zabiegi a i tak czuł na sobie wzrok kobiet – zarówno pacjentek, jak i tych mijanych przypadkiem w sklepie czy na ulicy. Kiedy zszedł na dół, przywitał się z Kamilą i Patrykiem. Przedstawił się pozostałym osobom. Rozejrzał się. Nie zauważył Magdy. Pewnie jeszcze jest na górze – pomyślał. Do stojących na stole butelek, dostawił kupione przez siebie dwa wina, słone przekąski i zajął wolne krzesło. Kiedy zebrali się wszyscy rozmowa potoczyła się gładko. Wśród żartów, docinków i gry w kalambury czuł się zrelaksowany. Zapomniał o tym, co zostawił w mieście. Od czasu, do czasu zerkał znad kieliszka na Magdę. Patrząc na pogrążoną w rozmowie dziewczynę zdecydował, że postara się ją bliżej poznać. Nie wiedział co, ale kolejny raz poczuł, że coś go do niej przyciąga. Uśmiechnął się, kiedy złapała jego spojrzenie.

Nagle rysy twarzy Magdy diametralnie się zmieniły. Uśmiech zniknął, w oczach pojawiło się coś nowego. Co to było? Strach? Miał wrażenie, że cała się napięła i zastygła z grymasem bólu na twarzy. W jednej chwili dziewczyna złapała leżący na stole telefon, gwałtownie wstała i wybiegła na dwór. Przez niewielkie kuchenne okno zobaczył jak nerwowo przemierza podwórko, jakby chciała pozbyć się nagromadzonych emocji. Po chwili do Magdy dołączyła Kamila. Przytrzymał spojrzenie Bartka, a ten dał mu znać aby odeszli na chwilę pod pretekstem dołożenia przekąsek na półmiski.

- Ciężki temat – zaczął Bartek - pewnie były się odezwał. Dużo krwi jej napsuł i ciągle nie odpuszcza. – powiedział cicho 

- Długo byli razem?

- Kilka lat. W końcu Magda odeszła, dobrze zrobiła. Tylko ten drań co jakiś czas przypomina o sobie i psuje jej humor. Więcej nie chciałbym mówić bo wiesz, nie czuję się upoważniony.

- Jasne, rozumiem.

Maciek podziękował skinieniem głowy za wyjaśnienie sytuacji. Rzeczywiście, po chwili obie dziewczyny wróciły. Usiadły na swoich miejscach. Magda starała zachowywać się jakby nic się stało, Maciek mógłby przysiąc, że pod tym pozornym uśmiechem kryje tuzin skołtunionych emocji. Wydawało się, że jest obecna przy stole, ale myślami odpływa gdzieś daleko. Po jakimś czasie Magda, pożegnała się i wolno poszła na górę. W głowie jej szumiało, a krok był lekko chwiejny. Odprowadził ją wzrokiem i pomyślał, że poranek może być dla niej ciężki.

Rozdział 4
22 kwietnia 2023, 10:05

Magda postanowiła zaczekać na Maćka przed blokiem. Pożegnała się z sąsiadką, pogłaskała kotkę, zamknęła drzwi i zeszła na dwór. Poczuła na twarzy podmuch zimowego powietrza. Wdech-wydech, wdech-wydech powtarzała sobie w myślach. Nagle usłyszała szum silnika i zobaczyła, jak pod jej klatkę zajeżdża granatowe, terenowe auto. Po chwili silnik zgasł, a z samochodu wysiadł mężczyzna. Podszedł do Magdy.

- Cześć. Jestem Maciek. Magda?

- Tak, cześć – podała mu rękę

- Mam nadzieję, że nie czekasz długo?

- Nie, dopiero zeszłam – odpowiedziała czując jak jej głos lekko drży.

Maciej sprawnie spakował jej torby do bagażnika. Narty zapiął na dachu obok swojej deski snowboardowej. Magda wykorzystała okazję żeby przyjrzeć się nowo poznanemu mężczyźnie. Był dobrze zbudowany, na pewno o głowę wyższy od niej, choć wcale nie należała do najniższych. Ciemne, nieco przydługie włosy mogły sprawiać wrażenie, że właściciel nie poświęca im wiele uwagi. Ubrany w jeansy, zimowy sweter w norweskie wzory  i trekkingowe buty. Puchowa, granatowa, kurtka była rozpięta. Na głowę założył okulary przeciwsłoneczne. Sprawiał sympatyczne wrażenie. Obszedł samochód, jeszcze raz sprawdził czy deski na dachu dobrze się trzymają. Otworzył Magdzie drzwi od strony pasażera

- Zapraszam – uśmiechnął się – możemy ruszać.

Zanim wsiadła, za przykładem mężczyzny, zdjęła kurtkę, położyła ją na tylnym siedzeniu. Usiadła na miejscu pasażera, zapięła pas. Odetchnęła może trochę głośniej niż zamierzała. Maciek spojrzał na nią z uśmiechem. W nawigacji ustawił właściwy adres. Mimowolnie Magda spojrzała na jego dłonie. Były duże i wypielęgnowane. Na przegubie dostrzegła dwie, zrobione  z ciemnych, drewnianych koralików, bransoletki, które dodawały mu męskości.

