Archiwum 20 kwietnia 2023


Rozdział 3
20 kwietnia 2023, 06:19

Dwudziestego dziewiątego grudnia Magda przypomniała sobie o sylwestrowej propozycji Bartka. Swoje narty, wraz z butami, odebrała z dawnego mieszkania. Pomyślała, że skoro pani Helenka wróciła od córki, nie musi martwić się o Delicję.  Właściwie to miała ochotę na kilka beztroskich dni z dala od miasta. Zadzwoniła do Bartka z informacją, że zdecydowała się przyjechać, żeby zajęli jej jakiś niewielki pokoik w wynajętym domku. Poprosiła żeby ktoś wjechał po nią na dworzec. Swojego auta nie miała, zresztą nie lubiła prowadzić samochodu. Mogła za to liczyć na przyjaciół. Nie miała wątpliwości, że ktoś na pewno po nią wyjedzie.

Przyjaciele, od ostatniego spotkania w jej mieszkaniu, nie dzwonili i nie namawiali Magdy na wspólny wyjazd. Decyzję pozostawili w jej rękach. Wierzyli jednak, że w końcu zdecyduje się i przyjedzie. Dlatego też Bartek nie był zbyt zdziwiony telefonem od Magdy. Poprosił tylko o chwilę cierpliwości, miał oddzwonić z informacją kto wyjedzie po nią na dworzec i o której godzinie.

- Madziu – zaczął Bartek, kiedy po chwili ponownie rozmawiali – mam inny pomysł. Nie będziesz musiała tłuc się pociągiem. Jutro po południu ma do nas przyjechać znajomy Jędrzeja. Też się zdecydował w ostatniej chwili, a miał jakieś zobowiązania w pracy. Będzie jechał samochodem, może po drodze po ciebie podjechać. Pytałem, to żaden problem. Dojedziesz szybciej i na pewno będzie ci wygodniej. Dałem mu twój numer, zadzwoni to się umówicie. Nie bój się, to porządny facet. Nie dziękuj. Pa, do jutra. Kocham cię – rozłączył się zanim Magda zdążyła cokolwiek powiedzieć.

 

Uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że jeśli Bartek coś zaplanował, ustalił to nie ma siły, która odciągnie go od pomysłu. Zazwyczaj to była dobra cecha, ale teraz? Taki numer jej wywinąć. Już miała dzwonić do Bartka i powiedzieć, że jednak się rozmyśliła i nigdzie nie jedzie. Nawet jeśli miałby ją nazwać tchórzem i śmiać  się z niej przez kolejnych kilka tygodni. Nie zdążyła jednak myśli przenieść w czyn kiedy na wyświetlaczu jej telefonu pojawił się nieznany numer. Odczekała trzy uderzenia serca, wzięła głęboki wdech, potem wydech.

- Halo

- Hej. Z tej strony Maciej Zarzycki. Kolega Jędrzeja

- A tak, cześć.  - Magda pomyślała, że mężczyzna po drugiej stronie słuchawki ma bardzo przyjemny, głęboki głos – Bartek mówił, że będziesz dzwonić

- Miło mi - prawie słyszała jak Maciej się uśmiecha – Bartek, wspominał, że wybierasz się jutro do tej ich wynajętej chatki w leśnej głuszy.

- No tak, zdecydowałam się w ostatniej chwili. Ale, słuchaj, nie chcę sprawiać kłopotu. Naprawdę. Mogę pojechać pociągiem.

- Nie ma o czym mówić, żaden kłopot. Wyruszam jutro wczesnym popołudniem. Mogę być u ciebie o piętnastej? Przyznam, że nie bardzo lubię prowadzić po ciemku.

- Jasne. Wyślę ci adres esemesem.

- Super. A, powiedz mi jeszcze, bierzesz narty czy deskę?

- Narty… Ale nie chcę…

- Spokojnie, już ustaliliśmy, że to nie kłopot. Czekam na adres. Do jutra.

- Tak, zaraz wyślę. Do jutra.

 

Kiedy odłożyła telefon  musiała głęboko odetchnąć. Poczuła, że zrobiło jej się gorąco. Denerwowała się? Ale czym? Nie, właściwie nie ma się czym denerwować. Jest dorosła, ten człowiek też jest dorosły. Jadą w to samo miejsce. W dodatku to znajomy Jędrzeja, który na pewno nie pozwoliłby Magdy skrzywdzić. Poza tym facet przyznał się, że nie lubi jeździć po ciemku. Kto mówi coś takiego przez telefon obcej osobie?