- Będzie ci przeszkadzało, jeśli włączę muzykę? - zapytał

- Nie, absolutnie. Wręcz przeciwnie – Magda ze zdumieniem zobaczyła jak Maciek wkłada płytę do odtwarzacza. Po chwili wnętrze auta zalały delikatne rytmy smooth jazzu. Pomyślała, że facet  ma u niej plusa za wybór muzyki, ale też za to, że nie włączył radia. Przypomniała sobie, ze Dominik miał ulubioną stację, gdzie były same rozmowy, żadnej muzyki. Popatrzyła w boczną szybę chcąc odegnać niepożądane myśli.

- Skąd znasz Jędrzeja i Bartka? - usłyszała pytanie.

- Z Bartkiem studiowałam, a Jędrzeja poznałam kiedy zaczął się z nim spotykać. A ty? Skąd się znacie?

- Jędrzeja znam z uczelni – odpowiedział – studiowaliśmy razem

- Na jednym roku? - Magda próbowała określić ile lat może mieć Maciek. Wyglądał dość młodo, Jędrzej był kilka lat starszy od nich i niedawno świętowali jego czterdzieste  urodziny.

- Nie, ja byłem dwa lata wyżej. Potem spotkaliśmy się w klinice, gdzie obaj pracowaliśmy.  Skoro studiowałaś z Bartkiem to też jesteś psychologiem?

- Tak, dokładnie. Jestem psychodietetykiem. A dlaczego stomatologia? – Magda chciała odwrócić od siebie zainteresowanie mężczyzny w obawie, że ten może zadać niewygodne pytania.

- Wiesz, kiedyś bałem się dentystów. Wstyd trochę przyznać, ale paraliżowało mnie na samą myśl o wizycie i tym, że ktoś miałby grzebać mi w zębach.

- No, ale w końcu sam to robisz – roześmiała się Magda

- Dokładnie. Ale to był świadomy wybór. Chciałem trochę ten strach odczarować

- O, to ciekawe podejście. I co? Udało się?

- Muszę przyznać, że chyba się udało. Mam nadzieję, że moi pacjenci nie przeżywają traumy. A skąd taki wybór? Dietetyka i psychologia? Miałaś jakieś własne doświadczenia?

Magda na chwilę zamilkła. Zastanawiała się co ma powiedzieć. Nie chciała od razu zdradzać o sobie wszystkiego, a nie wiedziała jak ma uniknąć odpowiedzi.

- Trochę tak – na moment zawiesiła głos i spojrzała w boczną szybę – w liceum miałam trochę problemów i wtedy bliskie osoby mi pomogły.

- Miałaś zaburzenia odżywiania? – Maciek był ciekawy, Magda nie wyglądała na kogoś, kto mógł mieć tego typu problemy, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wszystko musi być widoczne na pierwszy rzut oka.

- Nie, na szczęście przyjaciele w porę zareagowali. Ale było blisko. Chciałam sobie to wszystko poukładać. Pewnie stąd ta psychologia.

Maćka zastanowiło, że dziewczyna wspomniała o przyjaciołach, a nic nie mówiła o rodzinie. Może to właśnie ona była podłożem do dawnych problemów dziewczyny. Postanowił na razie jednak nie dociekać aby nie speszyć bądź co bądź nieznanej dziewczyny.

Kilometry mijały, krajobraz przeszedł z miejskiego w wyżynny. Pola po obu stronach drogi pokrywała biała pierzyna, która z linią zielonego lasu na horyzoncie tworzyła bajkowy widok. Przed nimi wyrastały pierwsze górskie szczyty, za którymi chowały się ostatnie promienie grudniowego słońca. Magda była zdziwiona jak swobodnie się czuje i rozmawia z tym obcym przecież człowiekiem. Maciek zmienił płytę i z głośników popłynęły polskie starsze i nowsze przeboje. Magda nie wiedziała kiedy zaczęła nucić cicho  jedną z piosenek Kamila Bednarka. Po chwili dołączył Maciek wybijając rytm na kierownicy. Spojrzeli na siebie i roześmieli się.

Po drodze zatrzymali się w jednym z popularnych dyskontów na szybkie zakupy. Śmiali się, że czasy studenckie minęły i odzwyczaili się od robienia zakupów na wyjazd. Co prawda niedaleko miejsca, gdzie był wynajęty domek podobno był wiejski sklepik, ale postanowili wykorzystać okazję i wstąpić od razu na większe zakupy. Zgodzili się, że  do wiejskiego sklepu można pójść w ostateczności.

Kiedy dojechali na miejsce było już ciemno, choć wieczór dopiero zapadał. Maciej sprawnie wypakował bagaże, wniósł torby do domku. Potem rozpiął narty Magdy i swoją deskę, wstawił do przedsionka. Torby zaniósł na piętro. Każde poszło do swojego pokoju. Z resztą towarzystwa umówili się, że kiedy już trochę odpoczną spotkają się na dole w salonie.