Wyjęła z szafy torbę i zaczęła wrzucać do niej rzeczy. Legginsy, bluzy, bielizna, ciepła piżama, jakaś tunika na sylwestrową noc. Od Kamy już wiedziała, że w wynajętym domku oprócz kilku, usytuowanych na piętrze, sypialni jest też spory salon z kominkiem i aneksem kuchennym. Sympatyczne miejsce na wyłączność – jak to określiła przyjaciółka. Piękna zima dookoła, blisko do stacji narciarskiej. Magda poczuła jak mimowolnie się uśmiecha. Zdała sobie sprawę,  że zaczyna cieszyć się na ten wyjazd.

Postanowiła przygotować jakieś przekąski. Zawsze, kiedy była zdenerwowana gotowała, piekła i smażyła. Potem zapraszała przyjaciół na wieczór z winem i dobrym jedzeniem. Ona zapewniała przekąski, oni przynosili wino, oglądali Przyjaciół albo znajdowali jakiś film na Netflixie.

Zeszła do pobliskiego marketu aby uzupełnić potrzebne składniki. Kiedy wróciła do mieszkania rzuciła się w wir przygotowań. Za wszelką cenę chciała odegnać od siebie natrętne myśli. Trzy godziny później lodówka Magdy zapełniła się pudełkami z dwoma rodzajami sałatek. Magda lubiła szybkie, ale sprawdzone przepisy. Mieszankę sałat wymieszała z suszonymi pomidorami, podgotowanymi pierożkami tortellini, kawałkami sera camembert i gruszką pokrojoną w malutkie, równe kawałki. W dniu podania pozostało tylko wymieszać całość z kremem na bazie octu balsamicznego o smaku malinowym i posypać pestkami słonecznika. Druga sałatka to były plasterki surowego buraka pokrojone tak cieniutko, że były niemal przezroczyste, dodała grillowanego kurczaka, świeżego ananasa, kulki mozzarelli i pestki granatu. Przygotowała meksykański farsz z czerwoną fasolą, mielonym mięsem, cebulą, kukurydzą i papryką. Wszystko razem podsmażyła i wymieszała z pomidorowa passatą. Doprawiła do smaku i zadowolona z efektu nakładała farsz na placki pszennej tortilli, zwijała potem zgrabne pakieciki i zapiekała krótko w piekarniku. Rozejrzała się po kuchni. Zostało jej kilka gruszek, opakowanie sera gorgonzola i resztka siekanych orzechów włoskich. Szybko przekroiła owoce na połówki, wycięła gniazda nasienne i na każdy kawałek nałożyła ser, posypała orzechami i delikatnie skropiła miodem akacjowym. Posprzątała kuchnię, spojrzała jeszcze raz na efekty swojej pracy. Była zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że skupiona na krojeniu, mieszaniu i doprawianiu nie myślała o czekającym ją następnego dnia spotkaniu z nieznajomym. Kiedy skończyła była tak zmęczona, że zasnęła od razu po tym, jak położyła głowę na poduszce.

 

W dniu wyjazdu przekazała pani Helence wytyczne dotyczące karmienia Delicji, sprawdziła czy odłączyła z prądu niepotrzebne urządzenia, przejrzała jeszcze raz zawartość torby i czekała. Czuła lekki skurcz żołądka. Pomyślała, że to ze zdenerwowania choć nie należała do lękliwych i nieśmiałych osób. Łyknęła jednak dla kurażu mały kieliszek nalewki wiśniowej, którą dostała od sąsiadki z okazji świąt. Około czternastej trzydzieści dostała esemesa od Macieja.

Maciek: Witam moją towarzyszkę podróży. Gotowa? Wyjeżdżam od siebie. Według GPS będę u ciebie za jakieś 15 minut. Na końcu dołączył uśmiechniętą buźkę.

Rozdział 2
20 kwietnia 2023, 06:17

- Madzia, jedź z nami. Minęło tyle czasu, olej już Dominika. Jedź z nami w te góry. - namawiał Bartek

Z Bartkiem poznali się na studiach. Kiedyś, na pierwszym roku studiów, oboje wpadli spóźnieni na wykład z logiki, zajęli ostanie wolne miejsca i to było początkiem ich przyjaźni. Bartek był zadeklarowanym gejem. Miał partnera Jędrzeja – chirurga szczękowego. Jędrzej był trochę starszy, ale świetnie odnajdował się w towarzystwie znajomych swojego chłopaka.