Magda wyjmowała z podręcznej torebki książkę, podłączała ładowarkę do kontaktu obok łóżka. Kosmetyki ustawiła już w łazience, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.

- Proszę – podeszła otworzyć

Do jej malutkiej sypialni wślizgnął się Bartek, bokiem opadł na łóżko, podłożył ręce pod głowę i z szerokim uśmiechem popatrzył na Magdę.

- No, opowiadaj – zagaił moszcząc się wygodniej

- Ale o czym? - popatrzyła na niego

- Żartujesz sobie? Mów jak droga, jak doktorek – pytał uśmiechając się jeszcze szerzej – przecież to prawdziwe ciasteczko – poruszał znacząco brwiami

- A ty się w swatkę bawisz? To dlatego to wszystko? - rzuciła w przyjaciela poduszką

- Madzia, nie bawię się w swatkę. Chcemy żebyś trochę odetchnęła, zapomniała, pobawiła się. A, że przy okazji jest na czym oko zawiesić to chyba dodatkowy plus, co?

- No tak, to zdecydowany plus – Magda nie mogła się nie uśmiechnąć. - Proszę – podała mu zawiniętą w papier butelkę. To nalewka od pani Helenki, Odkąd naprawiłeś jej kran, uważa cię za bohatera.

- Kochana kobieta! - wykrzyknął uradowany Bartek całując butelkę. Będzie idealna do kolacji. Apropos. Zaraz spotykamy się na dole. - powiedział i wyszedł.

Magda wzięła szybki prysznic, przebrała się w bardziej wygodne ubranie. W jej przypadku oznaczało to po prostu legginsy, długą bluzę i tenisówki. Włosy upięła wysoko w luźny kok. Była już przy drzwiach, zawróciła jednak i delikatnie spryskała nadgarstki perfumami. Lekko  zbiegła do salonu.

W kominku palił się ogień, przyjemne ciepło rozchodziło się po całym pomieszczeniu. Na stole stały już kieliszki, butelki z winami i nalewkami. Ktoś wystawił na stół pyszności przygotowane przez Magdę. Chodziło o to, żeby usiąść razem, porozmawiać, pośmiać się, odprężyć.

Czas mijał szybko i przyjemnie. Ktoś wyciągnął, karty, Kamila przyniosła kalambury. Maciek, który świetnie odnalazł się w zupełnie nieznanym towarzystwie, dbał aby Magda miała pełny kieliszek i zagadywał rozmową. Sam wyglądał na równie odprężonego. Nagle telefon Magdy zawibrował. Pojawił się komunikat o otrzymanej, nowej, wiadomości. Nie podejrzewając nic złego Magda zerknęła na wyświetlacz. Z jej twarzy w jednej chwili znikł uśmiech, mięśnie zastygły. Zamrugała powiekami, gwałtownie wstała od stołu. Szybkim krokiem podeszła do wieszaka z kurtkami, narzuciła na siebie swój płaszcz i wyszła przed domek. Dookoła panowała ciemność. Mrok rozpraszało tylko światło padające z wnętrza chatki. Dziewczyna oparła się plecami o ścianę, odchyliła głowę do tyłu. Wdech-wydech, wdech-wydech. Powtarzała sobie cicho. Skrzypnęły drzwi. Kamila, której nie było w pokoju, kiedy Magda wybiegła na dwór, popatrzyła zdziwiona po zgromadzonych. Bartek dał znak głową, że Magda jest na zewnątrz. Kama okryła się płaszczem i stanęła obok przyjaciółki. Stały przez chwilę w milczeniu.

- To on? - ciszę przerwała Kamila

- Tak – cicho odpowiedziała Magda podając przyjaciółce telefon – masz, przeczytaj. Jak ja mogłam być z kimś takim tyle lat. - pokręciła głową i zakryła oczy dłońmi. Nerwowo grzebała czubkiem buta w śniegowej zaspie.

Dominik: Nie poradzisz sobie i wrócisz z podkulonym ogonem. Zobaczysz, że tak będzie. Jesteś niewdzięczna. Tyle dla ciebie zrobiłem.  Nie pozwolę żebyś o mnie zapomniała.

- Nie przejmuj się. To on ma problem, nie ty. Pamiętaj o tym. Tyle wytrzymałaś, on już cię nie stłamsi. Jesteś silna, masz nas - Kamila objęła koleżankę.

Magda westchnęła. Pogładziła przyjaciółkę po ręce. Westchnęła raz jeszcze, głośno wypuściła powietrze. Postały jeszcze chwilę, każda zatopiona we własnych myślach.

- Chodź do środka. Zimno – Kama pociągnęła Magdę za sobą

Kilka par oczu podniosło się znad stołu, kiedy wraz podmuchem zimnego powietrza weszły do ciepłego salonu. Rozebrały się, usiadły przy stole.

- Nie patrzcie tak. Jest w porządku. - powiedziała Magda upijając łyk wina, choć wiedziała, że nie wszystko jest tak, jak powinno. Tak, jakby ona chciała, żeby było.