Z Kamilą znały się od podstawówki. Od pierwszych dni szkoły siedziały w jednej ławce. Przez  resztę klasy były traktowane jak coś nierozłącznego. Kiedy jedna z nich była  nieobecna, na przykład z powodu choroby, puste miejsce aż biło w oczy. Wszyscy wiedzieli, że na klasowe urodziny czy ogniska dziewczyny przyjdą, ale tylko w tandemie. To było tak naturalne, jak w śnieg zimą. Szkołę średnią też wybrały tą samą, ich drogi rozeszły się na studiach i to też tylko z tego powodu, że wybrały różne kierunki. Magda wybrała psychologię co zważywszy na jej rodzinną sytuację było dość oczywiste, a Kamila, która zawsze lepiej czuła się w cyferkach poszła na ekonomię. Tam poznała Patryka, teraz już swojego męża. Wszyscy razem byli zgraną paczką ludzi. Wiedzieli, że zawsze mogą na sobie polegać. W każdej sytuacji.

- Wigilię spędziłaś sama. Nawet słowem się nie zająknęłaś, że tu zostajesz - oburzyła się Kama – nie będziemy już ci wypominać. Ale teraz, na sylwestra jedź z nami. Fajna miejscówka, jest śnieg, Będzie fajnie. Odpoczniesz, zresetujesz się – kusiła – pojedzie jeszcze Asia i Paweł.

Magda stała odwrócona tyłem do przyjaciół, patrzyła, z wysokości swojego ósmego piętra, na rozświetlone miasto i czuła jak pod powiekami zbierają jej się łzy.  Wiedziała, że ciężko jej  będzie odmówić. Nie miała nawet wymówki w postaci Delicji – sąsiadka z mieszkania obok miała klucze do jej kawalerki, mogła doglądać kota i podlewać kwiaty Leny. Zresztą to działało w obie strony. Lena zajmowała się kwiatami pani Helenki, kiedy ta wyjeżdżała do córki. Teraz, ten obowiązek przejęła Magda. Polubiła panią Helenkę od razu. Starsza pani, okazała się przesympatyczną, ciepłą osobą. Magda od razu ją polubiła, nawet Delicja nie fukała na nią, jak to zwykła robić w przypadku nieznanych osób.

Nie mogła się nawet wymówić tym, że będzie niezręcznie bo będzie jedyna bez pary. Asia i Paweł też jechali jako single. Poznali się na studiach. Asia została specjalistą od zaburzeń odżywiania, a Paweł pracował jako szkolny psycholog jednocześnie robiąc doktorat. Sprawiał jednak wrażenie, że wciąż szuka swojej drogi. Magda nawet kilka razy spotkała się z Pawłem, ale nie było między nimi chemii i pozostali w stosunkach przyjacielskich.

- Dajcie mi pomyśleć, dobrze? Zastanowię się i dam wam znać, okej? – zwróciła się do przyjaciół

- Dobra, ale nie myśl za długo bo nowy rok cię zastanie – zażartował Jędrzej, na co Bartek spiorunował go wzrokiem.

Magda usiadła na jednej z kolorowych poduszek rozrzuconych na podłodze. Powiodła wzrokiem po przyjaciołach. Uśmiechnęła się biorąc kieliszek z białym winem do ręki.

- Dziękuję wam. Jesteście kochani  – posłała całusa w kierunku każdego z przyjaciół.

Kama przysiadła obok niej, objęła przyjaciółkę, delikatnie pogłaskała ją po plecach.

Siedzieli skupieni wokół niskiego kawowego stolika. Pili wino, dojadali, świąteczne smakołyki, które każdy przywiózł z rodzinnego domu. Było po północy, kiedy przyjaciele wyszli. Magda pozbierała naczynia, wstawiła zmywarkę, kolorowe poduchy ułożyła w stosie pod ścianą obok kanapy. Rozłożyła, pełniącą funkcję łóżka, sofę. Do kieliszka wlała resztkę wina i usiadła opierając się plecami o poduszkę powleczoną w świąteczną poszewkę. Mimo, że była sama, dbała o świąteczny nastrój. Babcia i ciocia zmarły kilka lat temu, matka wiecznie podróżowała. W ubiegłym roku święta i sylwestra spędzała z Dominikiem u jego rodziny. Teraz jednak, mogła liczyć tylko na siebie.

W kącie pokoju postawiła niewielką choinkę, w oknie swojej sypialni i w kuchni rozwiesiła łańcuchy światełek. W garmażerce na rogu zaopatrzyła się w podstawowe wigilijne wyroby: trochę uszek, dwa krokiety, kilka pierogów. Nie potrzebowała wiele. Wiedziała, że jeśli tylko dałaby znać, rodziny przyjaciół przyjęliby ją na ten wyjątkowy wieczór z otwartymi ramionami. Nie chciała tego jednak. Potrzebowała pobyć sama, przemyśleć wydarzenia ostatnich miesięcy. Odstawiła pusty kieliszek na nocną szafkę, zgasiła lampkę. Delicja podniosła się na swoim posłaniu, przeciągnęła się, zamruczała, po czym umościła się tuż obok swojej pani. Magda zasnęła z ręką zatopioną w mięciutkim futerku kotki.

Obudziło ją światło wpadające przez zasłony do pokoju. Magda zamrugała oczami. Czuła się wypoczęta. Z kuchni dobiegło ją miauczenie kotki czekającej na śniadanie. Z uśmiechem  podniosła się i poszła zaparzyć kawę. Czekając aż gorący płyn skapie do dzbanuszka niewielkiego ekspresu przelewowego, dała kotce porcję kociego pasztetu, pościeliła łóżko, odsłoniła zasłony. Zapowiadał się piękny, zimowy dzień.

Z kubkiem pełnym gorącego napoju usiadła przy stole, włączyła laptop. Magda była psychodietetykiem. Uwielbiała swoją pracę. Najbardziej lubiła to, że mogła pracować w zaciszu mieszkania, a do gabinetu jechała tylko wtedy, kiedy miała umówionych pacjentów. Pandemia namieszała w życiu i teraz z pacjentami rozmawiała głównie online. Rzadko jeździła do przychodni, gdzie gabinet dzieliła z koleżanką logopedą. Odpowiadało jej takie życie. Sprawdziła maile, odpowiedziała na kilka zapytań, reklamy przeniosła do kosza, usunęła spam. Była gotowa do pracy. Na ten dzień zaplanowała ułożenie i wysłanie kilku planów żywieniowych. Skrzydeł dodawały jej pozytywne opinie zadowolonych klientów, którzy przechodzili nie tylko psychiczną przemianę, ale szczęśliwi wysyłali jej swoje zdjęcia po metamorfozie. Dodatkowym bonusem były to, że polecali jej usługi kolejnym osobom.

 

W przerwie podgrzała sobie trochę zupy z cukinii, kromkę ciemnego chleba posmarowała czosnkowym masłem, posypała mozzarellą. Grzanki upiekła w piekarniku. Aromatyczny zapach zwabił kotkę. Magda z uśmiechem nałożyła jej do miseczki trochę kociego pasztetu. Po obiedzie wróciła do pracy.

Z głośników sączył się ulubiony smooth jazz. O siedemnastej, z poczuciem dobrze wykonanej pracy, Magda wyłaczyła komputer, przebrała się w strój do ćwiczeń i poszła do pobliskiego klubu fitness. Od jakiegoś czasu regularnie chodziła na boks. Intensywny trening pozwalał pozbyć się nagromadzonych negatywnych emocji i myśli,  a przede wszystkim dodawał energii. Okazało się to niezbędne po rozstaniu z Dominikiem.

 

Z Dominikiem po wyprowadzce Magdy, spotkali się raz na neutralnym gruncie. Nie przyniosło to takiego efektu, na jaki liczyła Magda. Dominik obarczał ją całą winą za niepowodzenie związku, zarzucał jej, że to przez nią, przez jej zachowanie on się taki stał. A ona, chcąc lepiej zrozumieć zachowanie swojej matki, poszła na terapię. Mimo, że studiowała wtedy psychologię, zdawała sobie sprawę, że sama nie poradzi sobie ze zrozumieniem postępowania swojej rodzicielki. Magda próbowała poukładać sobie w głowie  dlaczego jej matka wciąż wyjeżdża, przed czym ucieka. Terapia dała Magdzie siłę, wzmocniła ją, spowodowała, że zaczęła bardziej w siebie wierzyć. To nie pozostało bez uwagi Dominika, któremu przestało podobać się to, że jego dziewczyna zaczyna mieć swoje zdanie, potrafi go bronić, a nawet jawnie, w towarzystwie jego znajomych odgryźć mu się za kolejny przytyk.

Czasem wspomnienia wracały. Nie zawsze były tylko złe. To on otoczył ją opieką kiedy się poznali, za co była mu wdzięczna. Początkowo miała w nim oparcie, dobrze się rozumieli. Jednak w miarę upływu czasu do Magdy zaczęło docierać, że Dominik wykorzystał sytuację. Odpowiadało mu, że cicha, spokojna Magda, właściwie nie mająca swoich znajomych, daje się formować jak plastelina. Podobało mu się, że jest w niego wpatrzona. Czuł, że w jakiś sposób imponuje Magdzie.

A potem, po tych kilku latach, ona odeszła. Tak nagle. Po prostu. Nie rozumiał tego i nie potrafił się z tym pogodzić. Postanowił uprzykrzyć jej życie, jak tylko się da.